„Genialna przyjaciółka” – oraz kolejne części tworzące cykl neapolitański – z chwilą ukazania się na rynku wzbudziły duże zainteresowanie czytelników, krytyków literackich, a także mediów na całym świecie. Przyczyną tego była nie tylko tożsamość autorki, od początku kariery konsekwentnie ukrywającej się pod pseudonimem Elena Ferrante, ale też literacka jakość opowieści o wieloletniej i skomplikowanej przyjaźni dwóch kobiet pochodzących z ubogiej dzielnicy Neapolu, doświadczających przemocy, biedy i awansu społecznego, który po wojnie stał się udziałem niemałej części włoskiego społeczeństwa. Tłem dla tej herstorii, która rozpoczyna się w latach 50. XX wieku, a kończy współcześnie, jest nie tylko pokryty wulkanicznym pyłem – pełen konfliktów, kontrastów i sprzeczności – Neapol, lecz także zachodzące w tamtym czasie przemiany społeczno-polityczne, kulturowe i obyczajowe. Elena Greco i Lila Cerullo stały się reprezentantkami zmieniającego się społeczeństwa i wyrazicielkami doświadczeń kobiet, które na różne sposoby musiały radzić sobie z patriarchalną opresją.
Tajemnica otaczająca osobę pisarki skutecznie skupiała uwagę na jej kolejnych powieściach i podsycała kreatywność tropicieli jej prawdziwej tożsamości. Powstało nawet kilka teorii spiskowych, spośród których najbardziej wiarygodna wydaje się wersja Claudio Gattiego. Włoski dziennikarz uznał, że książki sygnowane nazwiskiem Ferrante pisze małżeństwo: Anita Raja, tłumaczka z języka niemieckiego i dyrektorka rzymskiej Biblioteki Europejskiej oraz Domenico Starnone, uznany włoski pisarz. Jego teorię wzmacniał fakt, że na konto Rai przychodziły przelewy na wysokie kwoty od wydawcy Ferrante, a analiza stylu Starnone wskazywała podobieństwo do sposobu pisania popularnej autorki. Jej tożsamości ostatecznie nie udało się jednak ujawnić – kimkolwiek jest, konsekwentnie unika rozgłosu i od lat kontaktuje się ze światem wyłącznie za pośrednictwem poczty elektronicznej. Fenomen Ferrante na próżno próbował rozgryźć Giacomo Durzi w filmie „Elena Ferrante, gorączka czytania” z 2017 roku. Dopytywał w nim różne osoby o status pisarza „bez ciała” w świecie, w którym rządzą media społecznościowe, a fizyczna obecność artysty w przestrzeni publicznej wydaje się niezbędna do promocji jego twórczości. Umieszczenie Ferrante na liście stu najbardziej wpływowych osób według magazynu „Time” w 2016 roku zaprzeczało tej prawidłowości. Jak we wspomnianym dokumencie zauważył Roberto Saviano, urodzony w Neapolu pisarz i dziennikarz, siła pisarki wynika z jakości i zawartości jej dzieł. W lekturze nie jest ważne, kto je stworzył. Paradoksalnie więc zamazanie tożsamości wysuwa na pierwszy plan prezentowane historie i sposób ich opowiadania, choć jednocześnie podsyca fascynację osobą autorki i buduje jej legendę.
O niesłabnącej popularności twórczości włoskiej pisarki świadczą nie tylko tłumaczenia na kolejne języki – „Genialna przyjaciółka” ma wielbicielki i wielbicieli w ponad czterdziestu krajach – lecz także adaptacje jej prozy i inne odnoszące się do niej inicjatywy. W Neapolu turystyczną atrakcją są spacery śladami bohaterów – obejmujące między innymi dzielnicę Rione Luzzatti, gdzie dorastały Elena i Lila, oraz przejście legendarnym tunelem oddzielającym od siebie kontrastujące części Neapolu. HBO wyemitowało liczący cztery sezony serial, który skrupulatnie oddaje treść powieści i specyfikę miejsca. W 2017 roku bestsellerowa seria posłużyła za podstawę przedstawienia w londyńskim Rose Theatre, który uznano za wierną duchowi neapolitańskiej tetralogii. W Polsce po raz pierwszy „Genialną przyjaciółkę” przeniosła na scenę Weronika Szczawińska, przygotowując w roku 2018 spektakl we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Adaptacja, stworzona wspólnie z Piotrem Wawerem, skupiała się na tożsamości i podmiotowości człowieka, kształtowanej zarówno na drodze negocjacji między kulturą i cielesnością, jak i w wyniku ścierania się wpływów wynikających z miejsca pochodzenia z aspiracjami, warunkującymi osobisty rozwój. W spektaklu Szczawińskiej losy bohaterek przenikały się jak warianty jednej historii – dlatego Elenę i Lilę grała ta sama aktorka, jakby obie protagonistki były różnymi aspektami tej samej osobowości.
Niedawna, zrealizowana w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie interpretacja Eweliny Marciniak, przygotowana we współpracy z dramaturżką i autorką scenariusza Małgorzatą Czerwień, podążyła w innym kierunku. Wydaje się, że twórczynie również uległy magii „Genialnej przyjaciółki”, zdeponowanej w niej dziewczyńskiej opowieści o dojrzewaniu, odkrywaniu siebie jako kobiety, poznawaniu swojej cielesności i seksualności, a także o emancypacji, oznaczającej walkę o prawo do życia na własnych zasadach i możliwość napisania własnej historii. Spektakl zrealizowany w Starym Teatrze w Krakowie porusza najważniejsze tematy z tetralogii Ferrante, choć skupia się przede wszystkim na dwóch pierwszych tomach. Nie jest wierną adaptacją prozy, koncentruje bowiem uwagę publiczności na wybranych problemach – takich jak edukacja dziewczynek, otwierająca im drogę do bardziej świadomego i niezależnego życia; małżeństwo, w świecie nieoferującym kobiecie zbyt wielu możliwości postrzegane jako życiowa konieczność; przemoc domowa oraz strategie przetrwania w rzeczywistości zdominowanej przez mężczyzn, a także drogi do możliwego awansu społecznego. Równocześnie jednak Marciniak uwidacznia wątki, problemy i postaci związane przede wszystkim z męską częścią neapolitańskiego świata, które przez pisarkę zostały ledwie naszkicowane, a potem porzucone lub umyślnie pominięte. Ich wyeksponowanie to gest ujawniający proces czytania Ferrante przez reżyserkę i dramaturżkę, zapis ich dyskusji z pisarką, prezentacja refleksji sprowokowanych przez jej twórczość.
Historia opowiedziana w spektaklu zaczyna się w momencie, gdy Lila Cerullo jako młoda mężatka wprowadza się do nowego, wygodnego mieszkania z widokiem na Wezuwiusza, które w jej środowisku uchodzi za luksusowe. Natalia Mleczak zaprojektowała wnętrze w kolorze butelkowej zieleni, eleganckie i chłodne jak na obrazach Edwarda Hoppera. Duże lustra odbijają jasną, wzorzystą podłogę. Nad eleganckim zlewozmywakiem majaczy pokaźnych rozmiarów okno, przez które wślizguje się do mieszkania kawałek włoskiego pejzażu. Samotna i apatyczna Lila przesuwa się na krześle, z rezygnacją patrzy przed siebie, nudzi się, zapada w letarg, może zasypia. Małżeństwo z właścicielem sklepu Stefano Carraccim, które miało przynieść jej lepsze życie, najwyraźniej nie spełnia oczekiwań. Dla Lili (świetnie zagranej przez Karolinę Staniec), która jest wewnętrznie wolna i dzika, głodna doświadczeń i nowej wiedzy, rola pani domu oznacza uwięzienie. W tym czasie jej przyjaciółka Elena (Anna Paruszyńska-Czacka), bardziej introwertyczna, ostrożna, wycofana i rozsądna, edukuje się dalej. W krakowskim przestawieniu, podobnie jak w powieści Ferrante, postaci obu przyjaciółek zostały zbudowane na zasadzie charakterologicznej opozycji – jedna dąży do porządku i zapisu zdarzeń, a druga, bardziej emocjonalna, do chaosu i zniknięcia. Paradoksalnie jednak na koniec to Lila przestrzega Elenę przed utratą siebie, jeśli zamiast rozwoju wybierze pozostanie w swojej społeczności.
Zawarcie związku małżeńskiego Lili ze Stefano (Michał Majnicz) stanowi klamrę zamykającą historię opowiadaną na scenie. W pierwszej odsłonie widzimy bohaterkę nudzącą się w salonie, w ostatniej występuje ona w roli nieszczęśliwej panny młodej. Wizyta Eleny w mieszkaniu przyjaciółki staje się okazją do powrotu do czasów szkolnych, kiedy narodziła się ich silna więź, w równej mierze oparta na rywalizacji, ale też wzajemnej fascynacji. Uczennicom w klasie surowej pani Olivero (Małgorzata Zawadzka) przyszłość wydawała się oczywista. Dziewczynki były zachęcane do kontynuowania nauki przez nauczycielkę, która w ich rozwoju widziała spełnienie własnych aspiracji i marzeń. Jednak Lila, zamiast w liceum, znalazła się w zakładzie szewskim ojca (Juliusz Chrząstowski), by – wraz z bratem (Krystian Durman) – pomagać mu w pracy. Kolejne epizody, wprowadzane przez Marciniak na zasadzie flashbacków, dają wgląd nie tylko w zamiany zachodzące w życiu bohaterek, jak doświadczenie pierwszej miesiączki, wakacyjny wyjazd na Ischię i podwójny romans z Nino (Łukasz Stawarczyk) czy nieudane próby rodzeństwa Cerullo, starającego się zbudować obuwniczy biznes. Służą również sportretowaniu neapolitańskiej dzielnicy oraz zamieszkujących ją ludzi: ich codzienności i rozrywek. Zamysł, by bohaterowie poruszali się po osi czasu zgodnie z logiką wspomnień, jest czytelny, choć ryzykowny: widzowie nieznający powieści lub serialu mogę mieć kłopot z identyfikacją niektórych postaci.
Ferrante na kartach powieści stworzyła wyraziste portrety kobiet. Silne, pogłębione charakterologicznie bohaterki pojawiają się również na scenie Starego Teatru. Melina (Ewa Kaim) – uważana za szaloną, choć jest to raczej przestrzeń jej wolności aniżeli zaburzenie czy choroba – będąc osobą świadomą społecznych mechanizmów, zmienia świat oferujący kobietom głównie przemoc i ograniczenia, wprowadzając artystyczną anarchię. Kiedy Lila w końcu ujawnia publicznie szczegóły gwałtu małżeńskiego, Melina rozlicza widzów z braku wrażliwości. Pragmatyczna Immacolata (Małgorzata Zawadzka) surowo traktuje córkę, ponieważ uważa, że aplikuje jej w ten sposób szczepionkę, mającą chronić Elenę przed bezwzględnym światem. Podczas choroby dziewczyny gotowa jest jednak pojechać – po raz pierwszy w życiu – do innego miasta, by się nią zaopiekować. Gdy Zawadzka na oczach widzów zakłada kostium przypominający ciało starzejącej się kobiety, grana przez nią postać ujawnia lęki i zranienia, jakby dopiero wiek i zmieniająca się cielesność dawały jej do tego prawo. Spod skorupy zgorzknienia wyłania się wówczas wrażliwa kobieta.
Chciałoby się powiedzieć, że każdy awers ma swój rewers, o czym symbolicznie przypomina zmieniająca się scenografia, ustawiona na obrotowej scenie i raz prezentująca fasadową, to znów – swoją bardziej techniczną stronę. Istotną częścią tego świata jest rzeczywistość mężczyzn, której kulisy również różnią się od tego, co widać z zewnątrz. O ile kobiety stale mierzą się z przemocą i wywołanym przez nią strachem, o tyle męski świat wydaje się zbudowany na wkurwie. To złość wobec społecznej niesprawiedliwości, doznanej krzywdy czy braku umiejętności rozpoznania własnych emocji. Fernando ze strachu przed porażką nie zaryzykuje zmiany i nie poprze biznesowych planów swoich dzieci. Stefano, nie mając dostępu do źródeł własnej agresji i wyzwalających ją emocji, nigdy nie zrozumie Lili i nie ułoży sobie z nią życia. Bogaty, zakochany w sobie mafioso Marcello Solara (Adam Nawojczyk) pozostanie błaznem, a Rino, choć pragnie innego życia niż ojciec, będzie mierzył się z jego cieniem. Nino zaś uparcie odgrywać będzie rolę uwodziciela zdobywającego kolejne kobiety, choć – jak przytomnie zauważą bohaterki spektaklu – czasem miło jest być po prostu wybranym.
„Genialna przyjaciółka” Marciniak jest świadectwem lektury eksponującej to, co ukryte albo zepchnięte na margines. Dzięki kostiumom i scenografii zaprojektowanym przez Mleczak powstał spektakl wysmakowany estetycznie i świetnie zagrany przez zespół Teatru Starego. To przedstawienie, które mówi o potrzebie i konieczności wyzwolenia z sideł patriarchatu, co odnosi się nie tylko do kobiet, lecz również do mężczyzn i osób niebinarnych. Przedstawicielem tej grupy jest Alfonso, przyjaciel Eleny, postać w powieści jedynie epizodyczna. W krakowskiej inscenizacji gra ją klarnecista Wacław Zimpel, który dopełnia spektakl graną na żywo muzyką. Jako muzyk występujący wśród profesjonalnych aktorów domaga się głosu, który byłby jego własną wypowiedzią zwerbalizowaną inaczej niż dźwięk instrumentu. Przyznaje go sobie w oddzielnym monologu. W obecnej rzeczywistości opowieść o potrzebie emancypacji, afirmacji indywidualności i prawie do samostanowienia może wydawać się nieco naiwna – ale czy nie jest to krzepiąca i, miejmy nadzieję, nieodległa przyszłość?