Archiwum
03.02.2017

Wiedeński biznes

Jakub Małecki
Gry

Hotelarstwo to ciężki kawałek chleba. Klienci mają swoje wymagania, trzeba wyszkolić personel, dopilnować kuchni, przygotować pokoje. Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Podobnie jest w grze „Grand Austria Hotel”, tu również wyzwań czeka nas co nie miara.

Mimo że gra należy do gatunku euro, w którym na pierwszym miejscu stawia się mechanikę rozgrywki, to jednak nie można odmówić autorowi zgrabnego wkomponowania tematu. Można naprawdę wczuć się w rolę menadżera hotelu, który stara się wszelkimi sposobami odnieść sukces w tym interesie. Dodać należy, że rzecz nie dzieje się współcześnie, lecz w początkach XX wieku, gdy Austrią rządził jeszcze cesarz. Zawsze to przyjemniej poprzyglądać się ilustracjom z minionej epoki, stanowi to także zachętę do poszerzenia swojej wiedzy historycznej.

Do dyspozycji graczy oddane zostały aż dwie plansze główne. Pierwsza składa się między innymi z pól dla oczekujących gości hotelowych. Przed każdą turą będziemy mogli wybrać jednego, którego będziemy chcieli ugościć. Klienci dzielą się na arystokratów (karty niebieskie), artystów (żółte), obywateli (czerwone) oraz zwykłych turystów (zielone). Tylko tym ostatnim obojętne jest, jaki pokój zostanie im przydzielony, pozostałym trzeba przygotować apartamenty w odpowiadającym im kolorze. Klienci wpierw trafiają jednak do naszej restauracji. Dopiero po tym, jak zostaną nakarmieni, rozlokowujemy ich na piętrach, otrzymując w zamian punkty zwycięstwa oraz przyporządkowane im zdolności specjalne. Oprócz tego na pierwszej planszy znalazło się jeszcze miejsce na tory punktów i zadowolenia cesarza, a także miejsca na trzy losowo dobrane karty celów, które można realizować w trakcie partii oraz trzy kafelki cesarza. Te ostatnie przynoszą po niektórych rundach punkty dodatnie bądź ujemne w zależności od tego, czy uda nam się wkraść w łaski jego cesarskiej mości.

Druga plansza została podzielona na sześć ponumerowanych obszarów, każdemu przyporządkowano inną akcję główną. Wśród nich są między innymi: dobieranie kostek dań i napojów, na które oczekują klienci restauracji, możliwość wyłożenia kart personelu, które mają znaczący wpływ na nasze możliwości czy przygotowanie pokoi hotelowych dla określonego typu gości. Przed każdą rundą należy rzucić kilkunastoma kości i umiejscowić je zgodnie z wynikami, jakie na nich wypadły. W swoim ruchu gracz wybiera jedną z kości i realizuje akcję z nią związaną. To, jak silna będzie dana akcja, zależy od liczby kości, jakie znajdowały się w danym miejscu w momencie jej pobrania. Dzięki takiemu rozwiązaniu gra jest bardzo taktyczna, trzeba szybko dostosowywać plany do bieżącej sytuacji. Ciężko tu o długofalowe strategie, bo to, czego nam trzeba, może nie być akurat dostępne.

Jakby tego było mało, gracz dysponuje własną planszą hotelu. Jest on podzielony na kilka kondygnacji, na każdej jest inny układ pokoi dla każdego typu gości. U dołu plansz znajduje się kuchnia z miejscem na magazynowanie potraw, kawiarnia z trzema stolikami, a także tor wskazujący, jak dużą gotówką dysponujemy w danym momencie. Drobnym mankamentem jest wielkość znacznika, który po nim przesuwamy. Jest on nieco większy, niż powinien i nie raz zdarzy się, że po lekkim trąceniu naszej planszy zmieni on pozycję tak, iż ciężko będzie ustalić, gdzie się pierwotnie znajdował. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie żetonów gotówki? Pieniędzmi w grze operujemy jednak na tyle często, że mogłoby to być dosyć męczące.

Sama gra może z początku nieco przytłoczyć ilością symboli i ikonek, warto jednak poświęcić pierwszą partię na ich naukę, bo z czasem wszystko zaczyna przebiegać bardzo płynnie. Rozgrywka toczy się w błyskawicznym tempie, a na jej końcu ma się wrażenie, że nie zdążyliśmy zrobić wszystkiego, co byśmy chcieli. Zawsze pozostaje pewien niedosyt, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ważne, by przed końcem partii doprowadzić do skutku rozpoczęte działania, bo na przykład goście, którzy pozostaną przy stolikach, a nie uda nam się umiejscowić ich w pokojach, przyniosą nam punkty ujemne. Ciekawym rozwiązaniem jest zastosowana w grze kolejność graczy. Najpierw każdy wykonuje po jednej akcji (głównej i dowolnej liczbie pobocznych) zgodnie z ruchem wskazówek zegara, natomiast druga tura ruchów przebiega odwrotnie. System ten ma pewne zalety, przesłania je jednak jedna, ale za to potężna wada: „Grand Austria Hotel” jest przez to właściwie niegrywalny przy komplecie  czterech uczestników. Pierwszy gracz w danej rundzie ma po wykonaniu swojego ruchu aż sześć tur czekania na swoją kolej. Można w tym czasie spokojnie odejść od stołu i zaparzyć wszystkim herbatę.

Dzięki wielu zmiennym „Grand Austria Hotel” jest tytułem o olbrzymiej regrywalności. W każdej partii inne są cele, inne nagrody/kary cesarza, zawsze skompletujemy także inną służbę. Dodatkowym atutem jest to, że plansze graczy po jednej stronie mają identyczny układ pokoi, jednak na rewersie jest on zupełnie różny. Punkty zdobywane są zarówno w trakcie, jak i na zakończenie rozgrywki, przez co nie da się zbyt wcześniej wytypować zwycięzcy. Poszczególne zagrania potrafią przynieść sporą satysfakcję, a dzięki akcjom pobocznym i zdolnością personelu oraz gości można tworzyć świetne kombinacje. Naprawdę trudno doszukać się w grze słabszych elementów. Jeśli zamierzamy grać głównie w dwie, czasem w trzy osoby, to nie ma się co zastanawiać. „Grand Austria Hotel” to obecnie jedna z najlepszych gier w swojej kategorii.

 

„Grand Austria Hotel”

project: Virginio Gigli, Simone Luciani

grafika: Klemens Franz

wydawca w Polsce: Lacerta