Archiwum
22.04.2020

Dzienniczek z dni zarazy [III]

Waldemar Kuligowski
Społeczeństwo Felieton

8 kwietnia, środa

– Miałem wczoraj kilka spotkań służbowych w formie wideokonferencji, w tym jedno wieloosobowe – opowiada znajomy z Warszawy. Przygotowywałem się do nich jak do zdarzeń realnych. Ogoliłem się, ubrałem jak do wyjścia, nawet trochę ogarnąłem nieopuszczane od tygodni mieszkanie.

Na balkonie przy Wierzbięcicach biały plakat z sercem: „Dziękujemy wszystkim pomagającym”.

– Ja to zaraz po świętach odpalam moją maszynę – zagaja motocyklista.
– A nie boisz się korony? – pyta kolega.
– Oni wszyscy mają tutaj – kręci kółka na czole.

Lady na targowisku pełne bazi.

Na środku parku wygrzewa się wielkie stado gołębi.

„Miliony osób modliły się o pokój… No to mamy wreszcie święty spokój” – pisze studentka.

Wieczorem palacze na schodach przed domami.

9 kwietnia, czwartek

Od rana ruch: kolejka przed pocztą, do zmiany opon samochodowych i naprawy kosiarek.

Przez okno wpada pierwsza w tym roku mucha.

„Śni mi się, że pływam w jeziorze, czasem też, że stoję na koncercie w gęstym tłumie spoconych ludzi i słucham muzyki, której nie lubię. Czuję się wtedy szczęśliwa” – pisze znajoma.

Mężczyzna ołówkiem wciska kolejne cyfry na domofonie.

Nowe ogłoszenie na drzwiach; „NAPRAWY ZDALNE. Laptop, komputer. Darmowe dojazdy, odbiory i dowozy”.

Rząd wprowadza kolejne obostrzenia: szkoły i uczelnie zamknięte do 26 kwietnia, granice do 3 maja, za tydzień maseczki będą obowiązkowe w miejscach publicznych.

Nagi do pasa mężczyzna śpiewa w sieci (na melodię „Życie to są chwile” zespołu Akcent): „Wkurwia mnie ten wirus / Ten jebany świrus / Przyszedł do nas chyba z Chin / Jak poradzić sobie z nim // (ref.) Więc nie dajmy się Polacy / Chcemy wrócić już do pracy / Cały świat zatrzymał się / Każdy dzień już wkurwia mnie”.

10 kwietnia, piątek

Dostałem zaproszenie do wirtualnej szkoły rodzenia.

– Ale żeby wszystko wykupić… – skarży się  na ulicy kobieta z bochenkiem w foliowym worku. – Czy oni pół chaty chcą tymi zakupami obstawić?

Kolejki przed sklepem „Kitle i fartuchy” oraz „Profesjonalne art. fryzjerskie i kosmetyczne”. W sprzedaży maseczki.

Życzenia od Dziekana Wydziału: „Pogodnych Świąt Wielkanocnych, wielu rozmów z bliskimi, a także chwil zapomnienia o sytuacji na świecie”.

W parku na trawniku półnagi mężczyzna z tatuażami robi pompki i filmuje to telefonem.

– W tych czasach to jednak nie można wydać wszystkich pieniędzy – mówi chłopak przez telefon.

Na wieży kościoła z trzech stron baner: „Modlimy się i tęsknimy za Wami! Wasi kapłani”.

11 kwietnia, sobota

Mijam  pierwsze osoby w maseczkach i rękawiczkach. Tylko kobiety.

Z nieczynnego salonu fryzjerskiego wychodzi kobieta ze świeżo ułożoną fryzurą.

Koszyk ze „święconką 2020” w sieci: rolka papieru toaletowego, butelka spirytusu, paczka makaronu, para foliowych rękawiczek.

W kościele pięć osób. Jedna w maseczce i z różańcem w dłoniach modli się półgłosem.

– Policja dała na cmentarzu mandaty paru ludziom i wszyscy się wystraszyli – opowiadają rodzice. – No i nikt nie umył grobów na Wielkanoc.

Bar Byczyn proponuje Wegańską Wielkanoc na wynos: żurek, gzik słonecznikowy, śledzie z boczniaków, pasztet, chałka, sernik, makowiec, pasta bezjajeczna, sojonez.

12 kwietnia, niedziela

Wielkanoc.

O szóstej rano ekipa sprzątająca opróżnia kosze uliczne i na przystankach.

W południe kobieta w stroju plażowym opala się na balkonie.

– Tylko jedzenie i jedzenie, jak to moi rodzice – tłumaczy mężczyzna z pieskiem znajomej w oknie. – A siostra jeszcze zrobiła jakiś deser…

W witrynie Pracowni fryzur duże żółte słońce w otoczeniu serduszek z hasłem „Będzie dobrze”.

– Możemy was zatrzymać na 48 godzin – trzech policjantów w maseczkach rozmawia z czterema młodymi mężczyznami siedzącymi na murku. Duży radiowóz ma włączone światła błyskowe.

Grupa ukraińskich kobiet z bazarowymi torbami czeka na jakiś transport.

13 kwietnia, poniedziałek

Chmurzaście, wietrznie i zimno, ale na ulicach sporo osób. W rękach smycze albo puszki z piwem. Kolejka przed Żabką.

Życzenia z sieci: „Wirtualny kubeł wody / aby zawsze czuć się młodym / by szczęście odwiedzało / by kłopotów było mało. W tym roku oprócz wody / płyn odkażający lejemy, by każdy z nas był zdrowy”. Inne: „Co za święta bez dyngusa / niech się skończy czas wirusa / niech już wszystko znowu hula / wesołego Alleluja!”.

Niemyte samochody na ulicach coraz brudniejsze.

14 kwietnia, wtorek

„Sprawdź, gdzie kończy się smutek, a zaczyna depresja” – podpowiada mi jeden z mejli.

Przy wejściu do Starego Browaru „Punkt dezynfekcji rąk”: metalowy dozownik płynu i plastikowe rękawiczki na haczyku. W drogerii oferta zakupów na Dzień Kobiet.

– Najpierw ogłaszają, że maseczki muszą zakrywać twarz – mówi znajomy.– Za trzy dni, że muszą zakrywać nos. A potem jeszcze powiedzą, że trzeba nosić zatyczki do uszu.

Messenger: „Witaj, niech Bóg da ci sił to wszystko znieść. Twoje słowa są dla nas bardzo ważne, a wiedza cenna”.

W mediach społecznościowych coraz więcej osób poszukuje fryzjera.

15 kwietnia, środa

Rano mijam cztery ekipy budowalne, wysypujące się z busów. Czas remontów.

– Są, są – mówi sprzedawczyni z Żabki, którą pytam o maseczki, bo widzę przed sklepem dostawę. – Ale muszę najpierw rozładować paletę i policzyć, ile mam – wydmuchuje dym z papierosa. – Niech pan przyjdzie za dwie godziny.

– Nie mogę teraz panu sprzedać, to czas dla seniorów – odpowiada, gdy wracam o umówionym czasie.

– Jeszcze nie rozpakowałam – oznajmia po kolejnych dwóch godzinach. Wygląda, że to towar ścisłego „zarachowania”.

– Fryzjerzy je szyją – informuje sprzedawczyni w sklepie fryzjerskim, gdzie maseczki kupuję bez problemu. – Oni żyją z dnia na dzień, naprawdę nie mają pieniędzy.

SWPS zachęca: „Wsparcie psychologiczne online dla każdego – Strefa Psyche”.

– A Kaczyński co wyrabia, co wyrabia? – słyszę pod kościołem.

Na rurze rynny plakat: „Odrzuć projekt Godek #Piekło kobiet”.

Na ulicach dużo ludzi. Zniknęły samochody nadające komunikaty o przepisach pandemicznych.

16 kwietnia, czwartek

Poprawianie, naciąganie – pierwszy dzień w obowiązkowych maseczkach.

Ci w szalikach zasłaniają twarze nonszalancko. Dziewczyna namalowała na białej maseczce usta i oczy. Nie widziałem palaczy; ciekawe, jak radzą sobie w tej sytuacji. Mnie zaparowały okulary (przeciwsłoneczne), a po godzinie miałem na twarzy saunę.

– Rzucam mu frisbee, ale boję się, że wpadnie do parku i zapłacę mandat – rozmawiają dwie znajome. – I takie to spacery z psem, bez przerwy się rozglądam i patrzę, czy nie ma policji.

Informacja mejlowa: „Jedyna otwarta w Polsce galeria – Galeria Rusz cały czas działa i w tych trudnych dla nas wszystkich miesiącach niesie pochodnię sztuki! Solidaryzujemy się z umęczonymi mieszkańcami naszego kraju i namawiamy do tego, by nie zamykać wszystkiego. Niech nasze umysły pozostaną otwarte, by pomagały nam odganiać zalewającą nas falę lęku i chaosu i pomogły nam w powrocie do normalności, za którą tak bardzo wszyscy tęsknimy”.

– U krawcowych teraz tylko płatność gotówką – opowiada aptekarz. – Tyle sprzedają maseczek, że obroty wzrosły o czterysta procent, a nie mogą teraz tego wykazywać.

17 kwietnia, piątek

Widziałem palaczy: maseczki zsuwają pod brodę.

– Musiałam ją zsunąć z nosa, bo już nie mogłam oddychać – mówi wracająca z zakupów sąsiadka, czerwona na twarzy.

„Jak to we współczesnym świecie więcej nas dzieli, niż łączy. Ale jest jedna wspólna sprawa: piszemy na łamy naszych gazet, piszemy po to, aby świat był lepszy i bardziej zrozumiały. Bez czytelnika nasza praca nie ma żadnego sensu. Pomóżmy sobie. Czytajcie prasę papierową i online” – apelują redaktorzy naczelni dzienników i tygodników.

Na targowisku szparagi.

– Teraz jest trochę więcej czasu – opowiada sprzedawczyni ze sklepu Aromat. – Może ludzie znowu nauczą się parzyć herbatę i kawę? Dobra herbata naprawdę pomaga.

Na odbiór zamówienia w barze Chichi wieczorem trzeba czekać ponad pół godziny. – Dzieje się, dzieje– mówi kelner.

18 kwietnia, sobota

Na trawnikach wysyp mleczy.

– Ludziom żyło się tak dobrze, wielu ludziom – wzdycha sprzedawczyni w sklepie rybnym. –A co teraz będzie?

Sąsiadka na balkonie skacze przez skakankę. Nagranie umieszcza na Facebooku.

Ogłoszenie w pralni chemicznej: „Maseczka ochronna bawełniana z gumką. Materiał: Noris AB, wykończenie antybakteryjne, 100% bawełna, gumka okrągła, wyrób wzbogacony jonami srebra”.

– Ja się duszę, normalnie duszę – matka tłumaczy córce, oczami wskazując na maseczkę. – Za miesiąc wszyscy będziemy niedotlenieni i otumanieni. Im chyba o to chodzi.

Trzy różnokolorowe maseczki na przednim lusterku w taksówce.

Chłopak, zamiast maseczką, owinął twarz biało-niebieskim szalikiem Lecha Poznań.

19 kwietnia, niedziela

„Stay strong Poznan… things will get better soon!” – obiecuje bilbord przy ulicy Królowej Jadwigi.

– Nasze koty już mają dość, uciekają od nas – mówi znajoma. – Już mają dość ludzi w domu!

„Zachęcamy Państwa do przekazania 1% podatku najzdolniejszym młodym badaczom. Pomóżmy młodym naukowcom zmieniać świat! Teraz cała nadzieja w nauce” – namawia Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej.

Ogłoszenie w oknie Żabki: „Drodzy klienci, maseczki z pierwszej dostawy zostały wyprzedane. W ciągu kilku dni oczekujemy następnej”.

– Ja piorę teraz tylko dresy i piżamy, nic innego – opowiadają sobie koleżanki. – Bo albo jesteśmy w łóżku, albo chodzimy po domu.

20 kwietnia, poniedziałek

Można wchodzić do lasów i parków.

Kolorowa tęcza z hasłem „Będzie dobrze” na drzwiach wielorodzinnego domu.

– Zastanawiam się, jakby się czuł w kwarantannie Stachura w tym swoim mieszkanku na Rębkowskiej w Warszawie – mówi kolega z Torunia. – Chyba by zwariował.

„Mistrzowskie wyzwania, rusza domowy konkurs filmowy na film realizowany z domowego zacisza. W każdej rundzie zgarnąć można nagrody o łącznej wartości 2000 zł. Zwycięskie obrazy zostaną opublikowane w prestiżowym serwisie Ninateka” – czytam w mejlu.

– Aktorzy chcą po pandemii grać tylko komedie i farsy – opowiada znajomy dyrektor teatru. – Zakładają, że ludzie nie będą po tym wszystkim chodzić na ambitny repertuar.

„Maseczka gratis – do każdej zakupionej pary butów lub torebki” – reklamuje się Wojas.

– Kiedy to się skończy? – pyta głośno starsza pani. – Już tak dawno nie widziałam mojej wnusi…

21 kwietnia, wtorek

– Ten wirus nie zabija, tylko dobija – słyszę w warsztacie samochodowym. – Umierają ci, co już są chorzy na inne choroby. A starzy ludzie, jak nawet przyjmą szczepionkę, to mogą od niej umrzeć.

Mejl od znajomej z Warszawy: „Oddali wczoraj lasy i parki, więc mój rewir spacerowy się rozszerzył – przez Wielkanoc spacerowałam głównie po cmentarzu prawosławnym, który jakimś cudem był otwarty. Poza tym kupiłam przyłbicę i nie zaparowują mi już okulary. Czyli same pozytywy. Uścisk bezdotykowy”.

– Najbardziej się boję, że ludzie zaczną zwracać kupione karnety – zwierza się znajomy organizator letniego festiwalu. – Bo muzycy bez problemu zgadzają się na zmianę w umowie i występ w przyszłym roku.
– A co z pożarem Biebrzańskiego Parku Narodowego? – pytam, bo kolega mieszka nieopodal.
– To dziesięć kilometrów od mojego biura, ale i tu czuć swąd spalenizny – odpowiada. – Nigdy nie było takiego pożaru na bagnie.

„Poszukiwany” – głosi plakat na stacji diagnostycznej z podobizną wirusa w koronie. „Za złapanie wirusa 2 tygodnie w domu”.


Przeczytaj także:

Dzienniczek z dni zarazy [I]

Dzienniczek z dni zarazy [II]

 

Fot. Sara Kurfess. Unsplash