Popularność „The Walking Dead” w ostatnich latach jedni wyjaśniają chętnie eksploatowanym w nim motywem zombie, drudzy – emocjami, które odczuwają, obserwując ludzi uczestniczących w tak ekstremalnych sytuacjach. Pierwotnie komiks, potem serial, teraz – gra. Czy ta ostatnia jest godna naszej uwagi?
„The Walking Dead” jest produkcją studia Telltale Games, które wcześniej przygotowało takie gry przygodowe, jak „Back to The Future”, „Sam i Max” czy „Jurassic Park”. Cechą charakterystyczną jest tu forma odcinkowa – grę wydaje się w postaci pojedynczych epizodów, oczywiście po niższych cenach niż pełnoprawne tytuły. Ostatnia gra Telltale Games składa się z pięciu epizodów – i co tu ukrywać, każdy jest lepszy od poprzedniego.
Telltale zrezygnowało z wielu mechanizmów rozgrywki na rzecz bardzo dużej nieliniowości historii, rozbudowanych dialogów i świetnie nakreślonych postaci. Zredukowanie do minimum zagadek przedmiotowych było świetnym posunięciem, zamiast tego udostępniono doświadczenie możliwie ogólne, dla każdego. Zagadki, które się ostały, zazwyczaj wymagają użycia tego, co mamy pod ręką. Wszystko dla opowieści, a ta jest naprawdę wyjątkowa.
Akcja toczy się w uniwersum „The Walking Dead”, ale fabuła gry jest niepowiązana z serialem. Głównym bohaterem jest Lee Everett, którego spotykamy w czasie jego transportu do więzienia. W czasie podróży wydarza się jednak coś niespodziewanego: martwi powstają, a Lee już od pierwszych minut musi walczyć o życie. Nie docieramy z naszą postacią do więzienia, ale spotykamy ośmioletnią dziewczynkę, Clementine, której rodzice zginęli w innym mieście. Lee postanawia zaopiekować się dziewczynką i tutaj właśnie ujawnia się charakter tej historii. „The Walking Dead” nie jest bowiem grą o przetrwaniu w świecie ogarniętym zarazą, lecz opowieścią o wychowaniu. To opieka, zapewnianie bezpieczeństwa, dawanie rad i nauk Clementine są motorem fabuły gry. Troska, jaką zacząłem żywić w stosunku do małej bohaterki, była najważniejszym powodem, dla którego uruchamiałem kolejne epizody.
W czasie naszej wędrówki napotykamy innych ocalałych. Z niektórymi zawieramy przyjaźnie, a innych omijamy z daleka. Grupę tworzą postacie z bogato nakreślonymi sylwetkami psychologicznymi, z własnymi problemami i celami, zaletami i wadami. To od nas zależy, jak ułożymy sobie z nimi stosunki i jak będziemy rozwiązywać konflikty. Ja zawsze starałem się postępować sprawiedliwie, z wyrozumiałością i dobrocią. Nie zawsze przynosiło to oczekiwane skutki, ale ta strategia miała najlepszy wpływ na całość relacji w grupie, a poza tym trzeba było dawać pozytywny przykład Clementine.
Grupa w tym oto świecie jest najważniejsza, od jej kondycji zależy wszystko. Wydarzenia, w których bierzemy udział, budują nasze pełne doświadczenie o życiu w sytuacji ekstremalnej. „The Walking Dead” jest opowieścią o ludziach i ich problemach, zombie są tylko kontrastem wyostrzającym pewne problemy.
O ile warstwa narracyjna, dramatyczna i pełna napięcia, nieraz zostawia gracza z masą emocji i kłębiących się pytań, o tyle niektóre aspekty rozgrywki mogłyby być poprawione. Ciekawym wyjściem byłaby jeszcze większa redukcja klasycznych mechanizmów rozgrywki, które w „The Walking Dead” wydają się nie na miejscu. Mowa tu szczególnie o backtrackingu – wracaniu do miejsc, a właściwie ujęć już odwiedzonych. Chodzenie w tę i we w tę psuje nastrój napięcia towarzyszący opowieści, nie służąc niczemu, gdy już się wykona możliwe tam czynności. Kolejną drobnostką o której usunięcie można było się pokusić, są porozmieszczane w lokacjach rzeczy, jakie można obejrzeć (klawisz „Y” na padzie). Wybieramy je, każdą osobno, po czym Lee wygłasza jakąś uwagę. Jest to chyba najbardziej uciążliwa czynność, którą musimy wykonywać w czasie gry. Zaiast tego można było na przykład pozwolić Lee, żeby wypowiadał się przy zbliżeniu się do obiektu. Telltale Games niewątpliwie powinno poprawić ten element.
Sezon pierwszy gry nie byłby tak dobry, gdyby nie Clementine, której głos genialnie podłożyła Melissa Hutchison. Relacje między Lee a dziewczynką są dosyć delikatne – Clementine straciła rodziców, a opieka, którą Lee ją otacza, nie ma żadnego uzasadnienia prawnego prócz przypadkowej bliskości w tym okrutnym świecie. Od nas zależy, jak będzie patrzyła na niego i jak przygotuje się na przeciwności losu. To bardzo rzadko podejmowana kwestia w grach wideo, brawa dla deweloperów za udaną próbę oddania tego tematu.
„The Walking Dead” jest jak dotąd największym sukcesem Telltale Games. Całość, której pierwszy epizod ukazał się w kwietniu tego roku, zwieńczyła niedawno piąta część gry. Szeroko odczuwany niedosyt na kolejne odcinki pokazał, że forma epizodyczna sprawdziła się, choć nie udałoby się to, gdyby nie jakość samego produktu. Wiadomo już, że można spodziewać się drugiego sezonu. Jeśli deweloper poprawi mechaniczne niedociągnięcia i zaoferuje historię na poziomie fabuły trzeciego epizodu, to możemy oczekiwać czegoś naprawdę wyjątkowego.
„The Walking Dead”
Telltale Games
2012