Nr 10/2025 Na teraz

Inkluzywna muzyka, czyli niskobodźcowy performans

Hanna Kubaszewska
Muzyka

Rewire to pierwszy festiwal muzyczny w Holandii, który wprowadził do swojego programu koncerty niskobodźcowe, skierowane do osób z nadwrażliwością sensoryczną. W świecie pełnym hałasu i dźwiękowego zanieczyszczenia to wyraźny sygnał. Zarazem jest to próba stworzenia bardziej inkluzywnej przestrzeni dla odbioru muzyki.

Outreach programme – inicjatywa zapoczątkowana trzy lata temu przez Zoe Reddy i fundację Onbeperkt Genieten – pierwotnie była odpowiedzią na pandemiczny zastój i potrzebę redefinicji wspólnego przeżywania sztuki. Celem projektu, poza zaproszeniem do uczestniczenia w kulturze szerszej grupy odbiorców, jest również wsparcie artystów chcących eksperymentować z formą i odbiorem dźwięku. Organizatorzy stale poszukują twórców, którzy wpisują się w koncepcję festiwalu, jaką jest otwartość, eksperymentowanie i refleksja nad przyszłością muzyki. Tegoroczną edycję programu wygrało polsko-norweskie trio: Sigrid Angelsen, Łukasz Moroz i Oskar Tomala. Ich performance „Membranes” to improwizowana kompozycja na pianino, wiolonczelę, cytrę i głos, połączona z interaktywną instalacją z głośnika, wody i tkaniny. Muzycy podkreślają, że w możliwości grania muzyki niskobodźcowej widzą szansę, a nie ograniczenie.

Trio zostało zainicjowane przez Moroza – kompozytora na co dzień mieszkającego w Hadze. Z Tomalą, multiinstrumentalistą i artystą dźwiękowym, poznał się podczas festiwalu muzyki nowej Luksfery w Gdyni, natomiast z wiolonczelistką Angelsen w haskim konserwatorium. We wspólnej pracy największym wyzwaniem okazało się dla nich – trojga indywidualistów o odmiennym podejściu do muzyki – odnalezienie wspólnego języka i twórczej płaszczyzny porozumienia. A dostrajanie się – do siebie nawzajem, swoich instrumentów, do instalacji i warunków, do publiczności – stało się istotą projektu.

Temat membrany zaproponował Tomala, inspirując się twórczością Jolanty Brach-Czainy – a szczególnie książką „Błony umysłu”, w której odnalazł opowieść o autonomicznym istnieniu w świecie. Chodziło o sposób, w jaki filozofka analizuje codzienność oraz cielesne i wewnętrzne doświadczenie. Moroz podchwycił ten koncept, dorzucając do niego swoją inspirację postacią teoretyka muzyki Jamesa Tenneya oraz jego sposobu konceptualizacji dźwięku. W efekcie stworzył własną skalę dźwiękową, składającą się z pięciu pierwszych częstotliwości, aktywujących zmianę kształtu membrany głośnika. Na jej podstawie muzycy dostroili swoje instrumenty, zakreślając tym samym terytorium dźwiękowe, po którym wszyscy się poruszali, wspólnie odkrywając jego granice.

Wizualizacją systemu jest instalacja, nad którą trio pracowało wspólnie z Maciejem Mullerem – realizatorem i inżynierem dźwięku. Ten ostatni wspominał, że w trakcie prac pojawiło się wiele pomysłów, jednak od początku do końca wpisana w koncepcję była woda. To właśnie ona, w połączeniu ze światłem, została wybrana jako medium najlepiej oddające ideę membrany w sposób przyjazny sensorycznie. Cały system został oparty na osiemnastocalowej membranie subwoofera, przykrytej plastikową płachtą, na którą wlano cienką warstwę wody. Działa ona jak bufor, przez który przenikają fale dźwiękowe. Głośnik wprawia wodę w drgania, które są następnie filmowane, przetwarzane cyfrowo i rzutowane na półprzezroczystą tkaninę, podwieszoną pod sufitem. Obraz pojawia się z pewnym opóźnieniem, dzięki czemu artyści widzą zmiany chwilę wcześniej niż publiczność – podobnie jak dźwięk potrzebuje czasu, by dotrzeć do słuchacza. Delikatne falowanie obrazu wody na lekkim materiale ma bardzo uspokajający efekt. Subtelne sekwencje wizualne zmieniają się w rytmie co osiem minut.

Pierwotnie instalacja miała reagować na muzykę w czasie rzeczywistym, jednak trio zdecydowało się na łagodniejszą formę. Uznali, że dynamiczne zmiany mogłyby być zbyt intensywne dla osób wrażliwych sensorycznie. Potrzeby osób uczestniczących w niskobodźcowych koncertach mogą być różne – nie chodzi tylko o osoby neuroróżnorodne, ale też przewlekle chore, zmagające się z reumatyzmem, astmą, zespołem stresu pourazowego czy chronicznym zmęczeniem. Dla wielu z nich uczestnictwo w festiwalach i koncertach staje się wyzwaniem natury psychicznej. Zapotrzebowanie na tego typu eventy, które uwzględniają różnorodne potrzeby i wydarzenia niskobodźcowe, jest spore – jak możemy wyczytać na stronie internetowej programu Outreach, w samej Holandii żyje ponad 300 000 osób z autyzmem, a łącznie 35% holenderskiej populacji, w mniejszym lub większym stopniu, cierpi z powodu nadmiaru bodźców.

fot. Daria Yadrishchenskaya

W tym roku w ramach Rewire występ odbył się w jednej z kameralnych sal w Haskim Amare: w ciągu dnia, z ograniczoną liczbą uczestników. Przestrzeń została zmodyfikowana i dostosowana w ten sposób, by zredukować do minimum bodźce zewnętrzne, takie jak na przykład muzyka we foyer. Całość była moderowana przez wyszkolony personel, a dla uczestników, przez cały czas trwania festiwalu, otwarte było osobne pomieszczenie, gdzie w razie potrzeby można było się wyciszyć i zresetować.

Organizatorom zależało, by podejść do tematu na poważnie, dlatego muzycy mieli wsparcie od specjalistów – dzięki licznym konsultacjom uzyskali cenne wskazówki, jak się przygotować. Bo nie chodzi tu tylko o granie ciszej lub wolniej. Angelsen przywołała przykład czerwonego światełka migającego pod sufitem, na które nikt z nich podczas prób nie zwrócił uwagi. Jednak według koordynatorki programu takie przeoczenie może być poważnym problemem i kompletnie zepsuć doświadczenie niektórych uczestników. Organizacja tego typu wydarzeń jest więc kwestią uważności, wyjścia poza swoją percepcję, zmiany rozumienia pojęcia komfortu.

Na tym polega wyzwanie tego programu – by zaproponować występ, który wyjdzie naprzeciw pasjonatom muzyki. Towarzyszyłam zespołowi podczas próby dzień przed oficjalnym występem, miałam więc dwukrotną możliwość zobaczenia, jak poruszają się po stworzonym przez siebie dźwiękowym terytorium. Stało przed nimi niełatwe zadanie: odpowiednie wyczucie balansu między wymaganą przewidywalnością a swobodą w improwizacji i artystycznej ekspresji. Efekt był spójny, przestrzenny i wypełniony niezbędną delikatnością. Kluczowa, według wszystkich członków tria, była komunikacja. Dla Moroza wspólne granie sprowadza się do wzajemnego słuchania oraz gotowości do adaptacji – określona skala i źródło dźwięku to jedno, ale to, kiedy i jak zostaną użyte, to już kwestia subiektywnej decyzji i uważności. Podkreśla, że to właśnie te reguły dają mu wolność. Angelsen nie skupia się na teoretyzowaniu i uwikłaniu w kontekst swojej muzyki. Wywodzi się ze świata muzyki klasycznej i świadomie rezygnuje z operowania takimi kategoriami. W tym konkretnym projekcie istotne było dla niej wczucie się w dźwięki. Tomala, który stawia na interdyscyplinarność, membranę postrzega jako cienką powierzchnię, którą w każdej chwili można przebić (niszcząc ją) lub perforować (zachowując jej właściwości).

To też metafora wspólnej praktyki tria – w każdej chwili ktoś z nich może wyjść poza ramy wspólnie ustalonego systemu. Chodzi o to, by zachować świadomość profilu docelowego odbiorcy i wyłamywać się w sposób subtelny, nie naruszając całokształtu. Dzięki temu membrana pozostaje powierzchnią porozumienia.

Tworzenie kulturalnych treści z myślą o osobach wrażliwych na bodźce staje się coraz powszechniejsze – choć wciąż rzadko dotyczy to muzyki. W Polsce i na świecie pojawiają się już spektakle teatralne czy seanse filmowe oferujące alternatywne formy uczestnictwa. To jednak wciąż niszowe działania – szczególnie w kontekście festiwali muzycznych, które z definicji koncentrują w jednym czasie i miejscu intensywne przeżycia, silne bodźce, różnorodne wizje artystyczne i dźwiękową ekspresję. Koncerty niskobodźcowe dają szansę na redefinicję tego, czym może być „atrakcyjne” muzyczne doświadczenie – a przykład „Membranes” pokazuje, że nawet w otwartej formie, jaką jest improwizacja, można stworzyć unikalny i stymulujący dźwiękowy świat.