Nr 22/2025 Na teraz

W gąszczu uczuć

Dominika Gracz-Moskwa
Komiks

„Botanica” Katarzyny Klas, znanej jako KTH, to sensualna, zmysłowa opowieść. Jako komiks w dużej mierze niemy – czytelnicze oko szybko zorientuje się, że brak tu głosu: charakterystycznych dymków z dialogami czy ramek z informacjami od narratora – snuje opowieść za pomocą obrazu (i sekwencji obrazów), jego kompozycji (oraz kompozycji strony) i koloru. Autorka demonstruje tym samym cały wachlarz narracyjnych umiejętności – właściwie do portfolio brakuje tylko budowania dialogów. O jego potencjale świadczy fakt, że projekt komiksu zdobył Grand Prix 34. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi w 2023 roku. Tym większa szkoda, że w ostatecznej wersji autorce zabrakło konsekwencji – potencjał był tu większy niż jest efekt końcowy.

Opowiadana historia jest z czytelniczego punktu nieskomplikowana – dziewczynie podoba się chłopak, a chłopakowi dziewczyna, ale żadne nie mówi o tym wprost. Momenty oczarowań, miłych i przyjemnych chwil przeplatają się więc z nieporozumieniami, przemilczeniami i wynikającym z nich zwątpieniem. Górę bierze niepewność. W końcu dochodzi do pierwszego konfliktu. Czy para będzie potrafiła porozumieć się i wrócić na wspólne miłosne tory?

Powyższe podsumowanie brzmi może jak opis marketingowy produkcji Hallmarku, ale w przypadku „Botaniki” cała siła tkwi nie w tym „co” jest opowiadane, a „jak”. Powiedziałam już, że dla narracji fundamentalną rolę odgrywają kolor i kompozycja – ale wspomnieć należy także o ich estetycznym powinowactwie. Autorka osadza komiks, po pierwsze, we własnym dorobku (wybierając motywy i elementy charakterystyczne dla swoich wcześniejszych prac), a po drugie, w estetycznej spuściźnie secesji. Styl o charakterystycznej florystycznej ornamentyce już wcześniej stanowił dla KTH źródło inspiracji.

„Botanica” to komiks ze wszech miar roślinny. Motyw kwiatów przenika opowieść na wielu płaszczyznach. Od płaszczyzny fabularnej: główna bohaterka jest z zawodu florystką, bohaterowie udają się wspólnie na targi kwiatów, wręczone sobie nawzajem nasiona stają się w pewnym momencie symbolem przyszłych możliwości; przez płaszczyznę estetyczno-formalną: przeplatające się na niemal każdej stronie wizerunki kwiatów, ornamentyka o miękkiej, giętkiej linii inspirowanej secesyjnymi motywami kwiatowymi; po płaszczyznę symboliczną: KTH wykorzystuje motyw kwiatów do ukazywania erotycznego napięcia poprzez dość wyraźne konotacje (kwiaty-waginy, kwiaty-penisy, kwiaty-piersi). Nie sposób pominąć w tym wyliczeniu brzmienie tytułu. Warto, dla podkreślenia konsekwencji w wykorzystaniu motywu, wspomnieć działania promocyjne: stoisko promujące komiks podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, podczas którego miała miejsce premiera komiksu, było bogato zdobione fioletowymi storczykami.

Kolor tych kwiatów był nieprzypadkowy. Autorka konsekwentnie trzyma się na kartach „Botaniki” charakterystycznej dla siebie gamy kolorystycznej z dominującym fioletem i komplementarnym różowym (te kolory, wraz z niebieskim, grały też główne skrzypce w publikacji, która przyniosła Katarzynie Klas rozpoznawalność w środowisku komiksowym, czyli „Pursuit” [2023], i była obecna również w „Gorzkich żalach”, zbierającej różne prace autorki [2024]). Skoro o poprzednich komiksach mowa, warto zauważyć, że KTH zdaje się wykorzystywać (recyklingować?) istniejące już projekty postaci – nie da się ukryć, że główna para bohaterów „Botaniki” przypomina w swoim physis bohaterów krótkiego komiksu „Ghosting”, wydanego oryginalnie w 4. tomie zina „Warchlaki”. Jego motywem przewodnim był komiks niemy – co znów kieruje nas do formalnej strony „Botaniki”. Te liczne nawiązania, kontynuacje i konsekwencje niczym bluszcz (nie mogłam sobie odmówić roślinnej metafory) oplatają „Botanicę”, podkreślając, że jest to komiks będący swego rodzaju ukoronowaniem dotychczasowych artystycznych działań autorki. Sięga po dobrze sobie znane techniki, motywy i rozwiązania i za ich pomocą tworzy swój – do tej pory – najbardziej ambitny komiks.

Wiele miejsca poświęciłam ornamentyce roślinnej i jej przełożeniu na inne elementy komiksu, ale podkreślić trzeba, że secesyjnych nawiązań jest znacznie więcej. Obok roślinnych motywów, ornamentyki czy giętkiej linii, stosowanej zarówno przy rysunku wewnątrz kadrów, jak i samych kształtów kadrów, KTH osadza dynamikę rysunku w wertykalności, sięgając często po pionowe, wąskie kadry, tworząc z nich strzeliste kompozycje. Jednocześnie jednak często układa kadry w symetryczne kompozycje albo też bawi się symetrią, projektując rozkładówki, w których zamiast lustrzanego odbicia otrzymujemy bardziej zniuansowane rozwiązania przypominające nieco relację ying-yang. W wyniku kombinacji tych wszystkich elementów otrzymujemy opowieść graficznie niezwykle sensualną, uwodzącą czytelnika. To znów świadomy gest autorki, bowiem „Botanica” w pewnym momencie z niewinnej opowieści o ukradkowych spojrzeniach i nieśmiałych uśmiechach zamienia się w dość odważny komiks erotyczny. Podniecenie dochodzi do głosu w sferze snów, gdy pragnienia bohaterów nie są niczym skrępowane – co kontrastuje z realnym światem, w którym wątpliwości bohaterów nie pozwalają dojść do głosu szczeremu uczuciu.

Prowadzenie narracji za pomocą tak charakterystycznego rysunku i kompozycji, bez dymków i słowa, jest najjaśniejszym elementem komiksu. „Botanica” to wspaniały przykład możliwości, które oferuje ten gatunek, a które nie są tak łatwo dostępne w przypadku innych mediów. Wymagają one oczywiście umiejętnego wykorzystania – co KTH doskonale opanowała. Widać to w kompozycji kadrów, w których autorka ukazuje upływ czasu – albo poprzez kolejne zbliżenia na kwiaty, zawsze inne, albo poprzez okalające całą kompozycję księżyce, przechodzące od początku do końca cyklu. Innym przykładem jest scena w barze, w której autorka zestawia szeroki kadr na siedzących bohaterów z powtarzanym zbliżeniem na detal, którym jest oko bohaterki. Za każdym razem sygnalizuje ono kolejne emocje – zresztą identyczny układ kadrów (cztery ujęcia na szeroki plan w połączeniu z czterema ujęciami tego samego, ale zmiennego w czasie detalu) KTH powtarza jakiś czas później w innej scenie. Pewna powtarzalność rozwiązań w przypadku obojga bohaterów – poświęcanie im podobnej przestrzeni, ukazywanie dualizmów, portretowanie ich w zbliżony sposób i w podobnych sytuacjach – oddaje komplementarność opowieści i zarazem komplementarność bohaterów, którzy ulegają podobnym uczuciom.

KTH udowadnia jednak, że świetnie opanowała sztukę snucia opowieści za pomocą różnych możliwości, jakie daje komiks, poza elementem głosu (dialogów). „Botanica”, jako komiks w dużej mierze niemy, stanowi opowieść i metaopowieść o głosie. Na poziomie meta – być może tym ciekawszym – dostajemy argument podkreślający silny głos komiksu we współczesnej kulturze. To też manifestacja mocy głosu samej autorki, która, jak już wspomniałam, osadza tytuł w dotychczasowej twórczości. Na poziomie fabularnym z kolei czytający otrzymuje historię o konieczności porozumienia, wypowiedzenia uczuć i nazwania ich wprost. To opowieść paradoksalna, bowiem choć autorka dobitnie, swoim warsztatem, udowadnia, że można zrozumieć się bez słów, to do takiego porozumienia odmawia dwojgu bohaterom. Ostatecznie dziewczyna i chłopak niemego porozumienia nie osiągają – nie rozumieją się ani bez słów, ani za ich pomocą. W tym miejscu uwyraźniają się problemy, z którymi zmaga się komiks. Bo dopracowana oprawa formalna uwypukla niemoc związaną z zamknięciem historii.

Na ostatnich stronach komiksu, gdy bohaterowie po nieudanej randce siadają do stołu, zaczynają ze sobą rozmawiać. Autorka zrywa z wcześniej obraną strategią i pozwala postaciom na wypowiadanie słów. I niestety, w słowach tych wybrzmiewa banał. Decyzja o tym dialogu obciąża komiks wielorako. Po pierwsze: odsłania pewną nieumiejętność w pociągnięciu sprawy do końca. Mniej chodzi o to, że autorka jest niekonsekwentna, a bardziej o to, że odsłania przed nami, że nie miała pomysłu na oryginalne zakończenie historii. Z tym wiąże się drugi kłopot: generuje w czytelniku wątpliwości, czy gdyby komiks od początku miał dialogi, byłby równie ciekawą lekturą? Może banalne dialogi przyćmiłyby warstwę graficzną. I wreszcie kłopot trzeci: autorka zgubiła zaufanie do czytelników. To rozczarowujące tym bardziej, że w części poprzedzającej finałowy fragment KTH udowodniła, że potrafi pozostawić miejsce na czytelniczą interpretację. Ostatecznie jednak sięga po trywialność, dosłowność i dydaktyzm, co okazuje się bezlitosne dla fabularnie nieskomplikowanej historii.

Okazuje się, że najlepszy sposób opowiadania (owo „jak”) nie przyniesie czytelnikowi satysfakcji, jeśli zawiedzie go sama opowieść („co”). Dopóki brakowało słów, kuszący obłymi kształtami i uderzający śmiałymi scenami komiks był intrygującą opowieścią. Gdy pojawił się dialog, owe wcześniejsze nieme plansze okazują się – tylko i aż – estetyczną uciechą dla oka. Ale mając tę wiedzę, można spróbować tę historię ocalić – pominąć dymki i przeczytać komiks tak, jakby do końca pozostał niemy. Wierzę bowiem, że wykreowane przez czytających zakończenie będzie mniej banalne…

„Botanica”
Scenariusz i rysunki: Katarzyna Klas kth.
Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej
EC1 Łódź
2025