Archiwum
17.11.2017

Życie dębu olimpijskiego Corneliusa Johnsona i inne kwestie przetrwania

Christian Kosmas Mayer
Sztuka Im dalej w las tym mniej drzew

Podczas zorganizowanych przez nazistów Igrzysk Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku każdy ze zdobywców złotych medali otrzymywał w podarunku małą doniczkę z sadzonką dębu. Cornelius Cooper Johnson, reprezentant USA w skoku wzwyż, nie tylko zwyciężył w swojej dyscyplinie, ale i ustanowił nowy rekord olimpijski. Kilka minut przed ceremonią wręczenia medali Adolf Hitler opuścił stadion, by nie musieć zapraszać afroamerykańskiego atlety do swojej loży.

Ta doniczka zawierała jeden z „olimpijskich dębów” wręczanych podczas igrzysk w Berlinie w 1936 r. Autorem pomysłu, by każdy ze zdobywców złotego medalu otrzymał sadzonkę „niemieckiego dębu”, był berliński ogrodnik, Hermann Rothe. Projekt ten uzyskał pełną aprobatę niemieckiego komitetu olimpijskiego, który uznał, że będzie to „piękny symbol niemieckiego charakteru, mocy, siły i gościnności”. Co więcej, idea wpisywała się znakomicie w zamysły Josepha Goebbelsa i Adolfa Hitlera. Igrzyska bowiem miały być narzędziem propagandy, która miała wykreować pochlebny obraz nazistowskiego reżimu, postępującego brutalnie wobec Żydów, przeciwników politycznych i innych. Choć trudno powiedzieć, że z entuzjazmem oczekiwali występów sportowców żydowskiego pochodzenia czy czarnoskórych atletów, dostrzegali potencjalne korzyści płynące z faktu, że rządzone przez nazistów państwo wystąpi na arenie międzynarodowej w tej szczególnej roli. Podjęto zatem ogromny wysiłek, aby ukazać Niemcy jako miłującego pokój, życzliwego gospodarza, zaledwie trzy lata przed tym, jak niemieckie siły zbrojne przypuściły atak na Polskę i rozpoczęły II wojnę światową. Doniczki w których znajdowały się sadzonki dębów, opatrzono napisem: „Rośnij w hołdzie zwycięstwu – bądź wezwaniem do działania”. Ostatecznie przyznano 129 złotych medali i tyleż sadzonek dębu trafiło do atletów z 20 różnych krajów. Jeśli zaś chodzi o drzewa, które z nich wyrosły, wiemy jedynie o 22 stojących do dziś dębach: 14 w Niemczech, 3 w Stanach Zjednoczonych oraz po jednym w Argentynie, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii i Szwajcarii. Wszystkie pozostałe umarły z przyczyn naturalnych, zostały wybite z uwagi na symboliczne konotacje lub po prostu o nich zapomniano.

Raquel Folgado, specjalistka fizjologii roślin, użyła tych nożyc, żeby wydobyć zarodek z żołędzia pochodzącego z „dębu olimpijskiego” Corneliusa Johnsona. Przywiozłem ten żołądź do jej laboratorium tkanek roślinnych mieszczącego się przy Ogrodzie Botanicznym Huntingtona w Pasadenie latem 2016 roku. Rok wcześniej bezskutecznie próbowałem wyhodować siewki, sadząc żołędzie w doniczkach. Z powodu suchego klimatu Kalifornii żołędzie osiągnęły pełną dojrzałość już w czerwcu, dlatego też nie były w stanie wypuścić kiełków. Kiedy zwróciłem się do pani Folgado o pomoc, zareagowała dość sceptycznie. Zakładała, że chciałem, by stworzyła genetycznie wierne repliki tego dębu, co stanowiłoby dość trudne zadanie, bowiem żołędzie zawierają geny z dwóch różnych drzew. Dęby są roślinami wiatropylnymi, a ponieważ „dąb olimpijski” stanowi rzadko spotykaną w Los Angeles odmianę, jego kwiaty zostały najprawdopodobniej zapylone przez pyłki innego gatunku. Potomstwo uzyskane z takich żołędzi nazywa się hybrydami. Pojawienie się terminów, takich jak „czystość”, „genetyka” i „gatunek” w odniesieniu do drzewa, które zawłaszczyli sobie naziści, było źródłem dość osobliwych odczuć. Kiedy powiedziałem jej, że uzyskanie genetycznych klonów nie jest moim celem, zaproponowała, by zastosować metodę ratowania zarodków. Polega ona na tym, że w sterylnych warunkach zarodek umieszczany jest w medium wzrostowym, a jego dalszy rozwój jest regulowany dodawanymi do kultury hormonami. Rok później miała już około 20 siewek wyhodowanych in vitro w swoim laboratorium. Wszystkie pochodziły z tego samego zarodka-hybrydy. Kiedy próbowałem wysłać je do Europy, okazało się, że są objęte unijnym zakazem importu dębu z USA. Stąd też byłem zmuszony importować je, korzystając z nieoficjalnych dróg przywozu.

Anglicy zwą cię dębem angielskim, Niemcy dębem niemieckim, podczas gdy w istocie rośniesz w całej Europie. Znaleźć cię można również w Ameryce Północnej, gdzie przywieziono cię statkami w XVI wieku. Twoje łacińskie imię to quercus robur, dąb potężny. Dla Rzymian byłeś typowym drzewem północy, zatem kojarzono się z dzikim bezkresem niezdobytej Germanii. Wiedzieli, że celtyckie i germańskie plemiona czciły cię jako święte drzewo. Niemieccy romantycy z końca XVIII wieku ponownie odkryli tę emocjonalną więź i uczynili z ciebie symbol nieugiętego w swych zmaganiach narodu. Wiek później stałeś się ulubionym emblematem niemieckiej prawicy i jej wojowniczego nacjonalizmu. W tym samym duchu eksploatowali cię narodowi socjaliści, czyniąc cię symbolem siły i hartu narodu żyjącego w nazistowskim ustroju. Wręczając cię każdemu zdobywcy złotego medalu na igrzyskach olimpijskich, które odbyły się w 1936 r. w Berlinie, spodziewali się, że zapuścisz korzenie na całym świecie i będziesz wszem i wobec przypominać o tej ideologii. Jednak ich megalomański reżim upadł, a próba, by trwale cię z nim związać, spaliła na panewce. Dziś zmiany klimatyczne i globalizacja niosą z sobą szereg nowych niebezpieczeństw, które mogą zagrozić twojemu istnieniu. Szkodniki, takie jak xylella fastidiosa, bakteria występująca endemicznie na obu kontynentach amerykańskich, może zabić cię w przeciągu pięciu lat. Aby zmniejszyć ryzyko rozprzestrzeniania się xylelli, Unia Europejska obłożyła cię zakazem wwozu z terytorium USA, zabroniła tu wstępu tobie, europejskiemu dębowi.

 

Teksty stanowią część instalacji „Życie dębu olimpijskiego Corneliusa Johnsona i inne kwestie przetrwania” pokazywanej w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, 28.10–19.11.2017. Wystawa finalizuje projekt „OLYMPIC OAK TREE”, który realizowany był w ramach programu „Rezydenci w rezydencji 2016 i 2017”.

Wystawa jest czynna do niedzieli, 19 listopada, wstęp wolny. W sobotę, o godz. 12:00 oprowadzanie Macieja Szymaniaka, wstęp wolny, start w rotundzie przy wejściu B, na parterze.

Więcej o drzewach przeczytasz także w wydaniu „Czasu Kultury” 4/2017.

Wystawa „Życie dębu olimpijskiego Corneliusa Johnsona i inne kwestie przetrwania”, widok wystawy, fot. M. Kaczyński © CK ZAMEK