Nagły, dosyć niespodziewany sukces raperki z Florydy o wdzięcznym pseudonimie Doechii może budzić pewne wątpliwości. Niektórzy podejrzewają ją nawet o bycie industry plant, więc produktem specjalnie stworzonym przez wytwórnię, aby wpasować się w panujące aktualnie trendy. Te obecnie rozumiane są jako rap tworzony pod TikToka, gdzie fragmenty utworów da się pomysłowo zatańczyć lub zinterpretować w taki sposób, że na kilka sekund pozyskują uwagę widza. Tego typu rap ma wpadać w ucho, a nie być tubą dla manifestu lub kopalnią potencjalnych znaczeń. I choć sama Doechii zdobyła popularność dzięki temu powszechnie demonizowanemu serwisowi internetowemu, w swoim najpopularniejszym dotąd utworze, „DENIAL IS A RIVER”, daje do zrozumienia, że jej rap to coś więcej niż chwytliwe wyrywki otoczone zbędną muzyką i tekstami.
Wydany w sierpniu mixtape – w każdym wywiadzie Doechii podkreśla, że to nie album, bo za albumem musi stać koncept – „Alligator Bites Never Heal” (2024) został właśnie wyróżniony nagrodą Grammy, a artystka pojawiła się gościnnie na albumach Katy Perry i Tylera, the Creatora, mimo że jeszcze na początku zeszłego roku niewiele osób o niej słyszało. Wystarczy jednak wejść na jej kanał YouTube, by znaleźć utwory sprzed kilku lat mające miliony wyświetleń, w tym jej pierwszy internetowy hit, mocno inspirowany Nicki Minaj „Yucky Blucky Fruitcake”. Już w nim słychać, że Doechii nie jest tylko kolejną kopią Minaj, bo zapożyczenia to nie bezmyślne powielanie schematów.
Doechii to też nie Ice Spice, która rok po tym, jak zaczęła rapować, przebiła się na szczyt dzięki koneksjom w przemyśle muzycznym, lecz ktoś, kto od roku 2015 nieustannie pracował nad tym, by znaleźć dla siebie miejsce na hip-hopowej scenie. Jej talent dostrzegła wytwórnia Top Dawg Entertainment, z którą związana jest od 2022 roku, a w której szeregach jeszcze do niedawna był najlepszy obecnie raper Kendrick Lamar. Na „Alligator Bites Never Heal” nie ma jednak gości z TDE, takich jak ScHoolboy Q czy SZA – choć z tą drugą Doechii już udało się współpracować. Ten brak gościnnych udziałów, oznaczający artystyczną autonomię w oczach wytwórni, to sygnał sam w sobie.
Raperka twierdzi, że jej docelowymi odbiorcami są „oczytani hip-hopowcy”, ale by docenić ją jako artystkę, nie trzeba być bibliofilem. Chodzi raczej o pewien rodzaj ukulturalnienia wykraczający poza estetykę ulicznego rapu, której „trapowa Grace Jones” nie unika i nie krytykuje, a co ważniejsze, nie ośmiesza. Od popularnych za oceanem raperek, takich jak GloRilla czy Sexyy Red, odróżnia Doechii przystępność jej muzyki: to nadal rap w czystej postaci, ale dopracowany, przykrywający gangsterski sznyt perfekcjonizmem. W przeciwieństwie do wspomnianych raperek Doechii umiejętnie buduje napięcie i dozuje emocje na przestrzeni każdego utworu. Termin „mc” oznacza w końcu mistrza ceremonii, a każda ścieżka na tej płycie jest skrojona pod występ na żywo – czego świadectwem jest grudniowy, genialny Tiny Desk Concert – i nastawiona na konkretny sposób odczuwania przez odbiorcę.
„BOOM BAP” (wszystkie tytuły na „Alligator Bites Never Heal” pisane są wersalikami) to krytyka gatunkowego snobizmu pod przykrywką zgrywy z „prawdziwego rapu”, którego przykładem jest „BOILED PEANUTS” z pętlą jakby wyjętą z klasycznych beatów Cypress Hill. „WAIT” i „SLIDE” to z kolei klasyczne R&B. „BULLFROG” to prosty i krótki SoundCloud rap, a „BEVERLY HILLS” to popowa piosenka o zerwaniu. Ta eklektyczność nie pozwala zamknąć Doechii w hermetycznych ramach muzycznych kategorii – jednak na pierwszym planie wciąż jest tu rap stanowiący oś, wokół której porusza się charyzmatyczna artystka. Po każdej wyprawie poza dobrze znane muzyczne ścieżki Doechii wraca do niego jako najbliższego jej środka ekspresji. Nie bez powodu noszące największy ładunek emocjonalny utwory są właśnie rapowane.
W „BULLFROG” i „BOILED PEANUTS” rapowe umiejętności Doechii są najbardziej słyszalne, dlatego warto się przy tych utworach zatrzymać. Tutaj rapowość oznacza bowiem także warstwę tekstową. Cały tekst „BULLFROG” skonstruowany jest wokół porównań hejterek do typowego dla Stanów Zjednoczonych gatunku inwazyjnego żaby, która powinna, mówiąc delikatnie, spływać. „CATFISH” z kolei krytykuje stylizowanie się na twardzieli w Internecie. „BOILED PEANUTS” natomiast zamyka napakowana podwójnym znaczeniem, a jednocześnie bardzo obrazowa linijka „I’m a dying sunflower, leaving a trail of seeds” („Jestem umierającym słonecznikiem, zostawiającym ślad nasion”). Singlowy „NISSAN ALTIMA” to zbiór zabójczo szybko rapowanych linijek, które po prostu dobrze brzmią – i choć słychać w nim inspirację Minaj, nie jest ona już tak wyraźna jak w starszych utworach Doechii.
Sukcesu tej płyty nie byłoby jednak bez „DENIAL IS A RIVER”, jednego z najlepszych storytellingów – tak w rapie określane są utwory opowiadające konkretną historię – w amerykańskim hip-hopie. Tytuł nawiązuje do powiedzenia naczelnej plotkary tej subkultury, Wendy Williams, „The Nile / Denial is a river in Egypt”, opierającego się na homofoniczności słów the Nile (Nil) i denial (wyparcie), a cały tekst stylizowany jest na rozmowę z terapeutką, w której Doechii próbuje zaprzeczyć kolejnym problemom. Zaczyna się od zdrady partnera, po której raperka zakopuje się w pracy, a problemy zagłusza używkami. W utworze świetnie oddaje długoterminowe konsekwencje jednego wydarzenia i to, jak naznaczają one całe życie. Całości dopełnia teledysk stylizowany na sitcom z lat 80., co pokazuje, że Doechii wie, w jaki sposób przekuć osobistą tragedię w rozrywkę dla innych.
„Alligator Bites Never Heal” nie pozostawia obojętnym – a w każdym razie: nie powinna. Doechii zasługuje na zainteresowanie, które na nią spada. Niezaprzeczalny talent w połączeniu z etyką pracy – podczas Swamp Sessions pisała, nagrywała i miksowała jeden utwór dziennie – przynoszą efekty. I nie chodzi wcale o nagrody, lecz o jakość muzyki, której te są następstwem. Doechii świadomie zapracowała na swoją obecną pozycję – pozostaje czekać na jej następny krok z nadzieją, że utrzyma obraną drogę.