Archiwum
18.08.2016

Dobre, bo polskie: Tauron Nowa Muzyka

Marek S. Bochniarz
Muzyka

I. Uwertura: OFF, co przypochlebia się władzy i chce być drugim Tauronem

Coś brzydko pachnącego miało miejsce w światku katowickich imprez muzycznych. OFF Festival stał się wdzięcznym obiektem trollingu politycznego Jasia Kapeli za sprawą wprowadzenia do programu literackiego panelu o żołnierzach wyklętych. Publicysta uznał, że zaprotestuje: i w mundurze żołnierza odśpiewał zmienione słowa „Roty”, wymierzając dyrektorowi artystycznemu siarczysty policzek słowami „Nie będzie Rojek pluł nam w twarz”.

Sprawa jest o tyle kuriozalna, że organizatorzy imprezy mającej być polskim Olimpem muzycznej alternatywy zawikłali się niechlubnie w politykę historyczną w wydaniu narracji zgodnej z sympatiami rządzących. Na dziesięciolecie OFF-u niektórzy z jego fanów odkryli, że ich ulubione muzyczne party przestało być cool. Ci, którzy nie zbojkotowali festiwalu, nie wywalili do kosza zajechanych płyt Myslovitz czy Lenny Valentino i jednak przyjechali do Katowic, pomrukują teraz, że OFF był najgorszy od dawien dawna.

Poza tym organizatorzy dziwnym trafem wrzucili do programu sporo muzyki elektronicznej (np. Laudę), dekalkomańsko zbliżając się w stronę klimatów znanych bardziej z Taurona. Że coś się skończyło – można odnieść wrażenie, czytając relacje wiernych bywalców, którzy przez dekadę wyrośli z vansów, odkrywając po drodze, że festiwale już ich tylko męczą i – jak Małgorzata Halber w „Vice” – dziś martwią się bardziej o wygodny hotel i to, jak uciec przed hałasem. Kogo wątek ambiwalentnej wartości festiwali zainteresował – niech odkurzy numer czwarty numer „Czasu Kultury” z 2013 roku dedykowany patologiom choroby zwanej festiwalozą.

Czy zatem na tle przejrzałego i zdewaluowanego OFFu jego równolatek – Tauron Nowa Muzyka – wciąż trzyma rękę na pulsie bitów?

II. Słuchowiska: stara-nowa forma muzyczna

Zapewne dla wielu warszawiaków zaskoczeniem mogło być zorganizowanie przez Teatr Studio letniego Festiwalu Słuchowisk. Obecnie ta dość zabytkowa forma muzyczna przeżywa jednak drugą młodość – nie tyle może za sprawą rozwoju sound artu, ile skłonności współczesnej kultury do nostalgii i poetyki retro. Organizatorzy sięgnęli zresztą do wielu klasycznych nagrań (np. „Polak melduje z kosmosu” Eugeniusza Rudnika), prezentując je w formule silent disco lub w formule zbliżonej do kinowego seansu.

Na Tauronie współczesne słuchowiska reprezentują „Kopyta zła”. To eksperymentalne przedsięwzięcie artystki wizualnej Joanny Szumacher, bawiącej się w ekscentryczne zabawy z pogranicza performansu i dźwięku, i muzyka Pawła Cieślaka. Jak można się więc spodziewać, ich „Kopyta zła”, choć inspirowane depresyjną twórczością Edgara Allana Poego, nie powinniśmy traktować zupełnie poważnie, co zresztą czuć w samej warstwie muzycznej.

http://requiem-records.com/pl/albumy/112,0


III. SF po polsku: Palcolor (Emil Macherzyński)

Polscy artyści przeżywają obecnie na gruncie muzycznym to, co niegdyś nie udało się naszym filmowcom: płomienny romans z science fiction. Ci, którzy zajmują się elektroniką, potrafią zaskoczyć absorbującymi słuchowiskami (Krysia Zalewska i Filip Kalinowski w „Drodze do Tarszisz” mieszają prozę Lema z „Moby Dickiem”, a Kamil Szuszkiewicz w „Robocie Czarku” stawia pytania o granice człowieczeństwa niczym Isaac Asimov). Inni decydują się na gatunki wręcz archiwalne i martwe – jak zrobił to trójmiejski zespół Amapacity, sięgając po space rock.

Emil Macherzyński w projekcie Palcolor proponuje słuchaczowi muzykę elektroniczną wyrafinowaną i subtelną, która nie jest ofensywna i łatwo da się polubić. Swoje albumy artysta projektuje zawsze w bardzo przemyślany sposób: na przykład wypuszczone na kasetach magnetofonowych szorstkie „Rogue Planet” i melancholijny, poetycki „Moontrap” odwołują się brzmieniem i okładkami do pesymistycznej literatury fantastyki ze złotej ery. Niektóre pomysły Macherzyńskiego zaskakują – medyczno-laboratoryjne „Mikroorganizmy” wydał na mini-CD w szalce Petriego, ozdobionej rysunkami tytułowych „bohaterów”. Jest to zatem trochę muzyczna literatura, choć zupełnie pozbawiona strony wokalnej.

Niedawno Palcolor dokonał zresztą kolejnej stylistycznej wolty – sięgając w wydanym w tym roku, wdzięcznym i chwytliwym „Muranów Workshop” po bardzo taneczne techno. Wszystkie albumy Macherzyńskiego wypuściła Oficyna Biedota – jeden z małych labeli pokroju Latarnia, Wounded Knife czy Magia, które preferują edycje na nostalgicznej i znów modnej taśmie MC.

http://palcolor.bandcamp.com/


IV. Dick4Dick
się elektryfikuje

Na elektronikę, i to w wersji analogowej, postawił też ostatnio Dick4Dick (zespół starszy nieco od Taurona). Ci, którzy zakochali się w zespole przez to, jak muzycy żonglują wątkami LGBT na granicy smaku i na przekór polskiej homofobii – mogą poczuć się zawiedzeni. Rockowe fellatio z SM-owego teledysku „Drink My Kefir” czy nabrzmiały penis w winylowych czerwonych slipach z zamkiem błyskawicznym na okładce „The Legendary Dick” chyba powoli przechodzą już do historii. Niegdyś Dickies bawiły się też trochę w ekologiczne hipsterstwo (oda do miłości w lekkim „Summer Remains” z tęczowym motylkiem na okładce).

Nowy album „tau Ceti e” to najbardziej „kosmiczna” produkcja zespołu, ale nie pierwsza jego wycieczka w stronę SF. Pamiętacie wulgarną, komiksową space-operę Jakuba Rebelki „Harem Zordaxa”, odwołującą się do erotyki rodem z pornograficznej „Barbarelli” Jean-Claude’a Foresta? Dickies, niczym herosy glam-rocka, walczą w niej z Zordaxem, aby przywrócić harmonię kopulacji we wszechświecie… O „tau Ceti e” krytycy muzyczni wypisują, że dominuje w nim muzyka klubowa, proste, śliczne i transowe kompozycje. Wytrawne ucho fana Dick4Dick rozpozna na pewno znajomo brzmiące „przegięcie”, wysokie wokale i niesforną zabawę w niedoskonałe muzykowanie. „Tak czy nie”? Raczej tak.


V. Między stylistykami: Stara Rzeka

Na Tauronie solowo wystąpi Kuba Ziołek, który po dwóch albumach „Cień chmury nad ukrytym polem” i „Zamknęły się oczy ziemi” ponoć pożegnał się ze Starą Rzeką i jeszcze trochę koncertuje z tym materiałem. To projekt muzycznie trudno definiowalny: eklektyzm stylistyk, w których sąsiadują ze sobą black metal, kraut rock i folk (na ten ostatni wskazują zresztą „ludowe”, cepeliowe wycinanki i ornamentalne wzory z okładek). I choć Stara Rzeka istnieje, to: „Nie jest to specjalnie «magiczne» miejsce. Mała wioska położona w dolinie, przez którą przepływa Wda. Zafascynował mnie stalowy mostek, który pasuje tam jak pięść do oka, a jednocześnie wprowadza pewien element, bez którego nie potrafię myśleć o wsi, ale też o naturalnym krajobrazie w ogóle” – przyznaje Ziołek w wywiadzie na nowamuzyka.pl. Jakby mimochodem, dobrze podsumował w ten sposób chaotyczny krajobraz swojej muzyki (albo prawie że kompulsywne tworzenie przez siebie różnych formacji i płyt).

Zamiłowanie Ziołka do mieszania różnych dźwiękowo parafii będzie obecne na Tauronie zresztą podwójnie. Poza solowym występem Starej Rzeki, posłuchamy artysty podczas równie ekscentrycznego występu zespołu T’ien Lai (niegdyś duetu z Łukaszem Jędrzejczakiem, obecnie kwartetu: z Rafałem Kołackim i Mikołajem Zielińskim).


VI. Pacyfistyczne trele-morele: Maria Peszek

Maria znów ma awarię. Po zdaniu relacji z problemów ze zdrowiem psychicznym, trochę infantylnej zabawy w klecenie antychrześcijańskich wersetów, „Karabinem” walczy z uprzedzeniami, rasizmem, ksenofobią, polskim hejterstwem i czymś tam jeszcze, wpisując się w społeczną debatę o Innym. Może nam to – jak i rzeszy antyfanów Marii – mocno nie trafiać w muzyczny gust czy estetyczną cierpliwość. Gdyby polskie kino miało swoją serię parodii typu „Straszny film”, Peszek na pewno by się w niej w niewybredny sposób oberwało. Zresztą jej nowy album i towarzyszące mu teledyski są wdzięcznym obiektem żartów w internecie (np. satyryczne wydarzenie na Facebooku „Tak dla delegalizacji Marii Peszek”. Chcę wierzyć, że organizatorzy Taurona umieścili w programie Peszek nie tylko dlatego, że jej nazwisko przyciągnie zastępy publiczności, ale z powodu tego, jak artystka dobrze czuje różne mody – i za nimi, trochę na oślep, podąża. „Karabin” to przecież dość miarodajna próbka muzyki zaangażowanej politycznie, która znów wraca do łask – jak widać, w Polsce nie tylko w prawicowym i katolickim wymiarze.


Oczywiście, obecność polskich muzyków na 11. Festiwalu Tauron Nowa Muzyka będzie znacznie intensywniejsza. Festiwal odbędzie się w dniach 18–21 sierpnia na terenie nieczynnej Kopalni Węgla Kamiennego Katowice.

fot. Radosław Kazimierczak