Archiwum
03.02.2011

Słoń w sklepie z pamiątkami

Agata Wdowik
Film

Banksy w kontekście swojego filmu stał się na nowo figurą panującą w towarzyskich dyskusjach. W ten sposób przewrotność londyńskiego artysty niefortunnie ogarnęła wytwór jego pracy, bowiem to nie „Wyjście przez sklep z pamiątkami” jest tematem owych rozmów, lecz kreacja reżysera.

Poleganie na ludzkiej fantazji jest znacznie ciekawsze (i lepiej opłacane: prawie 5 mln dolarów) niż poleganie na ludzkim poczuciu rzeczywistości. Chyba że wyobraźnia zacznie zbyt uporczywie poszukiwać odpowiedzi na pytania nieistotne takie, jak: kim jest Banksy? czy jego znajomy Mr. Brainwash naprawdę miał wernisaż „Life is beautiful” w Los Angeles w 2008 roku? kto udostępniłby niesławnemu facetowi studio telewizyjne? ile osób jest potrzebnych do wykonania jednego, wielkoformatowego graffiti? czy Thierry Guetta to filmowa maska Banksy`ego? Znacznie korzystniejsze jest odcięcie się od nagminnych prób uporania się z tymi znakami zapytania i skierowanie uwagi na sklep z pamiątkami.

Na ten paradokument składają się różnorodne pamiątkowe sceny z życia street artu, które przez ostatnie lata rejestrował na tysiącach kaset Thierry Guetta. Sprawiają one wrażenie Proustowskich magdalenek – wybrane sceny sprzed kilku lat z udziałem Sheparda Fairey`ego, trochę Invadera, tu i tam Banksy, André. Trzeba przyznać, że narracja prowadzona kamerą na tyle uwodzi, że trudno dostrzegalne jest montowanie obrazów również z innych kamer (wówczas widzimy nagrywającego Thierry`ego) Od momentu natomiast, w którym główny bohater, a jednocześnie pierwszy kamerzysta przemienia się z obserwatora sztuki w autora pokaźnej wystawy, a jego american dream spełnia się – oglądamy już świat kręcony anonimową ręką. Zaprezentowane nam 87 minut nagrań pretenduje do miana dokumentu street artu i – biorąc pod uwagę fakt, że jednym z ostatnich środowisk, które chciałoby zostać przedstawione w wersji filmowej, jest środowisko streetartowców – za taki może uchodzić. Może, choć – paradoksalnie – głównego bohatera, Mr. Brainwasha, trudno uznać za „artystę ulicy”. Niemniej jednak tylko on –  Thierry Guetta, człowiek z zewnątrz tego świata oraz, w jednej osobie, Brainwash funkcjonujący w tym świecie – mógł zostać postacią przekazującą nam jego obraz. Dlatego też okazał się całkiem dobrym narzędziem do osiągnięcia podstawowego celu, jaki postawili przed sobą twórcy tego filmu: zbliżenie kamery na street art.

„Wyjście przez sklep z pamiątkami” to film o sztuce. Dla osób z branży streetartowej jest to obraz banalizujący sztukę ulicy. Dla ludzi spoza nowego kontynentu jest to w dużej mierze film o amerykańskim myśleniu o sztuce. Dla ludzi sztuki to film o istocie artyzmu, o złej i dobrej sztuce, złych i dobrych artystach (a zwłaszcza złych artystach robiących dobrą sztukę, i odwrotnie). Dla filmowych maniaków to pierwszy paradokument o street arcie lub świetny filmowy joke, łamigłówka. Zakresy interpretacyjne można mnożyć, ważne jest jednak to, że film w reżyserii Banksy`ego koncentruje się na opowiedzeniu o sztuce. A że współczesna sztuka jest dyskursem o sztuce, to „Wyjście przez sklep z pamiątkami” na trwałe wpisuje się w niego sprayem.

Twórcom tego obrazu oberwało się jednak za tę przyjemność. Wychodząc poza środowiskowe konwenanse, chcieli, by film przyczynił się do poszerzenia wiedzy o street arcie tak jak „Karate kid” wpłynął pozytywnie na popularyzację sztuk walki, a jednak, jak twierdzą, raczej zdziałali tyle, co „Szczęki” dla surfingu… Nie popadając w zbytni pesymizm, przyznać trzeba, że jednym z rezultatów filmu jest skomercjalizowanie street artu, które – co zrozumiałe – nie podoba się samym streetartowcom. W tym kontekście reżyser “Wyjścia…” miał rację, pisząc: „Maybe it should have been called Don’t Bite the Hand that Feeds You”.

W 2005 roku Banksy miał wystawę w LA, zatytułowaną „Barely Legal”, która uchodziła za „three day vandalised warehouse extravaganza” – sceny z tego eventu także trafiły do filmu. Na wernisażu pojawił się słoń pomalowany kredkami do twarzy w różowo-złoty wzór zgodny z wzorem tapety, na której tle był prezentowany. Jego obecność odwróciła uwagę wszystkich dziennikarzy od eksponatów oraz od samego artysty. Analogiczną funkcję spełnił Banksy w swoim filmie. Wystąpił w nim i odwrócił uwagę widzów od sztuki, którą chciał zaprezentować.

P.S.
Co nieco z polskich ścian można obejrzeć w świetnie wydanym albumie Elżbiety Dymnej i Marcina Rutkiewicza: „Polski street art”, Carta Blanca 2010.

„Wyjście przez sklep z pamiątkami”
reżyseria: Banksy
premiera polska: 12.11.2010
dystrybucja: Gutek Film



Banksy w kontekście swojego filmu stał się na nowo figurą panującą w towarzyskich dyskusjach. W ten sposób przewrotność londyńskiego artysty niefortunnie ogarnęła wytwór jego pracy, bowiem to nie „Wyjście przez sklep z pamiątkami” jest tematem owych rozmów, lecz kreacja reżysera.