Nr 19/2024 Na teraz

Dwoistość

Bartosz Nowicki
Muzyka

Słowo dwoistość będące tytułem tej recenzji na wielu poziomach odzwierciedla zakres twórczych poszukiwań duetu DEAE. Mimo nieoczywistych odniesień kulturowych oraz skrajnych rodzajów ekspresji muzycznej, po które sięgają autorki płyty, efekt końcowy jest stonowany i spójny.

Po epitet „dwoisty” sięgam rozmyślnie – to dla mnie w tym przypadku recenzencki wytrych, aby nie szafować (bardziej chyba adekwatnym w przypadku omawianej twórczości) terminem „dwubiegunowy”. Odczuwałbym etyczny dysonans, posługując się w celach estetycznych potoczną nazwą choroby psychicznej, stanowiącej dla wielu poważne życiowe ograniczenie. To wszak bardzo częsty i znany w krytyce (nie tylko muzycznej – ale i, przykładowo, literackiej) gest: określanie czegoś jako „dwubiegunowe” lub „schizofreniczne” ze względu na aspekty estetyczne czy konstrukcyjne. Podobnie rzecz ma się do jakże popularnego określenia „muzyka depresyjna” (dla której w języku polskim moglibyśmy odnaleźć przecież dziesiątki bardziej adekwatnych odpowiedników). Skoro mam świadomość konotacji i możliwość wyboru spośród określeń synonimicznych, wolę sięgnąć po słowo zabarwione neutralnie – także i w tym przypadku, nawet pomimo tego, że ChAD jest wyraźnym odniesieniem dla duetu DEAE. Sugeruje to już sam tytuł płyty: „lithium”, czyli lit, jest lekiem pierwszego wskazania w zaburzeniach afektywnych dwubiegunowych.

DEAE (z języka łacińskiego Boginie) to duet Zofii Ilnickiej i Oli Rzepki, kompozytorek i instrumentalistek, których twórcze dokonania zbyt rzadko (jak na miarę ich talentu) pojawiają się w wydawniczym obiegu. Pierwsza z nich jest flecistką związaną ze sceną muzyki współczesnej i improwizowanej, eksperymentującą z poszerzonymi technikami artykulacji. Występuje między innymi w awangardowym trio_io. Druga to perkusistka, pianistka i pedagożka, artystka z uniwersum Lado ABC, występująca głównie w zespołach z pogranicza rocka i jazzu: w Graalu, Alte Zachen, Wovoce czy Drekotach. Razem można usłyszeć je w składzie Brzoska Kolektyw, akompaniujące do poezji Wojciecha Brzoski. Swoje wszechstronne improwizatorskie doświadczenia postanowiły przenieść tym razem na bardziej kameralny grunt.

„lithium” otwiera niska posępna pętla, na którą cień rzuca zawiesista ścieżka basowego fletu. Pierwsze skojarzenie odsyła do płyt Bastardy z okresu natchnionego flirtu z muzyką średniowieczną. Nie będzie to chybione wrażenie, bo kierunek poszukiwań jest w przypadku obu zespołów zbieżny. O ile jednak Bastarda sięgnęła po twórczość Piotra z Grudziądza bądź muzyki funeralnej z epoki wieków średnich, o tyle Ilnicka i Rzepka źródło inspiracji odnajdują w postaci Hildegardy z Bingen, niemieckiej benedyktynki, wizjonerki, mistyczki, uzdrowicielki i kompozytorki, jednej z najbardziej światłych osobowości europejskich jej czasów.

Wszystkie utwory (z wyjątkiem tytułowego) na najnowszym albumie DEAE odnoszą się do antyfon, responsoriów czy hymnów mniszki – ale także szerzej, do holistycznej filozofii, w ramach której poszukiwała ona harmonii nie tylko w muzyce, ale i w relacji nieba z ziemią. Zaskakujące, jak ilustrująca tę wizję muzyka Hildegardy, stanowiąca wedle jej koncepcji zwierciadło raju oraz dźwiękową reprezentację rajskiego doświadczenia, słuchana z dzisiejszej perspektywy wydaje się równie metafizyczna i kontemplatywna, co surowa i mroczna. I to właśnie te fragmenty, gęste, duszne, niekiedy wręcz transowe, stanowią dla DEAE kompozycyjny grunt – a w trakcie dalszego odsłuchu okazuje się, że również tonizujące tło dla wyszukanych awangardowych ekspresji.

Na drugim biegunie „lithium” znajduje się bowiem fantazyjna menażeria zaczerpnięta wprost z katalogu muzyki konkretnej; sonorystyczne wcielenia fletu i perkusji, kolekcje akuzmatycznych odgłosów, porwanych oddechów, niewerbalnych inkantacji, elektronicznych przesterów, nerwowych postukiwań czy intrygujących szumów. Wyeksponowane na pierwszy plan przybierają kształt rozedrganej ażurowej struktury, utkanej z napięć i emocji. Te ulotne instrumentalne ekspresje chwilami dokonują metamorfozy w formy repetytywnych ciągów i niezbornych rytmów. Wtedy też najwyraźniej odwołują się do różnorodnych konwencji: awangardowej – free jazzu („Deus Enim”, „ O Virga Ac Diadema”), minimalizmu („Item De Virginibus”, „O Rubor Sanguinis”) czy rozrywkowej (rockowe „O Virtus Sapientiae”).

Centralnym punktem albumu (przynajmniej jeśli chodzi o pozamuzyczny kontekst) jest kompozycja „lithium” (od której pochodzi tytułu całości) – jak wyżej wspomniałem, jedyna nie inspirowana myślą Hildegardy z Bingen. Stanowi ona świadome nawiązanie do legendarnego utworu Nirvany, którego popularna interpretacja odnosi się do choroby afektywnej dwubiegunowej. W wykonaniu DEAE kompozycja w niczym nie przypomina oryginału. Osadzona jest w mantrze wybrzmiewających posępnie dzwonków, perkusyjnych chrobotów i świstów oscylatorów, a deklamowany i zdublowany dodatkowo przez syntezator mowy tekst nie nawiązuje do historii o stracie ukochanej partnerki, ale jest wycinkiem z medycznego traktatu o zaletach tytułowego litu w walce z depresją i zaburzeniami psychicznymi.

Przekornie dopiero kolejny utwór na płycie – który na powrót odsyła nas do twórczości Hildegardy z Bingen, także tytułem („O Virtus Sapientiae”) – nabiera wigoru charakterystycznego dla drapieżnej antyestetyki grunge’u. W tym najbardziej dynamicznym momencie płyty, a zarazem najkrótszym, można chcieć usłyszeć naleciałości z twórczości psychodelicznej Wovoki czy garażowych Drekotów.

Dwoistość na płycie DEAE przybiera różne intrygujące wcielenia wynikające z zestawienia ponadczasowej muzyki mistyczki z Bingen z opartą na tymczasowości formą improwizacji. A zatem z jednej strony uświęcony fundament europejskiej muzyki klasycznej, z drugiej awangardowe profanum. Długie, eteryczne motywy i rwane, frenetyczne frazy. Harmonia i kontemplacja obok dynamiki i nieprzewidywalności.

Największy atut tej płyty również jest wynikiem dychotomii – bo przy użyciu skrajności udało się duetowi kompozytorek osiągnąć niezwykle subtelny efekt. Ilnicka i Rzepka wykazują bowiem niezwykłą powściągliwość w posługiwaniu się wyrazistymi środkami ekspresji, a nawiązując do Hildegardy, udanie łączą niebo z ziemią. Eksponują brzmieniowe i aranżacyjne skrajności, utrzymując jednak w tym rozdwojeniu intrygujący balans. Dzięki temu wyczuciu i wrażliwości udało im się stworzyć pełną detali, eteryczną i poruszającą opowieść o akceptacji swoich wewnętrznych dwoistości.

DEAE „lithium”
Kilogram Rec.
2024