Nr 9/2025 Na teraz

Nowy lepszy świat

Kamil Bujny
Teatr Wydarzenia

WyspianKiss, program rezydencyjny Teatru Śląskiego, to projekt, którego celem jest wspieranie i promowanie początkujących twórców teatralnych – dramatopisarzy i dramatopisarek oraz reżyserów i reżyserek. Składa się z czterech elementów: Szkoły Pisania Sztuk, nagród przyznawanych podczas Forum Młodej Reżyserii (przegląd prac studentów reżyserii polskich publicznych uczelni teatralnych odbywający się co roku w Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie), rezydencji artystycznej w Teatrze Śląskim oraz finału. Podczas tego wydarzenia prezentowane są szkice sceniczne, stworzone na podstawie tekstów napisanych w trakcie warsztatów dramatopisarskich prowadzonych przez Artura Pałygę. Szkice te nie są jeszcze pełnoprawnymi przedstawieniami, mają charakter rozbudowanych czytań performatywnych podporządkowanych koncepcji dramaturgicznej i wzbogacanych między innymi elementami scenografii, kostiumami czy muzyką. W tym roku, podczas finału drugiej edycji WyspianKiss, szkice na podstawie tekstów Hanny Kopiec, Doroty Bator, Stefana Szulca i Jagody Plachetki wyreżyserowane zostały przez Julię Nowak, Dominika Gorbaczyńskiego, Eliasza Niezgodę i Klaudię Gębską. Na Scenie Kameralnej odbyła się także prapremiera spektaklu laureatki ubiegłorocznej edycji – „Chłopaków” Eugenii Balakirevej w reżyserii Krzysztofa Zyguckiego.

Powiedzieć swoje

Dwie pierwsze zaprezentowane realizacje, „Seks, dragi, neonaziści” Kopiec i „Współlokatorki” Bator, wyreżyserowane przez Nowak i Gorbaczyńskiego, próbowały uchwycić myśl Zygmunta Baumana definiującego kondycję współczesnego człowieka:

Doświadczamy tego, co zapewne odczuwali ludzie, gdy ogarniał ich Bachtinowski „kosmiczny strach”: bojaźń i drżenie wywołane przez to, co wzniosłe i niesamowite, przez widok bezkresnych mórz i gigantycznych gór wyraźnie nieczułych na wysiłki próbujących wspiąć się na nie ludzi, ślepych i głuchych na ludzkie błagania o łaskę. Tym razem jednakże to nie góry i morze, lecz wykonane przez człowieka przedmioty i ich nieprzebrane produkty uboczne i uboczne skutki emanują naszymi najbardziej złowrogimi lękami[1].

Bojaźń i drżenie, wynikające nie z tego, co „wzniosłe i niesamowite”, lecz przerażające i powszechne, rozszczepia – dosłownie lub metaforycznie – osobowość bohaterów i bohaterek obu tekstów. Kopiec i Bator, ukazując proces dezintegracji osobowości postaci, starają się oddać piętno, jakie na psychice człowieka zostawia dychotomiczna i schizofreniczna rzeczywistość późnego kapitalizmu. Tematem obu sztuk jest dysonans tożsamościowy osoby wchodzącej w dorosłość, wynikający ze świadomości rozbieżności pomiędzy realnym znaczeniem jednostki w świecie a jej wartością deklarowaną przez wielkie korporacje czy polityków. Bohaterami i bohaterkami obu szkiców są przedstawiciele i przedstawicielki młodego pokolenia. Ich psychikę obciążają pogodowe anomalie, nierówności społeczne, konsekwencje działań wcześniejszych generacji, wojny i związane z nimi kryzysy migracyjne, a także przekonanie o braku własnej sprawczości. Próbując znaleźć dla siebie miejsce w świecie, odkrywają, że w pełni stanowią o nich większe procesy i cudze decyzje.

W sztuce „Seks, dragi, neonaziści” Kopiec umiejętnie ukazuje wspomniane doświadczenie, wpisując główną bohaterkę (opisaną w dramacie jako „Ja”) w figurę trybuna, który pogubił się w tym, co i w imieniu kogo ma głosić. Czy Ja powinna wstawiać się za uchodźcami, czy być przeciwko nim? Czy ma solidaryzować się z tymi, którzy szukają w Europie lepszego życia, czy może opowiadać się – z myślą o własnym bezpieczeństwie – za koncepcją szczelnych granic? Czy planując niebawem własną migrację, może krytykować innych, którzy znaleźli się w takiej sytuacji? Komu powinna wierzyć – intuicji czy przekazom medialnym? Bohaterka, grana w szkicu przez Aleksandrę Groszek, pozbawiona jest własnych przekonań. Powtarza zasłyszane antyimigracyjne hasła i frazesy, nie do końca rozumiejąc ich znaczenie. Twierdzi, że „w Polsce nie ma Polaków” i że „uchodźcy odseparują nas od własnego kraju”, ale nie potrafi jasno powiedzieć, co to właściwie oznacza. Sama planuje niebawem wyjechać z Polski do Kolumbii, by uciec „przed byciem odpowiedzialną”. Tę hipokryzję raz po raz demaskują jej brat, Ksawery (Bartłomiej Błaszczyński), i wujek Pepe (Mirosław Książek), którzy w szkicu Nowak – rozgrywanym w przestrzeni zamarkowanej na pokój nastolatki – nie wydają się autonomicznymi postaciami, a raczej wewnętrznymi głosami bohaterki. Jej rozmówcy manifestują różne normy i konwenanse, przypominają o społecznych oczekiwaniach i próbują narzucać własne interpretacje rzeczywistości. Jak pod ich presją wyrobić własne zdanie? Czy młoda dziewczyna może myśleć inaczej niż jej starszy brat i mądry wujek, który nie bez kozery nazywa ją „dzidzią”? Co, jeśli naprawdę jest hipokrytką? Czy w każdej sprawie trzeba mieć własne zdanie? „Nie umiem powiedzieć swojego” – stwierdza zrozpaczona bohaterka, dochodząc do wniosku, że jest i na zawsze pozostanie jedynie „robolem, trybikiem z pokoleniową traumą”.

Kopiec, ukazując rozpad osobowości protagonistki na trzy postaci, stara się przekazać, co czuje i czego może obawiać się młody człowiek w spolaryzowanym społeczeństwie informacyjnym, w którym – wbrew reklamowym hasłom – nie liczy się żadne pojedyncze „ja”, a przynależność do większej grupy i identyfikacja z jej wartościami. Lęk przed odrzuceniem przez innych staje się również tematem „Współlokatorek” Bator, ciekawie wyreżyserowanych przez Gorbaczewskiego. Bohaterkami są tu trzy młode dziewczyny, tytułowe współlokatorki, o diametralnie odmiennych charakterach i sposobach bycia. Dramaturgię inscenizacji wyznacza eskalujący, acz zupełnie niewinny, konflikt, wynikający z codziennych, błahych spraw: kiedy jedna ze współlokatorek, Li, opowiada o swojej nieszczęśliwej miłości („wszystko mi przypomina, że ktoś tu kiedyś był”), druga, Jul, próbuje pracować (lub snuć na temat tej pracy różne wizje). Gdy uda się jej wreszcie skupić, bo Li da jej chwilowo spokój, o swoich moralnych rozterkach („tu zabijam rybiki, a tam ochrona zwierząt. Czuję się jak hipokrytka”) zaczyna rozprawiać trzecia z dziewczyn – Etta. Jest też Lou, wyimaginowany ukochany Li, który w jednej ze scen, leżąc nieprzytomnie na podłodze, „wygląda jak martwa metafora obsesyjnej miłości”, a także zabity pająk – przedmiot długiej i zaciekłej filozoficznej dyskusji o wartościach. Bator umiejętnie dawkuje i namnaża napięcia oraz hiperbolizuje drobne różnice pomiędzy postaciami, osiągając silny efekt komiczny (komedia charakterów). Stawką „Współlokatorek” nie jest jednak dobra zabawa, a refleksja nad współczesnymi strategiami radzenia sobie z poczuciem zagubienia w dynamicznie zmieniającym się świecie.

Jul, Li i Etta, podobnie jak bohaterka dramatu Kopiec, próbują – każda w inny sposób – spełniać cudze oczekiwania, by poradzić sobie z wewnętrzną pustką i lękiem przed konsekwencjami złych wyborów. Jul popada w pracoholizm, Li rozpaczliwie szuka miłości, która ma udowodnić jej wartość, a Etta analizuje każdą decyzję pod względem etycznym, by nikt nie miał wątpliwości, że doskonale wie, co robi. Każdy przypadkowo zabity owad, zjedzony tuńczyk, nieudany związek lub projekt może stać się powodem społecznego odrzucenia. Jak odnaleźć się w świecie, w którym jest się stale ocenianym? Jak poradzić sobie z presją możliwości? W jaki sposób uzyskać akceptację innych? Pytania stawiane przez Bator równie dobitnie wybrzmiewają w rozbudowanym szkicu Gorbaczyńskiego, który w pełni zasłużył na przyznaną mu Nagrodę Reżyserską.

materiały organizatora

W ubiegłym roku laureatem tego wyróżnienia został Krzysztof Zygucki. Jego pełnowymiarowy spektakl zaprezentowano w tym roku – możliwość przygotowania premiery w Teatrze Śląskim to główna nagroda pierwszej edycji WyspianKiss (Gorbaczyński taką szansę otrzyma w Teatrze Rozrywki). Przedstawienie, inspirowane powieścią „Młody Mungo” Douglasa Stuarta i sielanką „Piękny pasterz” Jacquesa de Fontany’ego, świadczy o solidnym warsztacie Zyguckiego i jego odwadze w poszukiwaniu własnego języka scenicznego. Głównymi bohaterami „Chłopaków”, na podstawie tekstu Eugenii Balakirevej, jest dwójka gejów: pewny siebie James (Jan Jakubik) oraz nieśmiały Mungo (Paweł Kruszelnicki). Każdy z nich mierzy się z innymi problemami, choć w obu przypadkach wiążą się one z wchodzeniem w dorosłość w burzliwym politycznie okresie oraz nieobecnością ojców (jeden ciągle wyjeżdża, drugi nie żyje). Pod koniec XX wieku Szkocja mierzy się z wysokim bezrobociem, biedą i społecznym niezadowoleniem rządami Londynu. Po ulicach grasują bojówki agresywnych mężczyzn, gotowych tępić Anglików i ich popleczników. Jednym z zadymiarzy jest męski do granic możliwości Hamish (Maciej Kamiński), brat Mungo. Różni ich niemal wszystko: podczas gdy Mungo daje się poznać jako wrażliwy, zagubiony i niepewny własnej tożsamości chłopak, Hamisch doskonale wie, kim jest i co powinien robić. Jego nadrzędnym celem jest wychowanie nieporadnego brata na „prawdziwego mężczyznę” i patriotę, respektującego słuszne wartości. Dramaturgię spektaklu wyznaczają coraz silniejsze napięcia na linii Mungo – James – Hamish, które Zygucki i aktorzy znakomicie przepisują na sceniczne znaki: gdy trzeba, stawiają na psychologię postaci, kiedy indziej wykorzystują elementy teatru tańca lub idą w kamp, parodiując męskość i odpowiadające jej stereotypowemu wyobrażeniu wzorce zachowań. Spore znaczenie mają też gesty i cisza – scena, w której Mungo po raz pierwszy odwiedza Jamesa w jego domu, jest jedną z najlepiej poprowadzonych i najbardziej autentycznych scen homoerotycznego pożądania, jakie widziałem dotychczas w polskim teatrze. Zygucki zderza ze sobą różne konwencje: popada w melodramatyzm, by za chwilę postawić na naturalizm; swobodnie korzysta z queerowej estetyki, nie boi się operować skrótem, elementami absurdu (jak w cudownie przegiętej finałowej scenie, inspirowanej sielanką „Piękny pasterz”) i prowadzić postaci operujące szerokim gestem. Przez cały czas pozostaje jednak blisko realiów społecznych i politycznych, w historycznych i kulturowych procesach szukając motywacji dla postępowania bohaterów i bohaterek – także tych drugoplanowych. „Chłopacy” to odważny, świetnie zagrany, miejscami wzruszający spektakl, który można oglądać na dwóch poziomach: jako przystępną psychologiczną opowieść o dorastaniu w trudnych warunkach oraz jak traktat o figurach męskości.

Systemy opresji

Szkice prezentowane podczas drugiego dnia WyspianKiss, czyli „Liczby pierwsze” Szulca w reżyserii Niezgody oraz „Zapytaj (o) Martę” Plachetki w reżyserii Gębskiej, pogłębiały obecny pierwszego dnia temat poczucia zagubienia w świecie i niemożności określenia własnej wartości przez jednostkę. Wprawdzie wszystkie cztery konkursowe realizacje skupiały się na doświadczeniach bohaterek, a nie bohaterów, to dopiero w dramatach Szulca i Plachetki istotny okazał się kontekst patriarchatu: tożsamości relacyjnej, męskiej dominacji, uprzedmiotowienia kobiet i narzucania im określonych ról społecznych. Nora (Aleksandra Fielek), główna bohaterka „Liczb pierwszych”, staje się ofiarą wszystkich tych zjawisk. Jako młoda dziewczyna funkcjonuje w trzech relacjach (rodzinnej, romantycznej i zawodowej), a w każdej z nich jej wartość i znaczenie wyznaczają mężczyźni: ingerujący w jej relacje brat Miron, próbujący buntować ją przeciwko niemu partner Igor oraz szef, którego oczekiwania wobec Nory wpływają na jej decyzje. Dramaturgię szkicu wyznacza eskalacja konfliktu między Mironem a Igorem (zazdrosny i troskliwy brat vs. niezależny artysta), a akcję – przygotowania Nory do objęcia nowego stanowiska w pracy. Między postaciami wyczuwalne jest napięcie, wynikające przede wszystkim z walki mężczyzn o dominację: Miron nastawia siostrę przeciwko Igorowi, a ten buntuje ją przeciwko bratu. Bohaterka – choć wydaje się to trudne do pogodzenia – ulega jednocześnie wpływom ich obu. Jest nie tylko pogubiona w relacjach z innymi, lecz także pozbawiona własnego „ja” – studia podyplomowe, które kończy, wybrała wyłącznie ze względu na wolę szefa („wpadł na pomysł na mnie, a ja stwierdziłam, że nie jest taki zły”), a w codziennym życiu nieświadomie powiela schematy zachowań matki. Nawet wtedy, gdy Nora zdobywa się wreszcie na niezależność (i wyznaje w złości Igorowi: „nie pozwolę na to, żebyś mnie lepił tak, jak chcesz”), nie jest w stanie skupić się na odkrywaniu własnej tożsamości. W niejasnych okolicznościach znika bowiem jej brat i cały swój czas poświęca na poszukiwania go. Inscenizacja Niezgody przekonująco ukazuje zawiłe relacje pomiędzy postaciami oraz brak podmiotowości Nory, a pojawiająca się na scenie kamera, obsługiwana raz przez Igora, a raz Mirona, wymownie wyraża układ sił charakterystyczny dla społeczeństwa historycznie i kulturowo zdominowanego przez mężczyzn.

Niemożność pełnego stanowienia o sobie jest również tematem szkicu „Zapytaj (o) Martę” wyreżyserowanego przez Gębską – drugiej, po „Współlokatorkach”, najszerzej i najciekawiej poprowadzonej realizacji w ramach tegorocznego WyspianKiss. Dramat Plachetki, w którym bohaterce, czytającej „Martę” Elizy Orzeszkowej, objawia się ta pozytywistyczna pisarka, wybrzmiewa jako krytyka patriarchalnego porządku. Choć wchodzące ze sobą w dialog postaci reprezentują zupełnie inne epoki (co oddają ich kostiumy – bogato zdobiona balowa suknia z bufiastymi rękawami Elizy i flanelowa koszula Czytelniczki), to odkrywają pokrewieństwo łączących je doświadczeń: „jak to się dzieje, że kłuje nas to samo od wieków?” – pyta retorycznie Eliza (Klara Williams). Autorka „Nad Niemnem” w szkicu Gębskiej jest postacią przerysowaną, ucieleśniającą stereotypowe wyobrażenia na temat wielkiej pisarki: oderwana od rzeczywistości, widzi świat jedynie przez pryzmat wzniosłych idei; próbuje moralizować i pouczać innych. Mimo to Czytelniczce (Aleksandra Grzesik), starającej się zrozumieć losy powieściowej Marty, udaje się nawiązać z Elizą głębszą relację, co ułatwiają ich zbieżne przeżycia, wynikające z funkcjonowania obu kobiet w opresyjnym, patriarchalnym systemie. Przerysowana poza pisarki stanowi rodzaj groteskowej metafory: choć pochodzi z dawnego świata, to problemy, których doświadczała – między innymi brak równości i systemowa niesprawiedliwość – pozostają nadal aktualne. Świadoma powagi problemu, nie podziela jednak rozczarowania Czytelniczki. Zachwyca się „pięknymi nowymi czasami”, w których kobiety „są sexy” i liczą się ich kompetencje. Zniechęca sfrustrowaną rozmówczynię do buntu przeciwko zastanemu porządkowi. Jej zdaniem niewiele z tego wynika: „wszystkie takie byłyśmy. Wściekłe na chwilę, a potem zmęczone”. Ostatecznie okazuje się, że może mieć rację: niezgoda bohaterki, wyrażana w emocjonalnych dialogach, z czasem maleje, by pod koniec przerodzić się w – bynajmniej nie konformistyczną – bierność.

Upadek wartości

Wszystkie zaprezentowane podczas WyspianKiss 2 szkice i spektakl Zyguckiego koncentrowały się na kryzysie tożsamości i poczuciu zagubienia w świecie. Ich bohaterowie i bohaterki próbują uczestniczyć w życiu politycznym, opowiadając się po którejś ze stron rozmaitych konfliktów; chcieliby mieć zdanie na ważne sprawy, głośno dochodzić własnych racji lub wpasowywać się w tłum, ale presja wyboru oraz nadmiar informacji i bodźców sprawiają, że zatracają w tym siebie. W dramatach Kopiec i Bator, Szulca i Plachetki postaci nieudolnie próbują określić własne miejsce w świecie i ustalić, kim właściwie są poprzez identyfikację z większą grupą („Seks, dragi, neonaziści”), realizację cudzych wyobrażeń („Współlokatorki”, „Liczby pierwsze”) lub dystansowanie się od zastanego porządku („Zapytaj (o) Martę”). Każda z tych prób kończy się fiaskiem. Nie wynika ono z braku determinacji czy wytrwałości, a z niedostatecznego przekonania, że wartości, które wyznają lub próbują wyznawać, są słuszne. Ta tożsamościowa niestabilność doprowadza Ja z dramatu Kopiec do dezintegracji osobowości, tytułowe współlokatorki do trwania w ciągłym napięciu i poczuciu, że w ocenie kogoś innego mogą uchodzić za niewystarczająco dobre, Norę z „Liczb pierwszych” do podporządkowywania się oczekiwaniom innych, a Czytelniczkę do ostatecznego porzucenia ideałów. Protagonistki prezentowanych dramatów są przez cały czas rozdygotane na skutek wewnętrznej i zewnętrznej presji – ulegają woli większości, mężczyzn, osób starszych oraz iluzjom kreowanym przez media społecznościowe i polityków. Nie mogą porozumieć się same ze sobą oraz z innymi – Ja co chwilę przyłapuje się na hipokryzji („Może ty faktycznie jesteś hipokrytką. Mówisz jedno i drugie”), Jul, Li i Etta nie są w stanie prowadzić dialogu, bo każda z nich mówi tylko o sobie, a Nora i Czytelniczka mają wrażenie, że nikt ich nie rozumie. Ich poczucie osamotnienia wiąże się z kryzysem wartości, o których Andreas Urs Sommer pisał:

Nie potrzebujemy ich dlatego, że bez nich bylibyśmy pozbawieni punktów orientacyjnych, lecz dlatego, że rozpinają one sieci komunikacyjne, w które złowić można najrozmaitsze rzeczywistości[2].

Bohaterom i bohaterkom trudno o uczestniczenie w „sieciach komunikacyjnych”, bo świat, który – jako młodzi dorośli – dopiero poznają, podlega ciągłym – nie tylko technologicznym – przeobrażeniom. Wartości, takie jak wolność, rozum czy sprawiedliwość – w obliczu kolejnych kryzysów, wojen czy decyzji politycznych populistów – upadają na ich oczach, przez co zamazują się granice pomiędzy dobrem i złem oraz prawdą i iluzją, a normy zachowań, które wydawały się dotąd uniwersalne, przestają obowiązywać. Wewnętrzne rozdarcie i niestabilne tożsamości odbierają im podmiotowość – postaci nie potrafią zdefiniować i na nowo nazwać otaczającej je rzeczywistości.

Choć ani warsztatom prowadzonym przez Pałygę, ani samemu Finałowi Szkoły Pisania Sztuk nie przyświecała jedna – ujęta w hasło lub motto – przewodnia myśl (a przynajmniej nie ujawniono jej w programie), to wszystkie szkice zaprezentowane w tym roku podczas WyspianKiss ułożyły się w spójną opowieść. Teksty i stworzone na ich podstawie szkice sceniczne mówiły o opresji, której doświadczają dziś młodzi ludzie, wchodząc w dorosłość. Ich perspektywa stała się optyką widza. Trudno oceniać prezentowane realizacje tak, jak analizuje i wartościuje się przedstawienia – powstawały, angażując niewielkie środki i w znacznie krótszym czasie niż repertuarowe spektakle. Mimo to, na przekór wszelkim ograniczeniom, w Teatrze Śląskim powstały szkice, w których młodzi reżyserzy i młode reżyserki na własny sposób opowiadają – często krytycznie – o „nowym lepszym świecie”, tak gloryfikowanym przez Elizę w dramacie Plachetki.

WyspianKiss 2
finał Szkoły Pisania Sztuk
Katowice
15-16 III 2024

Przypisy:

[1] Z. Bauman, Płynny lęk, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, s. 129.

[2] A.U. Sommer, Wartości. Dlaczego ich potrzebujemy, chociaż ich nie ma, Biblioteka Kwartalnika Kronos, Warszawa 2021, s. 234.