W sobotę 13 listopada 2004 roku Peter Christopherson oglądał „Przygody Sherlocka Holmesa” w okazałej wiktoriańskiej posiadłości na obrzeżach Weston-super-Mare, nadmorskiej miejscowości w południowo-zachodniej Anglii. John Balance, jego współlokator i partner w grupie Coil (a wcześniej również partner życiowy), od kilku tygodni znajdował się w alkoholowym ciągu i rzadko opuszczał swój pokój. Nagle w domu rozległ się głuchy hałas. Christopherson wyłączył telewizor i skierował się w stronę holu, gdzie znalazł nieprzytomnego przyjaciela leżącego na podłodze. Wszystko wskazywało na to, że Balance potknął się, przeleciał przez balustradę na piętrze i spadł głową w dół z wysokości czterech metrów. Ambulans przyjechał po paru minutach i zabrał rannego do szpitala, ale było już za późno na ratunek. 42-letni Balance zmarł tego samego wieczoru, nie odzyskawszy przytomności. Oznaczało to definitywny koniec Coila.
Wszystko zaczęło się ponad dwie dekady wcześniej. Peter Christopherson, urodzony w szanowanej inteligenckiej rodzinie, interesował się grafiką, fotografią i nowymi technologiami. W połowie lat 70. przystąpił do modnej grupy designerskiej Hipgnosis, która zaprojektowała ikoniczne okładki płyt między innymi dla Pink Floyd, Led Zeppelin i Petera Gabriela. Był również członkiem zespołu Throbbing Gristle, który stworzył podwaliny pod nurt industrialny. John Balance, fanatyczny wielbiciel tej pionierskiej grupy, pochodził z zupełnie innych warstw społecznych. Przyszedł na świat jako Geoffrey Burton, a po rozwodzie rodziców przyjął nazwisko ojczyma (Rushton) – pilota RAF-u, który wychowywał pasierba twardą, wojskową ręką. Na dzieciństwo chłopca złożyły się częste przeprowadzki i zmiany szkół, co skutkowało poważnymi problemami wychowawczymi, samotnością oraz trudnościami w nauce i kontaktach z rówieśnikami[1].
Geoff odnalazł ukojenie w literaturze, sztuce i okultyzmie. Rysował, pisał opowiadania, zaczytywał się w książkach Aleistera Crowleya, Austina Osmana Spare’a i Williama S. Burroughsa, podziwiał surrealistów i dadaistów. Jeszcze jako nastolatek zaczął wydawać fanzin „Stabmental”, w którym publikowano recenzje nowości, relacje z koncertów i wywiady z przedstawicielami brytyjskiego podziemia muzycznego. Impulsem do publicystycznej aktywności był wybuch punkowej rewolty, która znacznie ułatwiła nieprofesjonalnym dziennikarzom produkcję i dystrybucję autonomicznej prasy. Przełomowym momentem w życiu pomysłowego nastolatka była audycja radiowa Johna Peela na falach BBC, w której zaprezentowano dokonania Throbbing Gristle. Szorstka, agresywna muzyka zrobiła na nim tak wielkie wrażenie, że nawiązał kontakt z zespołem. Szczególna relacja połączyła go z Christophersonem; zostali najpierw przyjaciółmi, a później kochankami.
Na gruzach Throbbing Gristle powstała grupa Psychic TV, a po odejściu z niej, na początku lat 80. Balance i Christopherson zainicjowali projekt pod szyldem Coil. Nazwa inspirowana była wszechobecnością kształtu spirali w naturze. Balance napisał manifest pod tytułem „Ceną istnienia jest wieczna wojna”, w którym poetycko wyłożył credo duetu: „Coil to ukryty wszechświat. […] Atonalny hałas i brutalna poezja. Coil jest amorficzny. Jest świetlistą i ciągłą przemianą. […] Coil wie, jak niszczyć anioły”. To ostatnie zdanie posłużyło za tytuł debiutanckiej płyty „How To DestroyAngels” (1984). Minialbum zawierał „rytualną muzykę sprzyjającą akumulacji samczej energii seksualnej” – trwającą ponad kwadrans transową kompozycję tytułową rozpisaną na elektronikę i gongi. Od tej pory magia i seksualność miały stanowić nieodłączne elementy twórczości Balance’a i Christophersona.
Kolejne albumy – „Scatology” (1984), „Horse Rotorvator” (1986) i „Gold Is The Metal (With The Broadest Shoulders)” (1987) – były równie nietuzinkowe. Oryginalny melanż industrialu, post-punku, wczesnego samplingu i flirtu z muzyką pop karmił się między innymi farsami Alfreda Jarry’ego („Ubu Noir”), filmami Piera Paola Pasoliniego („Ostia [The Death of Pasolini]”), balladami Leonarda Cohena (przeróbka „Who By Fire”), apokaliptycznymi wizjami Balance’a i zamachami bombowymi przeprowadzanymi przez Irlandzką Armię Republikańską. W sesjach nagraniowych brał udział Marc Almond z synthpopowej grupy Soft Cell, która w 1981 roku wylansowała przebój „Tainted Love” z repertuaru Glorii Jones. Coil popełnił własną, niezwykle posępną wersję tej piosenki i wydał ją na singlu „Panic” (1985). Wszystkie dochody z jego sprzedaży zostały przekazane na konto organizacji pomagającej chorym na AIDS.
Balance i Christopherson nie tylko nie kryli się ze swoim homoseksualizmem – ostentacyjnie obnosili się z nim w wywiadach, tekstach i tytułach utworów (vide „The Anal Staircase”). Niewątpliwie było to aktem odwagi w kraju, w którym aż do 1967 roku stosunki seksualne pomiędzy mężczyznami były nielegalne, prasa zaś obwiniała gejów o epidemię AIDS; dziennikarz Jon Savage pisał z goryczą: „Anglia nie była krajem wyzwolonym ani krajem swobodnych obyczajów: była represyjna i okropna”[2]. Mimo to, jak w wywiadzie dla „Spin” zauważył Stephen Thrower – członek grupy w latach 1984–1993 – Coil nie mógł liczyć na przychylność środowisk LGBT. W magazynach „Gay Times”, „Pink Paper” i „QX” pisano o Queen, Bronski Beat i Erasure, ale o nich nie. Nawet kampania charytatywna wokół „Tainted Love” nie doczekała się żadnej wzmianki w gejowskich mediach. „Byliśmy dla nich niewidzialni” – dodawał Thrower.
Więcej uwagi poświęciło artystom środowisko filmowe: awangardowy reżyser Derek Jarman wyznaczył ich na autorów ścieżki dźwiękowej do „The Angelic Conversation” (1985), a znajomość z Clive’em Barkerem zaowocowała propozycją skomponowania soundtracku do „Wysłannika piekieł” (1987). Barker wielokrotnie gościł w londyńskim domu Balance’a i Christophersona, dyskutując z gospodarzami na rozmaite tematy i przeglądając magazyny z sadomasochistyczną pornografią. Wizerunki okutanych w skórę i łańcuchy mężczyzn zainspirowały go do stworzenia postaci demonicznych Cenobitów. Balance i Christopherson wywiązali się z umowy, ale Barker ugiął się pod naciskami producentów, którzy chcieli bardziej konwencjonalnej oprawy – i zrezygnował z usług Coila. Reżyser przyznał później, że przerażające kompozycje z płyty „The Unreleased Themes for Hellraiser” (1987) przyprawiły go o skręt kiszek.
Sesje do arcydzielnego albumu „Love’s Secret Domain” (1991) obrosły w legendy. Muzycy twierdzili, że podczas całonocnych maratonów widzieli w studiu duchy amazońskich wojowników i babilońskich królów. Balance, Christopherson i Thrower faszerowali się wówczas potężnymi ilościami amfetaminy, ecstasy i LSD (pierwsze litery słów tytułowej frazy układają się w wymowny akronim). Zainspirowani kulturą rave oraz gatunkami acid house i ambient techno zaproponowali własną wersję „psychotycznej muzyki tanecznej”[3]. Ale piosenki na „Love’s Secret Domain” nie miały czysto użytkowego charakteru – stanowiły raczej grę z konwencją, punkt wyjścia dla eksperymentów z dźwiękiem. Poza dwoma utworami przeznaczonymi na klubowy parkiet („The Snow” i „Windowpane”) znalazło się tu też miejsce dla majestatycznego ambientu, mrocznego art-popu i zniekształconych form dźwiękowych, które obecnie określa się terminem „glitch”.
Glitch – czyli estetyka usterki – to ważny wątek w tej historii. Podczas pracy w studiu Balance, Christopherson i Drew McDowall (w szeregach Coila od 1995 do 2000 r.) zauważyli coś dziwnego. Sprzęt nagraniowy włączał się samoistnie, emitował przypadkowe dźwięki i nie funkcjonował zgodnie z przeznaczeniem, a wszelkie próby znalezienia źródła usterki kończyły się fiaskiem. Muzycy uznali, że za tym wszystkim stoi bezcielesna istota, która dyskretnie kieruje ich decyzjami, swego rodzaju duch w maszynie. Nazwali go ELpH i postanowili nagrać serię płyt „we współpracy” z tajemniczym bytem. Owocem tych sesji były albumy „pHILM #1” (1994), „Born Again Pagans” (1994) i „Worship The Glitch” (1995). Zwłaszcza ten ostatni wprawia w osłupienie swoim bezkompromisowym charakterem – nie zawiera bowiem muzyki w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, lecz niepokojące dźwięki, które brzmią, jakby powstały na obcej planecie.
Balance i Christopherson bez wytchnienia kontynuowali swoje eksperymenty (nie musieli martwić się o fundusze, ponieważ Christopherson świetnie zarabiał jako reżyser wideoklipów dla Roberta Planta, Van Halen i Rage Against The Machine). Winylowy singiel „Nasa Arab/First Dark Ride” (1994), firmowany nazwą Coil vs. The Eskaton, zawierał psychodeliczne techno; na płytę „A Thousand Lights in a Darkened Room” (1996), wydaną pod szyldem Coil Presents Black Light District, trafił dark ambient z wpływami musique concrète; rewelacyjny album „Time Machines” (1998) wypełniły monumentalne kompozycje bazujące na hipnotycznych dronach. Cztery krążki z lat 1998–1999 zarejestrowano w trakcie przesileń i równonocy: „Spring Equinox: Moon’s Milk or Under an Unquiet Skull”, „Summer Solstice: Bee Stings”, „Autumn Equinox: Amethyst Deceivers” i „Winter Solstice: North”. Na tym ostatnim znalazł się kawałek przypominający kolędę.
Pod koniec ostatniej dekady XX wieku Balance i Christopherson przenieśli się z Londynu do Weston-super-Mare. Chcieli uciec od zgiełku i pokus wielkiego miasta, szczególnie niebezpiecznych w przypadku zmagającego się z alkoholizmem Balance’a. Nowe otoczenie i bliskość przyrody odcisnęły wyraźne piętno na twórczości duetu. Na albumie „Astral Disaster” (1999) pokazali swoje bardziej stonowane oblicze. Kolejna transformacja dokonała się na płytach „Musick to Play in the Dark” (1999) i „Musick to Play in the Dark Vol. 2” (2000), łączących muzykę elektroniczną z neofolkiem w ramach bardziej tradycyjnych struktur piosenkowych. „This is moon music in the light of the moon”, obwieszczał Balance w utworze „Are You Shivering?”, inaugurując tym samym nowy etap w historii Coila. Sami zainteresowani tłumaczyli, że wcześniej tworzyli „muzykę słoneczną”, teraz zaś swoje dokonania określali mianem „muzyki księżycowej”.
Na przełomie wieków Balance i Christopherson pojawili się na scenie po raz pierwszy od niemal 20 lat – działalność koncertową zawiesili bowiem jeszcze w 1983 roku, po zaledwie czterech występach (na jednym z nich pojawił się Nick Cave, który jednak szybko opuścił salę w obrzydzeniu po tym, jak John Gosling z formacji Zos Kia oddał mocz na Balance’a). Niechęć do koncertowania artyści tłumaczyli ograniczeniami sprzętowymi, które praktycznie uniemożliwiały wykonywanie muzyki na żywo w pożądanym przez nich kształcie. Rozwój technologiczny w kolejnej dekadzie pozwolił im na swobodną manipulację dźwiękiem w czasie rzeczywistym. Główną siłą sprawczą w podjęciu decyzji o wyruszeniu w trasę koncertową byli nowi członkowie coilowej rodziny – klawiszowcy Simon Norris i Tim Lewis (znany jako Thighpaulsandra, klasycznie wykształcony muzyk, który współpracował z Julianem Cope’em i grupą Spiritualized).
W ciągu pięciu lat Coil dał niespełna 50 koncertów. Do podstawowego składu Balance–Christopherson–Lewis–Norris często dołączali goście grający na „żywych instrumentach”: Mike York (dudy), Tom Edwards (marimba), William Breeze (altówka) i Cliff Stapleton (lira korbowa). Skąpani w gęstych kłębach sztucznego dymu muzycy występowali w specjalnie zaprojektowanych kostiumach. Na ekranach wyświetlano zsynchronizowane z muzyką wizualizacje i animacje, na przodzie sceny zaś odbywał się osobliwy performans w wykonaniu dwóch nagich tancerzy, od stóp do głów pokrytych białą farbą. Na niektórych koncertach zabrakło pogrążającego się w nałogu alkoholowym Balance’a i wtedy zespół wykonywał instrumentalny set. W październiku 2002 roku Coil w pełnym składzie wystąpił w gdańskim Kościele Św. Jana i w łódzkim Centrum Filmowym. Kilka koncertów wydano na oficjalnych płytach, większość jest dostępna w formie bootlegów.
W schyłkowym okresie działalności, brutalnie przerwanej przedwczesną śmiercią Balance’a, pod szyldem Coil ukazało się jeszcze kilka znakomitych albumów, wśród których najbardziej niezwykły pozostaje zestaw zatytułowany „ANS” (2004). Zawiera on materiał nagrany na syntezatorze ANS, skonstruowanym przez rosyjskiego inżyniera Jewgienija Murzina instrumencie fotoelektronicznym, który umożliwia generowanie dźwięków na podstawie graficznego obrazu fali dźwiękowej. Jedyny egzemplarz ANS znajduje się w moskiewskim Centrum Teremina, członkowie Coil zaś byli jednymi z nielicznych wybrańców, których dopuszczono do korzystania z tej unikatowej aparatury. Godne uwagi są również albumy „The Remote Viewer” (2002) i „Black Antlers” (2004). Na ten drugi trafiła piosenka „Sex with Sun Ra (Part One – Saturnalia)”, w której padają słowa prorocze w kontekście wypadku Balance’a: „Most accidents occur at home”.
Dziesięć dni po tragicznym w skutkach listopadowym wieczorze w okolicach Bristolu odbył się pogrzeb Johna Balance’a. W ceremonii uczestniczyło około setki osób, głównie rodzina i bliscy przyjaciele; niektórzy wygłosili emocjonalne, przerywane płaczem przemowy. Christopherson pojawił się w futrzanym kostiumie, w którym występował na koncertach. Ostatniej drodze Balance’a towarzyszyła odpowiednia oprawa muzyczna – oprócz piosenek Coila zagrano między innymi utwory Johna Tavernera, Jane Sibbery i Johnny’ego Casha; François Testory zaśpiewał wzruszającą pieśń „Going Up”, a Cliff Stapleton i Mike York wykonali instrumentalną kompozycję napisaną na cześć zmarłego. Ciało skremowano, a prochy rozsypano pod ulubionym drzewem Balance’a. Stypę zorganizowano w domu, w którym artysta dokonał żywota. Na stole postawiono dużą butelkę wódki oraz – w nawiązaniu do pamiętnego utworu „Broccoli” – półmiski z brokułami.
Christopherson sprzedał posiadłość w Weston-super-Mare, przeprowadził się do Tajlandii i rzucił w wir pracy: wziął udział w reaktywacji Throbbing Gristle, nawiązał współpracę z Iwanem Pawłowem (CoH) w ramach projektu SoiSong i realizował nagrania solowe jako The Threshold House Boys Choir. Rok po śmierci Balance’a ukazał się pożegnalny album Coil zatytułowany „The Ape of Naples” (2005), zawierający studyjne wersje utworów znanych z koncertów i inne dotąd niepublikowane materiały. Na krążek „The New Backwards” (2008) trafiły uwspółcześnione przeróbki kompozycji zarejestrowanych 15 lat wcześniej w nowoorleańskim studiu Trenta Reznora z myślą o płycie „Backwards”, która nie ujrzała światła dziennego. Christopherson zamierzał uporządkować archiwa i opublikować pełną dyskografię Coila na jednym nośniku. Nie zdążył – zmarł nagle 25 listopada 2010 roku w Bangkoku, w wieku 55 lat (okoliczności śmierci nie są znane).
Coil był czymś więcej niż poszukującą grupą muzyczną – stanowił kolejne ogniwo w długim łańcuchu brytyjskiego podziemia kulturowego. Wymykająca się klasyfikacjom sztuka Christophersona i Balance’a wpisywała się w tradycję wyspiarskich odszczepieńców pokroju Austina Osmana Spare’a, Aleistera Crowleya, Arthura Machena i Joego Ortona. Tak jak oni Balance i Christopherson przez długi czas byli niedoceniani lub otwarcie ignorowani, ponieważ ich dokonania były zbyt odważne, perwersyjne i dekadenckie dla przeciętnego odbiorcy. Musiało upłynąć wiele wody w Tamizie, żeby kolejni twórcy – wśród nich choćby Autechre, Ministry, Aphex Twin i Nine Inch Nails – zaczęli przyznawać się do przemożnego wpływu, jaki Coil wywarł na ich własne drogi artystyczne. Niegdyś wideoklip do „Tainted Love” był rzadko emitowaną, egzotyczną ciekawostką. Dziś jest stałym eksponatem w nowojorskim Museum of Modern Art.
Nie sposób jednak wyjaśnić fenomenu Coila wyłącznie poprzez pryzmat przynależności do niezależnego obiegu kulturowego i wynikającej z tego swoistej „kultowości”. Tym, co sprawia, że muzyka zespołu jest tak wyjątkowa, jest jej nad wyraz osobisty charakter. Balance i Christopherson byli artystami, którzy spalali się dla swojej sztuki i nie uznawali w niej żadnych kompromisów. „Nasza muzyka reprezentuje stany wewnętrzne, bo jest dla nas całkowicie osobista. […] To dlatego jest czysta i zachowuje swój niepowtarzalny charakter. W tym sensie wszystko, czego doświadczyliśmy, w jakiś sposób na nas wpłynęło. […] Wszystko jest częścią tego procesu” – wyjaśniał Christopherson. Muzycy nawiązywali intymny kontakt ze słuchaczami również za pośrednictwem jedynych w swoim rodzaju przedmiotów dołączanych do płyt: rysunków, litografii, polaroidów, obwolut z plamami zaschniętej krwi i innych „magicznych artefaktów”.
Na przestrzeni lat wokół Coila narosło wiele kontrowersji i przekłamań. Jako że praktykowali magię, a na okładce kompaktowej reedycji „Scatology” umieścili zdjęcie nagich pośladków wkomponowanych w odwrócony krzyż, oskarżano ich o satanizm. Muzyka duetu zawiera silny pierwiastek ezoteryki, lecz próżno szukać w niej hołdów dla diabła. Balance i Christopherson otwarcie przyznawali, że nie podążają za dogmatami żadnej zinstytucjonalizowanej religii, najbliżej im zaś do silnie sprzężonych z naturą wierzeń pogańskich (pogrzeb Christophersona został jednak przeprowadzony w obrządku buddyjskim). Po koncercie w Kościele Św. Jana w Gdańsku Balance powiedział: „Nie jestem chrześcijaninem, ale nie będę odnosił się wrogo w stosunku do tak cudownego miejsca z tak wyjątkowymi ludźmi i z tak pięknymi przedmiotami. Jak mógłbym? Jak śmiałbym? Po prostu nie robię tego. Nie odważyłbym się. To jest zbyt piękne”.