Archiwum
18.08.2014

Porozmawiajmy o kinie

Adam Kruk
Festiwale

Transatlantyk – jak chce nazwa festiwalu – próbuje łączyć dwa kontynenty, między którymi porusza się jego dyrektor, Jan A.P. Kaczmarek. Do Poznania przyjeżdżają więc nie tylko goście z Polski, ale i gros kompozytorów, reżyserów czy aktorów zza Atlantyku, którzy podczas spotkań, paneli i warsztatów zdradzają tajniki pracy w Hollywood. Jak nietrudno się domyślić pod wieloma względami różnią się one od warunków, w których pracują polscy twórcy. Często – ale nie zawsze – na plus. Podczas otwarcia festiwalu Kaczmarek wytknął Amerykanom, że nie mają Ministerstwa Kultury. Zrobił to oczywiście ironicznie, bo i bez niego kulturze made in USA udało się podbić (jeśli nie skolonizować) świat.

Transatlantyk wyróżnia spośród innych festiwali ilość paneli dyskusyjnych, spotkań, warsztatów – cała część „gadana”, uzupełniająca wydarzenia filmowe i muzyczne. Co ważne – inaczej niż kino łóżkowe czy kulinarne, na które bilety są dość kosztowne – jest ona darmowa. Również dlatego cieszy się niezmiennie dużym zainteresowaniem. I to nie tylko wtedy, kiedy nadarza się okazja spotkania „prawdziwej gwiazdy” w rodzaju Grażyny Szapołowskiej czy Bogusława Lindy, którzy z wdziękiem opowiadają o swoich profesjonalnych doświadczeniach. Tłumnie jest także na wydarzeniach mniej spektakularnych medialnie, a bardziej praktycznych, gdzie fachu nauczyć się można lub co najmniej go posmakować od znakomitych przedstawicieli branży. Dzieci mogły wziąć udział w zajęciach z animacji poklatkowej, a dla osób niesłyszących i niedosłyszących przygotowano trzydniowe warsztaty operatorskie. Analizę języka ruchomych obrazów na przykładzie „Okna na podwórze” Alfreda Hitchcocka przeprowadził wraz z widownią Michał Oleszczyk – filmoznawca i dyrektor artystyczny Festiwalu Filmowego w Gdyni. Na spotkania z aktorami przychodzili młodzi ludzie, sporo zebrało się ich podczas rozmowy z Jackiem Braciakiem czy najciekawszymi twarzami młodego pokolenia polskiego aktorstwa: Martą Nieradkiewicz, Bartkiem Gelnerem, Heleną Sujecką i Marcinem Korczem. O wszystkich jest już głośno, a będzie bez wątpienia jeszcze głośniej.

Zza Atlantyku przybyli znany z „Wojny światów” i serialu „Shameless” Justin Chatwin oraz Ford Smith, którzy opowiedzieli o tym, jak trafili do Hollywood (pierwszy pochodzi z Kanady, drugi z Teksasu), wyjaśnili różnicę między agentem a menedżerem oraz doradzali, jak przetrwać finansowo czas przegrywanych castingów. Pomost, który festiwal stara się rzucać przez Atlantyk, uosabiali też goście, którzy wzorem samego Kaczmarka potrafili się odnaleźć zawodowo na obu jego brzegach. Tak jak w przypadku chociażby Alana Starskiego, autora scenografii zarówno do „Człowieka z marmuru”, jak i „Listy Schindlera”. Radosława Szaybo, autora tegorocznego festiwalowego plakatu, a wcześniej okładek płyt, które zapisały się złotymi literami w historii popkultury (do albumów między innymi Eltona Johna, Janis Joplin czy Judas Priest) można było posłuchać podczas spotkania „Odwaga i światło”.

Zarówno w Ameryce, jak i w Europie pracuje także Lech Majewski, który na Transatlantyku pokazał swój najnowszy film „Psie pole / Onirica”, pokazywany wcześniej tylko na OFF Plus Camerze w Krakowie. Obraz zamyka filmowy tryptyk inspirowany europejskimi arcydziełami, na który składają się jeszcze „Ogród rozkoszy ziemskich” oraz „Młyn i krzyż”. Tym razem autor pamiętnego „Basquiata” (1996) wczytuje się w wersy Dantejskiej „Boskiej komedii”, nakładając na nie obrazy z Polski roku 2010, kiedy powodzie, katastrofa samolotu prezydenckiego czy pyły wulkaniczne inspirowały magiczne, religijne i apokaliptyczne interpretacje świata.

O marzeniu o lepszym życiu za oceanem opowiadał poruszający dokument Piotra Morawskiego i Ryszarda Kaczyńskiego „Obietnica dzieciństwa”, w którym piątka rodzeństwa z domu dziecka w Szklarskiej Porębie zostaje adoptowana przez parę z Missouri. Po piętnastu trudnych latach od tego wydarzenia część z nich żałuje, że kiedykolwiek wyjechała z Polski, jednak nie sposób przewidzieć, jak potoczyłoby się ich życie, gdyby zostali w kraju.

Świat według Transatlantyku nie zaczyna się jednak w Polsce i na Stanach nie kończy. Symbolem tego jest przyznawana corocznie nagroda Glocal Hero, którą tym razem odebrała profesor Gayatri Chakravorty Spivak. Badaczka stosunków postkolonialnych wzięła udział w debacie po filmie „Rozważania o przemocy” Görana Olssona (także obecnego na festiwalu), w którym Lauren Hill czyta wersy „Wyklętego ludu ziemi” Frantza Fanona – ostrego oskarżenia europejskiego imperializmu.

Sporo filmów pokazywanych na festiwalu starało się przełamać okcydentalną perspektywę i przyjrzeć się sytuacji w odległych zakątkach globu. Od rezerwatów amerykańskich Indian w Nowym Meksyku („Wyskokowa elita”) przez Kambodżę czasu rewolucji Czerwonych Khmerów („Brakujące zdjęcie”) i rozbity na pół przez zachodnie mocarstwa Sudan („Jesteśmy waszymi przyjaciółmi”), po ostatnie krwawe zbrodnie na Sri Lance („Strefa bez ognia”), o których świat nie chciał słyszeć. Podobne wydarzenia rzadko stają się punktem odniesienia dla aspirujących do „Zachodu” Polaków. Dlatego tym ważniejsze jest przybliżanie ich poznańskiej publiczności. Dzięki takim tytułom Transatlantyk staje się nie tylko miejscem cieszenia się kinem i rozmów o nim, ale także oknem na świat.

alt