Wyjątkowość tegorocznej edycji festiwalu wykrystalizowała się już kilka miesięcy temu, kiedy to w czerwcu – w ciągu 10 minut – wyprzedana została cała pula festiwalowych karnetów. Wyczyn nie lada, ale jak skomentować fakt, że miało to miejsce jeszcze przed ogłoszeniem programu? Jego szczegóły ujawniono dopiero w sierpniu wraz z hasłem przewodnim. Motyw niespodzianki wpleciony został w festiwalową formułę na różne sposoby, skutkując wzięciem w nawias całego konstruktu, jakim jest współcześnie festiwal muzyczny. Efekt jest taki, że na kilka dni przed festiwalem nie znamy jeszcze wielu punktów programu – niektórych wykonawców poznamy dopiero w momencie ich wyjścia na scenę. To igranie z słuchaczami zupełnie odwraca logikę festiwalowej partycypacji i unieważnia jej typowe strategie i mechanizmy. Uczestnicy w dużym stopniu zostają pozbawieni przyjemności planowania i świadomego oczekiwania, w zamian jednak dostają tak ekscytację z poddania się niewiadomej, jak i wyzwanie związane z wyzbyciem się festiwalowych przyzwyczajeń i automatyzmów.
W tym roku szczególnie mocna i różnorodna będzie w Krakowie reprezentacja muzyki improwizowanej. Jest to w jakimś stopniu… niespodzianka. Choć na pewno nie nieobecna, to jednak raczej zawsze funkcjonująca na drugim planie, nie zakłócając zbyt domyślnego skojarzenia, w ramach którego Unsound to jednak festiwal eksplorujący głównie przestrzenie muzyki elektronicznej.
Zachwycająco zapowiada się występ, znanej w Polsce całkiem dobrze, także z koncertów, MATANY ROBERTS, która przyjeżdża z trzecią odsłoną swojego cyklu „Coin Coin”, wydaną w tym roku dla kanadyjskiej oficyny Constellation Records. Rzeczony cykl (planowany na dwanaście części) to muzyczno-słowna narracja podejmująca mnóstwo wątków, z których kluczowe wydają się kobieca tożsamość i traumatyczna historia afroamerykańskiej społeczności. Płyta jest nieco bardziej wyciszona niż dwa poprzednie albumy, nieco mniej jest w niej gniewu i gwałtownej drapieżności, więcej zaś przestrzeni oraz medytacyjnego oddechu. Jednocześnie struktura kompozycji i instrumentacja nieco rozrzedzają idiom stricte jazzowy, wzbogacając go o trzeszczącą elektronikę, nagrania terenowe i pierwiastki charakterystyczne dla muzyki współczesnej.
Pewniakiem wydaje się także występ ROBA MAZURKA – i to nawet pomimo tego, że do końca nie wiemy, co się wydarzy. Koncert Mazurka to bowiem jeden z tych punktów programu, w których organizatorzy realizują swoją strategię zaskoczenia i dlatego aż do momentu wyjścia na scenę nie dowiemy się, z jakim projektem i – przede wszystkim – w jakim towarzystwie wystąpi artysta. W przypadku chicagowskiego kornecisty nie sposób nawet snuć prawdopodobnych podejrzeń co do tego, czym nas uraczy. Jego aktywność i wielość przedsięwzięć w które się angażuje, sprawia, że mamy tutaj do czynienia ze skutecznym myleniem wszelkich tropów. Nie do końca nawet jest pewne, czy występ Mazurka rzeczywiście zostanie rozegrany „po ścieżce jazzowej”, bo ma on na koncie także płyty z kręgu awangardowej, abstrakcyjnej elektroniki.
Rekomendacje dotyczące części programu, która ma wyraźny improwizatorski sznyt, należy jeszcze na pewno uzupełnić o SAX RUINS, japoński duet, dokonujący w ramach minimalistycznego instrumentarium (perkusja oraz saksofon) trawestacji repertuaru legendarnej japońskiej, również dwuosobowej, formacji Ruins (którą współtworzył perkusista Tatsuya Yoshida, będący jednocześnie założycielem Sax Ruins), BILLA ORCUTTA, który snuje swoje surowe i prymitywizujące improwizacje na czterostrunowej gitarze akustycznej, sprawiając wrażenie, jakby to Fred Frith porzucił awangardowe poszukiwania i zaczął grać zwichrowanego bluesa, a także – GREGA FOXA, perkusisty wywodzącego się z black metalowego Liturgy (osobny koncert), który wystąpi w ramach projektu „Gregidency”. Jego solowy występ uzupełniony zostanie przez gości, przy czym – uwaga! – ich lista do końca pozostanie tajemnicą tak dla publiczności, jak i samego muzyka.
Stałym elementem festiwalu są noce w Hotelu Forum, gdzie w trzech odrębnych salach przez trzy noce odbywać się będą klubowe maratony. Nie sposób znaleźć wspólnego klucza estetycznego dla selekcji artystów, których występy zaplanowano na hotelowe noce. Trudno też wyraźnie wyodrębnić te punkty programu, które należałoby polecić szczególnie. Wydaje się bowiem, że noce w Hotelu Forum są po prostu doświadczeniem całościowym, wzmacnianym przez szczególną przestrzeń, gdzie na wiele godzin zostajemy odcięci od rzeczywistości, a poszczególne występy mogą się stać dość płynną, wzajemnie przenikającą się formą, nie zaś kolejnymi punktami wieczoru. Na pewno jednak warto się pojawić na parkiecie (którego funkcję pełni w Forum typowa hotelowa wykładzina) szczególnie w kilku momentach. Po pierwsze, podczas występu duetu SURGEON & STARLIGHT. To dość nieoczekiwana kolaboracja klasyka brytyjskiego techno i amerykańskiej performerki, która zasłynęła dotychczas głównie kooperacją sceniczną z Lady Gagą. W rezultacie otrzymujemy na scenie niewątpliwą petardę, która unieważnia pozorną sprzeczność pomiędzy ciężkim, niszowym techno Surgeona a nieograniczonym rozbuchaniem i przerysowaniem poetyki Lady Starlight. Owa para poprzedzała już występy Lady Gagi, wzbudzając euforię. W Hotelu Forum publiczność będzie trochę inna, bez wątpliwości jednak Surgeon & Starlight to mocny punkt klubowych nocy, a jednocześnie jakby z innego świata i estetyki w porównaniu z resztą wykonawców.
Kolejna intrygująca współpraca, której efekt usłyszymy podczas setów w Hotelu Forum, to SHACKLETON & NISENNENMONDAI – nowe przedsięwzięcie legendarnego producenta, tym razem wspomaganego przez japońskie artystki, w ramach perkusyjno-gitarowego instrumentarium aplikujące nam surowość i chłód, które wchodzą w idealną osmozę z podkładami Shackletona. Koncert uzupełnią wizualizacje przygotowane przez Pedro Maia (którego prace będą również wzbogacać – poprzedzający cały festiwal – wspólny występ Jacka Sienkiewicza i Maxa Loderbauera). Interesująco wypadnie bez wątpienia ANDY STOTT, który do Polski przyjeżdża nie po raz pierwszy, ale tym razem w nieco innej odsłonie, jakiej kierunek wyznaczyła ubiegłoroczna płyta „Faith in Strangers”, mniej osadzona w estetyce techno, a bardziej orbitująca wokół eksperymentalnej abstrakcji i powyginanej rytmiki hip-hopowej.
Z kolei niewątpliwym odkryciem mogą się okazać te występy w Hotelu Forum, które spaja idiom etniczny czy – mówiąc bardziej precyzyjnie – afrykański, czyli NOZINJA, którego kojarzyć należy przede wszystkim z eksplozją południowoafrykańskiego shangaan electro (gwarantującego absolutne szaleństwo taneczne), NKISI i ANGEL-HO – reprezentacja kolektywu NON, który w ramach różnych ujawnień tworzących go artystów staje się wehikułem działań nie tylko artystycznych, ale także politycznych, dotyczących kontynentu afrykańskiego, czy wreszcie DJ FIRMEZA, który w klubowe ramy inkorporuje wątki tanecznej muzyki z Angoli.
Pojawi się także w Hotelu Forum artystka, która może w mniejszym stopniu będzie przygrywać do tańca, tym samym przełamując zabawowy profil nocnych występów. To HOLLY HERNDON, która przyjeżdża do Polski z wydanym w tym roku i świetnie przyjętym albumem „Platform”, proponując przedsięwzięcie nie tylko muzyczne, ale także intensywnie eksplorujące sferę wizualną. Herndon tworzy wielowarstwowe kompozycje, w których eksperymenty głosowe, bazujące na delikatnych wokalizach poddanych modulacjom i zapętleniom, wplata w podkłady oparte o abstrakcyjną, szorstką i aseptyczną, elektronikę. Nie ucieka jednak także od piosenek iskrzących się przyjazną dla słuchacza melodyką. W rezultacie potrafi z utworu na utwór przenieść nas – bez żadnego zgrzytu – z klimatu Autechre do piosenkowej aury Laurie Anderson.
Gęstość festiwalowego programu i wielość sposobów jego czytania sprawiają, że powyższe rekomendacje i sposób ich grupowania to tylko parę z wielu możliwych ścieżek eksplorowania line-up’owych zakamarków. Każdy może dokonać samodzielnej konfiguracji, ale dzięki tegorocznej koncepcji i tak pozostaje całkiem duża przestrzeń na zaskoczenia – ekscytujące lub rozczarowujące. Warto jeszcze może tylko zasygnalizować te elementy programu, które wychodzą poza schemat typowego muzycznego występu scenicznego:
Charakteru i wyjątkowości krakowskiego festiwalu nie budują tylko artyści, choć bezsprzecznie to muzyka jest na festiwalu najważniejsza. Unsound jest jednak przedsięwzięciem, które doskonale wykorzystuje przestrzeń miasta, jednocześnie odkrywając zapomniane miejsca lub nadając nową funkcję tym już oswojonym. W tym roku najbardziej spektakularnym wydarzeniem będzie na pewno podziemny koncert w Kopalni Soli „Wieliczka”, tym bardziej że najpełniej wcielający w życie motyw niespodzianki – na chwilę obecną nie wiemy, kto wystąpi podczas tego niecodziennego koncertu.
Oczywiście będą też sprawdzone podczas poprzednich edycji miejsca, które jednak mocno zrastając się z festiwalem, nadal zachowują moc wyjątkowości: Hotel Forum (którego aura i wystrój splatają ze sobą klimat PRL-owskich dancingów, surową modernistyczną architekturę i grozę rodem z „Lśnienia”), Muzeum Inżynierii Miejskiej, Manggha czy Narodowy Stary Teatr. Bardzo ważną rolę w przypadku unsoundowych przestrzeni zawsze odgrywała także architektura sakralna, nie inaczej będzie również w tym roku, gdy wybrane koncerty odbędą się w: Kościele Św. Apostołów Piotra i Pawła, Kościele Św. Katarzyny czy Synagodze Tempel.
Jeśli do tego dodamy jeszcze, czasem może nieco mniej spektakularne, ale równie intrygujące miejsca, jak: pomieszczenie dawnego baru „Wars” na starym krakowskim dworcu kolejowym, XIX-wieczny budynek wodociągów na Bielanach, przedwojenny budynek PKP na Kamiennej czy słynna – ale przez festiwal jeszcze nie odkryta – Rotunda, to okaże się, że tegoroczny Unsound to nie tylko odkrywanie muzyki, ale także eksplorowanie miasta w sposób nienawykowy i – a jakże – zaskakujący.
Więcej szczegółów dotyczących festiwalu: www.unsound.pl