„Widzę Signe, jak leży na ławie w izbie i patrzy na wszystko to, co zwyczajne” – mówi w pierwszych słowach Asle, główny bohater noweli „To jest Ales” Jona Fossego[1]. Konstrukcja otwierającej utwór wypowiedzi przypomina początki innych książek noblisty, obu wydanych dotąd części „Septologii” – zarówno w „Drugim imieniu”, jak i w „Ja to ktoś inny” imiennik Aslego z nowel stwierdza: „I widzę siebie, jak stoję i patrzę na obraz z dwiema kreskami, fioletową i brązową, które krzyżują się pośrodku”[2]. Bohaterowie konstatujący obecność – swoją lub innych – pojawiają się zarówno w prozie, jak i dramatach Fossego, wskazując tym samym na najważniejszy motyw jego twórczości: kompulsywne negocjowanie bycia i niebycia w świecie w odniesieniu do istnienia innych. Głęboko metafizyczne przemyślenia, snute w ramach konsekwentnej strategii obejmującej całą twórczość autora, wypływają zza fasady historii obyczajowych: rodzinnych konfliktów i tragedii czy retrospektywnych podróży w czasy młodości.
Wszystkie ruchy związane z obecnością i nieobecnością bohaterów i bohaterek są nieustannie tematyzowane i komentowane przez postaci. Większość rozmów dotyczy faktycznych i domniemywanych przyjść i wyjść, a także liczenia, ile i kogo gdzie nie było. Postaciami targają sprzeczne obsesje – niekiedy chcą, żeby ktoś był czy został w domu (Matka w „Synu”: „Nie / mógłbyś zostać parę dni […] Mógłbyś od czasu do czasu zadzwonić […] Ale na Boże Narodzenie chyba przyjedziesz […] Mógłbyś zostać parę dni”[3]), innym razem, żeby nie było w nim nikogo, kto mógłby zaburzyć spokój i rutynę (On w „Ktoś tu przyjdzie”: „Wreszcie jesteśmy w naszym domu / Domu w którym będziemy razem / sami w sobie nawzajem”[4]). Często trudno stwierdzić, czy powracające w niemal wszystkich tekstach przekonanie, że „ktoś tu przyjdzie”[5], wyraża obawę, czy nadzieję. Ten z ducha ibsenowski „przybysz z daleka”[6] znacząco wpływa na status quo świata przedstawionego.
Niedookreślone emocje związane z odwiedzinami wynikają z ambiwalentnego nacechowania domu – kluczowej przestrzeni w każdym utworze Fossego. Pozornie daje on poczucie bezpieczeństwa, ale tak naprawdę jest opresyjny zarówno dla mieszkańców, którzy czują się w nim uwięzieni (np. Młoda Kobieta w dramacie „Noc śpiewa piosenki”), jak i dla gości, którzy niechętnie odwiedzają postaci ze względu na panującą w ich mieszkaniach nieprzyjazną atmosferę („Gdyby przynajmniej ktoś do nas przychodził / Ale to niemożliwe […] ty siedzisz tutaj […] jesteś taki sztywny / i dziwaczny / że atmosfera / też robi się sztywna / po prostu nie do zniesienia / Nawet twoi rodzice stąd wyszli / ledwie stanęli w drzwiach”[7]). Postaci często podkreślają tymczasowość swoich pobytów (np. rodzice w „Imieniu”, ale również Fredrik i Agnes u jej matki w „Dziecku”) – bycie gdzieś wiąże się z jednoczesnym myśleniem o byciu gdzie indziej lub o niebyciu. Choć domy zwykle znajdują się na odludziu, bohaterów ciągnie na zewnątrz, do natury (np. zaginiony mąż Starszej Kobiety z „Letniego dnia”, który „nigdy nie chciał być w domu | zawsze wypływał na morze”[8] czy młody Asle z „Ja to ktoś inny” czekający z utęsknieniem na moment, gdy „[…] nareszcie wyrwie się z domu, naprawdę nie mógł się już tego doczekać”[9]). Podkreślane w niemal wszystkich tekstach Fossego wyizolowanie domów (bohaterowie „Syna” rozmawiający o wymierających sąsiadach: „Zostają po nich | ciemne i zimne domy”; „Niedługo | nikogo tu nie będzie”[10]) wynika nie tylko z geografii Norwegii, ale też z odczuwanych przez bohaterów samotności i wyalienowania. Dlatego właściwie wszystkie dramaty noblisty kończą się tym, że ktoś wychodzi: wyjście, czyli nieobecność wydaje się jedynym ratunkiem dla postaci, nawet jeżeli wiąże się z tym, co nieznane, a nawet niebezpieczne – spowijająca świat tekstów i szczegółowo opisywana w nich ciemność, przeplatana jedynie momentami jasności, może przynieść i schronienie, i zagrożenie. Jednak bywa dla bohaterów atrakcyjniejsza niż trwanie w domach.
Dom przypomina u Fossego o tym, co było, i o tym, że już tego nie ma. Staje się śladem obecności i dowodem na nieobecność. Tak naprawdę domy nie pustoszeją nigdy, bo zamieszkiwane są przez widma i upiory: wersje postaci z ich młodości, życia i problemy ich przodków, a także przeszłe wydarzenia. To nawiedzenie teraźniejszości przez powracającą przeszłość zbliża teksty Fossego do utworów Augusta Strindberga i Henrika Ibsena. Teksty noblisty zamieszkują w sobie nawzajem nie na zasadzie prostych odwołań, ale głębokiej struktury obejmującej więcej niż pojedynczy utwór[11]. Występujące w nich postaci niekiedy wprost wypowiadają wrażenie nawiedzenia przez przeszłość – jak Starsza Kobieta w „Letnim dniu”, która mówi: „To było wiele lat / temu / ale ciągle go widzę”[12], lub jak tęskniąca za mężem Signe w „To jest Ales”, dopytująca: „dlaczego on tu ciągle jest? jego przecież nie ma, tyle lat minęło odkąd przepadł, zniknął, ale ciągle jakby tu był”[13]. Podobnie Dziewczyna w „Imieniu” wyznaje: „Nie lubię tu być / Wszystko wróciło / Znów jest jak dawniej / Nie mogę tu zostać”[14]. Wydarzenia w tekstach się zapętlają, „teraz” świata przedstawionego nakłada się na wspomnienia („Septologia”, ale też dramat „W głębi czarnego lasu” i powtarzająca niejako zawartą w nim fabułę nowela „Białość”), postaci spotykają samych siebie z młodości („Letni dzień”, „W głębi czarnego lasu”, „Septologia”) lub powtarzają losy swoich przodków („To jest Ales”).
Fosse konstruuje narrację w taki sposób, że często trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, kto mówi i kto faktycznie istnieje w czasie rzeczywistym opowieści; kto umarł, pozostając przywołanym wspomnieniem, a kto jest jedynie zmyślonym alter ego bohatera, służącym do przetestowania różnych wariantów życia. Tak interpretuję konsekwentnie stosowaną przez autora strategię konstruowania bohaterów: podobieństwo lub identyczność imion postaci – Asle, Ales, Åsleik – nie są przypadkowe, ale wiążą się z faktem, że Fosse, niczym bohater jego „Septologii” przez całe życie malujący rozmaite warianty tego samego obrazu[15], w różnych tekstach opowiada wciąż tę samą historię o człowieku usiłującym ukonstytuować swoją tożsamość i swoje bycie w świecie. Upiorna i wstrząsająca w kontekście uwięzienia bohaterów między byciem a niebyciem jest kwestia Aslego z „Letniego dnia”, mówiącego: „Przecież jestem tu / cały czas”[16]. Nigdy nie przestają być także, niemal zastygnięte przy oknie, wypatrujące mężów Starsza Kobieta w „Letnim dniu” i Signe w „To jest Ales” oraz barowe widma, o których mówi Asle w „Ja to ktoś inny”: „Myślałem, o tych wszystkich, którzy kiedyś siedzieli tu i pili piwo przy jednym ze stolików w tym starym Hotelu, a których już nie ma […] To, co próbuję namalować, ma z tym jakiś związek”[17].
Z refleksją na temat granicy między istnieniem a nieistnieniem wiąże się także, jak sądzę, powracający motyw ciąż – czyli czasu przed tym, jak zaczyna się być, staje się sobą[18]. O potrzebie niezależności odczuwanej przez bohaterów świadczy konstrukcja postaci matek i innych postaci kobiecych będących ich figurami. Większość z nich cierpi na logoreę i przytłacza swoich synów. Małomówni mężczyźni (Młoda Przyjaciółka o Aslem w „Letnim dniu”: „odkąd go pamiętam / był odludkiem / zatopiony w sobie”[19]) uciekają w czytanie nie tylko przed matkami, ale też przed innymi osobami, które mogą ograniczać ich niezależność: ciężarnymi partnerkami lub świeżo urodzonymi dziećmi. Matki u Fossego za wszelką cenę pragną obecności dzieci, jednak nie są otwarte na realny kontakt i rozmowy poważniejsze niż obszerne pogawędki o pogodzie czy rozprawianie o oczywistościach (Matka w „Matce i dziecku”: „Tak rzadko / się widujemy / Prawie wcale / Ale mieszkamy w różnych częściach kraju / Ja w Oslo / w stolicy / A ty / w Vestlandii / nad fiordami w górach”[20]). Wynika to z ich samotności i tęsknoty, które są tak silne, że zaburzają im autentyczny ogląd sytuacji i deformują wspomnienia z przeszłości (Matka w „Matce i dziecku” mówi do Syna po pełnym napięć spotkaniu: „Nie nie idź / Było nam tak przyjemnie”[21], a Matka w „Odwiedzinach” zupełnie inaczej pamięta dzieciństwo córki niż ona sama). Bohaterowie (częściej niż bohaterki) umęczeni obowiązkiem bycia dla kogoś, symbolizowanym przez opresyjny i duszny dom, próbują odejść. W finale „Odwiedzin” Brat i Dziewczyna wyprowadzają się z domu rodzinnego ze słowami: „No to chodźmy / jak to się mówi / w życie”[22]. Nawiedzony przez upiory i widma dom staje się przeciwieństwem życia, które istnieje poza nim.
Do początków życia i rozliczenia z władzą rodziców odnosi się też nadawanie imion, będące kolejną obsesją Fossego. Do przedstawiania się, nazywania, autoidentyfikacji czy negocjacji własnej tożsamości odnosi się nie tylko strategia nazywania bohaterów, ale też tytułowania dzieł: „Imię”, „Drugie imię”, „Ja to ktoś inny”, „To jest Ales” czy „Suzannah”. Imiona przypieczętowują obecność, sprawiają, że się jest, dlatego Fredrik w „Dziecku” podkreśla: „Ja też mam imię”[23], a Dziewczyna z „Imienia” przykłada wagę do wybrania imienia dla mającego się wkrótce urodzić dziecka i strofuje rodziców, którzy unikają zwracania się po imieniu do jej narzeczonego („On ma imię”[24]). Dla występujących u Fossego rodziców próbujących zawłaszczyć istnienie swoich dzieci przełomowa i poruszająca wydaje się niepozorna wypowiedź Matki z dramatu „Matka i dziecko”: „Jesteś / dorosły”[25]. Kluczowa jest dla mnie nie tyle sama treść tego zdania, ile znacząca przerzutnia, która sprawia, że kobieta nie tylko przyjmuje istnienie syna, ale też jego dorosłość: mężczyzna jest dorosły i niezależny, co znaczy, że nie należy do niej. Podobną moc oddziaływania mają słowa Matki w dramacie „Syn”: „Tak to nie on”[26]. Ze względu na charakterystyczny dla Fossego brak interpunkcji wypowiedź stanowi ciekawą językowo konstrukcję, a zarazem ważny interpretacyjnie moment ustanawiania tożsamości i poświadczania (nie)obecności postaci.
Kai Johnsen wskazuje dwa nurty w twórczości Fossego: metafizyczny i salonowy. Do tego drugiego zalicza sztuki będące studium rodziny i małżeństwa[27]. Ta „salonowość” wielu tekstów Fossego, a zwłaszcza dramatów sprawia, że łatwo odczytać je jako proste historie obyczajowe. Ale „obyczajowość” jest pułapką – każdy z utworów noblisty to raczej wielowarstwowy, filozoficzny horror z bohaterami, których status ontologiczny nie jest jasny. Ich język, złożony z ciszy, pauz i powtórzeń, jest niemal nieludzki – brzmi jak mantry lub czary mające doprowadzić do zaklęcia rzeczywistości, choć nigdy nie mamy pewności, co to zaklinanie oznacza dla postaci[28]. Wszystko to sprawia, że dramaty i powieści Fossego nie są obyczajowe ani psychologiczne, tylko widmontologiczne. To studia na temat bycia: bycia – i często jednoczesnego niebycia – kimś lub gdzieś. Każda postać w twórczości norweskiego pisarza przypomina Signe z noweli „To jest Ales”, która „[…] po prostu tutaj jest, wcale tu nie będąc”[29]. Tym samym charakteryzuje spójny, choć otwarty projekt dramaturgii (nie)obecności, który realizuje Jon Fosse.