Tekst wystąpienia wygłoszonego 28 sierpnia 2019 roku na Kongresie Międzynarodowej Unii Nauk Antropologicznych i Etnologicznych IUAES 2019 w Poznaniu.
Ogień jest ważnym źródłem metafor. W niniejszym tekście opowiem o dwóch pożarach w Brazylii, a także o ich kontrapunktach w innych miejscach na świecie, aby wyciągnąć kilka wniosków odnośnie do ich znaczenia. Skupię się na pożarze, w którym drugiego września 2018 roku doszczętnie spłonęło Muzeum Narodowe w Rio de Janeiro i ogniu trawiącym obecnie puszczę amazońską.
W artykule dla „The Washington Post” z 8 września 2018 roku brazylijski antropolog Antonio Carlos de Souza Lima napisał, że zniszczenie Muzeum Narodowego stwarza zagrożenie dla mniejszości etnicznych, ponieważ „dla rdzennych mieszkańców Brazylii, zdziesiątkowanych przez kolonizację i ludobójstwo oraz dla Brazylijczyków pochodzenia afrykańskiego, których przodków zakuwano w łańcuchy, muzeum było namacalnym łącznikiem z przeszłością i środkiem do budowania lepszej przyszłości”. Autor wyrażał także żal związany z unicestwieniem kolekcji i materiału badawczego znajdującego się w budynku, oraz utratą pamięci kulturowej, którą oznaczał pożar. Pisał – i zgadzam się z każdym słowem tego tekstu – że:
Ognisty holocaust, który strawił Muzeum Narodowe, wydarzył się pośrodku spolaryzowanej kampanii prezydenckiej. Reakcje ówczesnej administracji oraz wielu spośród kandydatów na urząd prezydenta ukazały obojętność elit rządzących, postrzegających wybory jako sprzedaż kraju temu, kto zaoferuje najwyższą cenę. Unaoczniały – na skalę globalną – nieprzejednaną tępotę większej części naszej wyższej klasy średniej, która zdaje się nie odróżniać outletów z przecenami od Luwru czy Instytutu Smithsona. Demonstrowały przed całą planetą porażający idiotyzm niektórych lokalnych liderów, którzy beznamiętnie przekonują, że 20 milionów obiektów utraconych w płomieniach można łatwo i szybko odtworzyć.
Budynek był zabytkiem dziedzictwa narodowego – pałacem, w którym od 1822 do 1889 roku rządzili dwaj cesarze Brazylii. Niedługo po katastrofie w Muzeum Narodowym w Rio de Janeiro, 15 kwietnia 2019 roku wielki ogień zniszczył inny zabytek, tym razem o znaczeniu globalnym – Katedrę Notre Dame w Paryżu. Ludność Brazylii zadziwił fakt, że jedna z ich najbogatszych rodaczek, której fortunę szacuje się na 1,3 miliardów dolarów amerykańskich, przekazała 20 milionów euro na odbudowę katedry, zaś na muzeum – zero. Datek ten – wraz z reakcjami, które wyzwolił – nie tylko potwierdził krytykę Souzy Limy na temat nastawienia brazylijskiej elity do symboli o globalnym statusie, ale też pokazał, jak fizyczna destrukcja przeszłości, nawet jeżeli wydarzyła się przez przypadek, uwikłana jest w rozmaite ideologie klasowe i konflikty polityczne. Interpretacja pożarów Muzeum Narodowego i Notre Dame, czyli polityka dziedzictwa i pamięci, nie może być pomyślana poza uniwersum, w obrębie którego narodowe i globalne elity przeorganizowują się i rekonstruują swoje tożsamości zapośredniczone przez interesy agend krajowych, zarządzających znaczeniami przeszłości.
Dziś, kiedy rozmawiamy, ogień płonie w największym tropikalnym lesie deszczowym na świecie – dżungli amazońskiej znajdującej się na terytorium Brazylii i innych państw Ameryki Południowej.
Obszar dorzecza Amazonki, porównywalny pod względem rozmiaru z powierzchnią Australii, ma zasadniczy wpływ na pogodę obu Ameryk:
Przez kilka ostatnich milionów lat [dorzecze Amazonki] było pokryte gęstym, złożonym z 400 miliardów drzew oraz bujnej roślinności, tropikalnym biomem tak bogatym w wodę, że wydychającym jedną piątą całego tlenu na świecie, magazynującym stulecia węgla, odbijającym i pochłaniającym nieznaną, lecz zasadniczą ilość promieniowania słonecznego. 20% słodkiej wody na świecie cyrkuluje przez tamtejsze rzeki, rośliny, gleby i powietrze. Amazońska wilgoć zasila i reguluje wiele globalnych systemów, łącznie z wytwarzaniem poprzez ewapotranspirację „rzek atmosferycznych” – ciągnącego się nieprzerwanie, skłębionego strumienia wody „wydychanej” przez drzewa do wielkich półkulistych pasów transmisyjnych, które niosą je ku urodzajnym krainom Argentyny i Środkowemu Zachodowi Stanów Zjednoczonych, gdzie uwalniane są w postaci deszczu [Alexander Zaitchik, Rainforest on Fire].
Od kiedy prezydentem jest Jair Bolsonaro, wskaźnik pożarów wzrósł o 82%. Ekspansja brazylijskiej gospodarki i jej ingerencja w granice Amazonii unicestwiły w ciągu ostatnich 50 lat jedną piątą obszaru puszczy. Brazylia jest głównym światowym eksporterem wołowiny i soi. Większość z wypaleń dokonywana jest przez hodowców bydła, chętnie powiększających obszar swych ziem pod chów stad. Niszczenie Amazonii jest poważnym przestępstwem przeciwko środowisku, pozbawiającym życia nie tylko rośliny, ale i ogromną liczbę zwierząt w tej najbardziej bioróżnorodnej części świata.
Można byłoby się spodziewać, że w epoce antropocenu ten scenariusz będzie powoli zanikał. Ale obecny rząd Brazylii pod przewodnictwem tak zwanego „Tropikalnego Trumpa”, wspierany przez entuzjastów w kraju i międzynarodowych sojuszników, wierzy, że globalne ocieplenie jest rezultatem „kulturowego marksizmu” i światowego spisku. W rzeczywistości brazylijski rząd, równolegle z bezpośrednim i pośrednim podsycaniem ognia w puszczy, generuje serię fake newsów, realizując strategię dezorientowania opinii publicznej charakterystyczną nie tylko dla Brazylii. W ubiegłym tygodniu prezydent – wbrew wszelkim dowodom – stwierdził, że ogień został podłożony przez ekologiczne organizacje pozarządowe. Przedstawiciele silnego brazylijskiego agrobiznesu już teraz krytykują działania rządu. Obawiają się, że sankcje ekologiczne wpłyną na ich obroty na międzynarodowym rynku.
Po drugiej stronie świata rozgrywa się inny czarny scenariusz, podobny do amazońskiego: płonie indonezyjski las tropikalny – giną orangutany i przedstawiciele innych gatunków. Ponownie stawką jest poszerzenie obszaru upraw, zwłaszcza plantacji palmy oleistej, by sprostać potrzebom rynku globalnego.
Nie wspominam tu o legalnym bądź nielegalnym kopalnictwie i wyrąbie oraz ich konsekwencjach dla środowiska i lokalnej rdzennej ludności. Ale dramatyczny rozwój wydarzeń, który przedstawiłem, jest wystarczająco wymowny, aby pokazać, jak granice kapitalizmu ulatują z dymem w sytuacjach, w których degradacja środowiska wywołuje katastrofy na lokalną, regionalną i globalną skalę.
Co powinniśmy robić?
„Pokój” jest metanarracją antropologii. Nic więc dziwnego, że wielu z nas czuje się zobowiązanych do sprzeciwu wobec przemocy i opresji. Jednak antropolodzy często prowadzą badania wewnątrz sytuacji konfliktowych – albo dlatego, że sytuujemy się na brzegach kapitalistycznej ekspansji, albo dlatego, że bronimy prawa do różnorodności w świecie, w którym etnocentryzm, nie mówiąc już o rasizmie, jest siłą organizowaną politycznie.
Ogień w Muzeum Narodowym ujawnił pogardę ekonomicznych i politycznych elit do niektórych symboli oraz zachwyt nad innymi. Obnażył także ignorancję państwowych agentów i agencji wobec instytucji zajmujących się ochroną kultury i historii, przez co ujawnił pewien rodzaj przemocy instytucjonalnej i symbolicznej wymierzonej przeciwko tożsamości i pamięci. Pożary w Amazonii w dramatyczny sposób ukazują niewiarygodne lekceważenie dla życia, zgrywające się z żądzą zysku; a także sojusze i opozycje globalnych, narodowych i lokalnych sił.
W istocie mierzymy się z klasycznymi sytuacjami antropologicznymi. Musimy być coraz bardziej politycznie wyraziści na globalnym i narodowym poziomie, aby stawić czoła fali kulturowej i środowiskowej przemocy, która nadciąga wraz z ponownym umocnieniem konserwatywnych sił kapitalizmu. Badania antropologiczne ukażą w wyraźnym świetle to, co zawsze ukazywały: że alternatywą dla szacunku wobec różnicy i empatyzowania z innymi kulturami oraz żywymi istotami, jest zniszczenie i śmierć.
Przeł. Iwona Ostrowska