Archiwum
25.11.2019

Chada! To nie wypada!

Michał Piepiórka
Film

Siedem lat po premierze „Jesteś Bogiem” Leszka Dawida, filmu o Magiku i Paktofonice, doczekaliśmy się drugiego dzieła o polskim hip-hopie. Tym razem otrzymaliśmy biografię Chady – stołecznego muzyka, przedstawiciela rapu ulicznego, który w 2009 roku zadebiutował kultowym już albumem „Proceder”. Chada rapuje w nim o własnych doświadczeniach i trudnym życiu. Nic więc dziwnego, że bracia Michał Węgrzyn (reżyseria) i Wojciech Węgrzyn (zdjęcia) tak samo zatytułowali swój film.

Może zaskakiwać, że wobec bogactwa polskiego hip-hopu w postaci barwne i rozpoznawalne bohaterem filmu uczyniono muzyka niefunkcjonującego w powszechnej świadomości, a więc poza środowiskiem fanów gatunku. Główną motywacją twórców były najprawdopodobniej tajemnicze okoliczności śmierci Chady. Zginął on podobną śmiercią jak Magik, czyli spadając z wysokiego piętra budynku. O ile nie ma wątpliwości, że lider Kalibru 44 popełnił samobójstwo, o tyle w przypadku Chady wątpliwości są. Twórcy filmu nie szukają rozwiązania tej zagadki – zdecydowali się wybrać jedną z wersji wydarzeń i uznać ją za pewnik. Tym samym zrezygnowali z niejednoznaczności, która buduje mit Chady i mogłaby dodać intrygującej wieloznaczności fabule.

Nieoczywista śmierć rapera z pewnością była impulsem do stworzenia filmu, nie jest za to punktem wyjścia. Znajduje się wręcz na marginesie, zdaje się jedynie dopełnieniem opowieści, pewnego rodzaju tragicznym podsumowaniem, a przy tym złośliwym chichotem losu. Historia Chady została przedstawiona w epickiej skali. Oglądamy oczywiście jego pierwsze muzyczne próby, ale to wcale nie one interesują twórców najbardziej. Biografię Chady umieszczają na bardzo szeroko odmalowanym tle społecznym, osadzają w gospodarczych realiach dwóch pierwszych dziesięcioleci transformacji i wpisują w krajobraz zmieniającej się Warszawy. Rozpoczyna się jeszcze w latach 90., kiedy bohater, jako młody chłopak, ugania się za przemycanymi adidasami. Film kończy się we współczesnych czasach, które na ekranie niewiele różnią się od tych sprzed dwudziestu lat – jakby ostatnie dwie dekady nie przyniosły żadnej zmiany w krajobrazie miasta.

W ten sposób zamiast opowieści o muzyce dostajemy biografię młodego chłopaka z blokowiska, który stara się wpasować w wymagania turbokapitalistycznej Polski. Na pierwszy rzut oka widać więc duży wpływ na kształt fabuły Rafała Wosia, czołowego krytyka transformacji gospodarczej i konsultanta scenariuszowego przy „Procederze”. Presja finansowa staje się dzięki temu jednym z najważniejszych czynników kształtujących opowieść. Chada odczuwa potrzebę zarabiania coraz większych pieniędzy, ustawienia się, zadbania o siebie i najbliższych. Najpierw zajęcie próbuje znaleźć mu matka, potem szuka go na własną rękę. Ostatecznie okazuje się, że praca albo jest podła i niskopłatna, albo nie ma jej wcale. A generowane przez kapitalizm potrzeby i marzenia wciąż pęcznieją.

Bracia Węgrzynowie dostrzegli w swoim bohaterze i jego kumplach ofiary transformacyjnych przemian. Przypominają oni „młode wilki” z pamiętnego przeboju lat 90. Jarosława Żamojdy. Tamten film również opowiadał o grupie znajomych, którzy napędzani kapitalistycznymi marzeniami, brnęli w kradzież i gangsterkę. Chada nie czyni tego jednak z chęci chadzania na skróty, ale z braku alternatyw – nie ma innej możliwości zarobkowania niż handlowanie podrobionymi adidasami czy kradzież aut.

Twórcy tezę tę powtarzają w filmie wielokrotnie, starając się usprawiedliwić działania bohatera. To może irytować – zarówno ze względu na dyskusyjność tezy, jak i z powodu namolności powielania wciąż tej samej myśli. W ogóle największym problemem „Procederu” jest brak dyscypliny scenariuszowej. Obok tego zasadniczy zarzut stanowi nijakość postaci Chady. Twórcy, zamieniając biografię bohatera w epicką opowieść o ostatnich dwudziestu latach Polski, upychają wiele epizodów z życia rapera. Problem w tym, że dzieje Chady wcale nie były szczególnie interesujące (odwrotnie, niż mógłby sugerować ponad dwugodzinny metraż) czy w jakiś sposób wyjątkowe – a już na pewno niekoniecznie zasługujące na umieszczenie ich w filmie. Twórcy filmu jednak myślą zupełnie inaczej: dla nich ciekawe w historii Chady jest absolutnie wszystko – relacje z kumplami, z matką, z kolejnymi dziewczynami, z lokalnymi bandytami, z producentem, ze współwięźniami. Ewidentnie autorzy scenariusza (Maciej Chwedo, Aleksandra Górecka, Michał Kalicki, Krzysztof Tyszowiecki) nie potrafili podejść do tej biografii selektywnie – po to, by ułożyć spójną i zgrabną historię. W konsekwencji na przykład przez pół filmu oglądamy, jak Chada na różne sposoby kradnie samochody, a w wolnych chwilach kłóci się i godzi z kolejnymi dziewczynami.

Paradoksalnie, w filmie nie ma za wiele muzyki. Ale może i dobrze, bo daleko jej do wybitności. Węgrzynowie pomyśleli swój film, co zdradzają napisy na końcu, jako hołd dla osób podobnych do Chady – chłopaków z blokowisk tworzących uliczny rap, opowiadający o trudach życia w realiach polskich miast. Intencje są szlachetne. W końcu ktoś z empatią, a nie uprzedzeniem opowiada o blokersach i z zaangażowaniem przygląda się ich kulturze. Problem jednak w tym, że twórcy widzą w tej muzyce nie tylko fenomen socjologiczny, ale i wybitne osiągnięcie artystyczne. Oczywiście, może ona taki poziom osiągać, i niejednokrotnie osiąga, ale na pewno nie jest to przypadek Chady. Raper ostatecznie nie przedstawia się ani jako wybitny muzyk, ani wyjątkowo ciekawa czy barwna postać.

Z ratunkiem dla bohatera przychodzi odtwórca głównej roli, Piotr Witkowski, dla którego może to być otwarcie kariery na miarę Dawida Ogrodnika, Marcina Kowalczyka i Tomasza Schuchardta z „Jesteś Bogiem”. Dzięki aktorowi postać Chady została obdarzona łotrzykowskim uśmiechem, urokiem gangstera o gołębim sercu – i choć odrobinę nabiera na ekranie życia.

„Proceder” bardziej sprawdza się jako opowieść o potransformacyjnej Polsce niż biografia muzyka. W przełomowy dla polskiego kina sposób z empatią opowiada o polskich blokowiskach i środowisku półświatka. Koncentruje się na sytuacji społecznej i gospodarczej, ale nie ucieka do konserwatywnego z ducha moralizowania, jak było w przypadku wciąż najbardziej znanego polskiego filmu „blokerskiego”, czyli „Cześć, Tereska” Roberta Glińskiego. Ale do ucieleśnienia tej opowieści zaangażowano złego bohatera – niecharakterystycznego, niewzbudzającego sympatii, litości czy złości. Przez to nie widzimy żadnego powodu, by oglądać kolejne jego ekscesy i nieporadne szamotanie się z życiem.

 

„Proceder”
reż. Michał Węgrzyn
premiera: 15.11.2019

Kadr z filmu "Proceder"