Archiwum
12.08.2014

Zielony remiks

Adam Kruk
Film

Transatlantyk to nie tylko festiwal filmu i muzyki, które związane są z biografią Kaczmarka, ale i idei, pośród których czołowe miejsce zajmuje ekologizm.

Podczas odbywającej się w Sali Wielkiej poznańskiego Zamku gali otwierającej tegoroczną, czwartą edycję festiwalu Transatlantyk można było usłyszeć wykonanie „Universa – Opery Otwartej” Jana A.P. Kaczmarka, który skomponował ją dla Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak powiedział twórca i dyrektor Transatlantyku, skorzystał z faktu, że jest kompozytorem żyjącym i zabawił się z własnym utworem, dokonując jego remiksu. Trochę na podobnej zasadzie działa sam festiwal, którego program obejmuje różne dyscypliny sztuki i myśli. W programie filmowym wymieszane są pokazy premierowe, takie jak laureat berlińskiego Złotego Lwa, chiński „Czarny węgiel, cienki lód” Diao Yinana (to absolutna rewelacja!) czy zwycięska na ostatnim festiwalu w Wenecji, „Rzymska aureola” Giancarlo Rosiego, z tytułami pokazywanymi niedawno w polskich kinach („Tom”, „Blue Highway”), a nawet tymi, które gościły na ekranach wiele sezonów temu („Synekdocha Nowy Jork”, „500 dni miłości”).

Galę otwarcia festiwalu uświetniło wystąpienie nowej Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Małgorzaty Omilanowskiej, która odwiedziła Poznań pierwszy raz od objęcia urzędu. W świetnej przemowie przypomniała historię zbudowanego przez Franza Schwechtena Zamku Cesarskiego (sama jest historykiem sztuki), kładąc nacisk na proces zmiany zakotwiczenia symbolicznego obiektu w mieście i rolę pokoleń poznaniaków w odzyskaniu gmachu dla sztuki. Omilanowska, która wcześniej wstawiła się za odwołanym w Poznaniu spektaklem Rodrigo Garcii „Golgota Picnic”, zbiera punkty wśród środowisk twórczych – czuć, że to osoba, która kulturą nie tylko kieruje, ale i z nią obcuje.

Ministerstwo Kultury zebrało za to cięgi od polskich lektorów filmowych, z którymi w sobotę – także w Zamku – odbyło się spotkanie. Cztery lata temu, a więc za urzędowania Bogdana Zdrojewskiego, założone zostało Stowarzyszenie Lektorów Rzeczypospolitej Polskiej zajmujące się przede wszystkim, jak mówił podczas debaty Jacek Brzostyński, walką z ministerstwem. Chodzi o próbę zagwarantowania tantiemów przedstawicielom kunsztownego zawodu, który w świecie występuje niezwykle rzadko, trudno więc odwołać się do praktyk międzynarodowych. W Polsce zaś, co pokazała także sobotnia dyskusja, jest to profesja wręcz ubóstwiana, a jej przedstawiciele, z których w Poznaniu, prócz Brzostyńskiego, pojawili się Piotr Borowiec, Maciej Gudowski oraz Tomasz Knapik, urzekali dbałością o polszczyznę, poczuciem humoru i oczywiście niepodrabialnym tembrem głosu. Miód dla uszu.

Tomasz Knapik okazał się jedną z najbardziej rozchwytywanych przez publiczność i dziennikarzy gwiazd festiwalu. W ramach specjalnego pokazu miał czytać napisy do opartego na powieści H.P. Lovecrafta „Reanimotara” Stuarta Gordona – okazało się jednak, że kopia różni się od ścieżki dialogowej. Pozostałe projekcje, spotkania i debaty przebiegły według planu z wyjątkiem odwołania w niedzielę, ze względu na warunki atmosferyczne, pokazu ogromnie popularnego wśród poznaniaków kina łóżkowego na placu Wolności. Relacje festiwalu z pogodą są już drugi rok z rzędu co najmniej trudne.

Tradycyjnie na placu Wolności funkcjonuje klub festiwalowy, którego znakiem rozpoznawczym są zielone schody. Wraz z dywanami tego samego koloru rozłożonymi przy Zamku i w Multikinie mają podkreślać dobitnie, że Transatlantyk to nie tylko festiwal filmu i muzyki, które naturalnie związane są biografią Kaczmarka, ale i idei. Pośród nich czołowe miejsce zajmują wartości ekologiczne. W repertuarze można znaleźć sporo filmów, które postulują zdrowszą i bardziej zrównoważoną planetę. Dokument „Duchy naszej machiny” w reżyserii Liz Marshall pokazywał okrutną kolonizację świata zwierząt, który nasz gatunek pozbawił przestrzeni życiowej, nie gwarantując przy tym żadnych praw. „Testowane na ludziach” Dona Hardy Jr. przedstawiały z kolei, jak skutecznie, dzięki wszechobecnym chemikaliom, człowiek eksterminuje sam siebie.

W ekologiczny nurt wpisuje się także promujące aktywny tryb życia kino rowerowe czy kino kulinarne (a także jego odmiana dziecięca, czyli „Pyszoty”), gdzie promuje się naturalne produkty, najlepiej ze sprawiedliwego handlu. Z handlem zresztą miasto Międzynarodowych Targów Poznańskich nigdy problemów nie miało. Gorzej z kulturą, co pokazują ostatnie ingerencje władz w program Festiwalu Malta czy w zarządzanie Teatrem Ósmego Dnia. Transatlantyk pozwala – choć na tydzień– rzędy szarych garniturów i purpury przemalować na zielono.

 

alt