Archiwum
06.01.2018

Życie ukrzesłowione

Monika Błaszczak
Podskórny Poznań

Fragmenty biografii, utworów poetyckich i przypuszczeń na temat przyczyn dobrowolnej izolacji poetki Emily Dickinson w jej własnym pokoju współtworzą – wraz z piosenkami Formaliny oraz scenografią i kostiumami Patrycji „PiPy” Piwosz – intrygujące poetycko-muzyczne zdarzenie performatywne. „Emily” – podobnie jak postać i dorobek amerykańskiej poetki – wymyka się łatwym kategoryzacjom.

Używając poetyckiego języka inspirowanego przedstawieniem, można powiedzieć, że 1775 wierszy autorstwa Dickinson to 1775 kropel melancholii, izolacji, minut milczenia i godzin samotności. Spektakl-koncert „Emily” to niezwykła, poetycka podróż do wnętrza każdego z nas.

Widzowie stojący w ciemnym przedsionku Republiki Sztuki Tłusta Langusta proszeni są o wyciągnięcie z metalowej klatki dla ptaków jednej białej karteczki umocowanej na czerwonej nitce. Wylosowałam tę z numerem 1540. Zgodnie z instrukcją na jej odwrocie w domu mam znaleźć kryjący się pod nim wiersz i go odczytać. Emily Dickinson nie tytułowała swoich wierszy, nadając im jedynie numery.

W niewielkiej sali widzimy krzesło „ubrane” w białą koszulę. Rękawy i mankiety okrywają nogi, a po bokach siedziska spoczywają materiałowe dłonie. Na tak odzianym meblu spoczywa – w bezruchu i w milczeniu – „ukrzesłowiona” Emily w białej sukience z czerwonym haftem (Malina Barwik nieodparcie kojarzy się z obrazami Andrzeja Wróblewskiego). Z tyłu sceny przez drewniane drzwi wchodzi druga postać – podobnie ubrana, ale poruszająca się i mówiąca (Laura Leish). Podniesionym głosem, potem nawet krzykiem, próbuje zmusić nieruchomą kobietę do jakiejkolwiek reakcji. Bezskutecznie.

W miarę pogłębiania się frustracji postaci granej przez Leish, która chce wyjść na zewnątrz – zrobić coś, pobyć wśród ludzi – przychodzi refleksja, że dwie aktorki na scenie reprezentują tę samą osobę. Emily rozegrana jest na dwa głosy: wewnętrzny – introwertyczny i zewnętrzny – ekstrawertyczny. Pierwsza izoluje się od świata, jest apatyczna, wycofana. Druga szuka z nim kontaktu; pełna skrajnych emocji jest otwarta na nowe doświadczenia. W tym spotkaniu widzów z Emily dominują intymność i kameralność. To niemal indywidualne i bardzo osobiste doświadczenie (w sali jest niespełna dwudziestu widzów) zanurzenia w umyśle i emocjach poetki.

Ogromnym atutem tego poetyckiego spektaklu-performansu jest jego strona wizualna. Wspomniane już elementy scenografii i kostiumy z każdą minutą ujawniają kolejne smaczki. W oprawie scenicznej dominuje biel, którą przecina subtelna czerwień nici zdobiącej sukienki (są na nich wyhaftowane słowa wierszy), oplatającej krzesło, a na koniec nawet – widzów. Nitka staje się tu metaforą poezji, gdzie stroje kapią nitkami – słowami. Powraca także metafora klatki. Obecna od momentu losowania numerów wierszy przed wejściem do sali, pojawia się jako element scenografii i rekwizyt. Gdy zostaje włożona na głowę Emily granej przez Malinę Barwik, staje się też częścią kostiumu. To znak, że bohaterka tego spektaklu uwięziona jest w klatce pokoju, umysłu, kobiecości, własnej poezji.

Projekt powstał w ramach cyklu Nanodramy 2017. To festiwal małych form teatralnych, organizowany przez Republikę Sztuki Tłusta Langusta od dwóch lat. Pomysł powołania konkursu na wystawienie małej, eksperymentalnej formy teatralnej wyrósł z doświadczeń Teatru Usta Usta Republika. Nanodram to monodram zaaranżowany w oryginalnej, wyjątkowej przestrzeni lub sytuacji, budujących unikalny kontakt aktora z widzem, tworzących kontekst prezentacji i sprawiających, że każdy ze spektakli jest niepowtarzalnym wydarzeniem. Nie wymaga angażowania rozbudowanej scenografii, kosztownych środków technicznych lub wieloosobowych zespołów teatralnych, a jedynie oryginalnej, zaskakującej formy teatralnej, gdzie źródłem dramatu są sytuacje międzyludzkie.

Pomysłodawczynią spektaklu-koncertu „Emily” jest Malina Barwik – wokalistka poznańskiego zespołu muzycznego Formalina. Grana przez nią bohaterka odzyskuje głos tylko wtedy, gdy wstaje z krzesła i podchodzi do mikrofonu. Jej hipnotyzujący, a przy tym bardzo silny i ostry wokal sprawia, że całe jej ciało krzyczy słowami wierszy. Grana na żywo muzyka ma mocne i ciężkie brzmienie, co w zestawieniu z utworami poetki tworzy szczególną atmosferę, łączącą to, co niewyrażalne, nieoczekiwane i intrygujące. Muzycy (organy – Michał Bartz, bas – Piotr Rzepka, perkusja – Jarek Szczeciński) siedzą za drzwiami zamykającymi scenę, co jeszcze bardziej podkreśla intymny klimat tego artystycznego spotkania. Zespół Formalina powstał z inicjatywy Maliny Barwik (w poznańskim środowisku znanej jako Malina z Malingradu). Teksty piosenek znajdujących się na ich pierwszej płycie napisali Malina Prześluga-Delimata, Hubert Wińczyk i Maciej Sułkowski. Oryginalny styl zespołu został pozytywnie przyjęty i zyskał już spore uznanie.

Emily Dickinson była postacią niezwykłą – dziwaczną, nieprzystającą do społecznych oczekiwań. Nie wychodziła z domu, odmawiała realizowania kobiecych ról typowych dla swoich czasów. Z odrzuceniem spotykała się również na polu poezji. Chociaż tworzyła nowatorskie utwory, dawano jej odczuć, że kobiety nie powinny pisać wierszy, bo nie potrafią respektować przyjętych kategorii stylu i wzorców estetycznych. Tę krytykę jej twórczości twórcy nanodramu ukazują w świetnej scenie, w której wewnętrzny, grany przez Laurę Leish, głos Emily przekształca się w głos cenzora w kapturze Ku Klux Klanu na głowie.

Twórcom teatralno-muzycznego projektu „Emily” udała się niełatwa sztuka połączenia poetyckiego języka ze scenicznymi środkami wyrazu oraz z brzmieniem stanowiącym mieszankę undergroundu, rocka i – jak określają to sami muzycy – „brudnego brzmienia”. W wierszach i biografii poetki realizatorzy spektaklu odnaleźli głębszy wymiar losu artysty, tajemnicę i tęsknotę za czymś nieuchwytnym. Pociągnęli je – jak nici uplecione ze słów jej wierszy.

 

Formalina / Laura Leish, „Emily”
scenariusz i reżyseria: Ewa Kaczmarek
pomysł: Malina Barwik
Poznań, Republika Sztuki Tłusta Langusta
premiera: 17.11.2017

fot. Andrzej Majos