Archiwum
15.12.2011

 

Przy okazji premiery filmu Anci Damian „Droga na drugą stronę” odwoływano się do dwóch tytułów, do których rumuńsko-polska animacja miałaby nawiązywać: „Walc z Bashirem” Ariego Folmana i „Głód” Steve’a McQueena. Każdy z tych tropów jest jednak chybiony.

Podobieństwo do filmu McQueena miało polegać na zbliżonym temacie – strajku głodowego wymierzonego w Państwo. O ile jednak bohater „Głodu” był stylizowany na heroicznego bohatera walczącego o idee – bojownika IRA, którego gest miał znaczenie polityczne, tak Claudiu Crulic z obrazu Damian jest zwykłym, młodym chłopakiem, podejmującym głodówkę, aby walczyć z niesprawiedliwością systemu, który zrobił z niego kozła ofiarnego. Nie ma tu polityki ani wzniosłych idei, jest jednostkowy dramat, który rozgrywał się w krakowskim areszcie na Montelupich – bez kamer i zainteresowania mediów. Poza motywem głodowego strajku oba filmy nie łączy nic – a nawet dramatyczny gest znaczy w każdym z tych przypadków zupełnie coś innego.

Crulic miał zwyczajnie pecha – znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Do Polski przyjechał z Rumunii w poszukiwaniu pracy. W ojczyźnie nic go nie trzymało – rodzice nie bardzo się nim interesowali, a o dobrym zarobku mógł zapomnieć. Do Krakowa zabrał swoją dziewczynę, z którą razem zamieszkali. Historia, jakich wiele, nawet zbyt oczywista, by ją opowiadać. Dramat zaczyna się niepostrzeżenie – zło rodzi się z banału. Sędziemu Sądu Najwyższego ginie na krakowskim rynku portfel, nie ujęto sprawców, nie ma więc winnych. Ktoś jednak musi odpowiedzieć, idealnym kandydatem jest młody Rumun, który za wiele nie rozumie i był już oskarżony w podobnej sprawie. Zostaje osadzony w areszcie bez dowodów i perspektywy na rzetelny proces. Spędza w nim 6 miesięcy, podczas których prowadzi głodówkę, chcąc zwrócić uwagę na niesprawiedliwość i swoją niewinność. To nie jest postać heroiczna, żaden z niego bohater – to ja i ty. Każdego z nas mógł spotkać taki los – wciągnąć w pułapkę, z której nie ma wyjścia. Nikt z nas nie wydostałby się z trybów systemu. „Droga na drugą stronę” dlatego jest tak dramatyczna, że zaczyna się banalnie – przerażająco banalnie.

Drugi wspomniany tytuł, „Walc z Bashirem”, to również fałszywy trop. Choć oba filmy to animacje aspirujące do miana dokumentu, to każdy z nich inaczej łączy te dwa filmowe rodzaje. Film Folmana wykorzystywał autentyczne wywiady przeprowadzone przez reżysera ze swoimi znajomymi z czasu I wojny domowej w Libanie. Zilustrował je animacjami, które opowiadają jego autobiograficzną historię. Stworzył dzieło jednorodne stylistyczne, wykorzystując jedną formę animacji. Jej fikcyjność jest uzupełnieniem dokumentalnych rozmów i autentycznych wspomnień. Z kolei „Droga na druga stronę” jest eklektyczna. To feeria pomysłów, animowanych technik, wizualnych rozwiązań. Damian łączy animację rysunkową z malarską, wycinankową, lalkową, a nawet z komiksem. Każdy kadr jest inny – formalnie niepodobny do poprzedniego. Strona wizualna jest oszałamiająca, nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim bogactwem w jednym filmie. Również dokumentalizm „Drogi na drugą stronę” polega na czymś innym niż u Folmana. Zmieniającym się obrazom towarzyszy ciągły komentarz, narratorem jest sam Crulic opowiadający swoją historię z offu. Tekst został napisany na bazie zapisków bohatera sporządzanych w areszcie, wywiadów z rodziną i drobiazgowo zrekonstruowanej biografii.

W jednym tylko aspekcie film Damian jest podobny do „Walca z Bashirem”. Folman ostatnią scenę filmu uzupełnił autentycznym materiałem wizualnym, podobny chwyt zastosowano w „Drodze na drugą stronę”. Film puentują autentyczne materiały z rumuńskiej i polskiej telewizji, w których komentowana jest sprawa Crulica. To otwarcie na rzeczywistość prawdziwie poraża. Jeżeli animowana forma filmu odrealnia opowiadaną historię, a wizualny kolaż w pewnym stopniu dystansuje nas od dramatyzmu sytuacji Crulica, tak te dokumentalne relacje uświadamiają, że wszystko, co widzieliśmy na ekranie, naprawdę się wydarzyło. Sztuczność animacji zostaje przezwyciężona, a historia – w pełni uwiarygodniona. Barokowość formy, makabreskowy i ironiczny humor narracji, które przesłaniały realność, tu w jednej chwili znikają, a cała opowieść zostaje osadzona w konkretnej rzeczywistości.

Czy w takim razie nie byłoby lepiej opowiedzieć tę historię w formie filmu fabularnego? Pierwotny pomysł zakładał, że jedynie kilka scen zostanie zanimowanych. Byłby to jednak zupełnie inny film i inna historia. Animacja dała twórcom większe możliwości, mogli przedstawić to, czego nie dało się pokazać w filmie dokumentalnym. Dzięki niej towarzyszymy Crulicowi w celi, przyglądamy jego wychudłemu ciału – paradoksalnie, podchodzimy bliżej rzeczywistości. Poza tym, to właśnie strona wizualna jest największym atutem tego filmu – bogactwo pomysłów jest prawdziwie zdumiewające. Bez nich nie docenilibyśmy artystycznej strony przedsięwzięcia, a autentyczne materiały z ostatniej sceny nie oddziaływałyby tak mocno.

„Droga na druga stronę” nie jest filmem politycznym. To obraz głęboko humanistyczny, w którym ważniejszy od zasadności protestu jest dramat osamotnienia. Krytyka systemu i polskiego zbiurokratyzowanego prawa znajduje się na marginesie. Twórców bardziej dziwi fakt, że nikt nie zareagował na tragiczny w skutkach gest bohatera, niż to, że był niesłusznie przetrzymywany. Sednem jest brak reakcji więziennych lekarzy na pogarszający się stan zdrowia Crulica, a nie bezprawne osadzenie. W centrum jest człowiek i życie, a nie system. Człowiek, który nie potrafi wydobyć się z matni.

„Droga na drugą stronę”
reżyseria: Anca Damian
dystrybucja: Fundacja Magellan
premiera: 01.12.2011

alt