Nr 7/2025 Na dłużej

Z Kasią Mazur, twórczynią komiksów „Do poprawki” (2025), „Zamaskowana” (2024), „Mama zabiła mi psa” (2024) oraz zbioru komiksów internetowych „Psu z gardła” (2024), rozmawia Dominika Gracz-Moskwa

Dominika Gracz-Moskwa: Twoje komiksy – skupię się na tych opublikowanych na papierze – to pisanie sobą. Ostatnio zbiór elementów autobiograficznych się rozwinął. Jak wiele z Kasi Mazur-osoby jest w komiksach Kasi Mazur?

Kasia Mazur: To trudne pytanie i wydaje mi się, że jestem ostatnią osobą, która jest w stanie na nie odpowiedzieć. Rysując komiksy, bazuję na swoich emocjach, swoich doświadczeniach i na własnym postrzeganiu siebie i innych ludzi, więc oczywiście jestem w przedstawieniu Kasi Mazur mocno nieobiektywna.

Jednak nie od razu sięgnęłaś po własne doświadczenia. Twoje pierwsze komiksy – internetowe bitwy komiksowe, pierwsze paski – to historie fikcyjne. W pewnym momencie zaczęłaś coraz częściej wplatać w komiks osobiste doświadczenia, przedstawiać kolejne etapy i obszary swojego życia, a bohaterki „Zamaskowanej” i „Mama zabiła mi psa” noszą Twoje imię i nazwisko. Jak ta zmiana wpłynęła na Ciebie jako twórczynię?

Kiedyś sporo swoich doświadczeń i przemyśleń przelewałam na papier pod postacią zmyślonych bohaterów, więc mimo że postaci były fikcyjne, to sytuacje już niekoniecznie. Wydaje mi się, że pierwsze paski, w których zaczęłam rysować siebie, powstały po tym, jak zmarła moja suczka Cookie. Całkowicie pierwszy pasek, w którym narysowałam siebie, opowiadał właśnie o jej śmierci – o tym, jak z nią (Cookie) o tym rozmawiam. I tak już zostało. Spodobała mi się ta forma ekspresji, jest w niej coś uwalniającego. Rysowanie komiksów o sobie pozwala spojrzeć na samą siebie i na swoje doświadczenia z boku, z pozycji obserwatora, jakoś przerobić temat, który postanowiło się ruszyć. W moim przypadku ominięcie etapu dorabiania i modyfikowania historii sprawia, że rysuje mi się swobodniej i efekt końcowy jest bardziej szczery, bardziej mój. Do tego widzę różnicę na linii czytelnik – twórca, kiedy robię komiks o sobie.

Jak umiejscowiłabyś swoje komiksy na osi autobiografia – autofikcja? Czy język narracji nagina i dowolnie układa fakty z Twojego życia, podporządkowując je opowiadaniu, a może wszystko podporządkowane jest autentyczności?

Komiksy, które do tej pory rysowałam, są raczej bliżej autobiografii niż autofikcji. Autobiografia jest formą bardzo nieobiektywną i wszystko, o czym opowiadam w swoich komiksach, jest odzwierciedleniem wyłącznie moich wspomnień i uczuć. Jestem pewna, że moi rodzice ustawiliby te komiksy na kompletnie przeciwnym krańcu tej osi i uznali je za autofikcje.

W kolejnych swoich komiksach podchodzisz do konkretnych zagadnień/obszarów dotyczących Twojego życia – w „Zamaskowanej” opowiadasz o doświadczeniu bycia osoba autystyczną, w „Mama zabiła mi psa” o Twojej relacji ze zwierzętami i o roli, jaką w niej odegrali Twoi rodzice, w „Do poprawki” o walce z chorobami, przede wszystkim oczu i kręgosłupa. To skonceptualizowanie siebie ułatwia Ci otwieranie się? Jest to zabieg stricte praktyczny, czy może stoi za tym coś więcej?

Lubię robić komiksy z myślą, że po coś one są. Wzięcie jakiegoś tematu na tapet, a nie po prostu narzekanie, jak to źle nie miałam, nadaje (tak mi się wydaje) sens danemu komiksowi. Nie chodzi o to, że chcę się czytelnikowi wyżalić, poskarżyć, lecz o to, żeby poruszyć jakiś ważny temat i rozłożyć go na czynniki pierwsze, jakoś omówić i wyciągnąć wnioski. W „Zamaskowanej” chciałam, żeby czytelnik znalazł oparcie w problemach podobnych do moich; a czytelników bez tego doświadczenia zachęcić do próby zrozumienia osób nieneurotypowych czy w kryzysie psychicznym. Przy „Do poprawki” liczę, że niektórzy rodzice (czy przyszli rodzice) zrozumieją, jak ważna jest ich obecność w życiu dziecka, zarówno od strony jego psychiki, jak i zdrowia fizycznego. Poza tym wydaje mi się, że tematy obu komiksów dla wielu osób mogą być po prostu nowe i zetknięcie się z nimi w jakiś sposób poszerzy ich wiedzę o innych ludziach i ich doświadczeniach.

Gdy opowiadasz o sobie, to składasz siebie w całość, czy też próbujesz rozłożyć na czynniki pierwsze? Starasz się tworzyć spójne narracje, a może te narracje pozwalają Ci, niczym terapia, dotrzeć do miejsc wcześniej dla Ciebie niewidocznych, miejsc, które mogą podważać pewien Twój tożsamościowy status quo?

Generalnie w trakcie tworzenia komiksu, także autobiograficznego, nie mam pełnego planu, o czym będę mówić albo do jakich wniosków będę dochodzić na końcu. Zazwyczaj to proces dowiadywania się, co się będzie działo w trakcie tworzenia kolejnych stron. Trochę jest to rozkładanie na czynniki pierwsze, otwieranie się nie tylko przed czytelnikiem, ale też przed samą sobą. Zresztą podchodzę do swoich komiksów autobiograficznych jak do swojego rodzaju terapii.

Twoje komiksy są także ostrym komentarzem na temat Twoich rodziców – nie tylko ich rodzicielstwa i tego, jak wyglądała Wasza relacja, ale szerzej, jakimi są ludźmi: nieodpowiedzialnymi, fatalnie zarządzającymi domowym budżetem, niepotrafiącymi wziąć za nic odpowiedzialności, niewzruszonymi na stan innych, także zwierząt. Czy decyzja o przedstawieniu ich w narracji, która nie lukruje, nie umniejsza, nie pomija kwestii niewygodnych, a przeciwnie, wskazuje wyraźnie palcem i nazywa po imieniu wszystkie patologiczne zachowania i postawy, jest dla Ciebie także częścią jakiegoś terapeutycznego procesu? A może przyszła już po nim i jest możliwa właśnie dzięki temu, że tę pracę masz już za sobą?

Różnica pomiędzy przerabianiem tematu rodziców na terapii a przerabianiem go w komiksie jest taka, że na terapii wnioski były pokierowane raczej jakąś logiką i uświadomieniem sobie, że pewne rzeczy, które wydawały mi się normalne, nie były w porządku. Podczas rysowania komiksu (a później czytania tego, co napisałam i narysowałam) dominowały przede wszystkim emocje. Zastanawiałam się, jak dane sytuacje i samo zachowanie rodziców wpływały na mnie – dążenie do tego, żeby się dowiedzieć czegoś o sobie, o moich reakcjach, uczuciach i potrzebach było czynnikiem, który sprawił, że postanowiłam o nich (rodzicach) opowiedzieć. Moje komiksy nie są o nich, nie są żadną zemstą czy rozliczeniem ich za cokolwiek. Są o mnie i o moich emocjach czy traumach.

Co było najtrudniejsze w pisaniu w taki sposób o rodzicach?

Uświadomienie sobie, że nie są tymi rodzicami, za jakich ich miałam i jakich potrzebowałam.

A co jest najtrudniejsze w pisaniu o sobie? W którymś z wywiadów stwierdziłaś, że nie czujesz zakłopotania, dzieląc się nawet z obcymi osobami szczegółami ze swojego życia. Ale w Twoich komiksach obok faktów z życia są też inne poziomy – jednym z nich jest pewna ocena, której poddajesz także siebie samą. Robisz to zwłaszcza w „Mama zabiła mi psa”. Czy ta próba stawania w prawdzie na oczach wszystkich jest dla Ciebie jakkolwiek trudna?

Generalnie mówienie o swoich porażkach czy błędach jest trudne. Wypowiedzenie czegoś na głos sprawia, że staje się to bardziej realne, a bolesnym jest przyznać przed sobą i innymi, że nam coś nie wyszło czy że zrobiliśmy coś źle. Dużo łatwiej jest opowiedzieć o tym, że ktoś ciebie źle potraktował, niż o tym, że ty potraktowałaś źle kogoś innego. Twoja osobowość jest wtedy stawiana w kompletnie innym świetle – a raczej wolimy budzić współczucie i sympatię niż niechęć.

Kiedy opowiadasz o swoim procesie twórczym, podkreślasz, że nie tworzysz scenariuszy, że po prostu siadasz i rysujesz. Czym więc w takim razie się kierujesz? Co jest dla Ciebie pewnym drogowskazem – rysunek, emocja, którą starasz się uchwycić, a może coś jeszcze innego?

Wydaje mi się, że podchodzę do rysowania raczej emocjonalnie. Wszystko, co rysuję, pochodzi z jakiejś potrzeby wyrażenia siebie, przerobienia pewnych emocji czy myśli. W konsekwencji sam proces rysowania jest mocno podyktowany tym, jak się czuję i jakie emocje chcę obecnie wziąć na tapet.

Pozostaniesz, przynajmniej w najbliższym czasie, twórczo w tej autobiograficznej przestrzeni? Czy może masz ochotę na coś zupełnie innego?

Obecnie zrobiłam sobie przerwę od autobiografii i rysuję swoją pierwszą zmyśloną historię. Chyba poczułam, że chcę spróbować czegoś nowego, rozwinąć się jako twórczyni i sprawdzić swoich sił na kompletnie nieznanym mi gruncie.