Nr 21/2025 Na moment

Pete & Bas nie istnieją

Łukasz Muniowski
Muzyka

Nine and Dex to dwaj brytyjscy raperzy, których pełne pseudonimy brzmią 91 Shots i Handsome Dexter. Rok temu ruszyli ze swoim kanałem YouTube i dziś (stan na początek października) mają niecałe dwadzieścia tysięcy subskrybentów. To solidne liczby, nieosiągalne dla większości z nas – według danych z 2024 roku mediana subskrybentów wynosi sześćdziesiąt jeden, a osiemdziesiąt siedem procent klipów wrzucanych na platformę ma mniej niż tysiąc wyświetleń – ale niewystarczające, żeby uzasadniać poświęcenie duetowi tekstu. Jednak kryterium liczbowe nie ma racji bytu, gdy mowa o tekście w czasopiśmie krytycznym, nie zaś w mainstreamowym medium. Pod uwagę trzeba wziąć umiejętności muzyczne. Te w przypadku duetu są ponadprzeciętne – na dowód wystarczy posłuchać utworów „Gandalf” czy „Shetland Pony” – choć powstrzymałbym się od określenia ich genialnymi czy wirtuozerskimi. Na produkowanych przez siebie drillowych i garage’owych podkładach, z luźnym flow, muzycy rapują o tym, jakimi autami jeżdżą i jak bardzo chcą się wzbogacić – ich tematyka z kolei nie jest szczególnie odkrywcza dla gatunku, a raczej wtórna. Choć wszystko podane jest w chrupiącej popkulturowej panierce, produkowane utwory nadal nie czynią więc Nine’a and Dexa na tyle wyjątkowymi, by poświęcić im tekst. Mniejsza zresztą o tekst – chodzi o uzasadnienie krytycznej uwagi. Za taką nie można uznać materiału, jaki kilka lat temu – jeszcze zanim Nine and Dex wypuścili do sieci pierwszy teledysk – Galileo odwiedziło ich w Londynie, by nakręcić z nimi reportaż. Galileo jest oczywiście memem, jednak w zamyśle to program zbierający interesujące materiały z całego świata. Co takiego sprawiło, że uznali Nine’a and Dexa wartymi uwagi i współpracy?

Napisałem o współpracy nieprzypadkowo – istotne jest, że reportaż był z nimi, nie o nich. Nine i Dex stoją bowiem za projektem Sindhu World, zrzeszającym rapowe duo Pete & Bas i grupę The Northern Boys, który subskrybentów ma już ponad 370 tysięcy, a pojedyncze utwory, regularnie wrzucane przez tych pierwszych, oglądają setki tysięcy, a czasem miliony widzów. Pete (Peter Bowditch) i Bas (Basil Bellgrave) to dwóch siedemdziesięciolatków z Londynu, którzy od najmłodszych lat wiedli przestępcze życie – Pete należał do gangu Richardsonów, działającego w Londynie w latach sześćdziesiątych, Bas walczył nielegalnie na gołe pięści. Potem jako dorośli założyli rodziny i wsiąkli w tkankę społeczną: Pete pracował jako listonosz, Bas jako nauczyciel muzyki. Poznali się dość późno, a za namową wnuczki Pete’a już po sześćdziesiątce zaczęli nagrywać rap. Początkowo opowiadali, że muzykę robią ich wnuczęta, przy okazji zapewniając konsultacje z najnowszego slangu, którym przepełnione są teksty dwóch emerytów.

We wspomnianym reportażu Galileo wersja jest trochę inna: teksty piszą sami, ale w karierze pomagają im Nine i Dex, przedstawieni jako ich siostrzeńcy, Lou i Steve. Pierwszy jest koncertowym DJ-em duetu, a drugi menedżerem. W rzeczywistości Nine nazywa się Barnaby Baxter Addison, a Dex to Jonathan Charles Lewis Gibson i nie są w żaden sposób spokrewnieni z Petem i Basem. Pete naprawdę ma na imię Peter, a Bas to rzeczywiście Basil, ale podane wcześniej nazwiska są zmyślone, jak i cała historia. Panowie są emerytowanymi aktorami, zaangażowanymi przez Sindhu World do odegrania określonych ról. Do teraz trudno stwierdzić, czy istotnie rapują, czy tylko poruszają ustami do muzyki w teledyskach. Na materiałach z koncertów głos Pete’a brzmi podobnie jak na nagraniach, ale Basa już nie (choć tu też zdania są podzielone).

Photo by Ben Wiens on Unsplash

Niezależnie od tego, jaka jest prawda, jest coś uroczego w tym, jak dwaj elegancko ubrani, starsi panowie rapują o gangsterskim życiu. Wiadomo, że to zgrywa, bo przecież nikt nie wierzy w to, że podróżują po świecie, pobierają haracze i podrywają dziewczyny. Pete & Bas zatem nie istnieją, co w kontekście kultury autentyczności, jaką jest hip-hop, powinno podać w wątpliwość ich odbiór jako artystów. To w końcu coś więcej niż Ice Cube i MC Ren piszący teksty dla reszty N.W.A. czy The Notorious B.I.G. nagrywający dema dla Lil’ Kim, żeby wiedziała, jak podłożyć swój wokal w miejsce jego. To też nie Drake, który pracuje z kilkoma tekściarzami i producentami nad utworem sygnowanym jedynie jego pseudonimem. Dlaczego więc, choć larum grają, nikt z obrońców tej kultury się nie zrywa i do klawiatury nie siada? Ba, krytycy muzyczni pokroju Anthony’ego Fantano rozpływają się nad Petem i Basem i mówią o nich półżartobliwie jako o zbawcach hip-hopu. I właśnie owo hip-hopowe symulakrum czyni z nich wdzięczy temat dla krytycznego szkicu.

Reakcja odbiorców jest konieczna dla powodzenia projektu. Aby ten żart bawił, musi być dobrze zrobiony, a pomimo najszczerszych chęci trudno uwierzyć, by dwaj starsi panowie byli w stanie nagrać drill na poziomie najlepszych brytyjskich raperów. Peter i Basil raczej nie pracują nad tekstami, siedząc w typowym brytyjskim ogródku, a w przerwach przygrywają sobie na pianinie, co ma miejsce we wspomnianym reportażu. Żaden z dużo bardziej rozpoznawalnych raperów nie powstydziłby się wielokrotnych rymów w stylu: „I’m out for blood like a shark is / Heartless / I’m a gangster, not an artist” [Jestem głodny krwi jak rekin / Nie mam serca / Jestem gangsterem, nie artystą]. Podobnie jak fani, tak samo Peter i Basil świadomie decydują się na zabawę w fingowanie realności. Wystrojeni w skórzane buty, marynarki, kamizelki i kapelusze raperzy wiedzą, że odgrywają role. Przykładowo, w teledysku do „Mr Worldwide” w przerwach od przechwałek o bogactwie i podróżach, grają w piłeczkę i piją piwko z innymi staruszkami na jednym z typowych angielskich osiedli. Nie jest to jednak grupa przypadkowych staruszków, bo są wśród nich też dwaj członkowie The Northern Boys. Niezależnie od tego, czy Norman i Patrick (jeśli to ich prawdziwe imiona) rapują o kokainie, seksie czy płci kulturowej, robią to w sposób bezpośredni i do rzeczy. Kiedy Patrick rapuje „You better not assume my pronouns / You ain’t got a clue what I feel inside” [Nie zakładaj, jakie mam zaimki / Nie masz pojęcia, co czuję w środku], a Norman wznosi toast za osoby homoseksualne i trans, to tworzy manifest kulturowy dwóch starszych panów, którzy stawiają fingowane „bycie sobą” ponad konwenanse, zbudowane na stereotypie, że emeryci muszą być konserwatywni. W swojej taktyce Norman i Patrick czerpią zatem z gestu kampowego – lecz są od kampu w sensie ścisłym daleko estetycznie i łagodniejsi politycznie.

The Northern Boys oraz Pete & Bas odznaczają się odmienną estetyką, lecz oparte są na tym samym żarcie – o podstarzałych raperach. Wiek pozwala obydwu emeryckim grupom poruszać też tematy dla młodszych artystów zbyt obciachowe. Dzięki świadomemu ogrywaniu metryki Pete & Bas mogą przekonująco rapować o Gwiazdce, prezentach dla wnuków i zbyt wysokim rachunku za ogrzewanie, a The Northern Boys o okruszkach chipsów w wannie czy wymigiwaniu się od udziału w urodzinach siostrzeńca jako realnych problemach. Powołując obydwie grupy do życia, Nine and Dex stworzyli coś więcej niż materiał do śmieszków. Reakcja środowiska – brak oburzenia na ghostwriting, dziesiątki commentreaction videos, w których żarty są wyłapywane, a obydwie grupy doceniane za teksty – była jednoznaczna i pozytywna. Kultura, która niemal od swoich narodzin toczyła się w rytmie wewnętrznych napięć i antagonizmów, zgodnie przyjęła obydwie grupy z otwartymi rękami. A raczej to, co one reprezentują – bo obydwie tak naprawdę nie istnieją.