Archiwum
23.06.2014

Piknik pod wisząca skałą

Marek Wasilewski
Podskórny Poznań

Odwołanie spektaklu teatralnego „Golgota Picnic” to czarny dzień w historii kultury miasta Poznania. Jak na ironię, zbiega się on z czerwcową 25. rocznicą odzyskania wolności w Polsce. Trzeba zapytać w tym momencie, czy na pewno to jest taka wolność, o której marzyliśmy.

Kiedy niemal 30 lat temu, jeszcze w podziemiu powstawał „Czas Kultury”, jego założyciele nie śnili w najczarniejszych snach, że dożyją dnia, w których kultura w wolnej Polsce będzie się cofała przed groźbą przemocy, że nastaną czasy, w których ideologiczny knebel kolejnego wcielenia jakiejś „świętej inkwizycji” będzie zatykał usta artystom.

Jest to czarny dzień nie tylko dla kultury w Poznaniu i w Polsce. To także czarny i wstydliwy dzień dla miasta, którego władze nie potrafią bądź nie chcą zapewnić bezpieczeństwa ludziom pragnącym zobaczyć spektakl teatralny. Ochrona taka w monstrualnej formie zapewniana jest rutynowo podczas imprez sportowych, na których język nienawiści i pogardy jest uznawany za uprawniony styl życia i naturalny sposób ekspresji. Odwołanie spektaklu teatralnego ze strachu przed wyimaginowanymi zamieszkami to hańba. To pokaz bezsilności, braku świadomości i cynizmu.

W cywilizowanych krajach zawsze obowiązywała zasada, że z terrorystami się nie negocjuje. Układanie się z tymi, którzy grożą przemocą, niszczy społeczeństwo. Jest to sytuacja, w której prezydent miasta powinien się podać do dymisji, bo utracił nie tylko moralne prawo do sprawowania swojej funkcji, ale przede wszystkim praktyczne narzędzia do jej wykonywania. Oczywiście nie oczekuję tego od prezydenta miasta, które samo wyhodowało sobie „publiczność” na najpokraczniejszym stadionie piłkarskim w Polsce. Jedyną siłą, która może się przeciwstawić pełzającej przemocy ideologicznej, jest solidarność. Jestem ciekawy, czy artystów uczestniczących w festiwalu Malta, stać będzie na gest solidarności z ich koleżankami i kolegami. Muszą mieć świadomość, że występując w warunkach, w których cenzuruje ich egzotyczny sojusz kibolskiej pały z ołtarzem, stają się mimowolnymi wspólnikami wrogów wolności. Jestem ciekaw czy dyrektora festiwalu Malta stać będzie na to, by festiwal w porozumieniu z artystami odwołać, by wyprowadzić go z miasta, w którym pojęcie wolności kultury jest tylko pustym frazesem.

Poznań przypomina w tej chwili afgańską wioskę zajętą przez talibów, których surowe prawa religijne określają drobiazgowo, co wolno, a czego nie wolno. Kiedy ajatollah Chomeini skazał na śmierć za rzekome bluźnierstwo pisarza Salmana Rushdiego, wielu intelektualistów pisało o tym, że nie należało prowokować gniewu muzułmanów i obrażać ich uczuć religijnych. Czy zawsze będzie tak, że wiara religijna z definicji nie może być obiektem krytyki?. Dlaczego do dzisiaj dajemy prawo przedstawicielom wyznań religijnych do grożenia przemocą? Dlaczego ulegamy prymitywnemu szantażowi ludzi, którzy utrzymują, że bliżej nieokreślony nadprzyrodzony byt dał im monopol na prawdę i decydowanie o tym, co jest dobre, a co złe? To kolejna zwycięska bitwa krucjaty państwa wyznaniowego. Jego realny kształt określił w swoim kazaniu arcybiskup Gądecki, kiedy mówił o tym, że państwo to ciało, a kościół to dusza, która ciało to wypełnia i nim rządzi. Ta kuriozalna, średniowieczna „doktryna Gądeckiego” wykuwa się na poznańskim poligonie, i dziś już widać, że zbrojnym ramieniem tego świętego państwa są watahy pseudokibiców. To właśnie arcybiskup pierwszy publicznie powiedział, że spektakl zatrzymać może tylko groźba zamieszek, czym uruchomił lawinę zastraszania i znieważania ludzi kultury w skali niespotykanej w naszym kraju. Już sama groźba niezgodnych z prawem rozruchów daje pretekst do zawieszenia obywatelskich wolności zagwarantowanych w konstytucji naszego kraju. Arcybiskup Gądecki może mieć powody do zadowolenia, jego mały pucz monachijski udał się bez jednego wystrzału, bez jednego siniaka czy rozbitej butelki. Polska jest gotowa do intronizacji Chrystusa Króla i przejęcia przez Episkopat zbyt długo już opuszczonego miejsca, które zajmował kiedyś Komitet Centralny PZPR.

Nasz piknik pod wiszącą skałą kibolskiej pięści dobiega końca. Jaki będzie dalszy ciąg tej historii, zależy od nas.
Przeczytaj także: Przeciwko państwu wyznaniowemu – oświadczenie założycieli Otwartej Akademii.

alt
„Golgota Picnic”, fot. David Ruan.