Archiwum
06.08.2013

Lukratywny Zioming Spółka Zoo

Krzysztof Łukomski
Felieton

„Pragnienie wykonywania dobrej pracy to skomplikowana kwestia. Co więcej, osobiste motywacje okazują się niemożliwe do oddzielenia od organizacji społecznej. Być może w każdym z nas drzemie japoński inżynier, zdeterminowany, by porządnie robić to, co robi, i liczący, że spotka się dzięki temu z uznaniem. To jednak tylko początek. Instytucje muszą socjalizować takiego pracownika. Musi się on wyrzec skłonności do konkurowania i opanować swą obsesję w procesie pracy. Niektórzy ludzie czują się powołani do dobrej roboty. Kiepskie instytucje zignorują owo pragnienie; dobre instytucje z kolei będą zeń korzystać”.

Richard Sennett

„[…] kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci, obywatele, degeneraci, ej, duszy podpalacze, róbmy dym […]”

Maria Peszek

 

 

 

Wakacyjna i letnia, zdecydowanie letnia, psycho-przypowiastka o trzech miastach w postaci tragifarsy na własne życzenie uczestników, spisana AD 2013.

Akcja rozgrywa się w trzech lokalizacjach. Są to kolejno: Miasto duże. Zwane Mega(lomano)polis. Miasto Średnie zwane Miastem Średnim Wielkości Średniej oraz Miasteczko, zwane Tycinkiem. Wszelkie zbieżności sytuacji i postaci zupełnie przypadkowe. Legenda pojęć może, ale nie musi być paranaukową pomocą dla treści.

 

Narrator tragifarsy:

Podmiot (nie z własnej woli) liryczny jest obserwatorem z ramienia GTW(L) (czyjego? nie wiadomo) oraz reprezentantem tak zwanego OKA, raczej „przez ramię” patrzącym na organizację trzech konkursów na polu sztuki. Podmiot ten prowadzi także analizę porównawczą działalności trzech ważnych instytucji, które przyznają dotacje w polu kultury i wskazują lub hamują organizacje promujące sztukę; ma za zadanie opisać odwiedzane sale obrad i wydać im ocenę w punktach od 1 do 10. Ma też zweryfikować poprawność i jawność otwartych konkursów w dziedzinie kultury. Zobowiązany jest także przedstawić swojemu ramieniu protokół zdawczo-odbiorczy dzieła. W dalszej części tekstu zwany jest Konsultantem ds. Sztuk Wizualnych i/lub Podmiotem […].

 

Legenda:

Narodowy program PC – promocji cwaniactwa, tfu, celebrytyzacji kultury na modłę telewizyjno-youtubową.

 

PKP – groźna przypadłość traktowania kultury nie jako dobra obywatelskiego, ale jako gęstej i ciepłej melasy wzajemnych zależności zawodowych; w ramach PKP stosuje się powszechnie metody kunktatorstwa i wsparcia środowiskowego typu AA, gdzie wyrocznią są przyznawane przez różne Komisje, Jury i GTW sankcjonujące punkty; w środowisku tak zwanej kultury, ale na nieszczęście także w środowisku akademickim i naukowym, określa się ową zmorę, cytując za jej twórcami, urzędnikami: „PKP = Punkciki (k…wa) Punkciki”.

LZ – skrót od „lukratywny zioming”, zależnizm i antytalentizm, „lekka jazda” reprezentantów głównie młodego pokolenia twórców środkowoeuropejskich oraz tamtejszych animatorów kultury, którym wmówiono, że sukces artystyczny lub po prostu osobisty zależy od właściwego „ustawienia się” (literalnie: „ustawiać się”, tj. będąc na przyjęciu typu cocktail-party lub na wernisażu, premierze sztuki, rozpoznać, kto w grupie wypowiada się najbardziej autorytarnie lub w oczywisty sposób „coś może”; uznać, że to właściwa osoba do wdzięczenia się do niej i dosłownie stanąć obok niej, czyniąc rozpaczliwe, ale wiarygodne gesty skupiające na sobie jej uwagę, i stosując socjotechniczne sztuczki w celu zyskania seksualnego lub innego upodobania w oczach ww. osoby) w grupie trzymającej władzę w określonym obszarze kultury, bez konieczności głębszego przeanalizowania się, kim są rozmówcy z tej grupy ani co robią, także bez szczególnej potrzeby wyznawania tak zwanej etyki dobrej roboty lub, idąc dalej, bez „konieczności w ogóle bycia fajnym artystą czy pracowitym człowiekiem kultury” (cytat).

 

Ziom = „swój” / kumpel.  Zioming = poszukiwanie „swoich” [przyp. narratora].

GTW – grupa trzymająca władzę. GTW(L) – grupa trzymająca władzę (lokalnie) [przyp. narratora].

 

Część pierwsza

Mega(lomano)polis

 

[Dwudziesty któryś listopada. Konkurs Narodowej Spółki Kultury, dzięki któremu niektórzy twórcy i animatorzy kultury zostaną dosłownie wywindowani, a inni spaleni lub zbesztani. Konkurs jest częścią ostatnio naprawionego przez wymienione poniżej Jury programu PC.]

 

W jury zasiadają kolejno: Dyrektor Chóru Chłopięcego, Prezes Związków Zawodowych Teatrów, kurator z CeWuKa (Centrum Wypędzeń Kultury), Groźna Bufetowa z PKP Kultura, Wieloletnia Kierowniczka Wydziału Kultury Megalo(mano)polis. Na konkurs dotyczący przyznania stypendium połączonego z grantem podróżnym, za który można by co najmniej kupić samochód hybrydowy, tak modny aktualnie w środowisku, startuje ośmiuset dwudziestu czterech artystów z całego kraju. Muszą mieć co najmniej dwie rekomendacje od wybitnych Przedstawicieli ze Świata Kultury. Większość z nich sama je pisze i jedynie podstawia do podpisu. Świadome i wieloletnie LZ zapewnia dużo PKP.

Pośród tej ogromnej liczby zgłoszonych projektów w postaci stert papierzysk na stole Wieloletnia Kierowniczka Wydziału Kultury Megalo(mano)polis, pani grubo po pięćdziesiątce w brunatnopodobnym żakieciku z C&A, oznajmia zgromadzonej już za drzwiami Sali, Komisji Obrad:

Jest kilka zgłoszeń, które muszą przejść. Jest na przykład nasza Gosia, ona u nas też była na Komisji rok temu i pracuje w Centrum. Gośka napisała świetny projekt… i chce… przejechać się po Azji, damy jej stypendium, bo Gośka jest tego warta i dużo pracowała.

 

Kurator z Centrum Wypędzeń Kultury zauważa:

A czy nie jest to zgrzyt, że Gośka sama pracuje w miejskiej instytucji i że była na Komisjach?

Wieloletnia Kierowniczka Wydziału Kultury Megalo(mano)polis:

Nie, bo teraz już nie pracuje przy grantach, zresztą pana obecność jest dowodem na to, że Komisja jednak zmienia Członków. Walne Zgromadzenie zagłosuje, jak mówię.

 

Groźna Bufetowa PKP Kultura:

Ja w takim razie oznajmiam, że wyłoniłam cztery osoby, które przechodzą bez mrugnięcia okiem.

[w tym czasie Kurator z Centrum Wypędzeń Kultury mruga okiem do Prezesa Związków Zawodowych Teatrów).

 

Prezes Związków Zawodowych Teatrów:

Od nas jest dziewiętnaście osób, wiecie, paru reżyserów, dziewczyna od scenografii, bo wyprawia cuda, aktorów więcej, bo cieszą oko i ucho naraz – jak im damy, to może ich w telewizji zobaczycie.

[śmieje się wybuchowo, wypluwając kawę na wszystkie strony, co nie zostaje niezauważone i wzbudza między innymi oczywistą pogardę Groźnej Bufetowej z PKP Kultura, która cedzi przez zęby]:

Damy im, damy, żebyś nacieszył oczka ciałkami. Nie jestem tak śmiała jako Szapo. Łowska.

Dyrektor Chóru Chłopięcego, któremu wydatnie kleją się rączki [maca co chwilę fotografie chórów chłopięcych nadesłane wraz z wnioskami, przez co na powierzchni fotografii zostawia kleiste ślady], spiesznie informuje:

W dziale „Muzyka” wygrywają chóry ze stolicy, cztery, jeden z Pomorza i dwa z południa. Dodatkowo, by nie było, że same chóry, to jeszcze damy ośmiu orkiestrom, pięciu pianistom, tym, którzy nie chcą kupić fortepianów, a nad resztą głosujemy po południu.

 

A żadnym nowoczesnym muzykom? Wie pan, nie klasykom, takim od… – pyta Kurator z Centrum Wypędzeń Kultury.

Dyrektor Chóru Chłopięcego wcina się:

Niech zgadnę, chce Pan takich od brzdęków i pojęków, to niech pan sam wybierze, maksymalnie pięciu, sześciu… a resztę głosujemy zwyczajnym trybem.

Podmiot Liryczny reprezentuje OKO (Obserwatorium Kultury Obywatelskiej), a jako Obserwatorowi, co gorsza Obywatelskiemu, nie przysługuje mu w głosowaniu zdanie. Jednak Wieloletnia Kierowniczka Wydziału Kultury Megalo(mano)polis zwraca się doń tymi słowy:

I widzi pan, jak u nas jest świetnie, najpierw się dogadujemy, Kto i Co na pewno, by się później nie siłować i nie obrażać. U nas jest demokracja w kulturze. Wilk syty i owca cała. I tak oto unikamy błędów Ratusza, bo jak byłam na Konkursie w sprawie Muzeum, to się pobili o brak NIP-u tej, no… Zahy H(…)did, wygrał projekt, co się nikomu nie podobał i patrz pan: stoi? Nie stoi? [uśmiecha się złowieszczo, patrząc na Kuratora z CWK].

Przyszła kolej na Kuratora. Jako że przystojny i głos ma ładny, panie, w tym nawet Groźna Bufetowa, oddają mu pospiesznie głos, wpatrzone w jego zielone oczy i burzę włosów, obie neurotycznie gryząc małe ciasteczka, które przygotowano jako skromny poczęstunek w Sali Obrad.

Kurator zaczyna:

W sztukach jest wesoło jak co roku – zgadzam się z Panią Przewodniczącą.

[bez wahania spogląda w oczy Wieloletniej Kierowniczce Wydziału Kultury Megalo(mano)polis, i wymienia]:

Gośka jest dobra, Gośka jest nasza. Gośka przywiezie nam prezenty z Azji. Gosi damy, bo za rok już za stara, już w wieku pojezusowym. Dalej jeszcze dwóch kolegów po fachu, kuratorów, jeden z daleka, drugiego znacie, no bo jego największą jakością jest to, że jest znany [buczenie sielankowego, prawie harcerskiego zadowolenia na sali]. Artystów wybrałem w tym roku dwudziestu pewniaków, sam ich sprawdziłem, byli na wszystkich moich wystawach i są w pełni zasłużonymi LZ. Wiedzą, co i jak w dzisiejszym świecie sztuki, wiem, co mówię, jest mocna załoga. Mamy więc Tomka, Jacka, Grześków dwóch, Baśkę, jak co dwa lata, Krzyśka… (kurator wymienia nazwiska naprędce, wiedząc, że poza Wieloletnią i tak nikt nie zna nazwisk z pola sztuk wizualnych oprócz może tych kilku, o których piszą w gazetach).

[W tym czasie Groźna Bufetowa próbuje kawy, jaką jej przyniósł chudzinka w okularach, ubrany w sweter w czerwoną kratę, student Studiów Kuratorskich i a(ni)mator Nowego Wspaniałego (…), który dostał pracę w Narodowej Spółce dzięki osobistej znajomości z Kuratorem. Na jej twarzy maluje się mina, jaką często obdarzają nas niemowlaki, które ejdetycznie nieokiełznane nie potrafią wyrazić jeszcze słownikowo nieszczęścia, jakie je spotkało, gdy podczas leżenia w spacerowym wózku spadają na ich buźki pierwsze krople zbliżającego się deszczu. Wtedy krzywią się tylko, starając się wyrazić jakoś swój niesmak. Podmiotowi (…) Lirycznemu kojarzy się to ze sławetną sceną z obrazu „Mullholland Drive”, kiedy przepastny producent filmowy aka reprezentant włoskiej mafii próbuje espresso i bezczelnie wypluwając plwociny pełne paskudztwa proponowanego mu jako czyste włoskie espresso, żąda natychmiastowo chusteczki do wytarcia ust z resztek tego g(…)na. Analogie do tej długiej sceny z filmu są zresztą nieograniczone. W końcu w filmie ten sam włoski mafioso zamaszystym gestem rzucając kopertę po wielkim stole obrad, doprowadza reżysera do konsternacji, kiedy ten wykłada z koperty portret aktorki, która ma zagrać główną rolę. Gdy reżyser próbuje się sprzeciwić, mafioso bez wzruszenia ramionami odpowiada: „This is the Girl”].

No to reszta demokratyczniej, na zasadzie PKP, mamy kilkaset do punktowania, zróbmy to szybko, bo o osiemnastej mam kolację u Gesslerów – zarządza Wieloletnia Kierowniczka Wydziału Kultury Megalo(mano)polis.

Aha dodaje Groźna Bufetowa – jest polityka, że wszystkich (L)Znanych puszczamy, nieznanych – jak ładne zdjęcie – kończy ironicznie.

A odkrywanie nowych i młodych? – protestuje Prezes Związków Zawodowych Teatrów

Wolne żarty – ripostuje Bufetowa. – Ty byś samych bardzo młodych (ch)ciał.

 

Koniec części pierwszej
il. C.M. Coolidge, „Waterloo”, ok. 1906

alt