Wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej z października 2020 roku w sprawie zaostrzenia prawa aborcyjnego wywołał największą od 1989 roku falę protestów w całej Polsce. Po publicznych wypowiedziach urzędników kościoła katolickiego pochwalających ten wyrok, 25 października 2020 grupa osób w Poznaniu postanowiła wyrazić swój sprzeciw zarówno wobec wyroku jak i tych wypowiedzi. Protestujący zostali wylegitymowani i spisani przez policję. 32 osobom postawiono zarzuty złośliwego przeszkadzania w akcie religijnym zagrożone karą pozbawienia wolności do 2 lat – oskarżeni zostali wytypowani na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. Poznańscy adwokaci podjęli się obrony oskarżonych pro bono.
W marcu 2023 roku sąd rejonowy uniewinnił oskarżonych.
W listopadzie 2023 roku sąd okręgowy uchylił uniewinnienie i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd rejonowy.
W marcu 2025 rozpoczął się ponowny proces. Wyrok zostanie ogłoszony 30 czerwca 2025 o godz. 14:00.
W tygodniu poprzedzającym ogłoszenie wyroku w ponownym procesie publikujemy fragmenty mów końcowych obrońców wygłoszonych w poznańskim sądzie 16 czerwca 2025 roku oraz fragment wniosku do Prokuratora Generalnego o skorzystanie z uprawnienia określonego w Prawie o prokuraturze i wydanie polecenia cofnięcia aktu oskarżenia z dnia 27 października 2021 roku, który w imieniu wszystkich obrońców wysłała Spółka Adwokacka Reichelt i Partnerzy. Fragmenty te nakreślają przede wszystkim prawny kontekst sprawy: zastosowany przez prokuraturę art. 195 kk – złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktów religijnych – ściera się tu z więcej ważącą, bo gwarantowaną konstytucyjnie, wolnością wypowiedzi (art. 54) oraz wolnością zgromadzeń (art. 57) oraz z uznanymi międzynarodowo prawami (Europejska Konwencja Praw Człowieka). Zarazem mowy końcowe obrońców wskazują na faktyczną stawkę procesu: wykorzystywaniem kodeksu karnego i innych obowiązujących reguł prawa do rozmywania granic, jakie powinny oddzielać władzę świecką od kościelnej. Chodzi zatem o faktyczny ustrój państwa polskiego, którego wypaczenia opisuje nie tylko termin „demokracja kapitalistyczna”, ale także fraza „demokracja nieświecka”.
stanowisko Fundacji Wolność od Religii, którą adwokatka reprezentowała wraz z adwokatem Marcinem Pawelec-Jakowieckim
Sprawa, w której przychodzi dziś Sądowi orzekać, bez wątpienia należy do trudnych. Mamy tutaj do czynienie z materią podstawowych konstytucyjnych wartości. Dochodzi do starcia wolności sumienia z wolnością zgromadzeń i wolnością wypowiedzi.
Jako że od 2020 roku minęło już nieco czasu, nim przejdę do meritum, pragnę krótko przypomnieć tło wydarzeń, w sprawie których się dziś spotykamy. Trybunał Konstytucyjny, którego legalność powołania budziła liczne wątpliwości wydał wyjątkowo kontrowersyjne orzeczenie. Wypracowany i ugruntowany przez dekady kompromis aborcyjny został naruszony. Mieliśmy tutaj do czynienia z pewną formą zerwania obowiązującej umowy społecznej i z ogromnym nadszarpnięciem zaufania społeczeństwa do władzy. Wywołało to falę czarnych protestów, w których wzięły udział tysiące osób, wzburzonych zaistniałą sytuacją polityczną. W sprawie głos zabrał także arcybiskup metropolita poznański. Hierarcha pochwalił działania Trybunału, tym samym wprowadzając debatę polityczną do instytucji Kościoła.
Przechodząc do meritum, chciałabym zaprezentować stanowisko Fundacji Wolność od Religii na dwóch gruntach. W pierwszej kolejności rozważę doktrynę europejską, a następnie przejdę na grunt naszej rodzimej jurysdykcji.
Pierwszym wyrokiem Europejskiego Trybunały Praw Człowieka, który chciałabym przytoczyć jest ten, zapadły w sprawie znanej polskiej piosenkarki Doroty Rabczewskiej. Doda ukarana została grzywną za słowa, w których stwierdziła, że autor biblii był „napruty winem i palący jakieś zioła”. Trybunał uznał, że słowa piosenkarki nie stanowiły obraźliwego ataku, mogącego podżegać do nietolerancji. Doszło do stwierdzenia naruszenia art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Na przypomnienie zasługuje także wyrok w sprawie Sakmandienis Ltd. przeciwko Litwie. Ta sprawa dotyczyła reklam emitowanych przez firmę produkującą i reklamującą odzież z symbolami religijnymi. Zdaniem krajowej jurysdykcji reklamy owe naruszać miały prawa osób wierzących. Trybunał zwrócił uwagę, że osoby wierzące nie mogą oczekiwać braku krytyki. Uznano, że nie jest dopuszczalne arbitralne przyznawanie prymatu ochronie uczuć religijnych nad wolnością wypowiedzi.
W sprawie Alekhina i inni przeciwko Rosji znany punkowy zespół Pussy Riot w sposób pokojowy protestowały przeciwko putinowskiemu reżimowi nie gdzie indziej, tylko w Soborze. Aktywistki zostały skazane przez krajowe sądownictwo. ETPC podkreślił jednak, że pokojowe, wolne od przemocy formy wyrażania opinii nie mogą być karane pozbawieniem wolności.
Mogłabym przytoczyć jeszcze wiele orzeczeń ETPC, jednakże szanując czas Wysokiego Sądu, pozwolę sobie tylko na ostatnie. W sprawie Bouton przeciwko Francji aktywistka w obronie swoich praw aborcyjnych obnażyła się i wystawiła kontrowersyjny performans w katedrze. Także w sprawie owego performansu Trybunał doszedł wniosku, że zasługiwał on na ochronę z art. 10 Konwencji. W orzeczeniu zawarto następujący cytat: „Nawet protest mogący obrazić uczucia religijne z uwagi na wybrane miejsce, powinien korzystać z ochrony wypowiedzi”.
Z przytoczonego orzecznictwa trybunały rysuje się bardzo klarowna doktryna. Badając, czy prostest korzysta z ochrony art. 10 Konwencji, należy skupić się na czterech kwestiach.
Po pierwsze należy rozważyć, czy protest odbył się w napiętej politycznej atmosferze. Po drugie czy nawoływał on w jakiś sposób do przemocy, nienawiści lub nietolerancji. Po trzecie należy wziąć pod uwagę formę protestu i jej ewentualne negatywne konsekwencje. Po czwarte badaniu podlega, czy protest nakierowany był na bezpodstawną i bezproduktywną obraźliwość, do której odniosę się szerzej za chwilę w części mowy, dotyczącej jurysdykcji polskiej.
Trybunał jednoznacznie stoi zatem na stanowisku, że samo przerwanie obrządku religijnego nie statuuje ataku na wolność sumienia.
[Na gruncie polskim] ustawodawca w uzasadnieniu do ustawy, wprowadzającej przepis z art. 195 § 1 wskazał, że jego intencją było wprowadzenie do przepisu dolus directus coloratus. Zamiaru bezpośredniego kolorozowanego, pod postacią „złośliwości”, którą uczyniono znamieniem przestępstwa. Ten sam zamiar został wprowadzony w przestępstwach z art. 218a kk, dotyczącym złośliwego naruszania praw pracowniczych, oraz w art. 145, dotyczącym złośliwego uchylania się od służby wojskowej.
[…] Chciałabym [też] zwrócić uwagę na jedną z fundamentalnych dla polskiego prawa karnego zasad – ultima ratio. Zgodnie z tę zasadą prawo karne winno być stosowane jedynie w ostateczności, gdy brak jest innych środków mogących zapewnić porządek publiczny. […] Stawianie aktywistów przez prokuraturę w stan oskarżenia jest środkiem dalece nieproporcjonalnym i wprowadzającym ogromną nierównowagę stron.
Wysoki sądzie, w mojej opinii najważniejszym pytaniem, na które Sąd winien dziś odpowiedzieć nie jest to, czy doszło do przerwania mszy świętej, a to, czy doszło do złośliwego przerwania mszy świętej i czy można mówić o złośliwości, gdy w grę wchodzi obrona istotnych wartości w ramach pokojowej demonstracji, nienacechowanej przemocą i nienakierowanej na sprawienie komukolwiek bezproduktywnej przykrości. […]
Jako puentę pozwolę sobie zacytować fragment wyroku w sprawie Handyside przeciwko wielkiej Brytani: „Wolność wypowiedzi […] ma zastosowanie nie tylko do «informacji» lub «idei», które są przychylnie przyjmowane lub uważane za nieobraźliwe lub obojętne, ale także do tych, które obrażają, szokują lub niepokoją państwo lub jakąkolwiek część społeczeństwa”.
Większość oskarżonych zeznała, że pojawiła się tam [w Katedrze] z zamiarem milczącego protestu z banerem w ręku w trakcie kazania. […] [Moja mandatka zeznała, że] chciała stać z transparentem tylko podczas kazania – w sposób pokojowy i niezłośliwy w trakcie kazania podczas mszy świętej, które teoretycznie jest przestrzenią do dialogu, w milczeniu postanowiła wyrazić swój sprzeciw i niezgodę na zaostrzenie prawa aborcyjnego i polityczną rolę kościoła w Polsce.
Protest w katedrze był wyrazem głębokiego sprzeciwu wobec polityczno-religijnego sojuszu, który – zdaniem oskarżonych – doprowadził do odebrania kobietom podstawowych praw. Nie była to akcja mająca na celu obrażenie kogokolwiek, lecz wezwanie do refleksji. Nie udowodniono, by ktokolwiek z oskarżonych działał z zamiarem „dokuczenia” uczestnikom nabożeństwa – a tylko taki zamiar pozwalałby w ogóle rozważać ich odpowiedzialność karną w tej sprawie.
Zarówno art. 54 Konstytucji RP, jak i art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka jasno gwarantują obywatelom prawo do wolności wypowiedzi. Trybunał w Strasburgu wielokrotnie wskazywał, że ta wolność obejmuje także wypowiedzi, które mogą szokować, obrażać czy niepokoić – bo to właśnie takie głosy często stanowią impuls do publicznej debaty i postępu społecznego. Protest w katedrze miał wymiar symboliczny – był apelem o świeckość państwa i o poszanowanie praw kobiet, realizowanym w sposób pokojowy, bez agresji, bez przemocy.
Wybór katedry jako miejsca protestu nie był przypadkowy, ale też nie był wyrazem chęci profanacji czy wywołania zgorszenia. Był to akt świadomy – mający na celu zwrócenie uwagi na realny i znaczący wpływ instytucji Kościoła katolickiego na decyzje polityczne podejmowane w państwie świeckim. Protestujący nie byli agresywni, nie przerywali liturgii w sposób hałaśliwy czy destrukcyjny. Zajęli miejsce na podłodze, trzymając banery – to był gest, nie atak. Z dostępnego materiału dowodowego nie wynika, by Msza Święta została przerwana przez protestujących – to ksiądz celebrans przerwał mszę.
Wysoki Sądzie, sankcje karne mogą wywoływać efekt mrożący wobec prawa do protestu. Dziś ścigani są ci, którzy usiedli z banerami w kościele. A jutro? Każdy, kto powie coś niewygodnego dla władzy? Trybunał w Strasburgu przestrzegał przed takimi nadużyciami. Jeśli demokratyczne państwo prawa ma przetrwać, musi dopuszczać kontrowersję, spór, dyskusję – również w przestrzeni symbolicznej.
Analizę sprawy musimy zacząć od tego w jaki sposób dobrano osoby, które zostały oskarżone w niniejszej sprawie. A dokonało się to w ten sposób, że Komisarz Naganowski, który wszedł do poznańskiej katedry już po przerwaniu mszy, rzucił swoim fachowym okiem na zastaną sytuację i zarządził swoim podwładnym machając ręką: „spiszcie tych co tam siedzą”. Czy Naganowski był świadkiem zdarzenia? Nie. Czy wiedział kto „złośliwie” przeszkadzał w mszy? Też nie. Ale na ławie oskarżonych znalazły się wyłącznie wskazane przez niego osoby.
Dużo dzisiaj na tej sali mówiono o złośliwości w działaniu oskarżonych. Wysoki Sądzie, te nagrania z przebiegu protestu, które dzisiaj obejrzeliśmy, ja widziałem cztery razy. Dwa razy szykując się do rozprawy, raz podczas rozprawy w I instancji i ostatni raz dzisiaj. I nasuwa mi się w tym miejscu ponadczasowy cytat z książki Alana Alexandra Milne: „Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było”. I tak samo, Wysoki Sądzie, im bardziej przyglądamy się tym nagraniom, tym bardziej tej złośliwości w działaniu oskarżonych tam nie ma.
Obecny tu dzisiaj na sali przedstawiciel Ordo Iuris powiedział, że osoby protestujące wygłaszały hasła sprzeczne z nauką kościoła katolickiego – i to ma być dowód na złośliwość ich działania. Chcę w tym momencie przypomnieć sylwetkę uznanej katolickiej świętej – Brygidy z Kildare. Święta Brygida była ksenią irlandzkiego klasztoru żyjącą na przełomie V i VI wieku n.e. Jednym z jej cudów, cudów uznanych przez Kościół Katolicki i opisywanym w jej hagiografiach, jest spowodowanie mocą swojej modlitwy aborcji u innej zakonnicy. U kobiety, która tej aborcji potrzebowała. Siła modlitwy Świętej Brygidy z Kildare była tak wielka, że nie tylko usunęła niechcianą ciążę, ale i przywróciła owej zakonnicy błonę dziewiczą. To jest oficjalny cud świętej Kościoła Katolickiego, świętej czczonej od ponad 1200 lat. Wysoki Sądzie, jedna z moich Mandantek trzymała w ręku transparent z napisem „Aborcja to nie grzech”. Czy Bóg, nawet za wstawiennictwem swojej świętej, dokonałby cudu aborcji, gdyby jej wykonanie było grzechem? To pytanie zostawiam osobom posiadającym wiedzę specjalną z dziedziny religioznawstwa.
Pozostając przy temacie biegłych: padło również dzisiaj na tej sali stwierdzenie, że biegli powołani w niniejszej sprawie […] nie są bezstronni, ponieważ nie są katolikami (Tomasz Polak obłożony jest ekskomuniką). Wysoki Sądzie, zadam inne pytanie: czy bezstronnym może być biegły, który jest praktykującym katolikiem? A co jeśli przyszłoby mu wydać opinię sprzeczną z nauką Kościoła? Czy można od niego wymagać takiego bohaterstwa, by ryzykował wieczne potępienie swojej nieśmiertelnej duszy? I już zupełnie na marginesie: swego czasu ekskomuniką zostało obłożone całe miasto Prudnik. Czy zatem biegłemu urodzonemu w Prudniku również nie przysługuje przymiot bezstronności? Kategorycznie uważam, że wszystkie trzy opinie biegłych powołanych w I instancji powinny być uwzględnione przy wyrokowaniu, albowiem zostały wydane zgodnie z przepisami kodeksu postępowania karnego przez osoby z bogatym dorobkiem naukowy w swoich dziedzinach, są spójne i pozbawione wewnętrznych sprzeczności.
[…] chciałbym poprosić sąd, aby wyrok w niniejszej sprawie opierał się na normach prawnych, a jego uzasadnienie było prawnicze. Moja prośba zdawać by się mogła zarówno banalna, jak i oczywista. Bo jaki miałby być wyrok w niezależnym sądzie w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej? Miałby nie być polityczny. I miałby być zgodny z polską Konstytucją. […] Który z przepisów Konstytucji mam na myśli? Otóż idzie o art. 92 ust. 2, który przewiduje, że umowa międzynarodowa ratyfikowana za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie ma pierwszeństwo przed ustawą, jeżeli ustawy tej nie da się pogodzić z umową. Z kolei, gdy mówię o umowie międzynarodowej, mam na myśli „Europejską konwencję praw człowieka”, a ściślej – jej art. 9 i 10, które przewidują swobodę sumienia, wyznania i wyrażania opinii. Pokojowe wypowiadanie opinii nigdy nie jest karalne. Oznacza to, że te przepisy kodeksu karnego, które przewidują odpowiedzialność karną za czyny zabronione przeciwko wolności sumienia i wyznania, czyli te z rozdziału XXIV, w tym inkryminowany moim mandantom czyn z art. 195 § 1 – nie podlegają stosowaniu.
Wyraźnie o tym wspomniał sąd rejonowy w uzasadnieniu wyroku, który został uchylony. Sąd snuł rozważania w zakresie art. 9 i 10 Konwencji i przypomniał utrwaloną linię orzeczniczą Trybunału w Strasburgu, zgodnie z którą granicą dla zagwarantowanej cytowanymi przepisami wolności słowa jest mowa nienawiści i nakłanianie do przemocy, a nie wrażliwość osób religijnych, które nie mogą liczyć na żaden immunitet dla swoich wierzeń. Oznacza to, że sąd winien dokonać analizy wypowiedzi manifestantów, a nie zastanawiać się, które przepisy prawa kanonicznego znajdą zastosowanie oraz czy kapłan jest rzeczywiście drugim Chrystusem. […]
Symbol religijny jest również symbolem kulturowym, którym posłużyć się może osoba niewierząca dla wyrażenia swych poglądów lub zamanifestowania swego światopoglądu. Oznacza to, że każdy ma prawo przyjść na mszę do kościoła i manifestować tam swoje poglądy.
[…] Siła rażenia [Europejskiej] Konwencji [Praw Człowieka] powinna być znaczna, bo o jej zapisy Europejczycy walczą od prawie tysiąca lat. I jest to walka o prawo do ateizmu i świeckiego państwa. I prawa te są dokładnie tak samo mocne jak prawo do modlitwy w kościele. Na pewno wierni w kościele nie mogą być uprzywilejowani. I zapisy Konwencji to nie wykaz ładnie brzmiących pobożnych życzeń.
Przepisy rozdziału XXIV [kodeksu karnego], w tym inkryminowany moim mandantom czyn z art. 195 § 1 nie muszą być usunięte z kodeksu karnego, mogą tam zostać i mają nie być stosowane i wyjaśnię to na prostych przykładach. Czytałem ostatnio „Obronę Sokratesa” Platona i powieść Elżbiety Cherezińskiej o procesie karnym za czary Sydonii von Bork. Jak wiemy z historii, zarówno Sokrates, jak i arystokratka zachodniopomorska z dynastii Gryfitów Sydonia zostali skazani na śmierć i kary te wykonano. Sokrates za ateizm, Sydonia von Bork za czary. W obu przypadkach zachowały się bardzo drobiazgowe opisy tych postępowań, zostały we wspomnianych dziełach bardzo szczegółowo opisane, więc widzę, że niniejsze postępowanie karne wobec moich Mandantów i innych młodych i dzielnych ludzi jest prowadzone tak samo profesjonalnie i zgodnie z kpk [kodeksu postępowania karnego – red.] jak prowadzili swoje sędziowie ze Szczecina, choć oni przestrzegali Constitutio Criminalis Carolina. Widzę również, że sądy w Poznaniu, może z uwagi na tradycje palenia czarownic, nie mają problemów, żeby wyroki uniewinniające za coś w stylu czarów, uchylać. Stawiam takie pytanie: czy gdyby w polskim kodeksie karnym nadal była kara śmierci za ateizm i czary jak w Carolinie, to czy kara ta byłaby orzekana i wykonywana? Mylą się ci, którzy twierdzą, że przepisów takich nie może być. Mogą! Skoro mamy pozostałości po inkwizycji i zabobonie w postaci artykułów od 194 do 196 [kodeksu karnego] i przepisy te nadal są stosowane, to moglibyśmy mieć i te przepisy, na podstawie których spalono na stosie Sydonię von Bork czy czarownicę z Chwaliszewa. Było to przecież na ziemiach polskich! I gdyby te przepisy nadal nie były z polskiego prawa karnego derogowane, to sędziowie i tak by ich nie mogli stosować. Bo stałaby temu na przeszkodzie polska Konstytucja z jej cytowanym już dzisiaj art. 92 ust. 2 i art. 2 w połączeniu z art. 9 i 10 cytowanej już Konwencji. Skoro ta umowa międzynarodowa zabrania skazywania na śmierć za poglądy i zabrania wyroki takie wykonywać, to polska Konstytucja zabrania stosowania ustawy krajowej, czyli kodeksu karnego. Z tego właśnie powodu sąd polski stosować art. 195 ust. 2 kk nie może, chyba, że doszło do siania nienawiści i przemocy – a jak wiemy, do tego nie doszło.
Wniosek do Prokuratora Generalnego o cofnięcie aktu oskarżenia [fragmenty]
Protest przeciwko aborcji w katedrze poznańskiej, który miał miejsce w dniu 25 października 2020 roku to wydarzenie, które doskonale ukazuje napięcie między wartościami religijnymi a świeckimi w przestrzeni publicznej. Katedra, będąca symbolem Kościoła katolickiego, ma w Polsce ogromne znaczenie nie tylko religijne, ale także polityczne i społeczne. Dla protestujących, którzy sprzeciwiają się zakazowi aborcji, to miejsce stało się polem, na którym zderzają się wartości kościelne z dążeniem do ochrony praw obywatelskich, w tym praw kobiet. Katedra, choć jest częścią wspólnego dziedzictwa narodowego, staje się także przestrzenią, w której ścierają się różne światopoglądy, a protest w niej miał na celu przypomnienie o potrzebie oddzielenia religii od państwa w kwestiach dotyczących praw jednostki. W kontekście tego protestu, katedra stała się symbolem nie tylko walki o prawa kobiet, ale także o przestrzeń dla świeckich poglądów w społeczeństwie, które nie zawsze podziela religijne normy.
Nie bez znaczenia jest fakt, że w katedrze wielokrotnie padały polityczne deklaracje ze strony przedstawicieli Kościoła, w tym arcybiskupa Marka Jędraszewskiego oraz arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, którzy otwarcie wypowiadali się na tematy społeczne i polityczne, w tym także w sprawie aborcji. Ich słowa, nierzadko zgodne z linią ówczesnej partii rządzącej, dodatkowo potęgowały przekonanie protestujących, że Kościół odgrywa aktywną rolę w kształtowaniu prawa, które ogranicza prawa kobiet. Tym samym protest w katedrze nie był jedynie wyrazem sprzeciwu wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego, ale także symbolicznie podkreślał konieczność rozdziału Kościoła od państwa i ochrony świeckiego charakteru prawa. Pozostaje to aktualne również dziś, w świetle faktu, że mimo upływu lat oraz zmiany układu politycznego po ostatnich wyborach, przepisy dotyczące aborcji nie zostały zliberalizowane, a sytuacja wielu kobiet w Polsce pozostaje równie dramatyczna jak w 2020 roku. Wciąż dochodzi do przypadków, w których prawa reprodukcyjne kobiet są ograniczane, a dostęp do legalnej i bezpiecznej aborcji pozostaje iluzoryczny.
W tym kontekście protest z 25 października 2020 roku mógłby wydarzyć się także dziś – zarówno pod względem aktualności postulatów, jak i potrzeby wyrażenia sprzeciwu wobec ingerencji Kościoła w kształtowanie prawa stanowionego. Pokazuje to, że działania protestujących nie miały charakteru incydentalnego ani jedynie symbolicznego, lecz były głęboko zakorzenione w realiach społeczno-politycznych, które niestety nie uległy istotnej poprawie.
Zwracam uwagę, że z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w podobnych sprawach akcentuje, że wolność wyrażania opinii obowiązuje nie tylko wobec informacji bądź idei oczekiwanych z przychylnością bądź uznawanych za nieszkodliwe lub obojętne, ale także wobec tych, które urażają, szokują lub niepokoją. Wolność ta ma charakter otwarty; nie ogranicza się do możliwości korzystania z niej we wcześniej zarysowanych granicach. Nietrudno wyobrazić sobie systemy, w których dopuszczalne i akceptowane są polemiki wokół pewnych kwestii np. prawnych, politycznych czy moralnych, ale zakazane takie, które podają w wątpliwość zasady bądź normy, choćby obyczajowe, uznane odgórnie za „nietykalne”, np. w reżimach teokratycznych – dogmaty wiary czy pewne kwestie społeczne (antykoncepcja, aborcja etc.), których naruszenie potencjalnie obrażałoby, szokowało lub choćby niepokoiło wiernych, a przede wszystkim kościół instytucjonalny, rządzących i ich agendy. Taka postawa byłaby ewidentnie sprzeczna z zasadami określonymi i zdefiniowanymi przez Trybunał w ramach europejskiego prawa publicznego. Wynika stąd, że to właśnie z wolności sumienia wypływa wolność wyznania.
ETPC podkreśla, iż co do zasady pokojowe i nieprzemocowe formy wyrażania opinii nie powinny podlegać zagrożeniu karą pozbawienia wolności, a ingerencja w wolność wyrażania opinii w formie sankcji karnych może wywierać mrożący wpływ na wykonywanie tej wolności, co także należy brać pod uwagę przy dokonywaniu oceny proporcjonalności przedmiotowej ingerencji. […]
W świetle orzeczeń [ETPC] samo trwanie tego procesu oraz dalsze popieranie przez prokuraturę aktu oskarżenia budzi poważne wątpliwości co do poszanowania podstawowych standardów demokratycznego państwa prawa, w tym zasady proporcjonalności, prawa do rzetelnego procesu, a także wolności wyrażania poglądów i uczestnictwa w pokojowych zgromadzeniach – a więc praw człowieka. Dalsze angażowanie się w ten proces stanowi zbędne obciążenie dla systemu sądownictwa. Prokuratura powinna kierować swoje zasoby na ściganie osób odpowiedzialnych za poważne przestępstwa, a nie na represjonowanie obywateli wyrażających swoje poglądy w ramach protestów. Tego rodzaju działania prowadzą do marnotrawstwa publicznych środków, zniechęcają obywateli do korzystania z podstawowych praw obywatelskich oraz prowadzą do pogłębiania się kryzysu zaufania do instytucji państwowych, w tym wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania.
[…] Wierzymy, że priorytetem Prokuratury pozostaje troska o sprawiedliwość – wartość, która stanowi fundament państwa prawa.
W tym kontekście cofnięcie aktu oskarżenia nie byłoby oznaką słabości instytucji, lecz dowodem odwagi i wierności konstytucyjnym zasadom, w tym wolności słowa i prawa do pokojowego wyrażania poglądów. To właśnie takie decyzje budują zaufanie obywateli do organów państwa i potwierdzają, że prawo służy obywatelowi, a nie odwrotnie.