Nr 12/2025 Na teraz

Świat w przebudowie

Miłosz Markiewicz
Sztuka Architektura

Osoby przyjeżdżające w maju do Wenecji mogły się niemiło zaskoczyć – jej turystyczne centrum, plac św. Marka, zostało bowiem w dużej części ogrodzone z uwagi na trwające wykopaliska i prace remontowe tamtejszych płyt chodnikowych, które coraz gorzej odprowadzały wodę podczas corocznych zalań. Nic dziwnego, skoro ostatnia wymiana nawierzchni miała miejsce na początku XVIII wieku. Po ponad 300 latach miejski organizm postanowił upomnieć się o dobrostan swojej najbardziej rozpoznawalnej przestrzeni, a ludzie na tę potrzebę odpowiedzieli. Fakt ten budzi niewątpliwie turystyczne rozczarowanie, jednak z punktu widzenia rozmaitych splotów ludzkich i nie-ludzkich interesów, które spotykają się na placu św. Marka, działanie takie było niezbędne, by zapobiec niszczeniu Wenecji.

Przestrzeń remontu objęła również inną istotną turystycznie część miasta. Osoby przybywające na 19. Biennale Architektury nie obejrzą części wystawy głównej, która tradycyjnie powinna być eksponowana w Pawilonie Centralnym w Giardini. Pochodzący z 1895 roku budynek przechodzi właśnie renowację (podobnie jak, również ulokowany w przestrzeniach Giardini, pawilon narodowy Francji). Jego fasada została więc ukryta za rusztowaniem, nad całością stanął – znany doskonale z krajobrazów budowy – żuraw, a publiczność może oglądać jedynie instalację „Constructing la Biennale”. Przedstawia ona – w formie diagramów, map, wizualizacji czy wideo – zarówno historię samego festiwalu, jak i poszczególne etapy tworzenia obecnej edycji. Rozrastające się kłącze scala wszystkie 4792 osoby zaangażowane w tworzenie wydarzenia, których nazwiska zostały wypisane na jednej ze ścian instalacji.

Intelligens

Zwrócenie uwagi na wspólnotowy charakter podejmowanej przy produkcji Biennale pracy, doskonale oddaje zaproponowaną przez Carla Rattiego, kuratora tegorocznej edycji, koncepcję. Ten włoski architekt i projektant, związany na co dzień z MIT – gdzie prowadzi autorskie laboratorium poświęcone analizowaniu, w jaki sposób technologie cyfrowe zmieniają sposób życia ludzi i badaniu konsekwencji tych zmian w skali miejskiej – zaproponował autorski neologizm jako temat przewodni 19. Biennale Architektury. Derridiańska wręcz dekonstrukcja została przez niego dokonana na angielskiej wersji pojęcia „inteligencja”. Nie ingerując w sposób wymowy słowa „intelligence”, zmienił jego końcówkę na łacińskie „gens”, oznaczające ludzi/lud. Podkreślił tym samym kolektywny charakter inteligencji, o której wspólnotowym wytwarzaniu często zapominamy. Zbiorowe procesy produkcji, a także wykorzystywania rozmaitych form wiedzy, muszą dziś obejmować szerokie spektrum głosów zamieszkujących świat, które powinny brać udział w dyskusji o kształcie współczesności i przyszłości. Dlatego też Ratti zaproponował temat przewodni w brzmieniu „Intelligens. Natural. Artificial. Collective”.

Na przygotowanej przez niego wraz z zespołem wystawie – prezentowanej w tym roku wyłącznie w przestrzeni Arsenału – można odnaleźć podział na trzy tytułowe sekcje, w ramach których poszukiwane są rozwiązania najbardziej palących problemów współczesności, takich jak zmiany klimatu, znaczący przyrost populacji, globalny zanik bioróżnorodności, absolutna wszechwładza kapitalizmu czy konflikty zbrojne. Owa rzeczywistość polikryzysu staje się wyzwaniem, na które odpowiedzi próbuje udzielić aż 750 osób, prezentujących łącznie ponad 300 projektów – to rekordowa liczba w historii weneckiego Biennale, tym bardziej interesująca, że przestrzeń dla wystawy głównej skurczyła się w tym roku do wyłącznie jednego ze swoich stałych miejsc prezentacji. Każda ze wspomnianych i obecnych w temacie przewodnim sekcji stanowi poszukiwania na innym polu: w obserwacji i wykorzystaniu procesów przyrodniczych, w posiłkowaniu się najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi, w tym tak zwaną sztuczną inteligencją, a wreszcie w działaniach sięgających do wiedzy indygennej i jej sposobów rozpoznania świata. Wszystkie te opcje zakładają różnorodne formy współ-pracy ludzi z rozmaitymi formami tego, co nie-ludzkie. Wspólne zamieszkiwanie jednej planety musi wszak wiązać się z uwzględnieniem współlokatorskich potrzeb oraz głosów.

Ten iście posthumanistyczny sposób myślenia, związany z przekraczaniem naturo-kulturowych dualizmów, odnalazł swój punkt kulminacyjny w fakcie, że Złotego Lwa za całokształt osiągnięć dostała w tym roku – zgodnie z nominacją Rattiego – Donna Haraway. Jak zauważył kurator w swojej laudacji, bez względu na to, jaką drogą będziemy docierać do wniosków o koniecznej konwergencji rozmaitych form inteligencji w celu kształtowania świata przyszłości, zawsze natrafimy na dziedzictwo intelektualne filozofki. Odważne spojrzenie w przyszłość, które świadomie czerpie z przeszłości i teraźniejszości oraz pozostaje w niej osadzone – to zaś długi cień, który myśl Haraway rzuca na tegoroczną odsłonę Biennale Architektury.

Dom, którym więc jesteśmy

Architektura u swego zarania stanowiła formę schronienia, dawała bezpieczeństwo – pozwalała tym samym przetrwać oraz zebrać siły przeciwko czyhającym na nas ludzkim i nie-ludzkim niebezpieczeństwom. Jednocześnie zaś tworzona przez nią przestrzeń stawała się wspólnym domem dla osób z obu tych grup. Bez względu na to, czy mówimy o lokalach mieszkalnych, budynkach użyteczności publicznej, korporacyjnych drapaczach chmur czy całych miastach bądź wsiach – są to przestrzenie, które współdzielimy z innymi bytami, których obecność ma fundamentalny wpływ na nasze sposoby życia-w-świecie. Nie da się ich uniknąć – możemy ich zaledwie nie zauważać, co jednak nie pozostanie bez wpływu na kształt miejsca, które współzamieszkujemy. Dlatego też myślenie o wyzwaniach, które przynosi współczesność, ale których rozwiązanie będzie kształtowało przyszłość, powinno uwzględniać architekturę i projektowanie zarówno w ich materialnym, jak i metaforycznym wymiarze.

Dom, który tworzymy wspólnie z tym, co nie-ludzkie, znajdował się tu bowiem przed naszym przyjściem i zostanie po naszym wyjściu, wypełniany nieustannie przez inne byty, które były tu przed nami, które przyszły wraz z nami i które nadejdą po nas. W tym kontekście Tadeusz Sławek pisze o dwóch modalnościach domu – wejściu i wyjściu – które pozwalają połączyć „usytuowanie z ukierunkowaniem”[1]. Podejmowane razem, a nie w oddzieleniu, pozwalają wydobyć z pytania „gdzie?” nie tylko miejsce, ale i ruch. Wchodzę bowiem gdzieś, a wychodzę zawsze dokądś. Postrzeganie domu jako miejsca uwarunkowanego przez te dwie modalności sprawia, że staje się on „otwarty nie tylko dla mnie i dla tego, co moje, ale również i dla innych”[2]. Wejście i wyjście pozwalają nam zrozumieć naszą przygodność we współzamieszkiwanej przestrzeni. Pozwalają postrzegać naszą obecność w sposób przejściowy. Do domu zawsze przychodzimy, wracamy doń, ale i w pewnym momencie z niego wychodzimy – nawet jeśli po to, by znów powrócić.

W ten sposób rozumiem misję, której podjął się Ratti wraz ze swoim zespołem, opracowując koncepcję wystawy tegorocznego Biennale Architektury. Nie tylko zdążyliśmy zapomnieć, jak istotna jest metafora zamieszkiwania planety, ale również straciliśmy z oczu istotę samego mieszkalnictwa, której należy ponownie się przyjrzeć.

Miasta stawały się w coraz większym stopniu ośrodkami administracyjnymi […]. Najsławniejsze aglomeracje zaczęły, obok kurortów nadmorskich, funkcjonować jako miejsca obrotu tym jakże popularnym w tamtych latach towarem nazywanym turystyką. Mieszkania służyły do okazjonalnego zakwaterowania turystów, sklepy do zaspokojenia ich doraźnych potrzeb konsumpcyjnych[3]

– pisze Martín Caparrós w swojej najnowszej książce „Tamte czasy”, w której z perspektywy XXII wieku próbuje zdiagnozować główne problemy lat 20. naszego stulecia i odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób tak zwana cywilizacja Zachodu przegapiła swój własny schyłek. Jak zauważa, doprowadziliśmy do sytuacji, w której miasta „wzbudzały nieufność. Powracała myśl, że są to przestrzenie niegościnne, siedliska milionów ludzi, którzy się właściwie między sobą nie kontaktują”[4].

Tymczasem symboliczne opuszczenie domu nie musi być związane z porzuceniem go – możemy traktować je jako szansę, „aby zerwawszy dotychczasowe relacje z miejscem (wykorzenienie), odnaleźć świat na nowo, zakorzenić się w nim ponownie”[5]. Do pracy nad tym powtórnym zakorzenieniem/zamieszkaniem w świecie zaprasza Ratti nie tylko nas, ale przede wszystkim szereg znaczących oraz debiutujących postaci ze świata szeroko rozumianego projektowania i architektury. Wśród wspomnianych 750 osób uczestniczących w wystawie głównej są takie, które zajmują się inżynierią, matematyką, nauką o klimacie, filozofią, sztukami wizualnymi, gotowaniem, kodowaniem, pisarstwem, uprawą roli, modą czy tradycyjnym rzemiosłem. Ich głosy zostają zebrane w jeden chór, którego poszczególne partie wzajemnie się uzupełniają oraz dialogują ze sobą, nie tworząc przy tym kakofonii.

Terms and Conditions i The Third Paradise Perspective na 19. Biennale Architektury w Wenecji, fot. Marco Zorzanello

Już-nie-ukryte koszty

Widać to doskonale w trzech projektach, które otwierają główną ekspozycję, zazębiając się ze sobą. Do korytarza wystawienniczego w Arsenale wchodzimy przez wydzieloną salę, w której zawieszono kilkadziesiąt klimatyzatorów – to praca „Terms and Conditions” (Transsolar, Bilge Kobas, Daniel A. Barber, Sonia Seneviratne), która odnosi się do niewidocznych z uprzywilejowanej perspektywy kosztów radzenia sobie wyłącznie z efektami zmian klimatycznych zamiast ich przyczynami. Nasze przyzwyczajenia związane z korzystaniem z klimatyzacji zostają bowiem zderzone z ich prawdziwymi „warunkami użytkowania” – pomieszczenie nie jest chłodzone, a ogrzewane, ponieważ zawieszone są w nim silniki urządzeń, które muszą wytworzyć wiele ciepła, by ochłodzić następną salę. Na własnym ciele odczuwamy więc efekty delegowania kosztów zasłaniania zmian klimatycznych technologicznymi (pozornymi) rozwiązaniami. Jak zauważa Caparrós, „miasta odtwarzały na swoją skalę zasadniczy podział tamtego świata – na tych, którym sytuacja ekonomiczna pozwalała korzystać ze wszystkich przywilejów, oraz tych, którym nie zawsze starczało na chleb. Świat Bogaty i Świat Ubogi […] stanowiły dwie absolutnie odrębne rzeczywistości”[6].

Tytuł projektu stanowi błyskotliwą grę słów (klimatyzator to przecież po angielsku air conditioner), będącą jednocześnie nawiązaniem do warunków użytkowania rozmaitych platform czy technologii, które świadomie akceptujemy bez wcześniejszego zapoznania się z nimi, podczas gdy informują nas one o wszelkich realnych kosztach, niebezpieczeństwach czy możliwych niedogodnościach. Nie możemy więc powiedzieć, że nie zostaliśmy ostrzeżeni i nie powiadomiono nas, iż nasze działania przyczyniają się do czyjejś krzywdy. „Terms and Conditions” jest niczym materializujący się w naszych ciałach oraz duszący wyrzut sumienia wobec faktu, że świadomie wybieramy bezczynność i wygodę zamiast zaangażowania.

Przejście przez salę z rozgrzanym powietrzem byłoby wręcz niemożliwe, gdyby nie inny znajdujący się w niej projekt, „The Third Paradise Perspective” (Fondazione Pistoletto Cittadellarte). Ścieżka do wyjścia wiedzie pomiędzy zbiornikami wodnymi, które w naturalny sposób – dzięki procesowi parowania oraz nawilżenia – ratują nas przed suchym i gorącym oddechem, który niszczy płuca. Ma to zwrócić naszą uwagę na to, jak istotne jest utrzymanie równowagi pomiędzy światem przyrody (tzw. pierwszy raj), a wytwarzaną przez nas technologią (drugi raj) – ten balans to właśnie tytułowa perspektywa trzeciego raju, powstającego na przecięciu dwóch poprzednich, a nie w wyniku ich odrzucenia. Woda w zbiornikach w nagrzewającym się pomieszczeniu będzie z czasem zmniejszać swoją objętość, tym bardziej zwracając uwagę odwiedzających na koszty braku myślenia poza dualistycznym paradygmatem.

Część wprowadzająca w wystawę kończy się instalacją w następnej sali, która jest chłodzona przez wspomniane klimatyzatory w celu wytworzenia odpowiedniego mikroklimatu dla jej dalszego rozwoju. „The Other Side of the Hill” (Beatriz Colomina, Roberto Kolter, Patricia Urquiola, Geoffrey West, Mark Wigley) to olbrzymi obiekt architektoniczny, mogący kojarzyć się z amfiteatrem. Jak wiadomo, budynki te w swojej greckiej wersji wykorzystywały naturalną rzeźbę terenu dla umiejscowienia publiczności i sceny. Tutaj jednak role są odwrócone – sama konstrukcja wspierana jest z drugiej strony przez rusztowanie, które porastają mchy, stanowiące środowisko dla rozwoju rozmaitych mikroorganizmów. Z jednej strony praca rodzi więc pytanie o dziedzictwo, jakie po sobie zostawiamy – kto z niego skorzysta w świecie, w którym nie będzie już człowieka? Z drugiej natomiast instalacja w sposób przekonujący ukazuje formy wzajemnej koegzystencji, współzamieszkiwania jednego domu. Obopólny wpływ zachodzi nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że tylko my czerpiemy korzyści z czyjejś obecności.

Przestrzeń wprowadzająca w wystawę główną 19. Biennale Architektury należy odczytywać jako zarówno zapowiedź tego, co na niej zobaczymy, jak i ilustrację głównej myśli, która zawiera się w zaproponowanym przez Rattiego temacie przewodnim. Świat nieustannie musi adaptować się do zmian, jakie wprowadza w nim ludzka obecność. Proces ten musi mieć jednak obustronny charakter – jeśli chcemy przetrwać, my również musimy się zaadaptować do nowych warunków, będących efektem naszych wcześniejszych działań. Żyjemy wewnątrz nierozerwalnego splotu przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, a projektowanie, które potrafi ten fakt uwzględnić, opierając się na rozmaitych nowych formach współ-pracy, stanowić może jedyną odpowiedź na rzeczywistość polikryzysu.

Lary i penaty

Gdy już myślałem, że kończę pisać tę relację, dotarła do mnie wiadomość o medalu za najbardziej inspirującą interpretację tematu tegorocznej edycji London Design Biennale („Surface Reflections”), który otrzymał Polski Pawilon. Stworzona przez Jakuba Gawkowskiego, Monikę Rosińską i Macieja Siudę ekspozycja „Zapis czekania” („Records of Waiting”) odnosi się do upływu czasu jako zjawiska o charakterze społecznym i politycznym, a czyni to za pomocą sięgnięcia po tradycyjną zakopiańską snycerkę – żmudną metodę rzemieślniczą, która odczytana na nowo staje się opowieścią o nierównościach w dystrybucji tego, czego przecież nikt z nas nie posiada na własność.

Wróciłem więc myślami do Pawilonu Polskiego prezentowanego w Wenecji. Wystawa „Lary i penaty. O budowaniu poczucia bezpieczeństwa w architekturze” przygotowana przez Aleksandrę Kędziorek, Krzysztofa Maniaka, Katarzynę Przezwańską i (znów) Macieja Siudę opowiada o sposobach – zarówno fizycznych, jak i symbolicznych – za pomocą których zapewniamy sobie tytułowe poczucie bezpieczeństwa. Twórczynie i twórcy bardzo umiejętnie sięgnęli po określenie „lary i penaty”, z jednej strony będące nazwą rzymskich bóstw opiekuńczych domu oraz ogniska domowego, które zapewniały szczęście rodzinne i dobrobyt obywateli; z drugiej zaś stanowiące – rzadko dziś używane – określenie wszelkiej maści sprzętu domowego i dobytku, składających się na czyjeś „gospodarstwo”.

Ekspozycja skupia się na tych elementach „wystroju wnętrz” rozmaitych budynków, które wynikają z przepisów budowlanych, przeciwpożarowych czy BHP. Zgodnie z zaproponowaną przez zespół Rattiego koncepcją „gospodarki zamkniętego obiegu” – której manifest stanowi część tekstu kuratorskiego, a która ma być zachętą do tego, by pawilony narodowe przygotowywać w duchu zero waste – prezentowane w artystycznej otoczce gaśnice czy znaki bezpieczeństwa zostały znalezione na miejscu, a nie przetransportowane z Polski do Wenecji. Skrzynki z bezpiecznikami czy alarm przeciwpożarowy wyeksponowano natomiast jako obiekty wystawiennicze – w efekcie powstała niezwykle interesująca prezentacja tego, co zazwyczaj w architekturze pozostaje ukryte lub niedostrzegane, a przecież wciąż fundamentalne dla naszej możliwości przebywania w danym miejscu. Funkcjonowanie w „kulturze ślepej plamki” (Wolfgang Welsch), a więc rugującej z naszego pola widzenia to, co niewygodne i wymagające większego zaangażowania, jest cechą charakterystyczną pewnych siebie społeczeństw Zachodu, zwłaszcza u czasów schyłku.

Te materialne gwaranty bezpieczeństwa mieszają się na wystawie z obiektami odnoszącymi się do asekurujących nas w domach przesądów, takich jak obecność niemalowanego drewna, w które można „odpukać”, szałwia do okadzania, zawieszona nad wejściem podkowa czy wysypana w rogu sól. Owo uzupełnienie wiedzy nowoczesnej, usystematyzowanej i podlegającej zabezpieczającym procedurom elementami charakterystycznymi dla rdzennych oraz ludowych sposobów myślenia tak zwanych społeczeństw przednowoczesnych wchodzi w interesujący dialog z tegorocznym tematem przewodnim, czyli Intelligens. Wystawa prezentuje formę wiedzy wspólnotowej, kolektywnej, sprzeciwiającej się utrwalonym społecznym i politycznym podziałom. Obiekty symboliczne zyskują tu swój materialny fundament, a fizyczne zabezpieczenia odsłaniają swój „duchowy” wymiar, opierający się na nieweryfikowanej wierze w ich skuteczność. Udaje się w ten sposób przekroczyć poznawcze podziały, które fundują rzeczywistość polikryzysu. To propozycja nowego, bardziej posthumanistycznego czy wręcz neomaterialistycznego sposobu myślenia o otaczającym nas świecie, zyskującego w ramach weneckiej wystawy swój pragmatyczny charakter.

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ta niezwykle przemyślana i interesująca ekspozycja pasuje raczej do galerii sztuki niż do prezentacji w ramach Biennale Architektury. Od lat już Pawilon Polski wykazuje tendencje artystyczne i konceptualne zamiast projektowych, co zostawia nas daleko w tyle za zwycięskimi narodowymi prezentacjami. Wskazanie problemu i refleksja nad nim są istotne, ale w ramach tego wydarzenia dużo istotniejsze jest poszukiwanie rozwiązań, które mogą być dalej rozwijane oraz wdrażane. Pod tym względem Biennale Architektury po raz kolejny okazuje się o wiele ciekawsze niż Biennale Sztuki, ponieważ obróbce poddawane są w jego ramach konkretne idee, a nie jedynie nurty czy tendencje. Dlatego też Złotym Lwem został nagrodzony Pawilon Królestwa Bahrajnu („Heatwave”), prezentujący projekt przestrzeni publicznej ochładzającej techno-naturalnymi metodami powietrze, stanowiący odpowiedź na problem przegrzewania się miast. Wyróżnienie honorowe otrzymał natomiast Pawilon Watykański („Opera aperta”), skupiający się na renowacji podniszczonej kamienicy, którą twórcy wybrali wspólnie z organizatorami, a jednocześnie rewitalizujący tę przestrzeń we współpracy z osobami, które mieszkają w jej pobliżu.

Biennale Architektury od lat skupia się bowiem na krytycznym projektowaniu i na związanych z nim teoriach, a nie na (artystycznym) przetwarzaniu koncepcji. Nic więc dziwnego, że jedyny Złoty Lew, który przypadł nam w udziale w historii tego wydarzenia, dotyczył projektu „Hotel Polonia. Budynków życie po życiu” przygotowanego przez Jarosława Trybusia i Grzegorza Piątka w 2008 roku – zakładał on bowiem nie tylko ekspozycję poddającą refleksji istnienie obiektów architektonicznych, które utraciły swoją pierwotną funkcję, ale był również propozycją zamienienia Pawilonu Polskiego w miejsce turystycznego noclegu, co stanowiło odpowiedź na problemy, z którymi od dawna boryka się Wenecja.

Być może szerszy problem, jaki ujawnia się w przypadku Pawilonu Polskiego na Biennale Architektury wiąże się z faktem, że projekty zarówno na to wydarzenie, jak i na Biennale Sztuki organizowane są pod opieką Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki. Czy nie byłoby lepiej, gdyby funkcja ta była sprawowana wymiennie z instytucją, która w swojej działalności skupia się raczej na architekturze czy projektowaniu (nawet jeśli nie jest ona zlokalizowana w stolicy)? Albo chociaż we współpracy z takową? Żaden dom przecież nie istnieje nigdy w sposób stały, „nie jest statyczną bryłą, a wiąże się z ruchem rzeczy, ludzi, zdarzeń, idei […]. Dom to ruch form, tych już zaistniałych, ukształtowanych i tych nie ukształtowanych, które nadejdą”[7]. Jest, jak pisał Sławek, zawsze w stanie przebudowy[8]. Obawiam się, że jeśli tego nie dostrzeżemy, to sami będziemy utrudniać sobie drogę po Złotego Lwa – i pozostaniemy jedynie z rozczarowaniem, niczym wycieczki, które przybywają na wenecki plac św. Marka, nie sprawdziwszy uprzednio, że przestrzeń jest w remoncie.

19. Biennale Architektury w Wenecji
kurator: Carlo Ratti
10.05–23.11.2025


Przypisy:
[1] T. Sławek, Gdzie?, [w:] T. Sławek, A. Kunce, Z. Kadłubek, Oikologia. Nauka o domu, Katowice 2013, s. 25–26.
[2] Tamże, s. 26.
[3] M. Caparrós, Tamte czasy. Raport z teraźniejszości, przeł. M. Szafrańska-Brandt, Kraków 2025, s. 31.
[4] Tamże, s. 33.
[5] T. Sławek, Gdzie?…, op. cit., s. 56.
[6] M. Caparrós, Tamte czasy…, op. cit., s. 33.
[7] A. Kunce, Źródło i dom. Przyczynki do oikologii, [w:] A. Kunce, T. Sławek, Oikologia. Powrót, Katowice 2020, s. 184.
[8] T. Sławek, Gdzie?…, op. cit., s. 26.