Nr 8/2021 Na dłużej

Przewodnik tułacza po okrężnych drogach tłumaczenia

Broys Szumański
Literatura

„Jak najmniej siedzieć; nie wierzyć żadnej myśli, która się nie urodziła na wolnem powietrzu i przy swobodnym ruchu […]”[1] – ta myśl z pism Friedricha Nietzschego z powodzeniem mogłaby stać się mottem zbioru esejów o tłumaczeniu Tadeusza Sławka. Po pierwsze dlatego, że jest to książka o ruchu przekładu w znaczeniu czasownikowym; o procesie tłumaczenia literackiego, który zawsze zastaje się w ruchu, niejako w pół drogi, i który, jak sugeruje autor, prowadzi krętymi, często zaskakującymi ścieżkami. Po drugie dlatego, że jest to zbiór tekstów pozostających w ruchu, odznaczających się specyficzną, wewnętrzną dynamiką. Struktura wywodów prowadzonych przez Sławka jest luźna, a snuta przez niego narracja – niespieszna. Jako taka przybiera formę literackiego spaceru, w ramach którego myśli dotyczące przekładu swobodnie wyłaniają się i mijają, zostawiając przestrzeń kolejnym spostrzeżeniom, naśladując przy tym specyficzny ruch myśli, który towarzyszy pracy tłumacza. Po trzecie, prezentowana książka w istocie stanowi zaproszenie do wspólnego ruchu – uważnego śledzenia przesunięć i uskoków, które nieodłącznie wiążą się z procesem przekładania literatury. Wiodąc czytelnika po okrężnych drogach, autor esejów pokazuje, w jaki sposób decyzja o wyruszeniu w podróż między językami i poddanie się ruchowi różnicy podsuwnemu przez proces tłumaczenia literackiego multiplikuje w oczach odbiorcy postrzegane światy, i otwiera przed nim przestrzeń nieznanej dotąd wolności tułaczenia.

 

Jak mówić o przekładzie w Polsce?

„Na okrężnych drogach. Tłumaczenie literackie i jego światy” to publikacja, której premiera towarzyszyła tegorocznej odsłonie Gdańskich Spotkań Literackich „Odnalezione w tłumaczeniu”. Tym samym zbiór esejów Tadeusza Sławka wpisał się w serię znamienitych publikacji poświęconych przekładowi uświetniających jedno z największych wydarzeń translatologicznych w Polsce. Obok esejów „Pięć razy o przekładzie”[2] Małgorzaty Łukasiewicz oraz rozmów z tłumaczami o przekładach Adama Pluszki[3], które wcześniej zostały wydane dzięki inicjatywie Instytutu Kultury Miejskiej w Gdańsku, publikacja Tadeusza Sławka stanowi kolejną próbę poszukiwania języka dla mówienia o przekładzie w polszczyźnie. Prezentowana publikacja w interesujący sposób wchodzi w dialog z poprzednimi ogniwami serii wydawniczej, oscylując niejako między dwoma modalnościami dyskursu obecnymi we współczesnym polskim przekładoznawstwie.

Z jednej strony, podobnie jak w przypadku książki Łukasiewicz (ale także np. Jerzego Jarniewicza[4]), mamy do czynienia ze zbiorem esejów, które powstały na kanwie prowadzonych wcześniej wykładów mistrzowskich (w przypadku Sławka były to wykłady, które filozof wygłosił na przełomie 2019 i 2020 roku w Centrum Badań Przekładoznawczych przy Wydziale Polonistyki UJ). Zarówno książki Łukasiewicz, jak i Sławka są więc owocem wysiłków podejmowanych na rzecz opracowywania i konceptualizowania zjawiska przekładu literackiego oraz prób opowiadania o nim, przekazywania wiedzy na jego temat. U Łukasiewicz kwestia sposobu mówienia o przekładzie pozostaje niejako w tle prowadzonych przez nią rozważań. Wyszukany język, anegdotyczno-gawędziarska forma i bogactwo przykładów zachęcają czytelnika raczej do poddania się żywiołowi opowieści o przekładzie, aniżeli zastanawiania się nad jej kształtem. Nieco inaczej sprawy mają się w przypadku esejów Sławka.

Pytanie o to, w jaki sposób mówić bądź uczyć o przekładzie literackim tak, żeby pozostawać wiernym doświadczeniu, które staje się udziałem tłumaczy, czy wręcz zdać sprawę z tego doświadczenia, wyraźnie naznacza sposób, w jaki Sławek konstruuje swoją wypowiedź. Próba odpowiedzi na tak postawione pytanie prowadzi go zaś w stronę formuły zaproponowanej przez Pluszkę (a wcześniej Zofię Zaleską[5]) w jego rozmowach z tłumaczami i tłumaczkami literatury. Pluszka próbował przybliżyć zjawisko przekładu literackiego, przeprowadzając serię wywiadów z osobami zajmującymi się tłumaczeniem. Poprzez zaprezentowanie wielości perspektyw, starał się pokazać, jak różne mogą być oblicza przekładu literackiego. Podobnym tropem zdaje się podążać myśl Sławka.

Filozof stawia tezę, że tłumaczenie jest doświadczeniem wielogłosowości, demokratyzacji, pluralizmu, ale również pewnej niekonkluzywności, niedomknięcia czy wręcz z pokorą przyjmowanej porażki. W jego ujęciu tłumaczenie literatury nie jest jedynie czynnością techniczną, ale ma wymiar poznawczy, egzystencjalny i etyczny. Poznawczy, ponieważ prowadzi do przekształcenia sposobu myślenia i postrzegania języka i literatury, a także relacji między epokami i kulturami. Egzystencjalny, ponieważ wprowadza konieczność zmiany sposobu przeżywania i odnoszenia się do języka, historii i wspólnoty, które gotowi byliśmy określać jako własne i które ufundowały nasze poczucie tożsamości. Etyczny, bowiem ukazując niejednorodność i nieostateczność wszelkich wypowiedzi oraz wznoszonych za ich sprawą wizji świata, otwiera na możliwość przeżywania wielości i różnorodności. Nie bez powodu rozważania prowadzone przez Sławka rozpoczyna seria 11 tekstów zatytułowanych „Babel”, zorganizowanych wokół konstytutywnego dla współczesnego przekładoznawstwa tekstu Jacques’a Derridy „Des Tours de Babel” („Wieże Babel” w przekładzie Adama Dziadka[6]). To właśnie na kanwie biblijnej opowieści o mitycznej wieży oraz jej reinterpretacji poczynionej przez francuskiego filozofa Sławek tworzy wieloperspektywiczny i wielogłosowy obraz doświadczenia, które miałoby stać się udziałem tłumaczy literatury. Odwołanie się do przypowieści o początkach tłumaczenia, służy pokazaniu, że różnica (différance) oraz związane z nią poczucie rozproszenia, pomieszania i pokawałkowania sygnuje proces przekładania. W tym świetle historia o rozproszeniu języków nie jest narracją o pysze i karze, ale zaczyna jawić się jako opis szczególnej kondycji tłumacza, zwłaszcza tłumacza literatury, w którą wpisane zostaje doświadczenie różnicy.

 

W stronę tłumactwa literatury

Geneza tak zarysowanego doświadczenia tłumacza wydaje się umotywowana podwójnie: z jednej strony wspierana jest przez strukturalną formułę tłumaczenia jako pracy wykonywanej na pograniczach, oscylującej nieustanne pomiędzy tym, co znane, i tym, co obce, a z drugiej jest pochodną postawy tłumacza i sposobu ujmowania przez niego własnego zadania. Na określenie owej postawy, swego rodzaju ethosu praktyki tłumaczenia literackiego – który Sławek dyskretnie przemyca w toku swojego wywodu – translatolog używa pojęcia tłumactwa. Termin ten został zaczerpnięty ze słownika Samuela Bogumiła Lindego i odrestaurowany – w pełnym tego słowa znaczeniu. Sławek, odwołując się do owego, nieco zapominanego pojęcia – choć zakorzenionego w języku, to zarazem zaskakującego i obcobrzmiącego – wykracza poza jego słownikowe znaczenie (będące po prostu synonimem tłumaczenia) i wywołuje pęknięcie w jego rozumieniu. Wprawia je w rezonans, ożywia i zaprasza odbiorcę do ponownego pochylenia się nad nim.

Można by rzec, że książka Sławka, „Na okrężnych drogach” jest w istocie serią prób udzielania odpowiedzi na pytanie: czym właściwie jest tłumactwo? Jako taka staje się zapisem aktu przekładu (wewnątrzjęzykowego) w znaczeniu, jakie próbuje mu nadawać Sławek – ożywiania obiektu, który staje się jego przedmiotem; podejmowania wysiłków na rzecz okrążania i zbliżania się do jego wciąż wymykającej się „istoty” oraz eksplorowania przy tej okazji sekretnych związków języków i słów. W jaki sposób Sławek podejmuje się tak postawionego zadania? Na wiele różnych sposobów, z których żaden nie pretenduje do miana właściwej formuły czy ostatecznego klucza.

 

Tłumactwo – tułactwo

Przede wszystkim filozof wspiera się na sile drzemiącej w języku – wskazuje na bliskość tłumactwa oraz tułactwa i zajmuje się eksplorowaniem koincydencji brzmień tych pojęć. „Tłumactwo jest tułactwem między językami i światami” (s. 16) – mówi Sławek. Status tułacza pozostającego zawsze w drodze, niebędącego nigdy „u siebie” staje się inspiracją do dalszego mówienia o przekładaniu jako procesie krążenia między językami, czasami, kulturami i literaturami. Tytułowe „Na okrężnych drogach” sygnuje więc zarazem pozycję tłumacza, jak i specyfikę jego tłumackiego postępowania. Aby przybliżyć te dwie kwestie – ich omawianie stanowi temat wiodący prowadzonych przez Sławka rozważań – filozof sięga po pomoc podsuwaną przez bogactwo głosów, tropów i metafor wprost lub pośrednio odnoszących się do kwestii tłumaczenia.

Scenerię rozważań kieleckiego filozofa stanowi wielogłosowa rzeczywistość powstała w wyniku pomieszania języków i porzucenia marzenia o jednej, spójnej, wypowiadanej silnym głosem narracji. Dlatego też Sławek konstruuje przestrzeń polifonicznej opowieści – wplata swój głos w wypowiedzi innych tłumaczy, tłumaczek, teoretyków i teoretyczek przekładu. Partnerami jego rozmowy stają się Krzysztof Bartnicki, Jerzy Jarniewicz, Elżbieta Tabakowska, Magda Heydel, Zygmunt Kubiak, ale także Walter Benjamin, Ludwig Wittgenstein, Hans-Georg Gaddamer, Alexander Pope, Vladimir Nabokov, Wystan Hugh Auden i wielu, wielu innych. Sławek zaprasza do rozmowy tłumaczy i komentatorów kanonicznych dzieł – zwłaszcza literatury klasycznej i angielskiej; bogato cytuje wypowiedzi pochodzące z różnych miejsc i epok, tworząc spektrum spojrzeń i głosów skoncentrowanych na temacie tłumaczenia. Nie są to jednak głosy przypadkowe, nie mają charakteru przeglądowego lub przekrojowego. Przywoływane rozważania na temat przekładu prowadzone są w określonym duchu i prowadzą w określonym kierunku. W istocie Sławek powołuje chór głosów – sojuszników na drodze do określenia i przybliżenia czytelnikowi ideału tłumactwa.

 

Alegorie przekładu

Aby naświetlić interesujące go aspekty tłumaczenia, Sławek odwołuje się do opowieści, tropów i figur z kultury śródziemnomorskiej. Autor opowiada o tłumactwie, przywołując historie postaci starotestamentowych: Noego, Jakuba, Nimroda; tych rodem z antyku: Achillesa, Hektora, Patroklosa, Atlanty, Odyseusza; jak i z literatury nowożytnej: Don Kichota, Hamleta czy Lekarza wiejskiego Kafki. W ten sposób narrator konstruuje wciągające, barwne, alegoryczne miniopowieści o żywiole tłumaczenia literackiego. Zaproponowany przez Sławka sposób opowiadania sprawia, że historie o tłumaczeniu nabierają charakteru przypowieści o losach literackich herosów, którzy mimo mnożących się przeciwności i wagi powierzonego im zadania, nie ustają w działaniu na rzecz obranej sprawy, od której zależą losy języków, autorów, dzieł i kultur.

Najsilniejszym punktem opowieści Sławka nie są jednak bynajmniej te fragmenty, w których autor odwołuje się do figur w oczywisty sposób nawiązujących do tytułu zbioru takich jak tłumacz-Odys, który musi przebyć długą drogę, nim dotrze do Itaki; albo tłumacz-Don Kichot, błędny rycerz mierzący się z sobie tylko znanymi bestiami rodem z literatury. Najciekawsze – i zarazem najbardziej inspirujące – są te momenty, w których Sławek odwołuje się do mniej oczywistych figur i porównań. Na wyróżnienie zasługują tu zwłaszcza dynamiczna i niezwykle przewrotna opowieść o relacjach pomiędzy tłumaczem i autorem rozpisana na trzech bohaterów: Patrokolsa, Hektora i Achillesa oraz pozostałe eseje, w których występuje postać lichopiętego herosa, takie jak „Achilles i Żółw” oraz „Achilles i Atlanta”. Autor podejmuje w nich arcyciekawą kwestię dynamiki procesu tłumaczenia. Swój wywód ogniskuje wokół gry słów: bieg – biegłość – przebiegłość i formuje w jego ramach przestrogę przed zbytnią ufnością w możliwości tłumackich nóg. Z biegiem czasu (i tekstu) przeradza się ona w apologię niespieszności i uważności, której zwieńczeniem staje się gotowość do przystanięcia w biegu, wprowadzenia w nim radykalnego cięcia i głębokiego zredefiniowania sposobu rozumienia celu tłumackiej podróży.

 

Tłumaczenie, tłumacz i zadanie tłumacza

To właśnie owa zmiana perspektywy – zawieszenie wcześniejszych założeń i towarzyszące mu przekształcenie rozumienia własnej roli i wykonywanego zadania – stanowi zasadniczy rys doświadczenia tłumacza, z którego sprawę próbuje zdawać Sławek. Aby tego dokonać, katowicki badacz podejmuje serię prób mówienia o tym, czym jest przekład literacki. Swój przekaz formułuje jednak nie tylko na poziomie treści, ale przede wszystkim na poziomie zabiegów formalnych, które miałyby rezonować z przedmiotem opisu i związanym z nim doświadczeniem (w tym sensie rozważania Sławka nabierają wymiaru zgoła poetyckiego). Z tego właśnie powodu w ramach prowadzonej niespiesznie opowieści przekładoznawca przywołuje całe spektrum metafor i zaleceń dotyczących tłumactwa. Z jednej strony rozgwieżdża (w Barthesowskim znaczeniu tego słowa) sens tłumaczenia literackiego, z drugiej natomiast funduje w nim co rusz nowe pęknięcia i nieciągłości. Owe mnożące się szczeliny i sprzeczności napędzają ruch Sławkowych esejów elektryzującą mocą dialektycznego napięcia. Prowadzony dyskurs nieustannie oscyluje pomiędzy autorem i tłumaczem, tłumaczem i czytelnikiem, swojskością i obcością, materialnością języka i jego znaczeniem, sensem dosłownym i tym drzemiącym w korzeniach słów, nie oferując przy tym ostatecznych rozstrzygnięć. To wrażenie niedomknięcia potęgowane jest przez sposób, w jaki Sławek opisuje pracę tłumaczy literackich i formuje wobec nich zalecenia.

Filozof z kolekcjonerskim niemalże zacięciem zbiera w swoich rozważaniach metafory próbujące uchwycić istotę procesu tłumaczenia: „[…] tłumaczenie to pojedynek tekstów i całych epok. Ale także poszczególnych słów i dźwięków” (s. 62). „Tłumactwo, to bycie pobudzonym do słuchania. Pozwala usłyszeć więcej – to, czego tekst nie wypowiada na głos, ciche myśli tekstu” (s. 101), „tłumaczyć, to zmagać się z tym, co nie nasze/moje innymi niż wojenne środkami” (s. 18). „Tłumaczenie jest ratowaniem języka, a co za tym idzie – ratowaniem innego, także przede mną i hegemonistycznymi zapędami mojej mowy” (s. 106).

Wybrane metafory rezonują także w zbieranych przez Sławka sformułowaniach określających znaczenie roli tłumacza: „Tłumacz jest strażnikiem różnicy, a więc i demokracji” (s. 6), „[…] tłumacz przyjmuje rolę wysłannika […] jest przedstawicielem kultury rodzimej wysłanym na brzeg, do którego zbliżają się nieznani mu przybysze. Wkrótce jednak stanie się emisariuszem przybyszy, zacznie ich bowiem reprezentować wobec rodzimej społeczności” (s. 14). „Jest więc tłumacz jak doktor Tulup, gdy pokazuje mechanizm każdego organu ciała, każdego słowa z jego tajemniczymi skojarzeniami i etymologiami, ale także jak doktor Frankenstein, kiedy składa całość z fragmentów, które wydobył z różnych miejsc i tchnął w nie życie płynące z różnych inspiracji” (s. 82). „To dobre określenie tłumacza: ten, który budzi zapadający w sen język, a tym samym angażuje się w przemianę świata” (s. 132).

Filozof formułuje także, co szczególnie ciekawe, szereg myśli stanowiących wskazówki, którymi tłumacz może kierować się do wyznaczonego celu, przyjmujących postać uwag na temat zadania tłumacza: „zaszczepić obce w swojskim – oto zadanie tłumacza” (s. 32). „[…] zadanie tłumacza: przekładać, by odsłonić to, co pozostanie nieprzetłumaczone, a od czego zależy, czy dotrzemy do znaczniejszego i bogatszego sensu dzieła” (s. 48). „Zadanie tłumacza: pomóc językowi odzyskać ciało, ponownie natchnąć je życiem i siłą” (s. 88). „Zadanie tłumacza jest jasne: ma przede wszystkim utrzymać przy życiu to, co stanowi istotę tłumaczonego tekstu i autora” (s. 182). „Jest więc zadaniem tłumacza odkryć spękanie języka ojczystego, pokazać, że tak samo jak każda inna mowa trwa on niejako w niezgodzie z własnym czasem” (s. 214).

Choć pozornie Sławek formułuje dość jasne i wyraziste metafory przybliżające znaczenie tłumaczenia, roli tłumacza i jego zadania, to w istocie – co pokazuje przywołane powyżej zestawienie – dekonstruuje ich jednolity charakter i tym samym problematyzuje ich ostateczne rozumienie. Stąd miłośnicy wyrazistych konkluzji lub czytelnicy poszukujący jednoznacznych wskazówek dotyczących tłumaczenia literackiego z pewnością będą lekturą książki Sławka rozczarowani. Niekonkluzywność i nieustanne otwieranie prowadzonego wywodu na kolejne perspektywy i możliwości stanowią w ramach omawianej propozycji cnotę. Korespondują one bezpośrednio z zaleceniami formułowanymi przez Sławka wobec tłumaczy, chcących trudnić się tłumactwem – owym pogłębionym sposobem odbioru tekstów, wrażliwym na całe spektrum parametrów, które Sławek opisuje w swojej książce. Zaproponowany przez filozofa sposób pisania pozostaje w ścisłej korespondencji z ową wrażliwością, na którą otwierać miałoby realizowanie ideału tłumactwa. Jest właściwie jego bezpośrednią konsekwencją czy wręcz egzemplifikacją. Jako taki godny jest najwyższej pochwały – to bodaj jedyna, obok książki „Fu wojny” opracowanej przez Krzysztofa Bartnickiego[7] (który zresztą jest partnerem dialogu prowadzonego przez Sławka), w polskim dyskursie o przekładzie próba mówienia i myślenia o tłumaczeniu, która niejako ucieleśniałaby wyrastające z doświadczenia przekładu ideały, takie jak seryjność, polifoniczność, wieloznaczność, niespieszność, nieostateczność.

Po wieżach Babel

Sformułowane w rozdziałach-seriach: „Babel”, „Nie ma nic poważniejszego od przekładu” oraz „Język oj-nie-czysty” zalecenia dotyczące zadań i powinności tłumacza, właśnie ze względu na swoją seryjność, występowanie w roju, prowadzą ostatecznie do zdekonstruowania pozornej jednoznaczności i towarzyszącej jej siły wyrazu na rzecz istnej babelizacji dyskursu prowadzonego przez Sławka – (de)konstrukcji wielości światów tłumaczenia literackiego, o których mowa w podtytule książki filozofa. Właśnie z tego powodu zbiór esejów „Na okrężnych drogach” nie spisze się w roli poradnika dla tłumaczy i tłumaczek poszukujących wskazówek dotyczących tłumaczenia literackiego. Nie sądzę zresztą, żeby ostatecznie to właśnie oni byli adresatem książki Sławka.

Choć oczywiście przedmiotem rozważań Sławka jest tłumaczenie literackie, a tłumacze-praktycy mogą znaleźć w prezentowanej pozycji coś dla siebie, to jednak cel, który realizuje Sławek w swojej publikacji wydaje się znacznie ambitniejszy. Filozof stara się pokazać, że rozważania na temat przekładu literackiego mogą stać się przyczynkiem do prowadzenia aktywnej refleksji dotyczącej relacji pomiędzy językami, kulturami i formacjami myślowymi, w których jesteśmy, jako użytkownicy języka, zanurzeni: „Może więc tłumacz odgrywa wobec oryginału taką samą rolę, jaką ponowoczesność wobec nowoczesności. To znaczy – tekst przeznaczony do tłumaczenia ma w sobie coś z pewności świata, z którego przemawia” (s. 143). Zaś poddanie go procesowi tłumaczenia prowadzi do podania go w wątpliwość – zakwestionowania jego niewzruszonego, jednoznacznego i oczywistego charakteru. Mówienie o przekładzie może więc stać się narzędziem krytycznego odniesienia się do rzeczywistości językowej, w której jesteśmy zanurzeni, czy wręcz do ujawnienia i sproblematyzowania mechanizmów wytwarzania rzeczywistości za pomocą języka narodowego czy dominujących w nim dyskursów. W tym sensie praktykowanie tłumaczenia staje się narzędziem krytycznym i subwersywnym:

Oto bezcenny moment doświadczenia tłumacza: wie, że bez podjęcia krytyki (pre)fabrykowanego dyskursu nie wywiąże się ze swego zadania. Ulegnie presji gotowych mechanizmów i pozbawi dzieło tłumaczone tego, co w nim najistotniejsze – dywersyjnego potencjału skierowanego przeciw strukturom fabrykującym i propagującym mowę służącą ideologicznemu lub estetycznemu ujednoliceniu (s. 103).

i nieco dalej:

Gdy więc opowiadamy się za tłumaczeniem jako niedokonanym procesem, zabiegamy o prawo do sprzeciwu i oporu wobec tych, którzy chcą nam coś przetłumaczyć [w znaczeniu siłą nadać czemuś ostateczny sens – B.S.]. Odnosi się to zarówno do tych, którzy zgłaszają pretensje do ostatecznej wersji przekładu, ogłoszenia finalnej i kończącej pracę prawdy tłumaczenia, jak i do tych, którzy roszczą sobie prawa do obwieszczenia jedynie obowiązującego politycznego, społecznego, kulturowego modelu życia. […] Dlatego światy przekładu (zawsze w liczbie mnogiej) pozostają światami wolności […] (s. 125).

To właśnie taki sposób myślenia o przekładzie lokuje rozważania Sławka po stronie polityczności i etyki, nadając im bardziej uniwersalnego charakteru. Filozof pokazuje, że ciesząca się coraz większym zainteresowaniem w Polsce refleksja na temat przekładu może stać się interesującym punktem wyjścia do krytycznego mówienia o otaczającej nas rzeczywistości/rzeczywistościach. Zaś etyczny postulat dotyczący tłumactwa może nabrać szerszego znaczenia i stać się udziałem tyleż tłumaczy literatury, co wszystkich osób, które na co dzień uczestniczą w produkowaniu i reprodukowaniu określonych dyskursów.

Książka Sławka adresowana jest więc do szerszego grona odbiorców – wszystkich użytkowników języka – i jako taka stanowi zaproszenie do tego, by korzystać w życiu społecznym i politycznym z wglądów oferowanych przez doświadczenie przekładu. To przede wszystkim zaproszenie do porzucenia perspektywy dążącej do ujednolicenia i przyszpilenia (wyczerpującego wytłumaczenia) znaczeń, na rzecz ich dynamizowania i uchwytywania ich zmienności, różnorodności i nieostateczności. To także wskazówka prowadząca w stronę zakwestionowania, czy sproblematyzowania relacji pomiędzy tym, co rozumiane jest jako własne i tym, co rozpoznawane jest jako obce, a więc właściwie do przebudowania przekonań, które stoją u podstaw naszego poczucia tożsamości. To w końcu także zachęta do eksploatowania siły i energii drzemiącej w języku i działania na rzecz ożywiania przeźroczystych, towarzyszących nam na co dzień sposobów mówienia i myślenia, wyznaczających granice naszych światów.

Refleksja uwzględniająca doświadczenie przekładu, czy szerzej przekładalności, pozwala zaś owe granice namierzać, przekraczać i dostrzegać znajdujące się za nimi światy w ich różnorodności. W narracji prowadzonej przez Sławka praktykowanie przekładu lub poddawanie go refleksji staje się użytecznym narzędziem transgresyjnym. Narzędziem, z którego z powodzeniem korzystać mogą osoby niezajmujące się fachowo tłumaczeniem, a doświadczające efektów tłumaczenia na każdym kroku w codziennym życiu. Do tak rozumianej transgresji, polegającej na przyjęciu na siebie roli tułacza (tłumacza) błądzącego po okrężnicach i niepewnych drogach, filozof zdaje się – zarówno na poziomie treści, jak i formy swojego wywodu – zachęcać. Nie pozostawia jednak czytelnika osamotnionego wobec tak postawionego zadania. Choć zasadniczo zaprasza do podróży w nieznane, formuje ślady i wskazówki, które dla uważnego czytelnika mogą stać się drogowskazami. Zaś stawka decyzji o wyruszeniu w drogę wiodącą przez tłumaczenie – którą w swym zbiorze esejów zarysowuje katowicki filozof – jest niebagatelna: stanowi zasadniczy krok w stronę przebudowy relacji społecznych i możliwości uzyskania podmiotowej wolności.

 

Tadeusz Sławek, „Na okrężnych drogach. Tłumaczenie literackie i jego światy”
Karakter / Instytut Kultury Miejskiej
Kraków – Gdańsk 2021

 

Przypisy:
[1] F. Nietzsche, Ecce Homo. Jak się staje – kim się jest, przeł. L. Staff, Nietzsche Seminarium, 2009, s. 29.
[2] M. Łukasiewicz, Pięć razy o przekładzie, Kraków – Gdańsk 2017.
[3] A. Pluszka, W te i wewte. Z tłumaczami o przekładach, Gdańsk 2016.
[4] Por. J. Jarniewicz, Gościnność słowa. Szkice o przekładzie literackim, Kraków 2012 oraz J. Jarniewicz, Tłumacz między innymi. Szkice o przekładach, językach i literaturze, Wrocław 2018.
[5] Z. Zaleska, Przejęzyczenie. Rozmowy o przekładzie, Wołowiec 2015.
[6] J. Derrida, Wieże Babel, przeł. A. Dziadek, w: Współczesne teorie przekładu, red. P. Bukowski, M. Heydel, Kraków 2009.
[7] Fu Wojny, oprac. K. Bartnicki, Kraków 2012.