Archiwum
06.11.2020

„Nic nie oddaje lepiej czasów, w których żyjemy, niż dźwięk protestów” – mówił latem 2017 roku artysta dźwiękowy Stuart Fowkes, pomysłodawca i koordynator projektu „Cities and Memory”. Zainicjowane przez Brytyjczyka archiwum przyjmuje nagrania terenowe zarówno w trybie ciągłym, jak i w ramach tematycznych naborów. Wśród tych ostatnich szczególnym powodzeniem cieszył się temat „Protest and Politics”, którego rezultatem była pierwsza globalna mapa dźwiękowa protestów (są też polskie akcenty, na przykład nagranie z obchodów 73. rocznicy Godziny „W” w Krakowie). Do korespondencyjnej pracy zgłosiło się ponad sto osób z całego świata.

„Protest and Politics” wyróżniał się pośród innych naborów organizowanych przez „Cities and Memory” tym, że konkursowych nagrań trzeba było dokonywać „na gorąco”, ze środka tłumu, ryzykując niekiedy zdrowiem i życiem. Dźwiękowa kartografia sprzeciwu to z jednej strony zbiór surowych mikroreportaży, z drugiej – dzięki usytuowaniu poszczególnych nagrań obok siebie – wyraźny sygnał zjednoczenia protestujących, bez względu na przyczynę i przebieg demonstracji.

Obok „czystego” field recordingu na mapie buntu znajdziemy także prace wykorzystujące soundscape demonstracji w celach (auto)terapeutycznych. Sam Fowkes zmiksował audiosferę protestu Zjednoczonej Europy przeciwko Brexitowi z wypowiedziami polityków i zwolenników odejścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, by – jak mówił w wywiadzie dla „Wired” – „wyegzorcyzmować z pomocą dźwięku niektóre swoje odczucia wobec wyników referendum”.

Emocjonalnej rekompensaty domagają się również osoby biorące udział w Ogólnopolskim Strajku Kobiet. W chwili, gdy to piszę, demonstracja trwa już blisko dwa tygodnie. Rozlany po całej Polsce i angażujący rozmaite grupy społeczne protest zdążył wytworzyć własny folklor muzyczny i charakterystyczną audiosferę. Język uwolniony z opresyjnej kindersztuby („Wypierdalać”, „Jebać PiS”) spotyka się w jej ramach z tłumieniem głosu przez (subwersywnie przejmowane przez protestujących) maseczki, przyłbice i cenzurę.

Bingelistening

W porównaniu z obrazem dźwięk wydaje się czystszy zarówno pod względem estetycznym, jak i moralnym, nie wspominając o inkluzywności. Jeśli ostatnie wydarzenia określa się mianem „pokoleniowych”, „formacyjnych” czy wręcz „historycznych”, to udział w nich decyduje o poczuciu przynależności. Dla wielu osób – niewidomych, niepełnosprawnych ruchowo, zmagających się z fobiami społecznymi lub niemogących ryzykować wyjścia podczas pandemii – field recording stał się jeśli nie jedyną, to najbardziej komfortową formą uczestnictwa w proteście.

Opublikowane pod koniec października przez Szarą Renetę nagrania Tomasza Pizio z nielegalnego zgromadzenia pod Archikatedrą Chrystusa Króla w Katowicach zastają autora w środowisku diametralnie różnym od zaciszy, które zazwyczaj odwiedzał z mikrofonem. Mikrofon usytuowany pomiędzy siłami policji i rosnącą grupą protestujących zbiera początkowo przede wszystkim komunikaty ostrzegawcze: od syntezatora mowy bądź nagrania (sic!), które marsowym głosem straszy epidemią i konsekwencjami karnymi, po wzruszające – jak gdyby wyjęte z ust poczciwego dzielnicowego – „nie wolno”, które z czasem zostaje zupełnie zagłuszone.

Akcja właściwa rozpoczyna się mniej więcej na wysokości czwartego segmentu. „Ucieczka i zatrzymanie” to urywek akcji policyjnej, na którą protestujący reagują chóralnym skandowaniem „ZOMO! ZOMO!”. Wraz z trwaniem nagrania rośnie liczba demonstrantów i demonstrantek. Spośród sprzężeń mikro- i megafonów, gwaru oraz łuny akustycznej generowanej przez szmer ciał – stłumiony, ale podszywający każdą sekundę nagrania – dają się już wychwycić głosy aktywistów i aktywistek podsuwających tłumowi pierwsze sylaby haseł skierowanych przeciwko partii rządzącej i służbom porządkowym. Część sloganów dotyczy konkretnych osób (między innymi doskonałe „Kaja Godek / Arka Gdynia”), inne wzywają do obrony ogólnie pojętych praw człowieka przed zakusami Kościoła i PiS-u.

Album kończy się, co znamienne, segmentem przeszło dwudziestominutowym, czego zresztą nie sposób odnotować bez śledzenia tracklisty. Nie sposób, bo nagranie – jakkolwiek dziwnie może to zabrzmieć – jest do tego stopnia wciągające, że słucha się je ciurkiem i w odruchowym skupieniu. Bingelistening to reakcja słuchacza, ale Pizio chyba także angażuje się z minuty na minutę coraz bardziej, tracąc– podobnie jak wszyscy wokół – kontrolę nad biegiem zdarzeń, ale też zyskując coraz większe poczucie wspólnoty i przynależności. Okazuje się nagle, że field recording ze strajków sprowokowanych naruszeniem podstawowych praw człowieka potrafi być… krzepiący, co na Bandcampie wydawcy z satysfakcją odnotowuje jeden ze słuchaczy („Jebanie PiS-u to nie tylko obowiązek, ale też przyjemność”).

„Piekło kobiet” – inspirowane esejem Tadeusza Boya-Żeleńskiego o tym samym tytule – nie jest ani pierwszym, ani jedynym nagraniem protestacyjnym w Polsce. Warto wspomnieć choćby o godzinnym field recordingu „Miarka się przebrała” zrealizowanym 14 stycznia 2018 roku na Placu Wolności w Poznaniu przez Huberta Wińczyka. Pracę Pizio wyróżnia jednak pieczołowita realizacja i oficjalność wydania. „Piekło” zostało wypuszczone przez Szarą Renetę dosłownie parę dni po zrealizowaniu nagrań jako pierwszy „digital” w katalogu labela. Wydawca postąpił tu w myśl twierdzenia Fowkesa, że nagrania terenowe z rozruchów – siłą rzeczy efemeryczne, bo sklejone z dynamicznie zmieniającym się wektorem protestu – „mówią wyraźniej niż jakiekolwiek inne: zapamiętajmy ten moment”.

 

Podręcznik do herstorii

Nagrywanie protestów to w istocie nagrywanie historii w czasach, kiedy nie da się jej dłużej uczyć wyłącznie za pomocą obrazów. W tym świetle field recording protestacyjny można traktować jako ważny głos w kwestii reformy edukacji. Nowe podręczniki – edytowalne, interaktywne, apelujące do empatii – powstają już od dawna. Nagrania Davida Attenborough z lat 1954–1963, „czarny album”Mikela R. Nieto, field recording Lawrence’a Englisha dokumentujący stan australijskiej audiosfery po serii pożarów buszu – te i wiele innych zapisów należy traktować zarówno jako formę protestu przeciwko postępującej degradacji środowiska naturalnego, jak i demonstrację niezgody na systemy edukacyjne, które faworyzując perspektywę narodowo-religijną kosztem globalnej, nie są w stanie wykształcić społeczeństwa gotowego do zmierzenia się z rzeczywistymi problemami.

Nagrania terenowe, które dokumentują jednocześnie fonię ginących ekosystemów i hałas maszyn przemysłowych odpowiedzialnych za ich zagładę, są same w sobie kompleksowymi archiwami, w których zdeponowano wiedzę o kondycji świata na progu nieodwracalnych zmian. Za tego rodzaju ratowniczym field recordingiem stoi jeden z najmocniejszych postulatów światopoglądowych ponowoczesności: by historię człowieka i tak zwaną historię naturalną zacząć traktować łącznie, jako dzieje przestrzeni wspólnej dla wielu (nie tylko ludzkich i nie tylko ożywionych) aktorów. Nagraniom z protestów idą w sukurs nie mniej pomnikowe teorie społeczne i antropologiczne. Wylicza je i omawia Agata Stanisz w jednym z pierwszych polskich artykułów o audiosferze prostestów, w którym historię uciszania kobiet śledzi, sięgając aż do starożytnej Grecji.

„O ile w harmonijnym społeczeństwie greckim głos kobiet nie istniał, o tyle we współczesnych neoliberalnych demokracjach włącza się jego określoną ilość, lecz jest to głos o kontrolowanej jakości i zawartości”– pisze Stanisz. Jeśli nagrania dokumentujące piekło kobiet będą trafiać pod skrzydła labeli lub na ogólnodostępne mapy dźwiękowe, to niebawem powstanie wokół nich o wiele więcej ważnych tekstów o słuchaniu i rejestracji dźwięku jako aktywnościach cementujących zmianę społeczną, ale też pozwalających przyjrzeć się z bliska temu, co ją napędza: głosowi, „ziarnu głosu” (Barthes). Dla dopingu, w geście solidarności, z zacięciem badawczym, a także w ramach sprzeciwu wobec niesprawiedliwej dystrybucji prawa do głosu – każdy powód jest dobry, by posłuchać tych nagrań, za ich pośrednictwem stajemy się nausznymi świadkami herstorii.

Twój rec

Kaśka Paluch, autorka „niður/noise/szum”, kolekcji pejzaży dźwiękowych Islandii, zaproponowała na grupie „Nagrania terenowe”, by wspólnymi siłami zebrać i opublikować kompilację nagrań z obecnie trwających protestów. Nabór trwa, jeśli macie ochotę współredagować jeden z podręczników przyszłości, to przesyłajcie swoje materiały na adres kaskapaluch@gmail.com. Dzięki uprzejmości Tomka Pizio zamieszczam poniżej specyfikację sprzętu, którego użył do nagrania „Piekła kobiet”, jednak do realizacji field recordingu potrzebne są przede wszystkim chęci. Wystarczy wcisnąć: rec.

Tomasz Pizio, sprzęt wykorzystany do nagrania protestu

Tomasz Pizio

Lista sprzętu użytego do nagrania „Piekła kobiet” wraz z uzasadnieniem i uwagami

  • Rejestrator Zoom F4
    Pozwala na nagranie dwóch ścieżek stereo, każdej z różnym ustawieniem gain (kontrola czułości mikrofonu dostosowywana do wolumenu rejestrowanych dźwięków), co jest szczególnie przydatne w wypadku dynamicznych środowisk, takich jak strajk. Wolę unikać limitera i zbyt częstych manipulacji poziomem gain już w trakcie nagrania. Dzięki F4 odleglejsze i cichsze fragmenty miałem nagrane na wyższym gain, a bliskie i głośne brałem z nagrania „zapasowego” o niższym ustawieniu.
  • Mikrofon Audio-Technica BP4025
    Nagranie głośnego wydarzenia, jakim jest protest, nie wymaga precyzyjnego mikrofonu o niskim natężeniu szumów własnych. Wiedziałem, że z Audio-Techniką mogę być spokojny nawet w sąsiedztwie huku lub okrzyków z megafonu, bo jest ona w stanie nagrać dźwięki do 145 decybeli. Solidna budowa, dobre odwzorowanie stereo i poręczność (całość zamknięta w jednej kapsule) zapewniają wygodę podczas nagrywania w ruchu.
  • RØDE Blimp z zawieszeniem Rycote Lyre
    Na wypadek zbyt dużych drgań, stukania i szurania tyczką albo kablem, bo spodziewałem się być w ruchu. Zabezpieczając się przed podmuchami wiatru, zaopatrzyłem Blimp w futrzaną osłonę, która może przy okazji ochronić mikrofon przed nieprzewidzianymi kolizjami.
  • Tyczka RØDE
    Umożliwiła nagrywanie w promieniu kilka metrów, ponad głowami otaczających mnie ludzi. Dzięki temu nagranie nie ograniczyło się do najbliższych osób, które zasłaniałyby dźwięki z dalszego planu. Wysokość mikrofonu tworzyła też dodatkowy dystans od najbliżej stojących, dzięki czemu różnica natężenia między pierwszym planem a osobami stojącymi dalej nie była aż tak duża jak w wypadku mikrofonu trzymanego w ręce.
  • Słuchawki AKG K72
    Niezbędne do bieżącego monitorowania. Dzięki nim zorientowałem się w pewnym momencie, że idąc, uderzam kablem o tyczkę. Słuchawki pozwoliły mi w porę się zreflektować, dzięki nim uratowałem resztę nagrania przed niechcianym zakłóceniem.

Przewagą „dużego” zestawu nad kieszonkowym rejestratorem jest też jego transparentność. Będąc tak oczywistym w swoich zamiarach, nie miałem skrupułów, że przypadkiem złapię czyjąś prywatną rozmowę – każdy zdawał sobie sprawę, że nagrywam dźwięk i mógł na to adekwatnie zareagować.

Krzysztof-Mystkowski-protest-Gdańsk