Archiwum
12.01.2016

Gusła, czyli czarowanie powieści

Katarzyna Kozłowska
Literatura

„Podkrzywdzie” to pierwsza powieść w dorobku Andrzeja Muszyńskiego, młodego reportażysty i obieżyświata, który wydał wcześniej między innymi zbiór opowiadań „Miedza” czy zbiór reportaży „Południe”.

Wprowadzony przez niego podział powieści „Podkrzywdzie” na księgi takie, jak „Księga ofiary”, „Księga lasu”, „Księga pustyni” czy dość wymowna z tytułu „Księga wyjścia” czytelnikom mogą łatwo skojarzyć się z biblijnym porządkowaniem opisywanych wątków lub też – w innej warstwie skojarzeń – z Olgą Tokarczuk i jej głośną książką „Podróż ludzi Księgi”.

Podróżując poprzez rozdziały–księgi, spotykamy zatem w „Podkrzywdziu” wnuka, dziadka z babką, Stójkowego, Śniętą Szmirę i tajemnicze Ono. Natkniemy się także na Tuziemców – bezimienną masę ludzi. Postaci przedstawione na kartach powieści funkcjonują w porządku przyrody i niezmiennym rytmie pór roku. Umieszczeni na obrzeżach świata, na prowincji pomiędzy rzeką Białą, Pakosznicą a Lasem oraz Pustynią Błędowską, zanurzeni w swoich zajęciach, odgrywają pradawne role i obrządki.

Jest też spowite surrealną aurą miasto, wyłaniające się niczym zjawisko: „Szliśmy w stronę źródła mętnego światła, innego niż to ponad głową”. Za pomocą takiej konstrukcji autor „Podkrzywdzia” świadomie oddalił nieme miasto od pulsującej zabobonami, mitycznej, słowiańskiej wsi. Nienazwana mieścina na skraju pustyni jest w jego zamyśle uniwersum wszystkich powieściowych wypadków.

Fabuła powieści i nie do końca wytłumaczalne zdarzenia wymagają od czytelnika wielkiej cierpliwości i ogromnej uwagi, bo wcale nie tak łatwo dojrzeć ich sedno.

Wnuk – narrator, którego postać rozpoznamy w epilogu jako dorosłego już Miłosza – opisuje świat swojego dzieciństwa. Pojawiają się w nim tradycyjne obrzędy i codzienna krzątanina wokół kóz, gęsi i kopców nawilgłego pierza. Babka widziana jego oczami jest z reguły milcząca. „[P]aradowała po izbach z czerstwymi policzkami, chłoszcząc z wyczuciem meble i ściany wiklinową miotłą”. Nadmiar aury niesamowitości w dzieciństwie narratora powodował czasem „fale wycieńczających koszmarów”, które ukoić mogła tylko obecność babki.

Głównym punktem odniesienia jest jednak dla chłopaka dziadek, który udaje się regularnie na tytułowe Podkrzywdzie – narrator próbuje za wszelką cenę dowiedzieć się, gdzie i czym ono dokładnie jest. W postaci starca wyrażają się odwieczny porządek i sekret trwania we wsi przedstawionej. Dziadek i jego nieodłączny Diariusz Dni Słonecznych pomagają wnukowi odnaleźć się w zastanej rzeczywistości, zadawać pytania o zjawiska atmosferyczne, obserwować pory roku i im podporządkowywać wszelkie prace wiejskie. Kto nauczył młodego narratora liczyć? Stójkowy, „który przychodził często w błękitne, bezwietrzne dni, gdy myśli jak opadające kwiaty lipy układają się nieruchomo na pniu”. On też tłumaczył narratorowi to, czego nie umiał wyjaśnić dziadek: „Niech ci wyjaśni Stójkowy ze swoimi księgami”. Relacje pomiędzy mieszkańcami wsi a enigmatyczną postacią Stójkowego są nacechowane zarazem szacunkiem i trwogą, ma on władzę większą niż wygnany ze wsi ksiądz. To on bowiem jest sędzią i stoi na straży tradycji. Z kolei Śnięta Szmira to znawczyni dziejów wsi, kronikarka zaszłości i słowna hipnotyzerka. Boją się jej wszyscy mieszkańcy i do niej posyłają niegrzeczne dzieci. Ma moce czarownicy, której „opowieść płynęła, jakby była już dawno ułożona, jakby powtórzyła ją sto razy, a zasnęła pięćdziesiąt”.

Atmosfera powieści Muszyńskiego jest niesamowicie upajająca, uderzająca go głowy i uplastyczniona do granic możliwości. Fabuła poddaje się jej, dzięki czemu możemy do woli penetrować pasaże tej prozy. Autor jest niezrównanym stylistą – w „Podkrzywdziu” pojawiają się niezliczone metafory, porównania i przykłady genialnej onomatopei, mamy tutaj więc: „kopce roziskrzonych trocin”, „parny wądół stodoły”, chmarę zielonych jak jadeit much”, „bezmiar dzikich ugorów z wieżami topól” , „siwy deszcz” czy „wyraźny szelest osełek”. Świadomy swoich zabiegów, innym razem, trochę na przekór Muszyński pisze: „Wiosna domagała się opisu. My jednak w żaden sposób nie potrafiliśmy temu sprostać”. Czytelnicy wrażliwi na grę i rytmikę słów na pewno odnajdą w metodzie tego pisarza liczne podobieństwa do poezji Bolesława Leśmiana i jego słynnej metody tworzenia neologizmów („półkępki traw”).

Współczesne losy bohaterów wsi zawarte są w epilogu zatytułowanym „Księgą drugiej strony”, w którym autor gwałtownie przerywa dotychczasową konwencję opowiadania. Jednak to z tej części książki dowiadujemy się, czym jest tajemnicze Ono i jaki był powód wędrówek dziadka na tytułowe Podkrzywdzie. Epilog książki stanowi nagły przeskok do bardzo nijakiej teraźniejszości – odbywa się to z ogromną szkodą dla kreującej mocy języka, bogactwa oniryzmu, bajecznych opisów przyrody czy ćwiczeń stylistycznych, do których tak nas przyzwyczaił, a wręcz uzależnił Muszyński.

Andrzej Muszyński, „Podkrzywdzie”
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2015

alt