Nr 21/2025 Na dłużej

POZA CENTRUM: Siedzimy w tym razem

Dominika Górko Kamil Kawalec
Rozmowy Cykl Jubileusz: POZA CENTRUM

Z Kamilem Kawalcem, redaktorem „Zakładu”, rozmawia Dominika Górko

Dominika Górko: Skąd pomysł na założenie „Zakładu”? Jak wyglądała historia jego powstania?

Kamil Kawalec: „Zakład” powstał z inicjatywy mojej oraz Agnieszki Wolny-Hamkało, gdzieś na przełomie 2020/2021 roku. Chcieliśmy stworzyć czasopismo odpowiadające na potrzebę łączenia poetyk i pokoleń, działające na rzecz środowiska poetyckiego. Stąd ten dwuczłonowy przedrostek „magazyn społeczno-poetycki”.

Zależało nam na działaniach związanych z podtrzymywaniem integracji środowiskowej, dopuszczaniem osób, które nie zawsze mają możliwość publikowania swoich wierszy w mainstreamowych czasopismach, które w tamtym czasie nie dość, że rzadko płaciły za publikacje, to jeszcze redakcje rzadko odpisywały osobom autorskim, co budziło frustrację. My chcieliśmy być otwarci i transparentni – staraliśmy się napisać każdej osobie, czy tekst przechodzi, czy nie i dlaczego. Nie tylko: „nie pasuje do linii wydawniczej”.

Z czasem, kiedy zaczęliśmy dostawać więcej zgłoszeń do numerów, stało się to coraz trudniejszą praktyką, z uwagi na to, że zespół redakcyjny był mały. Tak czy siak, te same założenia przyświecają nam również dziś, kiedy zespół redakcyjny rozrósł się do pięciu osób: są z nami Jakub Skurtys, Andrzej Graul, Piotr Brencz oraz Kinga Borto.

I dalej jesteście otwarci na debiutantów. Jaką część tekstów stanowią nadesłane w ramach open calla, a jaką te zamawiane?

Tak, „Zakład” jest cały czas otwarty na publikację tekstów przed debiutem. Chcemy, by publikowane teksty były przekrojem różnych doświadczeń – od autorów o wysokim warsztacie po tych, którzy go dopiero szlifują.

Tym samym nie publikujemy biogramów pod opublikowanymi tekstami. Może wyjątkiem są przekłady, bo w tym wypadku mam wrażenie, że warto jednak przy zagranicznej publikacji nakreślić kontekst oraz to, skąd dana autorka czy autor pochodzą. Podczas składania kolejnych numerów magazynu sięgamy po teksty z open calla oraz zamawiamy takie, które naszym zdaniem są konieczne do zaprezentowania danego tematu.

Czy zdarza się, że pracujecie z autorem nad przesłanym wierszem?

Tak, ale nie oznacza to, że każdy akceptuje nasze sugestie. Kilkukrotnie zdarzyła się taka sytuacja, że osoba, do której kierowaliśmy uwagi, wycofywała tekst, ale wydaje mi się, że to naturalne. Nasze komentarze z reguły nie ingerują w sens tekstu. Najczęściej dotyczą rozważań nad formą, czasem stylem, jednak każdy ma prawo skorzystać z komentarza albo go odrzucić. Zależy nam na rozwijaniu i wspieraniu osób piszących, gdy mamy czas, komentujemy teksty i rozmawiamy o tym, co można jeszcze dopracować. Niestety, w tej chwili nie jest to możliwe w stu procentach, jednak moim założeniem i ideą, do której dążę w „Zakładzie”, jest feedback. Tak więc jeśli magazyn miałby się w przyszłości rozwinąć, to na pewno jednym z elementów byłoby konsultowanie i omawianie wszystkich nadesłanych tekstów. A mamy nadzieję, że będzie się rozwijał – jeszcze w tym roku ukaże się antologia „Zakładu” zatytułowana „Mikstura”.

Co jeszcze oznacza dla Was „magazyn społeczno-poetycki”?

Definiujemy nasz magazyn w ten sposób z uwagi na zaangażowanie w tematy dotyczące środowiska literackiego, momentami stricte poetyckiego. Zależy nam nie tyle na angażowaniu się w tematy dotyczące problemów związanych z sytuacją osoby piszącej, ile na sieciowaniu, umacnianiu i budowaniu relacji z osobami i podmiotami działającymi poza „bańką”. Z tego powodu wszystkie premiery, jakie organizujemy, odbywają się w innych przestrzeniach związanych ze sztuką współczesną, miejscach spotkań typu kawiarnie, kluby muzyczne, przestrzenie przemysłowe i tak dalej.

Nomadyczny charakter wydaje się realizować również w naszym podejściu do poszczególnych numerów, ostatnio często praktykowanym. Poszukujemy tematów na styku literatury, filozofii, estetyki, społecznych i kulturowych zagadnień, by pozostawać w ruchu. Póki jest w tym szansa na poszukiwanie tego, co nowe w poezji, na zestawianie pisania i krytyki z tematami z przecięcia estetyki, zagadnień społecznych, kulturowych czy filozoficznych, to będziemy się w tym realizować. Mam nadzieję, że starczy nam energii również na podjęcie aktywnego udziału w działaniach społecznych/środowiskowych, co od początku było też jednym z ważnych założeń.

Czyli funkcjonowanie poza centrum to jedno z waszych założeń. Jak jeszcze można rozumieć je w przypadku „Zakładu”?

Poza centrum działają inicjatywy, które po pierwsze są realizowane oddolnie i wynikają z doświadczeń środowiska literackiego, po drugie są autonomiczne, po trzecie akcentują dbałość o relacje. Z tym że działanie poza centrum jest formą, która była i jest dla nas oczywista, przyszła naturalnie, ponieważ naturalną sytuacją dla nas było właśnie znajdowanie się poza centrum, to jest poza głównym obiegiem, który jest finansowany bezpośrednio z budżetu państwa.

Czy gdybyśmy takie środki otrzymywali, to zdecydowalibyśmy się na taką samą działalność? Raczej tak. Czy zależałoby nam na tym samych wartościach? Raczej tak. Czy bylibyśmy w stanie określać się jako magazyn, który funkcjonuje poza centrum? Raczej nie. Warto jeszcze zaznaczyć, że piszę w tym miejscu o rozumieniu centrum jako o pozycji bezpośredniego wsparcia finansowego, a więc poniekąd myśląc o systemowej instytucjonalizacji i pewnych heteronomiach, które wiążą się z takim modelem działania.

Może nie powinno się tego mówić, ale mam wrażenie, że najciekawsze rzeczy dzieją się właśnie poza głównym obiegiem – finansowo niesprawiedliwym, ale pełniącym funkcję żyznej pulpy, której zaletą jest jej nieprzewidywalna rozciągliwość.

Jak zatem finansujecie magazyn?

Obecnie magazyn wydajemy dzięki uzyskaniu środków z Wrocławskiego Programu Wydawniczego, bez którego nie bylibyśmy w stanie opłacić nawet połowy wydatków. W tym roku uruchomiliśmy również zrzutkę na redakcję (przy okazji dziękujemy wszystkim, którzy wspierają naszą misję), trochę jako formę wsparcia backupu.

Wszyscy pracujemy za półdarmo, to co dostajemy, staramy się przenieść na osoby piszące. Niestety obecnie prowadzenie czasopisma nie jest wspierane przez większość programów miejskich czy państwowych. Jeśli magazyn nie znajduje się na liście czasopism dotowanych, szanse na pozyskanie środków ograniczają się do programu ministerialnego, co w ostatecznym rozrachunku i tak nie daje ani pewności przyznania środków, ani nie gwarantuje płynności.

Czy mógłbyś opowiedzieć o kosztach prowadzenia waszego czasopisma? Na co dokładnie potrzebne są pieniądze?

Na to pytanie nie pozwala mi odpowiedzieć wyuczona skromność, ale jednocześnie mam wrażenie, że każda redakcja ma mniej więcej podobnie zarysowane potrzeby. Przede wszystkim to koszty utrzymania strony internetowej, opłacenie domeny i całego zaplecza technicznego, dającego możliwość publikacji tekstów i materiałów w necie. Kolejnym elementem jest płacenie za publikacje, co powinno być normą, na którą każdy może sobie pozwolić. Droga, którą przeszliśmy w „Zakładzie” to tak naprawdę historia selfpublishingu. Z początku wszystko robiliśmy z własnych funduszy, publikowaliśmy teksty bez wynagrodzeń. Z czasem, kiedy udało nam się otrzymać dofinansowanie z miasta, sytuacja się nieco zmieniła, pozwalając na opłacenie przynajmniej części tekstów. Obecne stawki w polu literackim są nierówne. Inaczej płaci się za teksty osób A, a inaczej za teksty osób B. Nie ukrywam, że ustalenie pewnych norm, byłoby dla środowiska dobrą praktyką. Samo prowadzenie magazynu też jest pracochłonne, jednak w tej materii, praktycznie cała praca redakcji odbywa się kosztem naszego zaangażowania – robimy to z potrzeby i chęci. Gdyby wynagrodzenia redakcji były dla nas punktem wyjścia, pewnie nie ukazałby się żaden numer.

To jest może dobry moment do tego, żeby zaakcentować zrzutkę, którą uruchomiliśmy w tym roku. Zrzutka ma charakter oddolny i dobrowolny, a jej celem jest wsparcie naszych działań. Przez długi czas była to dla nas kwestia sporna, czy powinnyśmy taką zrzutkę zakładać. Nie chciałem, żeby „Zakład” wpadł do jednego worka z innymi inicjatywami i był odbierany jako żebrzący o kasę. Kolejnym elementem niepewności związanych ze zrzutką jest fakt, że na świecie dzieje się mnóstwo rzeczy, które moim zdaniem o wiele bardziej wymagają wsparcia – choćby wspieranie działań humanitarnych w Strefie Gazy. Nie jesteśmy choćby w procencie tak potrzebujący jak osoby w kryzysie wojny, możemy dalej publikować teksty i nie martwić się o życie czy problem głodu. Wiem też, że to bardzo wysoka stawka, stąd jako lokalny magazyn, starający się robić dobrze to, co robi, bez potrzeby zatrudniania się w innych miejscach pracy i łatania budżetu domowego niesystematycznymi zleceniami, funkcjonujemy w obiegu zrzutki.

W waszym opisie możemy przeczytać: „Zakład powstał z misją redystrybucji kapitału symbolicznego zgromadzonego wokół poszczególnych środowisk artystycznych / poetyckich / naukowych”. Myślisz, że coś się zmienia w kwestii rozbicia polskich środowisk artystycznych i ich pewnego podziemnego, trudno dostępnego charakteru?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym napisać osobny artykuł. Myślę, że świadomość środowiskowa jest ważna, ponieważ odnosi się do wspólnych wartości, które w jakiś sposób determinują nasze działania. Przykład Spisu Inicjatyw Poetyckich, który przeprowadziłem przy okazji premiery #10 numeru Redystrybucja Współpracy, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. W ankiecie wzięło udział około 30 podmiotów (instytucji, grup poetyckich, stowarzyszeń, magazynów, grup nieformalnych, osób indywidualnych, fanpejdży itd.), których gest wpisania się traktuję jako pewnego rodzaju inicjacyjny moment podążania za wartościami środowiskowymi.

To, w jakim stopniu funkcjonowanie w środowisku poetyckim mogłoby wiązać się z elementem tożsamościowym, wymaga jednak głębszego przyjrzenia się zagadnieniu, przy czym niekoniecznie zaangażowanie w środowisko musi się objawiać tożsamościowo. Tendencje wspólnotowe w środowiskach artystycznych są bardzo różne i zależne od wielu czynników. Wydaje mi się, że to środowisko, twórcze „community” o wiele częściej realizuje się na poziomie lokalnym, a jednocześnie można zbudować bardzo wyraźną więź z osobami znajdującymi się w zupełnie innym miejscu, gdzieś za innym ekranem tabletu.

Mówisz o chęci aktywnego udziału w działaniach społecznych i środowiskowych. Jakie inicjatywy – poza wydawaniem magazynu – uważasz za szczególnie ważne dla kształtowania relacji w polu literatury?

Wydaje mi się, że ważne są działania angażujące osoby, dające poczucie współtworzenia, uczucie uczestnictwa w procesie, który jest w pewnym sensie modelowany na żywo i podatny na interakcję. Bez takich spontanicznych elementów mamy do czynienia ze zwykłym odgrywaniem scenki, i mimo że czasem jest interesująco, to w ostateczności sprowadza się ludzi do odbiorców, obserwatorów. Wychodzę z założenia, że skoro już wyszliśmy z domu, to dobrze byłoby jakoś ten element wspólnej obecności wykorzystać.

Czy mógłbyś opowiedzieć o Spisie inicjatyw poetyckich? Na jakie pytania szukacie odpowiedzi poprzez zbieranie tych danych?

Spis inicjatyw poetyckich powstał przy wspomnianym już #10 numerze poświęconym zagadnieniu Redystrybucji Współpracy. To był numer, który dotyczył szeroko rozumianego wsparcia polegającego na współpracy środowiskowej, odnoszący się również do odbywającego się w tamtym czasie Wrocławskiego Kongresu Kultury pod hasłem “Sztuka współpracy”, odnosił się on do sposobów rozwoju środowisk twórczych na terenie Dolnego Śląska. Nasz numer nakierowaliśmy na zagadnienia związane z polem literackim czy też poetyckim, podkreślając aspekty pracy oddolnej i samoorganizacji jako elementu mogącego wchodzić do klucza tożsamości środowiskowej. To wszystko jest jednak dużym wstępem do zagadnienia, które staram się pogłębiać w mojej praktyce redaktorskiej, animacyjnej i badawczej. Pomysł na SIP polegał na wstępnym zbadaniu pola w poszukiwaniu osób, podmiotów, inicjatyw, czy jak to inaczej określić za Brunonen Latourem, aktorów, którzy przyczynią się do wychwycenia nitek tworzących coś a la sieć środowiskową. Stworzyłem ankietę opartą o bardzo podstawowe pytania dotyczące lokalizacji, charakteru, czasu, manifestu i tym podobnych, które mogłyby pomóc w określaniu tożsamości danych aktorów. Tym sposobem udało nam się zainicjować autodefiniujący gest wpisywania się do środowiska. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że w ankiecie nie wzięła udziału większość aktorów, jednak jako pewien punkt startowy do dalszych badań, myślę że jest ok.

Czy myśleliście o tym, by tego rodzaju spis udostępniać na bieżąco? W związku z rozproszonym charakterem środowiska literackiego i bardzo trudnym dostępem dla osób z zewnątrz, wydaje mi się to szalenie ciekawe i bardzo potrzebne.

Spis został zreferowany podczas konferencji naukowej we Wrocławiu, dotyczącej afektywnego klimatu kultury, a obecnie czeka na dalsze i głębsze opracowanie. Chciałbym, żeby udało mi się stworzyć platformę, na której możnaby taką “sieć” rozwijać, dopisać się, poznać, kto funkcjonuje w mojej okolicy, na jakich warunkach. Tak jak mówisz, środowisko jest nieregularne i mam wrażenie, że charakteryzuje je duży stopień przygodności relacji, oraz pewnej rekursywności zaczerpniętej z kontaktów internetowych czy jeszcze zwyczajniej z uwagi na rozwój nowych mediów, przy czym jeśli spróbujemy przyjrzeć się mu z perspektywy ekologii kultury, relacji zachodzącej między aktorami, mogłoby być bliskie systemowi autopojetycznemu, a więc takiemu, który w pewnym sensie sam się rekonstruuje w obszarze własnych elementów, a w reakcji na “świat zewnętrzny”. Taka platforma jest do wprowadzenia choćby za przyczyną „Zakładu”, jednak zanim do tego dojdzie, potrzebuję jeszcze nieco głębiej zbadać temat oraz może znaleźć sposób finansowania, bo wymaga to jednak stałej pracy.

Wspomniałeś o tematycznych numerach, które powstają wokół zagadnień z pogranicza estetyki, kultury i filozofii. Jak dobieracie tematy? Czy wychodzą one raczej z dyskusji redakcyjnych, czy z impulsów, które pojawiają się w środowisku poetyckim?

Najczęściej tematy wychodzą w trakcie redakcyjnych burz mózgów. Z reguły układamy tematy na rok do przodu, planując tym samym mniej więcej 2-3 numery i starając się zachować równowagę pomiędzy dziwnością, ciężarem merytorycznym a jakąś lekkością, pozwalającą na wejście w kreatywne zasoby osób piszących.

Wszyscy jesteśmy na bieżąco, jeśli chodzi o kwestie społeczno-kulturowe, śledzimy pracę naszych koleżanek i kolegów. Nie powiedziałbym, że staramy się kreować jakieś trendy. Bardziej próbujemy znaleźć coś, że tak powiem, nieco uszczypliwego, co pozwoli na względnie krytyczne i refleksyjne podejście do danego tematu.

Nie zapominajmy też o zabawie. Wydaje mi się, że dobry temat jest jak piłeczka, którą można rzucać w grupie, gdzie przy każdym rzucie kolejna osoba dodaje coś od siebie, a piłeczka krąży obudowywana w różne konwencje.

Wspomniałeś także o tym, że „Zakład” stawia na nomadyczny charakter – premiery w różnych, czasem nietypowych przestrzeniach. Jak publiczność reaguje na takie wyjście poza tradycyjne miejsca literackich spotkań?

Przestrzeń jest bardzo ważna i w pewien sposób determinuje atmosferę każdego spotkania, każdej premiery numeru. Czasem wyciągamy z niej jakąś taką esencję i tak było na przykład w przypadku premiery #9 numer, która odbyła się w MiserArt we Wrocławiu – to pracownia, galeria sztuki, artspace, ale przede wszystkim przestrzeń, która wytwarza specyficzną biosferę i jest tworzona przez osoby z doświadczeniem bezdomności, streetworkerów czy ludzi aktywnie działających w sferze wykluczenia społecznego i dla nich. Była jesień, a tematem numeru była przygodność. Mam wrażenie, że wtedy udało nam się stworzyć atmosferę poruszającą, wspólnotową i wciągającą. Zdarzają się też przypadki, w których korzystamy z miejsca, naginając nieco jego charakter. Tak było w przypadku premiery numer #7 Dziury, która odbyła się MiaArt Gallery. To przestrzeń wystawiennicza, nastawiona na komercyjną sprzedaż obrazów. Obecnie przechodzi chyba małe problemy dotyczące kwestii praw autorskich i wynagrodzeń dla artystów, którzy od długiego czasu nie mogą doprosić się o swoje. W każdym razie, stworzyłem wtedy specjalną mieszankę olejków eterycznych, którą rozpyliłem w przestrzeni galerii, imitując zapach dziury. Osoby uczestniczące od razu zwietrzyły pismo nosem i zrobiło się jakoś bardziej swojsko. I znów nawet jeśli ktoś wychodził złapać nieco świeżego powietrza, to potem wracał do środka i czuć było jakieś immersyjne uczestnictwo i wspólne wejście w prezentowane teksty poetyckie, performensy i resztę programu.

Co jeszcze wyróżnia was na tle mapy polskich czasopism kulturalnych?

Zamiast pokazywać, co nas odróżnia od innych czasopism, wolałbym podkreślić to, co nas łączy – i jest to dbałość o osoby autorskie, literaturę i uszanowanie czasu, który osoby odzywające się do nas poświęcają, obdarzając nas pewnego rodzaju kredytem zaufania. Myślę, że współcześnie warto skupić się na podobieństwach i jakoś rozumianej wspólnocie, środowisku. Nie jest to próba wymigania się od odpowiedzi, ale może taki mały manifest.  Nieustannie szukamy elementów, które się od siebie czymś różnią. To bolączka współczesności: wciąż szukamy czegoś nowego, a gdy to dostaje etykietę, od razu staje się elementem konkurencji i porównań. A przecież dzielimy podobne wartości i to one nas w pewnym sensie konstytuują. Nie tyle sposoby realizacji określonych założeń, które mogą być wyraźnie specyficzne, ile właśnie ten wspólny element, sprawiający, że w rzeczywistości, bez znaczenia, czy wydajemy poezję queerową, czy poezję czerpiącą z surrealizmu, siedzimy na tym samym liściu drzewa i każdy z nas liczy na równą dystrybucję światła, wody i soli mineralnych.

Jak wyobrażacie sobie „Zakład” za pięć lub dziesięć lat?

Wyobrażam sobie taki scenariusz, że w Polsce zachodzi zmiana i „Zakład” staje się czymś na zasadzie agencji literackiej, która dba o prawa autorskie, staje w obronie „swoich autorów”, zajmuje się ich promocją i angażuje czytelników do poszerzania swoich narzędzi kompetencji kulturowych.

Piękne marzenie – niech się spełnia w jak najlepszej dla was wersji. A jakie życzenia chcielibyście przekazać innym czasopismom kulturalnym w Polsce, z okazji urodzin „CzasKultury.pl”?

TRZYMAJCIE SIĘ TAM I NIE ZAPOMINAJCIE, ŻE SIEDZIMY W TYM RAZEM!

POZA CENTRUM: Dla redakcji „CzasKultury.pl” zawsze ważna była poznańskość i poznańska siedziba. Jako aktywni uczestnicy życia kulturalnego widzimy, że dzisiejsza kultura ponownie jest bardzo scentralizowana – tym mocniej doceniamy nasze, i każde, zajmowanie pozycji poza centrum. Rozproszenie geograficzne, instytucjonalne czy formatowe uważamy za istotne samo w sobie, jako akt przeciwdziałania centralizacji kultury. W ramach cyklu POZA CENTRUM zapraszamy do rozmów – a zatem formuły wspólnotowej – redakcje innych czasopism, których siedziby lub formaty mieszczą się poza „centralą”. Czego możemy się nawzajem od siebie uczyć? Jak celebrując swoje niezależności, zarazem budować sojusze? Odpowiedzi poszuka nasza autorka, Dominika Górko.

Cykl realizowany w ramach jubileuszu 15-lecia istnienia „CzasKultury.pl”.