Nr 21/2025 Na teraz

Mapa i terytorium

Michał Piepiórka
Film

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami… Albo gdzieś w Szkocji. Akcja „Harvest” Athiny Rachel Tsangari rozgrywa się na uboczu cywilizacji, „gdzieś tam”, w krainie zaludnionej być może przez krasnoludki albo ludzi noszących nieco nazbyt wystylizowane stroje i praktykujących odrobinę ekscentryczną obyczajowość. To kraina poza historią – o którą ta w pewnym momencie się jednak upomni. Grecka reżyserka opowiedziała w swoim filmie o utopii znajdującej się na skraju apokalipsy.

Głównym bohaterem filmu Tsangari jest krajobraz. Chętnie sięga ona po szerokie ujęcia i epicki format – ogromne plany, panoramiczne zdjęcia ujawniają piękno natury dziewiętnastowiecznej szkockiej wsi. Autorka wydobywa intensywne kolory kwiatów, złoto łanów pól, soczystość zagajników i srebro połyskujących w silnym słońcu jezior. W obiektywie kamery okolica jest przestrzenią naturalnego piękna – uroczyskiem nadającym krainie status idylli. Zamieszkują ją niemniej piękni ludzie – prości chłopi zarządzani przez dobrego pana, który żyje z nimi blisko, w zgodzie i wzajemnym szacunku. Ale nic nie trwa wiecznie – zwłaszcza pokój i harmonia.

Każda sielskość ma swój kres, przychodzący wraz z niechybną zmianą, a ta przychodzi z dwóch stron: po pierwsze, nad jeziorem zostają złapani włóczędzy, bezprawnie przekraczający granicę pańskich włości, po drugie, z powodu zawiłości prawa spadkowego folwark ma przejść w ręce innego właściciela – kuzyna zmarłej żony dotychczasowego pana. Oba te wydarzenia na swój sposób zredefiniują wspólnotę i odcisną piętno na szczęściu niegdysiejszej utopii.

Szerokie ujęcia są nienaturalne, odpowiadają spojrzeniu boskiemu, niedostępnemu żadnemu człowiekowi, który piękno kontempluje z bliska – jak główny bohater Walt na samym początku filmu, tarzający się w zbożu, goniący za motylami, egzaminujący fakturę okolicznych drzew. Dlatego panoramiczne zdjęcia nie tylko podkreślają piękno, ale również zwiastują katastrofę – zakłócenie naturalnego porządku. Jego heroldem będzie Quill, kartograf przybywający do wsi, by dla nowego zarządcy sporządzić mapy okolicy. To, wydawałoby się niewinne zadanie, przyniesie pożogę i zniszczenie świata – przynajmniej tego, które znali okoliczni chłopi.

Bo pod rysikiem kartografa złote łany zamieniają się w glebę, a piękne krajobrazy – w dające wymierny przychód włości nowego pana, ślepego na wartość małej ojczyzny dla tutejszej wspólnoty. Uroczysko natomiast zostaje poddane reżimowi precyzji mapy – cyfry, racjonalność i logika, które rozsadzają wspólnotę, są ślepe na przywiązanie i miłość. Znają tylko prawo własności i akumulacji zysku. Tsangari skupia się na tej metamorfozie, którą przynosi mapa narzucona terytorium – z porządku naturalnego do przemysłowego; ze zbiorowego do indywidualistycznego. Zmianę odwiecznego porządku przynosi zatem w „Harvest” zaczątek rewolucji przemysłowej, napędzanej ideami nowoczesności.

Wśród nich najważniejszą wydaje się efektywność. Nowego zarządcy nie interesują miejscowe obyczaje, samopoczucie poddanych ani fundamenty ich egzystencji – swojej własności przygląda się przez pryzmat ksiąg, rachunków i zwyżkujących dochodów. Ludzie i natura nie mają dla niego wartości – są nią jedynie pieniądze, które można z nich wycisnąć. Zmiana ma swoje narzędzia – „szkiełko i oko”, przez które jednak nie widać ludzkiego dramatu wywołanego przez nowy sposób zarządzania. Dotychczasowe metody gospodarowania nie zagwarantują optymalnego zysku. Dlatego właściciel nie ma skrupułów, by położyć kres idylli i zamienić ją w bezludne pastwisko dla tysięcy owiec.

mat. prasowe Gutek Film

Tsangari przywołuje motyw walca modernizmu, który szykuje jałową ziemię pod rządy kapitalizmu. Reżyserka sięga do jego źródeł, by pokazać, że efektywność, wzrost, bogactwo mają swoje umocowanie w przemocy – są nieludzkie, destrukcyjne i podporządkowane sile jednostki, obojętnej na dobro wspólnoty i porządek natury, rozumianej jako bliskie związanie człowieka z przyrodą. Ale jej wejrzenie w mentalność XIX-wieczną – tak mocno korespondującą ze współczesną – nie sprowadza wizji utopii do dość oczywistej refleksji na temat anihilacji jednego świata przez nadejście nowego porządku, bez względu na to jak apokaliptycznego. Spojrzenie Tsangari na swojskość i wspólnotowość jest znacznie bardziej przenikliwe i pozbawione jednostronnego oglądu – bo utopię od dystopii dzieli zaledwie krok.

Zapowiedzią kresu starego świata jest również pojawienie się obcych, których mała społeczność postanawia jak najszybciej się pozbyć – ale to się nie może udać, bo nowi we wspólnocie muszą zaznaczyć swoją obecność, zmieniając na zawsze relacje. Już nigdy nie będzie powrotu do stanu pierwotnego – nowa sytuacja nie tylko niszczy stary porządek, ale również ukazuje niewidoczne do tej pory skazy i ropienie. Bo idylla jednych może stać się koszmarem innych, a wspólnotowość szybko potrafi się zamienić w ksenofobię. Miłość do małej (lub dużej) ojczyzny dzieli niewiele od nienawiści do tego wszystkiego, co przychodzi z zewnątrz.

Grecka autorka dostrzega spektrum zagrożeń, jakie mogą dotknąć wspólnoty – zarówno te z niedalekiej przeszłości, jak i te współczesne; zarówno mniejsze – lokalne, jak i większe – narodowe. Snuta przez nią opowieść sprzed kilku stuleci ma wprawdzie historyzującą scenografię, ale jednocześnie nieco pozbawiona jest czasowości, przez co uniwersalna, a przynajmniej świetnie korespondująca z tym, co obserwujemy dziś. Rozsadnikiem wspólnoty nie musi być bowiem żadne zewnętrzne zagrożenie – ani nowe idee, ani siła armii czy pieniądza. Tsangari ostrzega, że barbarzyńcy niekoniecznie stoją u bram – być może od dawna są wśród nas i infekują dobro wspólne nadmiernym zaślepieniem na to, co pozornie obce i odległe.

„Harvest”, oglądany z tej perspektywy, jawi się jako lekcja umiarkowania i trzeźwego spojrzenia na samych siebie. Ostrzega przed indywidualizmem, koncentrującym się na prywacie i własnym interesie, a także przed zamknięciem na innych – każda wspólnota potrzebuje powietrza, a nie zasklepienia we własnych strukturach. To wołanie o jak najszerszą definicję społecznego „my”.

Jednocześnie to opowieść o potrzebie rekonfiguracji w obrębie nazbyt zamkniętych wspólnot, definiujących siebie poprzez odgrodzenie od innych. Bo zmiana, która nadchodzi, choć destrukcyjna i bolesna, niekoniecznie musi transformować wszystko. Stare porządki, jeśli zostały już pozbawione tego, co doprowadziło je do rozpadu społeczności, mogą być źródłem mądrości i dyktować wciąż obowiązujące wzorce. Athina Rachel Tsangari wpisuje swoją opowieść w Heglowską spiralę dziejów, w której wieczna cykliczność jest ciągłym ruchem powrotów, przemian i wznoszenia się ku nowemu. Nic tak naprawdę nie odchodzi i nic nowego się nie rodzi. Ani „gdzieś tam”, ani tu. Ani przed wiekami, ani dzisiaj. Bo kostium jest tylko niezmienną metaforą – zarówno diagnozą, jak i ostrzeżeniem.

„Harvest”
reż. Athina Rachel Tsangari
premiera: 17.10.2025