Archiwum
10.03.2017

Płytki oddech światowej literatury

Olga Szmidt
Literatura

Trzy historie, dwa kraje, jedna tajemnica i żadnych niedopowiedzeń – tak jednym zdaniem można opisać książkę Jussi Valtonena. Mimo intrygującego i nieco złowieszczego tytułu „Nie wiedzą, co czynią”, ostatnią rzeczą, której brakuje bohaterom, jest brak świadomości czy wręcz samokontroli. Valtonen tworzy niewywrotny świat – taki, który opowiedziany jest czytelnikowi do końca. Do ostatniej myśli, do ostatniego przeczucia.

Akcja powieści rozpięta jest pomiędzy biegunami – Stanami Zjednoczonymi i Finlandią, kobietą i mężczyzną, dzieckiem i dorosłymi, pasją i depresją. Valtonen nie traci czasu na półcienie czy zagmatwane psychologicznie portrety. Jeżeli w Finlandii pojawia się amerykański naukowiec, z całą pewnością będzie można przewidzieć, co będzie mu tam przeszkadzało i co stanie na drodze do satysfakcji z życia w ciemnym i zimnym kraju. Autor sięga tu nie tylko do ogranych skojarzeń i stereotypów na temat Finlandii – jest to możliwe do obronienia w przypadku powieści o widocznych ambicjach dotarcia do szerszej publiczności. Co wydaje się o wiele trudniejsze do uzasadnienia, to zbudowanie wszystkich postaci przede wszystkim na podstawie ich stosunku do owych stereotypów. Ujęte w pierwszoosobowe narracje części poszczególnych bohaterów wzmacniają oczywiście wrażenie prawdopodobieństwa tych postaw. Coś tu jednak trzeszczy, jest zbyt łatwe, zbyt oczywiste, zbyt sztampowe.

Mamy więc prostą historię rodzinną – Finka poznaje Amerykanina, który niesiony ni to ciekawością, ni bezmyślnością, decyduje się przeprowadzić dla ukochanej do zimnego kraju. Będąc neurobiologiem łączy wielkie naukowe nadzieje z pobytem w północnej Europie, który ostatecznie pozwala również na założenie rodziny. Finlandia najpierw jest piękna, potem uciążliwa, a w końcu bezwzględnie nieznośna. Nie ma powrotu do wcześniejszych etapów. Analogiczna sekwencja obejmuje w powieści pracę naukową, a także życie rodzinne. Nie ma tu miejsca na półcienie, złożoność obrazu czy zniuansowany obraz „Amerykanina w Europie”. Czasami odbija się tu echem jego brak zaangażowania w kulturę żydowską, w której się wychował. Natomiast dystans wobec Europy i Finlandii oraz zachwyt schematycznie zarysowanymi Stanami w zasadzie pozostają nietknięte. To, czego czytelnik może się spodziewać, jest dokładnie tym, co dostaje. Najbardziej nieoczekiwana jest w tym zakresie psychologia bohaterów. Pomijając już nawet jednowymiarowość i jednoznaczność ról, które raz obsadzone, nie zmieniają się właściwie do końca, zaskakuje przede wszystkim fakt, że raz podjęta decyzja nie ulega nigdy zmianie. Bohaterowie powieści żyją z absolutną, nieludzką wręcz konsekwencją. Jeżeli ojciec opuszcza syna, opuszcza go i nigdy nie wraca. Nie dlatego, że za tą decyzją stoją traumatyzujące doświadczenia czy poczucie obcości. W wykreowanym przez Valtonena świecie po decyzjach nie następują powroty, dławiące wyrzuty sumienia. Przemian w postrzeganiu świata też ze świecą tu szukać. Jeżeli wyjeżdżać ze Stanów, to do Finlandii. Jeżeli żyć w Finlandii, to wybrać najbardziej stereotypową drogę. Jeżeli wyjeżdżać z Finlandii, to na zawsze. Jeżeli zostawić syna, to nigdy do niego nie wracać. Jeżeli podnieść się z depresji, to zostać gwiazdą w mediach. Jeżeli zauważyć przemoc wobec laboratoryjnych zwierząt, to natychmiast zostać ekoterrorystą. Żelazna konsekwencja, skrajności i brak półśrodków. Albo, albo.

„Nie wiedzą, co czynią” napisana jest w stylu właściwym literaturze popularnej, z jej słabościami i walorami. Lektura niewątpliwie nie nastręcza trudności. Tekst jest przejrzysty, nie potyka się o bardziej złożone czy mgliste frazy. Realistyczna konwencja utrzymywana jest konsekwentnie, co jakiś czas uzupełniana przez monologi wewnętrzne czy – przydługie – opisy codziennych czynności i społeczno-kulturowe obserwacje. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie wrażenie, że niektóre fragmenty po prostu się nie kończą. Rozwleczone do granic wytrzymałości nie wprowadzają zresztą wiele nowego – to opisy zakładania kont na portalach społecznościowych albo ocierających się o nieświadomą autoparodię części imitujących histeryczną nastolatkę uzależnioną od diet i nowego sprzętu elektronicznego. Ujmując to najprościej: żeby uwieść czytelnika detalicznymi opisami codzienności i najprostszych wydarzeń, trzeba posiadać wirtuozerskie zdolności. A tych tu bez wątpienia brakuje. Valtonen ewidentnie nie zna cięcia, skrótu, ekonomii języka. Wszystko musi być opowiedziane do ostatniego detalu, który nie ma zresztą właściwie żadnej funkcji w kształtowaniu tej powieści czy budowaniu postaci. Wydaje się, że stoi za tym przede wszystkim pisarska przyjemność z opisu czy może przyjemność z prowadzenia monologu. Lokuje się ona przede wszystkim po stronie autora i tekstu, nie zaś czytelnika, który mierzył się będzie z kilku- i kilkunastostronicowymi płytkimi wglądami w postać. Ani to przyjemność, ani wyzwanie, ani głębia.

Warto zaznaczyć, że powieść nie jest jednorodna jakościowo. Im dalej, tym lepiej. Wydaje się, że na początku wiele fragmentów zostało napisanych niejako na próbę, jako wprawki do właściwej powieści. Okropnie „przegadane” początkowe części, w których niewiele się dzieje, a w narracji centralne miejsce zajmują doniesione przez bohaterów wydarzenia, pozbawiona jest dynamiki. To za mało na dramat psychologiczny, za wiele na wciągającą historię zbudowaną na interesujących i pełnych napięcia wydarzeniach. Mniej więcej od połowy książki jest jednak o wiele lepiej. Historia, podzielona już na wydarzenia dziejące się w Stanach i Finlandii, zyskuje powab i dynamikę. Pozornie odległe losy bohaterów mają tu w rzeczywistości więcej wspólnego niż wtedy, gdy mieszkali razem. Męczące fragmenty poświęcone amerykańskim córkom-nastolatkom, sprawiające wrażenie niezbyt przenikliwego fabularyzowania „No Logo” Naomi Klein można puścić mimo uszu. Interesujące są tę części, w których narracja prowadzi nas za głównym bohaterem – Joe, podążając za jego tokiem myślenia i poglądami na temat prowadzonych badań i kwestii rodzinnych. Joe, zadufany w sobie i arogancki, nie budzi szczególnego zaufania ani sympatii. Dopiero wtedy, gdy znajduje się w swoim naturalnym środowisku, powoli staje się interesujący. Klapki na jego oczach wydają się chwilami wręcz nieprawdopodobne, a sama intryga więcej niż oczywista, jednak rozziew pomiędzy własnym postrzeganiem i postrzeganiem innych jest w tym przypadku wartością powieści.

Można odnieść wrażenie, że autor chciał wykorzystać technikę dobrze znaną na przykład z serialu „The Affair” – każdorazowego opowiadania o wydarzeniach z punktu widzenia każdego z uczestników. Tutaj kolejna sekwencja, wydarzenia w czasie podzielone są na punkty widzenia. Także tu powstaje dysproporcja. Kiedy wreszcie Joe zainteresował nas swoją historią, Alina ze swoimi partiami (mimo błyskotliwej kariery) jest blada i nieciekawa. Kiedy ich syn – Samuel – staje się centralnym bohaterem, historia zdaje się mieć potencjał. Podobnie jak wiele zamierzeń w tej powieści, spełza to właściwie na niczym. Próba uczynienia tej powieści światową, ponadnarodową i dotykającą wrażliwości wyobrażonego światowego czytelnika, oparta jest w zasadzie przede wszystkim na uproszczeniu i spłyceniu – różnic pomiędzy kontekstami społeczno-politycznymi, psychologii postaci i sprowadzeniu idiosynkratyczności do dziwactw. Przekonanie to wydaje się zbudowane na – jak sądzę – błędnym założeniu, że światowa literatura nie może być zanurzona w jednostkowości. Nie wiem więc, czy autora zgubił światowy rozmach – zbyt wiele ambicji, poziomów i stereotypów, z którymi niewiele się tu dzieje – czy raczej próba pogodzenia ekscytującej historii z psychologicznymi dramatami. Joe podczas kłótni z córką przytacza żydowskie przysłowie: „Gdyby jej słowa były mostem, bałbym się po nim przejść”. Gdyby ta powieść była mostem…

 

Jussi Valtonen, „Nie wiedzą, co czynią”
przekład: Sebastian Musielak
W.A.B.
Warszawa 2017