W tak pokrętny sposób odbiera świat 60-letni wariat, główny bohater sztuki Iwana Wyrypajewa „Lipiec”, którą wystawia warszawski Teatr na Woli.
„Nic nie zostało. Tylko ja i lipiec, miesiąc, kiedy to przydarzyła mi się cała ta bezlitosna brednia. Niech będzie przeklęty parszywy lipiec, niech będzie przeklęty na wieki – miesiąc lipiec”. Tak zaczyna się trwający 70 minut monolog przepuszczony przez usta eterycznej Karoliny Gruszki. Spektakl miał już swoje premiery w Niemczech i Rosji. Reżyser, a raczej dramaturg, jak woli sam o sobie mówić Iwan Wyrypajew, ma na koncie dwa filmy fabularne: „Euforię” i „Tlen”, a także kilka sztuk. W Polsce można oglądać „Lipiec” i „Taniec Delhi”.
Po premierze „Lipca” Wyrypajew został okrzyknięty drugim Dostojewskim. Choć sam niechętnie się do tego tytułu przyznaje, niewątpliwie jest jednym z wybitniejszych twórców rosyjskich. „Lipiec” zaś wydaje się jednym z jego najwybitniejszych dzieł. To, co w spektaklu najbardziej zadziwia, to specyficzny sposób gry aktorskiej, zbliżony do szkoły rosyjskiej. W przeciwieństwie do sposobu gry, do której przyzwyczajony jest widz europejski, według której aktor wchodzi emocjonalnie w graną przez siebie postać. W szkole rosyjskiej aktor jest tylko medium miedzy tekstem a publicznością, to na widzach spoczywa ciężar przeżywania spektaklu. Rolę pośrednika, którą w przypadku „Lipca” pełni Karolina Gruszka, dodatkowo podkreśla ogołocona z makijażu twarz. Efekt czystości postaci mediatora uzyskany jest również poprzez wybielenie skóry. Doskonale odbija ona światło, które gra na tle scenografii główną rolę.
Wyrypajew zapytany o to, co w jego dramacie jest najistotniejsze, odpowiada, iż „głównym bohaterem sztuki jest tekst”. Innym razem zaś stwierdza, że „główną bohaterką sztuki jest kobieta – wykonawczyni tekstu”. Te dwie na pozór wykluczające się odpowiedzi mówią coś istotnego o specyfice „Lipca” i innych wystawianych sztuk rosyjskiego artysty. Tekst dramatu nie jest w stanie istnieć poza jego wykonawczynią. To ona uplastycznia go i nadaje mu rytm. Ciekawe jest również to, co dzieje się z aktorką podczas owego procesu pośredniczenia. Z jednej strony, co wynikałoby z samej definicji mediatora, powinna pozostać zdystansowana, nie wnikać w emocje bohatera. Jednak funkcja, którą spełnia, przypomina nieco medium w seansach spirytualistycznych – postać wnika w aktorkę, jej cały emocjonalny i psychiczny ciężar, bagaż doświadczenia starszego mężczyzny przez ponad godzinę spoczywa na barkach aktorki.
Tekst dramatu jest silnie zrytmizowany, formą przypomina nieco impresyjną prozę Doroty Masłowskiej, która zdaje się mową pozornie zależną wypaczonych bohaterów jej książek. Podobnie Wyrypajew, starannie, z dbałością o każde słowo stylizuje monolog na mowę wariata. Nie brak tu dosadnych wulgaryzmów (prawie w każdym zdaniu pada słowo „gówno”) i poetyckich metafor, za którymi kryje się zwykle szczegółowy opis krwawej zbrodni. Wspomniana rytmizacja dodatkowo poetyzuje tekst oraz pozwala widzowi skoncentrować się na treści, wejść w trans, w którym śledzi historię życia i myśli bohatera. Temu rytmowi swobodnie poddaje się Gruszka, jej ruchy sceniczne wydają się niereżyserowane, sprawiają wrażenie jakby rodziły się wraz z rytmem tekstu.
Dopracowany tekst „Lipca” poddaje się szerokiej interpretacji. Główny bohater wzbudza zarazem litość, śmiech, wzruszenie i odrazę. Dobrana muzyka, urywki filmów (głównie ze szpitala psychiatrycznego), które pozwalają wziąć przedstawioną sytuację za rzeczywistą, wprowadzają niejako poetykę paradokumentu. Ascetyczna scenografia (a właściwie delikatna aranżacja przestrzeni), kostiumy (neutralne, posiadające jednak swoją fakturę, kolor i formę, dzięki czemu sprawiają wrażenie wyjętych wprost z szafy aktorki) – wszystko to harmonijnie współgra z tekstem sztuki, pozostaje z nim w idealnej symbiozie. Nie zasłania go, ale pozwala lepiej zgłębić.
Gdyby zamieścić historię bohatera opowiedzianą w „Lipcu” w gazetach, postać mogłaby wywołać w społeczeństwie powszechny ostracyzm, oburzenie i odrazę. Chory psychicznie człowiek dokonuje trzech okrutnych zbrodni – najpierw na sąsiedzie, który nie chce udzielić mu pomocy, następnie na księdzu, który ratuje go przed policją, w końcu na sanitariuszce domu wariatów. Lecz Wyrypajew w swojej sztuce pokazuje, że „w każdym jest cos dobrego, świetlistego. Trzeba dawać szanse sobie nawzajem, żeby to odkrywać i widzieć”. Przedstawiając myśli i motywy zbrodniarza, doskonale obrazuje jego psychologię. Wszystkie przestępstwa biorą się z frustracji bohatera, jego niemożności zrozumienia świata, wpasowania się w normy społeczne. Gdy wsłuchamy się w jego monolog, okaże się, iż księdza zabił, będąc przekonanym, że ten dzięki temu pójdzie do raju. Nie potrafił nawiązać kontaktu z sanitariuszką (nazwał ją Żanną M., gdyż przypominała mu jego miłość z dzieciństwa), bo stracił słuch w rezultacie mściwego pobicia. Kroi jej ciało, wyrywa serce jakby w końcu zdobył je i jej miłość, prosi o odgryzioną rękę. Na końcu zjada resztki, aby zespolić się z kobietą, porozumieć się z nią.
Wariatowi najbardziej ciąży jego ciało – pomarszczony i niedołężny organizm starca. To ono blokuje i ogranicza sfrustrowany umysł. Zakończenie nie daje jasnych odpowiedzi co do jego finalnego losu. Nie wiadomo, czy sam pozbawił życia swe niedołężne ciało, czy zostało ono unicestwione przez społeczeństwo, dla którego był groźnym dewiantem. Jego zwłoki zabierają synowie – budzący współczucie, zwyczajni do bólu dozorcy.
Spektakl Wyrypajewa jest awangardowy, trudny w odbiorze. Zaskakuje odrębnością użytych środków. Mogą one widza odrzucać, jak i całkowicie zachwycić, brzydzić, wzruszać i rozśmieszać. Jak powiedziała Karolina Gruszka, jest to „kwestia wrażliwości na tego typu teatr”. Wyrypajew, jak chyba wszyscy artyści uprawiający sztukę autorską, ma „widzów swoich i nie swoich” (Andriej Tarkowski). Z pewnością warto sprawdzić, czy jest się widzem Wyrypajewa, chociażby ze względu na specyfikę gry aktorskiej w jego teatrze, a w „Lipcu” znakomitą – Karolinę Gruszkę.
Iwan Wyrypajew, „Lipiec”
produkcja: Teatr na Woli, Warszawa
reżyseria: Iwan Wyrypajew
przekład: Agnieszka Lubomira Piotrowska
asystent reżysera: Jakub Kamieński
scenografia: Marcin Kwiętowicz
kostiumy: Katarzyna Lewińska
muzyka: Bartosz Dziedzic
reżyseria świateł: Piotr Rybkowski, Andrzej Król
obsada: Karolina Gruszka, Łukasz Czapski, Sławomir Doliniec, Łukasz „Meduz” Wieczorek, Jarosław Zawadko
Premiera: 09.10.2009, Teatr na Woli, Warszawa