Z całą pewnością osobowość Erny Rosenstein plasuje się w historii sztuki obok takich przedstawicielek surrealizmu, jak: Alina Szapocznikow, Jadwiga Maziarska czy Louise Bourgeois. Nieco zapomniana postać związana z Grupą Krakowską wraca na salony dzięki poznańskiej Art Stations. Galeria wraz z kuratorkami Dorotą Jarecką i Barbarą Piwowarską postawiła sztukę Rosenstein w nowym świetle. Kontekst feminizmu i problemy nowoczesności kuratorki zaakcentowały na trzech piętrach galerii, konsekwentnie rozpraszając poszczególne etapy ekspozycji, by przeżywanie jej odbywało się wielowątkowo.
Twórczość Rosenstein poruszała się między różnymi formami wyrazu. Od malarstwa, przez instalację, obiekty z pogranicza rzeźby, poezję. Studia w Wiener Frauenakademie, Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i doświadczenia wojny ukształtowały wrażliwość artystki, stawiającej na romantyczną wieloznaczność. Lata 30., a potem Zagłada skierowały jej ekspresję na tory badające relacje współczesności z tym, co obce, odrzucone, często kobiece. Tematami prac Erny stały się mechanizmy funkcjonowania ciała, jego przedmiotowości, podmiotowości i zamknięcia w ramach reprezentacji budowanych na bazie norm galopującego modernizmu.
Wystawa realizuje narrację, która zachęca do szukania zmysłowości utrzymanej w „zapisie automatycznym”, filtrowanej przez modernistyczny zachwyt maszynami. Problematyka malarstwa prezentowanego na poziomie 0 galerii dotyczy ciała jako mechanizmu skomplikowanego, pełnego dziwnych konstrukcji. Tam też znajduje się tytułowy „Organizm” (1968): obraz prezentujący ciało-maszynę, do którego – jak w większości swoich prac – Rosenstein użyła barw „bliskich ciału”, ciepłych i intensywnych. Dopełnienie stanowi tutaj tekst „Lunapark” (1966), który będący zapisem scenariusza surrealistycznej wystawy i instalacji. W opozycji formalnej, ale korespondującej znaczeniowo z pracami artystki, pozostaje wideoinstalacja Anny Zaradany, „Język” (2013). Ekran wyświetlający pulsującą ciecz, reagującą na dźwięk, umieszczony został w czarnym kraterze. Widz kieruje swoje spojrzenie w dół, w głąb tego, co drga i kotłuje się, gdzie kinetyka wskazuje coś żywego.
O ile pierwsza część ekspozycji ekspozycji zaledwie nakreśla problematykę przedsięwzięcia, o tyle na następnych poziomach galerii widz otrzymuje szansę na poznanie surrealizmu w wydaniu Rosenstein na większym obszarze. Napotykamy tu mnóstwo obiektów złożonych z rzeczy przypadkowych. Kolorowe, wrzucone w nowe konteksty i sposoby przeznaczenia, stały się one asamblażami przeciwstawionymi utopii dojrzałego modernizmu. Torba ze sztuczną szczęką w środku czy telefon z ptasimi łapami to oniryczne konfrontacje z pozorną doskonałością i skończonością, jakie proponowała tamta epoka. To przedmioty, w których przesunięcie sensu nadaje im pewnego rodzaju antysystemowości wobec świata maszyn czy złudnych uproszczeń. Tuż obok znajdziemy cztery filmy: „Dzisiejsze czasy” Charliego Chaplina (1936), „Meshes of the Afternoon” Mai Deren (1943), „The Lunch in Fur” Ursuli Mayer (2008) i „Somnambulicy” Mieczysława Wasikowskiego i Antoniego Nurzyńskiego (1958). Umieszczenie projekcji wideo pośród artefaktów Rosenstein po raz kolejny pogłębia doświadczenie wystawy, podkreślając obecne w jej twórczości wątki ciała i jego zmysłowości w relacji z przedmiotami. Kuratorkom udało się osiągnąć specyficzny balans między żądzą człowieka przeistaczającą się w kult przedmiotów z ukrytą dystopią, jaką powoli budowała nowoczesność.
Idąc tropem Tadeusza Kantora, który zaaranżował w 1967 roku wystawę Rosenstein w warszawskiej Zachęcie, w Art Stations na drugim poziomie wykorzystano ekspozytor sporych gabarytów – antropomorficzną konstrukcję prezentującą rysunki i obrazy. Co ciekawe, zabieg ten pozwala potwierdzić zdanie artystki o sztuce, która nigdy nie była dla niej skończona, ponieważ wolała traktować ją jako proces. Procesualność ową możemy odszukać także na ścianie z około trzydziestoma obrazami umieszczonymi w konstelacji, w której centrum znajduje się obraz „Ekrany” (1951), podejmujący wątek śmierci rodziców artystki.
„Organizm” aplikuje sztukę Erny Rosenstein na obszarach, na których nie podejmowano jeszcze refleksji jej dorobku. Mamy do czynienia z ujęciem powracającym do przeszłości, ale również z analizą odsłaniającą świeże spojrzenie dzięki zestawieniu ze sztuką najnowszą. Potencjał dialogu między wszystkimi obiektami rezonuje znaczeniowo, uwidaczniając kobiecy podziw nad doświadczaniem nieoczywistości odrzuconego.
Erna Rosenstein, „Organizm”
Kuratorki: Dorota Jarecka, Barbara Piwowarska
Poznań, Stary Browar, galeria Art Stations
18.05.–01.09.2013
Fot. Erna Rosenstein, „Organizm” (1968), własność prywatna, źródło: materiały prasowe