Z Kasią Mazur, twórczynią komiksów „Do poprawki” (2025), „Zamaskowana” (2024), „Mama zabiła mi psa” (2024) oraz zbioru komiksów internetowych „Psu z gardła” (2024), rozmawia Dominika Gracz-Moskwa
Kasia Mazur: To trudne pytanie i wydaje mi się, że jestem ostatnią osobą, która jest w stanie na nie odpowiedzieć. Rysując komiksy, bazuję na swoich emocjach, swoich doświadczeniach i na własnym postrzeganiu siebie i innych ludzi, więc oczywiście jestem w przedstawieniu Kasi Mazur mocno nieobiektywna.
Kiedyś sporo swoich doświadczeń i przemyśleń przelewałam na papier pod postacią zmyślonych bohaterów, więc mimo że postaci były fikcyjne, to sytuacje już niekoniecznie. Wydaje mi się, że pierwsze paski, w których zaczęłam rysować siebie, powstały po tym, jak zmarła moja suczka Cookie. Całkowicie pierwszy pasek, w którym narysowałam siebie, opowiadał właśnie o jej śmierci – o tym, jak z nią (Cookie) o tym rozmawiam. I tak już zostało. Spodobała mi się ta forma ekspresji, jest w niej coś uwalniającego. Rysowanie komiksów o sobie pozwala spojrzeć na samą siebie i na swoje doświadczenia z boku, z pozycji obserwatora, jakoś przerobić temat, który postanowiło się ruszyć. W moim przypadku ominięcie etapu dorabiania i modyfikowania historii sprawia, że rysuje mi się swobodniej i efekt końcowy jest bardziej szczery, bardziej mój. Do tego widzę różnicę na linii czytelnik – twórca, kiedy robię komiks o sobie.
Komiksy, które do tej pory rysowałam, są raczej bliżej autobiografii niż autofikcji. Autobiografia jest formą bardzo nieobiektywną i wszystko, o czym opowiadam w swoich komiksach, jest odzwierciedleniem wyłącznie moich wspomnień i uczuć. Jestem pewna, że moi rodzice ustawiliby te komiksy na kompletnie przeciwnym krańcu tej osi i uznali je za autofikcje.
Lubię robić komiksy z myślą, że po coś one są. Wzięcie jakiegoś tematu na tapet, a nie po prostu narzekanie, jak to źle nie miałam, nadaje (tak mi się wydaje) sens danemu komiksowi. Nie chodzi o to, że chcę się czytelnikowi wyżalić, poskarżyć, lecz o to, żeby poruszyć jakiś ważny temat i rozłożyć go na czynniki pierwsze, jakoś omówić i wyciągnąć wnioski. W „Zamaskowanej” chciałam, żeby czytelnik znalazł oparcie w problemach podobnych do moich; a czytelników bez tego doświadczenia zachęcić do próby zrozumienia osób nieneurotypowych czy w kryzysie psychicznym. Przy „Do poprawki” liczę, że niektórzy rodzice (czy przyszli rodzice) zrozumieją, jak ważna jest ich obecność w życiu dziecka, zarówno od strony jego psychiki, jak i zdrowia fizycznego. Poza tym wydaje mi się, że tematy obu komiksów dla wielu osób mogą być po prostu nowe i zetknięcie się z nimi w jakiś sposób poszerzy ich wiedzę o innych ludziach i ich doświadczeniach.
Generalnie w trakcie tworzenia komiksu, także autobiograficznego, nie mam pełnego planu, o czym będę mówić albo do jakich wniosków będę dochodzić na końcu. Zazwyczaj to proces dowiadywania się, co się będzie działo w trakcie tworzenia kolejnych stron. Trochę jest to rozkładanie na czynniki pierwsze, otwieranie się nie tylko przed czytelnikiem, ale też przed samą sobą. Zresztą podchodzę do swoich komiksów autobiograficznych jak do swojego rodzaju terapii.
Różnica pomiędzy przerabianiem tematu rodziców na terapii a przerabianiem go w komiksie jest taka, że na terapii wnioski były pokierowane raczej jakąś logiką i uświadomieniem sobie, że pewne rzeczy, które wydawały mi się normalne, nie były w porządku. Podczas rysowania komiksu (a później czytania tego, co napisałam i narysowałam) dominowały przede wszystkim emocje. Zastanawiałam się, jak dane sytuacje i samo zachowanie rodziców wpływały na mnie – dążenie do tego, żeby się dowiedzieć czegoś o sobie, o moich reakcjach, uczuciach i potrzebach było czynnikiem, który sprawił, że postanowiłam o nich (rodzicach) opowiedzieć. Moje komiksy nie są o nich, nie są żadną zemstą czy rozliczeniem ich za cokolwiek. Są o mnie i o moich emocjach czy traumach.
Uświadomienie sobie, że nie są tymi rodzicami, za jakich ich miałam i jakich potrzebowałam.
Generalnie mówienie o swoich porażkach czy błędach jest trudne. Wypowiedzenie czegoś na głos sprawia, że staje się to bardziej realne, a bolesnym jest przyznać przed sobą i innymi, że nam coś nie wyszło czy że zrobiliśmy coś źle. Dużo łatwiej jest opowiedzieć o tym, że ktoś ciebie źle potraktował, niż o tym, że ty potraktowałaś źle kogoś innego. Twoja osobowość jest wtedy stawiana w kompletnie innym świetle – a raczej wolimy budzić współczucie i sympatię niż niechęć.
Wydaje mi się, że podchodzę do rysowania raczej emocjonalnie. Wszystko, co rysuję, pochodzi z jakiejś potrzeby wyrażenia siebie, przerobienia pewnych emocji czy myśli. W konsekwencji sam proces rysowania jest mocno podyktowany tym, jak się czuję i jakie emocje chcę obecnie wziąć na tapet.
Obecnie zrobiłam sobie przerwę od autobiografii i rysuję swoją pierwszą zmyśloną historię. Chyba poczułam, że chcę spróbować czegoś nowego, rozwinąć się jako twórczyni i sprawdzić swoich sił na kompletnie nieznanym mi gruncie.