W 1928 roku amerykańska antropolożka Margaret Mead opublikowała pracę „Dojrzewanie na Samoa”. Był to raport z badań terenowych, jakie przeprowadziła wśród młodych dziewcząt na należącej do USA wyspie. Z raportu owego wynikało niezbicie, że samoańskie nastolatki dorastają w atmosferze bardzo liberalnej i wspólnotowej, że nie są tłumione przez zakazy i tabu. Nie dotyczy ich przedmałżeński zakaz utrzymywania stosunków płciowych, lecz przeciwnie – biegłość w sztuce erotycznej traktuje się jako zabawę i dobry kapitał na przyszłość. Gdyby w momencie opublikowania wspomnianej książki istniało pojęcie „wolnej miłości”, to z powodzeniem dałoby się ono zastosować do okoliczności opisanych przez Mead. Nie było jednak ani tego pojęcia, ani atmosfery, w której antropologiczny obraz dojrzewania dziewcząt mógłby zostać życzliwie potraktowany.
Stany Zjednoczone lat 20. spętane były gorsetem konwenansów, ograniczeń i zakazów. Proces dorastania w tym czasie był raczej pasmem gorzkich rozczarowań niż sukcesów. Przeciwstawienie sobie dwóch modeli dorastania – na Samoa i w USA – wywołało gorącą debatę społeczną, rzadko wywoływaną przez naukowe publikacje. Mead nie wahała się przed zajęciem twardego stanowiska, z którego wynikało, że role płciowe są czymś bardzo plastycznym, a nasze wybory w tym względzie bynajmniej nie wyglądają na najlepsze. Takie, demonstrowane publicznie, podejście wymagało odwagi nie tylko naukowej, ale i cywilnej. Zaledwie kilka lat wcześniej w USA wydano pierwszy poradnik życia małżeńskiego, zatytułowany „Noc poślubna”. Jego autorka, Ida Craddock, podzieliła go na dwie części: dla kobiety i dla mężczyzny. Udzielała w nich rad dotyczących wzajemnego rozumienia się i dającego satysfakcję życia erotycznego. Bardzo szybko jej poradnik – sprzedawany wyłącznie drogą pocztową, a więc trafiający tylko do zainteresowanych – uznano za „nieopisanie bluźnierczy” i „obsceniczny”. Na zamkniętym posiedzeniu sąd skazał ją na karę więzienia; tego samego dnia Craddock włożyła głowę do piekarnika kuchenki gazowej i popełniła samobójstwo. Przykład ten pokazuje, jak trudno było wówczas zajmować otwarte stanowisko w kwestiach seksualności. Mead nie ulękła się jednak potencjalnej nagonki, stając się po latach matką założycielką antropologicznego feminizmu i totemem gender studies.
Oczywiście, nie da się porównać lat 20. XX wieku z drugą dekadą wieku XXI. I nie o to mi szło. Chciałem jedynie wskazać na potencjał, jaki tkwi w antropologicznych badaniach seksualności. Dowodnie przekonuje o tym nie tylko przykład Margaret Mead – mający swoje należne miejsce w annałach humanistyki – ale także niedawno wydany tom „Antropologia seksualności”, który winien zdobyć miejsce w umysłach czytelników. Spiritus movens wydania zbioru artykułów dotyczących szerokiego spektrum życia seksualnego jest Agnieszka Kościańska, młoda warszawska antropolożka. Przypomnę, że to jej także (wespół z Ewą Hryciuk) zawdzięczamy dwa tomy „Gender. Perspektywa antropologiczna”. Jak widać, Kościańskiej nie brakuje ani zapału, ani konsekwencji.
W omawianym tomie pomieszczono 18 artykułów, pogrupowanych w cztery bloki: „Definiowanie seksualności i prawa seksualne”, „Medykalizacja seksualności i jej konsekwencje”, „Ryzykowny seks – metody przeciwdziałania”, „Poza heteronormą” oraz „Trzecia płeć? Antropologia i aktywizm”. Każdy blok uzupełniony został przez wykaz zagadnień i lektur w języku polskim, całości dopełnia też słowniczek angielsko-polski, zbierający kluczowe pojęcia.
Tematyka poszczególnych artykułów, co wynika już z tytułów kolejnych bloków, jest różnorodna, obejmuje odmienne spojrzenia oraz „dzieje się” w różnych miejscach globu. Najczęściej jednak zaskakuje czytelnika. Z artykułu Tine’y Gammeltoft można się dowiedzieć, z jakich powodów wietnamska młodzież nie używa prezerwatyw. Otóż, zdaniem badaczki, Wietnamczycy sami przed sobą ukrywają to, że uprawiają seks. Wychowywani w atmosferze, która piętnuje stosunki przedmałżeńskie, wymazują je po prostu ze świadomości, co sprzyja – już w sferze realnej – rozprzestrzenianiu się chorób wenerycznych. A także niechcianym ciążom: według statyk, w Wietnamie dokonuje się najwięcej aborcji na świecie, średnio 2,5 na jedną kobietę. Tekst Lisy Rofel ujawnia z kolei, że polityka jednego dziecka w Chinach jest tyleż poważną, co zaskakującą przeszkodą w emancypacji tamtejszych gejów. Jak to możliwe? Mężczyźni, którzy są jedynymi dziećmi swoich rodziców, nie decydując się na ową dozwoloną przez rząd jedną pociechę, kładą kres swoim rodom. Taka decyzja wiąże się z silną presją otoczenia, a i osobiście trudna jest do podjęcia. Jennifer Fishman natomiast skupia się na roli, jaką odgrywają firmy farmaceutyczne w definiowaniu kobiecej seksualności i przyjemności. Wynika zeń, że medialnie rozpoznawani badacze często biorą udział w akcjach promujących nowe, kontrowersyjne leki, czego przykładem była viagra dla kobiet i mężczyzn. „Eksperci od seksu” biorą czynny i świadomy udział w utowarowieniu zaburzeń seksualnych u kobiet.
Są w tomie także wątki polskie. Esther Peperkamp badała strategie Kościoła katolickiego polegające na wykorzystywaniu języka nauki w seksualnym nauczaniu młodzieży. Analizując „pewien katolicki ruch młodzieżowy”, dotarła do motywacji ludzi zachowujących wstrzemięźliwość seksualną i par, które stosują się do metod kalendarzyka małżeńskiego. Jedna z takich par wyjaśniała badaczce, że „kobieta powinna być rodzajem Kościoła, który służy swemu mężowi – swego rodzaju Chrystusowi. Żona musi wychwalać męża i dbać o jego wielkość. Mężczyzna z kolei, jak drugi Chrystus, jest głową kościoła i gospodarstwa domowego […] Jak ujął to małżonek: «Codziennie muszę umierać dla żony»” (s. 231). Jill Owczarzak poświęciła swój tekst dyskursowi dotyczącemu HIV w Polsce, temu, jak ono jest definiowane i z czym wiązane. Kluczowym pytaniem pozostała dla niej kwestia odpowiedzialności i jej społecznej dystrybucji.
Niezwykle ciekawe są dwa zamykające tom teksty, poświęcone trzeciej płci. Ta kategoria – stworzona swego czasu przez antropologów – wykorzystana została jako jeden z koronnych argumentów o różnorodności tożsamości płciowej przez ruchy LGBT z całego świata. Paradoks polega na tym, że o ile w dyskursie emancypacyjnym nadal dumnie powiewa się sztandarem trzeciej płci, o tyle w antropologii pojęcie to zostało praktycznie unieważnione. Niemal nic bowiem nie łączy arabskiego xanith, tajlandzkich kathoey, tubylczoamerykańskiego berdache, indyjskiego hidźry czy tahitańskiego mahu z zachodnimi gejami i lesbijkami. Za tą deklarowaną unią wszystkich osób wykraczających poza dualność płci przemawiało potoczne przekonanie o tym, że „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Antropologowie przestrzegają wszelako wyraźnie przed używaniem karykaturalnych obrazów innych kultur dla poparcia lokalnych, zideologizowanych celów.
Jak deklaruje redaktorka naukowa tomu: ma on „pomóc prowadzić badania stosowane i ewaluacyjne, pokazać […] jak przygotować strategię działania w przypadkach dyskryminacji i łamania praw, jak ocenić wcześniejsze projekty, jak propagować zachowania prozdrowotne, jakie kwestie uwzględniać w programach edukacji seksualnej, jak pomóc ofiarom przemocy strukturalnej, jak uszanować różnorodność kulturową, jak umiejscowić dany problem w kontekście globalnym” (s. 17). Bez wątpienia, program to niezwykle szeroki. Nie jestem pewien, czy tom potrafi skutecznie „obsłużyć” wszystkie wskazane obszary. Na pewno dotyka jednak spraw i problemów, które w Polsce nadal najchętniej zatrzaśnięto by w kuchence gazowej.
A. Kościańska (red.), „Antropologia seksualności. Teoria, etnografia, zastosowanie”
Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego
Warszawa 2012