Archiwum
13.05.2018

Bóle miesiączkowe

Angela Saini
Kiosk Eurozinu

Społeczne tabu wokół menstruacji wywołuje niesłuszny wstyd wielu milionów kobiet – nareszcie jednak jest traktowane jako zagadnienie z dziedziny praw człowieka.

Nieczęsto zmagania z wycieńczającym bólem pozostają sprawą prywatną. Jednak w moim przypadku tak właśnie było – i jest nadal.  Szrama, która okala moją głowę to pamiątka po szwach, które założono mi, gdy jako nastolatka zemdlałam na skutek bólu miesiączkowego, uderzając o kamienną posadzkę w trakcie lekcji fizyki. Comiesięczne dolegliwości w dalszym ciągu potrafią sprawić, że zwijam się w kulę, choć ostatnio – dzięki regularnie przyjmowanym dawkom ibuprofenu – znoszę je dobrze. Łykam go po cichutku, nikogo nie informując, ponieważ – jasna sprawa – krwawiąca po cichu kobieta jest lepsza dla społeczeństwa okrywającego się pąsem na sam widok tamponu. Nikt nie chce być tym, kto zwróci uwagę dziewczynie na czerwoną plamę z tyłu jej sukienki.

Obecnie jednak ta kultura wstydu i zażenowania znajduje się prawdopodobnie w odwrocie. Po tysiącleciach solidnego eufemizowania nareszcie możemy mówić o miesiączce wprost. Kobiety na całym świecie przełamują staroświeckie tabu menstruacyjne.

W czerwcu 2016 roku producent podpasek Bodyform porzucił konwencję obowiązującą w tym przemyśle, pokazując w swej reklamie prawdziwą krew zamiast zwyczajowego, niebieskiego płynu. „Żadna krew nie powinna nas powstrzymywać”, głosił slogan. Dotychczas reklamy podpasek higienicznych w dziwny sposób odżegnywały się od tego, do czego zostały wymyślone. Nastąpiła mała, lecz istotna zmiana. Aktywistki i organizacje pozarządowe zajmujące się problematyką zdrowotną od dłuższego czasu podkreślały szkodę, jaką wyrządza tabu menstruacyjne młodym kobietom w krajach rozwijających się, gdzie nie ma dostępu do odpowiedniej ochrony sanitarnej i czystych toalet. W rezultacie niektóre uczennice opuszczają szkołę. Ostatnio wyszło na jaw, że dotyczy to także dziewcząt z Wielkiej Brytanii, niemogących pozwolić sobie na podpaski lub tampony.

 

 

Kwestia, która znajdowała się długo na marginesie praw człowieka, obecnie przybrała rozmiary globalnego ruchu, żądającego większej otwartości w temacie menstruacji. U jej źródła tkwi proste pytanie: dlaczego wzmianka o kobiecym okresie budzi wśród wielu tak duży niepokój? Dlaczego nie potrafimy być szczerzy w odniesieniu do czegoś tak powszedniego?

Historycznie trudno określić, kiedy narodziło się tabu menstruacyjne. Z pewnością jest na tyle stare, że mogły je przejąć wielkie religie. „Jeżeli kobieta ma upławy, to jest krwawienie miesięczne ze swojego ciała, to pozostanie siedem dni w swojej nieczystości. Każdy, kto jej dotknie, będzie nieczysty aż do wieczora” – głosi Księga Kapłańska (wg Biblii Tysiąclecia – przyp. tłum.). W oparciu o ten fragment ortodoksyjni Żydzi określają miesiączkującą kobietę niddah, co oznacza „odłączoną”. Jeszcze przez siedem dni po zakończeniu menstruacji nie należy uprawiać z nią seksu.

Czy starożytni mieli jakieś praktyczne uzasadnienie dla przymusowej izolacji kobiety podczas miesiączki – powody higieniczne, medyczne, umożliwienie kobietom odpoczynku? Być może. Inne teorie sugerują, że tabu pojawiło się, by zaoszczędzić mężczyznom budzącego strach widoku krwi menstruacyjnej. W wielu religiach kobieta podczas miesiączki jest nie tylko przeklęta, ale plugawi także innych jedynie swoją obecnością. Niektórzy zalecają, by kobiety podczas menstruacji nie przyjmowały komunii świętej. Część nauczycieli islamu uważa, że kobiety „w tych dniach” nie powinny wchodzić do meczetu czy nawet modlić się.

Niektórzy badacze akademiccy interpretują tabu menstruacyjne jako rodzaj dyskryminacji kobiet i patriarchalną kontrolę ich seksualności. Kobiety z plemienia Dogonów w Mali, wyznające tradycyjną religię, muszą na czas okresu zamykać się w specjalnych chatach menstruacyjnych. Badania antropologów z Uniwersytetu Michigan wykazały, że chaty te mogą służyć mężczyznom do ukradkowego kontrolowania płodności swych żon i upewniania się, że są ojcami dzieci, które wychowują. Sprawą oczywistą jest, że przez wiele stuleci niezliczone warstwy wstydu i tajemnicy przykrywały menstruację i przynajmniej część z nich pojawiała się w interesie mężczyzn.

Zdjęcie tej klątwy to współczesne wyzwanie dla ruchu feministycznego. W Indiach, gdzie tabu jest szczególnie mocno zakorzenione, kobiety w trakcie okresu nie mają wstępu do świątyni hinduistycznej. Przeprowadzone przez Suneelę Garg i Tanu Anand ze szkoły medycznej w New Dehli badanie dotyczące mitów menstruacyjnych wskazało ich źródło w Wedach – starożytnych księgach hinduizmu. Wierzono, że wyciek menstruacyjny jest manifestacją poczucia winy boga Indry po zamordowaniu Wrytry – demona suszy. Garg i Anand piszą: „W wierzeniach hinduistycznych udział kobiet w normalnych czynnościach jest zabroniony podczas menstruacji. Zanim będą mogły powrócić do swych rodzin i codziennych obowiązków, muszą zostać «oczyszczone»”. W obszarach wiejskich menstruujące dziewczęta muszą unikać kuchni, ponieważ są uważane za zbyt nieczyste, by mieć styczność z jedzeniem.

Obrzydzenie wywołane menstruacją może mieć koszmarne konsekwencje. W Nepalu w grudniu 2016 roku piętnastoletnia dziewczyna zmarła w wyniku przetrzymywania podczas okresu w źle wentylowanej szopie. Stała się ofiarą starej hinduistycznej tradycji chhaupadi, praktykowanej na wiejskich terenach w zachodniej części kraju, która skazuje kobiety na odosobnienie – często w oborach, razem ze zwierzętami.

Jednak kobiety stawiają opór. W 2015 roku, gdy pewna hinduistyczna świątynia w indyjskim stanie Kerala wprowadziła całkowity zakaz wstępu dla wszystkich kobiet w wieku rozrodczym, młode Induski rozpętały pełną złości kampanię w mediach społecznościowych, gdzie zdołały spopularyzować hasztagi #Happytobleed (ze zdjęciami hasła namazanego na podpaskach), #SmashPatriarchy i #BreakTheTaboo.

Aktywistki na całym świecie bez wstydu eksponują swoje zabrudzone krwią ubrania na Instagramie i prowadzą kampanię przeciwko opodatkowaniu tamponów i podpasek. Stanąwszy przed decyzją, czy zrezygnować z udziału w londyńskim maratonie w 2015 roku ze względu na okres, dwudziestosześcioletnia Kiran Gandhi nie tylko wystartowała w biegu, ale i pozwoliła na swobodny wyciek krwi. Później deklarowała w magazynie „Cosmopolitan”, który opublikował jej zdjęcia z biegu w poplamionych legginsach:

Zabranianie komuś mówienia o swoim ciele jest formą opresji. Naprawdę nie jestem w stanie pomyśleć o czymś, co mogłoby być odpowiednikiem dla mężczyzn i dlatego uważam, że jest to sytuacja seksistowska.

Następnego lata chińska pływaczka, olimpijka Fu Yuanhui przyznała w państwowej telewizji CCTV, że zrezygnowała ze startu mimo szczytowej formy ze względu na to, że miała okres. Globalna publiczność odpowiedziała na jej szczerość wsparciem. Niektóre chińskie prowincje zdecydowały się wprowadzić dla kobiet cierpiących na silne bóle menstruacyjne czas wolny od pracy, naśladując inne kraje w tym regionie, takie jak Korea Południowa i Japonia.

Ta niespotykana otwartość pomogła także zakwestionować mizoginistyczne stereotypy dotyczące zachowania podczas okresu. Której kobiecie nie zarzucono, że jej mocne opinie są rezultatem napięcia przedmiesiączkowego?

Gdy Donald Trump postanowił zakomunikować amerykańskiej publiczności telewizyjnej podczas debaty prezydenckiej, że prezenterce Fox News Megyn Kelly, będącej gospodarzem programu, „krew wycieka zewsząd”, internet wybuchł złością (Trump tłumaczył później, że nie miał na myśli jej waginy, lecz nos). Amerykańska artystka Sarah Levy odreagowała to uczucie, portretując rozgniewaną twarz Trumpa przy pomocy swojej krwi menstruacyjnej.

Za ruchem społecznym często podąża biznes. Dla wielomiliardowego rynku tamponów i podpasek higienicznych to nowe podejście oznacza diametralnie zmiany w marketingu. Korzystają na tym nie tylko duże marki, takie jak Bodyform. Przedsiębiorcy reprezentujący THINKX – firmę, która reklamuje się jako pierwszy na świecie producent bielizny menstruacyjnoodpornej – przekonują o swych politycznych dążeniach. „Chcę być królową tabu miejsc intymnych” – mówiła współzałożycielka Miki Agrawal magazynowi „Business Insider”. Na blogu firmowym pojawiają się wpisy traktujące o okresie z charakterystyczną otwartością, a także artykuły poświęcone Glorii Steinem czy nierówności płac.

Kwestia udoskonalania ochrony sanitarnej nie dotyczy już tylko komfortu i higieny kobiet, ale odnosi się także do władzy i równości. Łatwo o cynizm, kiedy biznes żeruje na feminizmie, jednak w tym przypadku produkty dla kobiet rzeczywiście są coraz lepsze. Jakość kubeczków menstruacyjnych, tamponów i wkładek jest coraz wyższa, a niektóre przeszły nawet efektowną przemianę wizualną. Dzięki temu zażenowanie przypisane tematowi menstruacji może zmaleć jeszcze bardziej.

Równolegle w Indiach i Ugandzie rozwijane są różne warianty taniej ochrony sanitarnej, która odpowiadałaby potrzebom kobiet zmuszonych do używania w tym celu szmat, gazet lub popiołu. W 2016 roku w Chinach działalność rozpoczęła pierwsza krajowa firma produkująca tampony. Przełamywanie tabu ma bezpośredni, praktyczny wpływ na jakość życia kobiet.

Mówiąc o bólach miesiączkowych – one także doczekały się uwagi ze strony naukowców. Ciche marginalizowanie menstruacji sprawiło, że jest to jedna z najsłabiej opisanych dolegliwości. Nawet obecnie nauka ma relatywnie niewielkie pojęcie, dlaczego kobiety doświadczają bólu i napięcia przedmiesiączkowego, i jeszcze mniej sposobów radzenia sobie z nimi. Profesor John Guillebaud z University College w Londynie, zajmujący się zdrowiem reprodukcyjnym, oświadczył w wywiadzie z internetowym magazynem Quartz w 2016 roku, że dolegliwości przedmiesiączkowe mogą być prawie tak bolesne jak zawał serca. Jednak – jak sam przyznał – medycy nie poświęcali im uwagi, na którą zasługują.

Zmienia się to w miarę, jak coraz większa liczba kobiet wchodzi do świata nauki i medycyny. Przykładowo opublikowane w 2016 roku badanie przygląda się roli zapalenia w stanach syndromu przedmiesiączkowego i odkrywa nowe sposoby radzenia sobie z jego objawami. Dwoje z trzech autorów badania to kobiety.

Badania medyczne są bardziej efektywne, gdy angażują się w nie kobiety – nie tylko jako badaczki i lekarki, ale także jako aktywne pacjentki. W przeszłości nauka i medycyna bardzo często zawodziły kobiety w dużej mierze dlatego, że był to świat zdominowany przez mężczyzn decydujących o przedmiocie badań. Menstruacja jest tego doskonałym dowodem – nic dziwnego, że tak długo była ignorowana, skoro nie doświadczali jej mężczyźni. Jeszcze kilka lat temu standardem było nieangażowanie kobiet do testów klinicznych nowych leków. Zmieniło się to dzięki wieloletnim wysiłkom aktywistów.

Nie przestałam marzyć o cudownej tabletce, która wyeliminuje moje bóle miesiączkowe. Na razie jednak czuję się szczęśliwsza, wiedząc, że nie musi być to już ciche piętno – nie, gdy tyle kobiet na całym świecie miesiączkuje bez wstydu.

 

Tłumaczenie: Iwona Ostrowska

 

Tekst ukazał się w języku angielskim w czasopiśmie „New Humanist” (Lato 2017). Publikację polskiej wersji językowej wsparła europejska sieć czasopism kulturalnych Eurozine.