W przeciwieństwie do genialnego „Klausa Mitffocha”, słusznie hołubionego i docenianego we wszelkich rankingach najważniejszych polskich albumów lat 80. „Mordoplan” to płyta zapomniana. Dziś to klasyka, o której pamiętają głównie historycy rodzimego rocka.
Jednoosobowym i właściwym spadkobiercą dorobku zespołu Klaus Mitffoch, który w latach 80. nagrał jeden znakomity album i parę niegorszych singli, zapisując się w ten sposób na trwałe w historii polskiego rocka, jest Lech Janerka. Wrocławski artysta do dziś wykonuje na koncertach piosenki napisane przez siebie pod Klausowym szyldem i zebrane na legendarnej płycie efemerycznej kapeli. Ale pierwotny Klaus miał też innych kontynuatorów tradycji – nieporównanie cichszych, mniej błyskotliwych niż Janerka, a jeszcze bardziej smętnych i depresyjnych, choć niewątpliwie wartych uwagi i pamiętania o nich. Kapela na krótko odżyła w składzie: Zbigniew Kapturski, Jacek Fedorowicz, Wiesław Mrozik i Marek Puchała (dwaj ostatni grali wcześniej z Janerką w starym Klausie). Pod lekko zmienioną nazwą – Klaus Mit Foch – czwórka muzyków nagrała w 1988 roku album „Mordoplan”, po czym zespół na dobre się rozpadł. Przez ponad 20. lat winyl nie doczekał się edycji na CD, a więc był dostępny właściwie tylko w sklepach ze starociami i na internetowych aukcjach, gdzie nie wzbudzał chyba zbyt wielkiego entuzjazmu i nie osiągał zawrotnych cen. Najżywiej zainteresowani fani od dawna mają go w swojej domowej płytotece. Niedawno redakcja wrocławskiej „Rity Baum”, chcąc przypomnieć ten ciekawy album, a pewnie też po trosze powodowana lokalnym patriotyzmem, postanowiła odkurzyć i porządnie wydać dokonania klausowców bez Janerki.
Na „Mordoplanie” nie ma tego, co było najbardziej wyrazistym elementem estetyki zespołu w przypadku wcześniejszych nagrań i co jest charakterystyczną cechą twórczości samego Janerki. Za sprawą dyskretnie łaskoczących słuchacza ponurym dowcipem zgrabnych tekstów pożenionych z ostentacyjnie „brzydko” zaaranżowanymi, choć raczej skocznymi i niekiedy nawet wpadającymi w ucho melodiami Klaus Mitffoch udanie łączył różne stylistyki, zyskując efekt zgrywu i unikatowej groteski. Legendarna pierwsza płyta zaczynała się od półminutowego utworu „Śpij aniele mój”, na który składało się darcie mordy w wykonaniu całego zespołu oraz tarcie styropianem o szkło. Album miał w sobie coś happeningowego, zgryw porywał słuchacza od pierwszych sekund. Nawet mimo wielu mrocznych linii melodycznych, z tekstów wyzierał przede wszystkim czarny humor, również związany z samym sposobem wykonania utworów, a piosenki niekiedy dało się traktować wręcz jak muzyczne skecze pełne celnych zdań („Głowa mówi: lubię kiedy mówię / Lubię głowić się i lubię lubić / Lubię łudzić się i łudzę ludzi / Że odcinam się, by ich nie znudzić” – tak Janerka śpiewał w „O głowie”). Natomiast zamykające album, spowite mrokiem „Strzeż się tych miejsc”, muzycznie kojarzące się z The Doors, w którym Janerka opisał ciemne zaułki Wrocławia, pozostawiało w nastroju grozy i niepokoju. Ta ostatnia piosenka stanowi świetny punkt wyjścia do słuchania „Mordoplanu” i mówienia o nim. Świat ukazany przez muzyków Klausa Mit Focha też jest taki, że raczej nie chce się w nim żyć – lepiej by było ostrzec innych przed wkraczaniem w niego. To oczywiście obraz dogorywającego PRL-u.
Muzycznie „Mordoplan” jest bardziej ponury niż „Klaus Mitffoch”. Co by nie mówić o estetyce brzydoty w piosenkach zespołu z Janerką w składzie, miały one w sobie lekkość, bas był rytmiczny, a bębny skoczne, co w połączeniu z ponurymi melodiami, ironicznymi tekstami i celowo brzydkim wokalem dawało efekt groteskowy. Na „Mordoplanie” w głosie Zbigniewa Kapturskiego – niekiedy zawodzącego, niekiedy wykrzykującego lub po prostu mówiącego do mikrofonu – słychać już nie charczący śmiech, lecz serio wyrażony wyrzut, pobrzmiewa tu żal, a nie dworowanie. Perkusja też ma większą głębię, bębny dudnią głucho, gitara jest nieco przygaszona, a bas złowieszczy i pełza nieco ociężale. Aranżacje odmienionego Klausa biją chłodem i srogością, nawet gdy miejscami pojawiają się tu jakieś rzępolące skrzypki, to czuć ich ciężar. Autor krótkiej przedmowy do reedycji Paweł Jarodzki mówi o „Mordoplanie” jako o pierwszym albumie spod znaku Zimnej Fali w Polsce. Faktycznie Klausowi Mit Fochowi nawet bliżej było do stylistyki takich albumów jak „Nowa Aleksandria” Siekiery niż do solowej twórczości Janerki, który aranżował swoje płyty bardziej finezyjnie. Z wymową tekstów z „Mordoplanu” także lepiej współgrają wywołujące ciarki na plecach pytania, typu: „Czy tu się głowy ścina? Czy zjedli tu Murzyna? Czy zabił ktoś tokarza? Czy często to się zdarza?”, wyśpiewywane mniej więcej w tym samym czasie przez Tomasza Adamskiego, niż przyśpiewki o wesołych konstytucjach i Loli „chcącej” zmienić świat znane z „Historii podwodnej” Janerki – pierwszego solowego albumu artysty.
Klaus Mit Foch zaproponował mroczny i niepokojący materiał – surowy pod względem muzycznym, oszczędny, mniej oparty na dowcipie i chwytliwych literackich konceptach. Zarówno w tekście tytułowej piosenki, jak i na całej płycie słychać głównie wyrzut: „Tłuste usta jedzą szybko tanie danie / Mordoplan daje w dupę biednym/ Czuję na plecach oczy wciąż szturchają źrenicami / Ludzie w oczach mają pełno niczego / Powiedzmy, że jest im dobrze” (to cały tekst wypowiadany w tym trzyminutowym utworze). Nie ma tu kawałków tak beztroskich (choćby z pozoru) jak te wyśpiewane przez Janerkę na poprzedniej płycie Klausa – o dziewuszce, która chciałaby mieć nowy rower i nowe majciochy, nie ma dążenia do skeczu, urzekająco infantylnych metafor, pod którymi ukryto zamordyzm (jakiegoś słonia czy muła pancernego). Ale też tekstom często brakuje tamtej niesamowitej precyzji połączonej z niedosłownością, bywają mętne. To nie są celne strzały, tylko desperackie uderzenia. Koledzy Janerki to tekściarze trochę mniej subtelni i można mieć wrażenie, że przez to mniej wprawni od niego, walący z grubej rury. Niekiedy słowa piosenek z „Mordoplanu” tracą wyostrzenie i brzmią, jakby były wykrzyczane na siłę. W utworach „Słony” i „Chciałbym się rozpędzić” pojawiają się banalnie brzmiące, ironiczne frazy o trudzie pracy oraz rozpaczliwe wołania, typu „ja chciałbym żyć!”, które są tekstową watą. Owijanie myśli językiem jest mniej kunsztowne, ale niektóre koncepty i żonglerka słowna mogą się podobać, bo poza tym, że słowa mają swój sens, to przeważnie jednak nieźle brzmią. Tak jest w „Mordoplanie” oraz na przykład w utworze „Ostatnie wakacje. Salmonello nie kocham cię” (zaskakujący i mało piosenkowy jest ten zwrot do adresata skojarzony z kanikułą, czyż nie?). Ogólnie w tekstach Klaus Mit Foch neguje rozmaite przejawy peerelowskiej rzeczywistości – przekazy medialne („Obłudni idole”, „Słuchaj mnie! Albo nie”), marazm związany ze spędzaniem wolnego czasu (song o salmonelli i wakacjach), społeczny awans (skwitowany świńskim pochrząkiwaniem w „Ze wsi do miast”), brak perspektyw oraz to, że świat jest taki beznadziejny, że warto się co najwyżej odurzać („Alkohole”). Album jest dość krótki jak na standardy winylowych longplayów, bo zamyka się w sumie w 36 minutach.
Paweł Jarodzki we wspomnianej przedmowie napisał, że wszystko na tej płycie dziś jest odbierane jako polityczne. W sumie aż dziw bierze, że można było tak druzgocącą krytykę rzeczywistości odbierać inaczej. Cenzorzy od razu wiedzieli, że jest coś wywrotowego w Klausie (pisanym oddzielnie) i na przykład zmienili zespołowi tytuł piosenki „Radio Tirana” na nijakie „Słuchaj mnie! Albo nie” oraz wprowadzili w jej refrenie charakterystyczny pisk zagłuszający nazwę wspomnianej rozgłośni, który w edycji na CD też można usłyszeć. Jednak akcentów jawnie i bezpośrednio politycznych tu nie ma, wywrotowość pozostała na końcu języka, wyrażono ją nie wprost i wzmocniono obrazowaniem muzycznym. Już w samej zimnofalowej estetyce i przywoływanych sytuacjach z rzeczywistości da się usłyszeć żal i frustrację, że w kraju nie ma perspektyw – tak intelektualnych, jak i materialnych – praca do niczego nie prowadzi, najlepiej odurzać się alkoholem i kopać innych. W „Mordoplanie” komunistyczna Polska została opisana jako mentalny rynsztok.
Klaus Mit Foch, „Mordoplan”
Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne „Rita Baum”
2012
fot. Klaus Mitffoch, skład jeszcze z Lechem Janerką