Archiwum
12.08.2019

Świat beze mnie ma się całkiem nieźle

Luiza Kempińska
Sztuka

Jak sugerują poradniki zdrowego stylu życia, „szczęście rodzi się w jelitach”. W sformułowaniu tym przejawia się zarówno współczesne pragnienie utrzymania całkowitej kontroli nad ciałem, jak i ścisła koncentracja na jednostkowym bycie. Ten swoisty zwrot ku trzewiom problematyzuje trwająca w Galerii Miejskiej Arsenał wystawa, kuratorowana przez Jagnę Domżalską.

Rehabilitacja samotności

Dążenie do odosobnienia podlega raczej negatywnemu społecznemu wartościowaniu i wiązane jest z kategorią samotności. Może być ona niechcianą towarzyszką, ale i świadomym wyborem. Bardziej niż osamotnieniem staje się wówczas pojedynczością. Daje możliwość powrotu do siebie i chwilowego pochwycenia własnego istnienia. Chciałoby się powiedzieć – wniknięcia w tytułowe „jelita”. Choć zebrane na wystawie prace wyrażają wielość możliwych sposobów rozumienia samotności, to łączącym je punktem wydaje się uważność względem własnej osobności. Jej emanację stanowi praca Agaty Bogackiej – poprzez swe usytuowanie naprzeciwko kierujących do sali galeryjnej schodów jest pierwszym dziełem, z którym odbiorcy i odbiorczynie mogą się skonfrontować. Przeskalowane nogi kobiety, osadzone mocno w podłożu, poprzez swe wizualne wyizolowanie, kolumnowość i uproszczone formy o dużym ciężarze przywołują na myśl odrębność i siłę. Odwrotność portretowej kompozycji dyskutuje też z przyjętymi typami przedstawień, które – przywołując słowa kuratorki – „ukrywały wieki dyskryminacji kobiet” poprzez zawoalowaną erotyzację. Masywność nóg zaburzona zostaje w górnej partii obrazu – w części tej zlewają się one z tłem, zanikając. Ten moment nieuchwytności sugeruje obecność nieprzekraczalnych dla innych jednostek granic. Podobnie akwarele i rysunki tuszem Magdaleny Starskiej ujawniają jedynie fragmenty rozbudowanego świata wewnętrznego artystki. To właśnie wokół balansowania pomiędzy dwoma perspektywami – wewnętrzną i zewnętrzną – skupione zostały ukazane prace. Odkryta wewnętrzność jawi się jako rozbudowana i wielowarstwowa, a przy tym pochłaniająca. Jednak jak głoszą górujące nad wystawową salą słowa Piotra Blajerskiego, „The world without me is doing just fine” (Świat beze mnie ma się całkiem nieźle).

Zapis codzienności

Obierzyny z marchwi, odciskane każdego dnia przez Jaimini Patel w odnalezionych przez nią zeszytach, są formą rejestracji upływającego czasu. Nierównomierność koloru tychże śladów wyznacza specyficzny rytm zapisu. Powtarzalność staje się tu zaś rodzajem medytacji, spotkania ze sobą i codziennego ze sobą przebywania. Artystka wykonuje nad zeszytami prace wymagające skupienia, ale też drobiazgowości – zaszywa ich marginesy, przeszywa linie, wycina w nich otwory. Jest to zatem również spotkanie z przedmiotem, zauważenie niedostrzegalnych dla pobieżnych obserwatorów cech, ujawniających się dopiero w bliskości i zogniskowaniu swej uwagi na danej rzeczy. Ten medytacyjny charakter odnaleźć można także w wideoinstalacji „Objawienie przestrzeni wewnętrznej” Sergyia Petlyuka, w której artysta zaprosił uczestników do zbadania swego codziennego otoczenia i wniknięcia w nie poprzez dotyk. Szczegółowo zapisane arkusze w pracy Joshuy Schwebla okazują się zaś przepisanymi stronicami z książki telefonicznej. Choć posortowany automatycznie spis abonentów wydaje się jednym z najbardziej nużących dokumentów, to akt jego ręcznego kopiowania jest znaczący. Z jednej strony to znów rodzaj spotkania, chwilowej ścisłej koncentracji na danym obiekcie. W tym przypadku – na nazwisku, pod którym skrywa się konkretna osoba. Z drugiej zaś – to zderzenie wielości z pojedynczością oraz anonimowości z osobistą relacją.

(Nie)chciane zamknięcie

Stłoczone na przemysłowym regale papierowe wiatraki tuż przy wejściu na wystawę stanowić mogą alternatywny początek ekspozycji. Wykonywał je Jarosław Lesiak, podopieczny w projekcie prowadzonym przez Sebastiana Kroka, podczas swego pobytu w więzieniu. Materiałem do ich stworzenia stały się pudełka po serkach topionych stanowiące nieodłączny element więziennego jadłospisu, a także kartony po paczkach od rodzin i bliskich współosadzonych. Podobnie jak obierzyny, to zapis upływającego czasu, tu jednak rozumiany bardziej jako oczekiwanie na wyjście z zamknięcia. A równocześnie – wizualizacja trudnego do zniesienia ścisku i ograniczenia. Podobnie trzy kolejne obrazy Bogackiej z przedstawieniami części ciała związanych z percepcją zmysłową odnoszą się do rosnącej obecnie liczby protestów i zgromadzeń – paradoksalnego poczucia samotności we wspólnocie, ale także nadmiernej, niechcianej bliskości w protestującym tłumie. Presja wspólnoty może być olbrzymia, jak w przypadku „Kraj(obrazu)” Edyty Jabłońskiej, będącego portretem samotnych kawalerów z podkarpackiej wsi. Wywierany na nich przez społeczność nacisk na zmianę stanu cywilnego miesza się tu z opowieścią o samotności i nieudanymi próbami jej przełamania. Niemożność wydostania się z odciętej przestrzeni problematyzuje także projekt wehikułu Tomasza Mroza. W zamyśle pozwala on na przetrwanie potencjalnej powodzi – przeznaczony jest jednak dla jednej osoby, unaoczniając przy tym samotne wyczekiwanie kresu. Jednak nie tylko przebywając w pojedynkę w postapokaliptycznej kapsule, doświadczyć możemy swej jednostkowości. Jest ona możliwa również w ramach większych systemów i instytucji, co ujawnia praca Doroty Nieznalskiej. Zawieszony na ostro zakończonych hakach sweter, wykonany przez artystkę w odosobnieniu, w ciągu trzech dni po ogłoszeniu skazującego wyroku w głośnym procesie o obrazę uczuć religijnych, jest zapisem osobistego zmagania się z opresyjnymi mechanizmami władzy mimo wsparcia bliskich i środowiska artystycznego.

Wobec traumy

Przestrzeń wydzielona z głównej sali galerii, w której projektowane jest przejmujące wideo Aleksandry Kubiak, stanowi rodzaj osłony i ochrony przez otoczeniem, dając możliwość pełnego skupienia na pracy. W aranżowanej na sytuację teatralną rozmowie artystki z aktorką, Moniką Buchowiec – grającą równocześnie siebie i Katarzynę Kobro – Kubiak wraca do trudnych wydarzeń ze swego dzieciństwa. Zwraca się ku sobie – małej dziewczynce doświadczającej molestowania seksualnego, a tym samym ku jej/swej niewypowiedzianej samotności. To także zapis procesu oswajania traumatycznych zdarzeń i zamykania przeszłości. Z pracą tą w przemyślany sposób sąsiaduje fotograficzny i filmowy zapis oczyszczających rytuałów dokonywanych przez Magdę Hueckel. Ma on charakter autobiograficzny, dotyczy bowiem osobistego zmagania się artystki z obecną w rodzinie chorobą, w tym z chorobą jej dziecka. Obrazuje równocześnie proces odzyskiwania siły, stawania na nogi – których portret nieprzypadkowo usytuowany jest w pobliżu. W zupełnie odmienny, lecz interesujący sposób problematykę ofiary i jej osamotnienia rozwija Aya Momose. Dążąc do zmiany postawy etycznej, zauważenia oraz zrozumienia praw zwierząt, porusza w swej pracy kwestię ich seksualnego wykorzystywania przez ludzi. Komplikuje też relację człowiek–zwierzę, ujawniając nierównoległość obu pozycji i hierarchiczne umiejscowienie ludzkiego podmiotu.

Toż-samość

Usytuowane w rogu sali fotografie dokumentują bezinteresowny akt dawania, wyrażony w działaniu Franciszka Orłowskiego. Narodowa i etniczna tożsamość osób zaproszonych przez artystę do oddania krwi bądź brak ich identyfikacji z podziałami kulturowo-politycznymi i terytorialnymi okazują się tracić znaczenie w obliczu możliwości pomocy innym. Jawi się to jako szczególnie znamienne w kontekście prowadzonej w różnych obszarach Europy, w tym w Polsce, polityki antyimigracyjnej. To równocześnie akt do granic osobisty, ale i wspólnotowy. Zgodnie z obowiązującą w krwiodawstwie zasadą jest on również anonimowy, niemożliwe jest zatem zaistnienie bezpośredniej relacji pomiędzy darującym a obdarowanym. Problematykę tożsamości i osobności porusza także wypełniająca mniejszą salę galerii instalacja fotograficzna Adama Łuckiego. Artysta wciela się w niej w rozmaite postaci z arystokratycznego rodu Knobelsdorffów. Rozlicza się tym samym z okresem dzieciństwa spędzonym w pałacu w Kosierzu – z pozostałości po jego drzwiach wykonując ramy dla poszczególnych fotografii. W poszukiwaniu swych ascendentów i antenatek wyobraża sobie zarówno swą do nich przynależność, jak i jej brak – rozszczepia się bowiem na wiele innych podmiotowości, choć nie umiejscawia się w żadnej.

Wystawę zamyka godzinne wideo autorstwa Taus Makhachevej. W górach Republiki Dagestanu akrobata Rasul Abakarov przechodzi po linie rozpostartej pomiędzy dwoma szczytami, przenosząc sześćdziesiąt jeden dzieł sztuki pochodzących z dagestańskiego muzeum. Umieszcza je w konstrukcji przypominającej muzealny magazyn. W kontekście skomplikowanych relacji polityczno-kulturowych Dagestanu praca ta problematyzuje związki pomiędzy historią sztuki a tożsamością oraz kwestię wartości kultury. Dotyka również bardzo podstawowych wątpliwości rodzących się w twórcach i twórczyniach na ich artystycznych ścieżkach – niepewności zarówno tożsamościowych, jak i instytucjonalnych, jednocześnie w osobliwy sposób podsumowując jednostkowe, chwiejne zmagania się z rzeczywistością.

Wystawa w poznańskim Arsenale prowadzi nas przez rozmaite ścieżki. Mimo starannej aranżacji, przyjęta przez kuratorkę strategia pozwala zgromadzonym na niej pracom być samotnymi na swój własny sposób – to właśnie w wielości współistniejących ze sobą znaczeń ujawnia się szczególna wartość tego projektu.

 

„Szczęście rodzi się w jelitach”
artystki i artyści: Piotr Blajerski, Agata Bogacka, Magda Hueckel, Edyta Jabłońska, Aleksandra Kubiak, Sebastian Krok, Adam Łucki, Taus Makhacheva, Aya Momose, Tomasz Mróz, Dorota Nieznalska, Franciszek Orłowski, Jaimini Patel, Sergiy Petlyuk, Joshua Schwebel, Magdalena Starska

kuratorka: Jagna Domżalska
Poznań, Galeria Miejska Arsenał

28.06-1.09.2019

fot. Tomasz Pawłowski