Archiwum
14.06.2011

Nie stracić poczucia skali

Andrzej Maszewski Tomasz Janas
Rozmowy

Druga część rozmowy Tomasza Janasa z Andrzejem Maszewskim, organizatorem festiwalu Ethno Port Poznań

Porozmawiajmy o niektórych tegorocznych gwiazdach festiwalu. Czy jemeńsko-izraelski Yemen Blues to będzie wydarzenie? Czy porwie publiczność?
Tak. Yemen Blues jest takim zespołem, że gdy wchodzisz na koncert, to od pierwszego dźwięku wiesz, że „jesteś w domu”. Trochę tak jak ze Staff Benda Bilili. Wielu ludzi mi mówiło rok temu: „kiedy zaczęli grać, to wiadomo było, że dalej będzie już OK” [śmiech]. I z nimi jest to samo. To jest niezwykłe ciekawe połączenie, choć eklektyczne..
Duży zespół, ale bez elektrycznych instrumentów…
…tak, to raczej orkiestrowe granie: skład smyczkowy, sekcja dęta, a do tego oud, orientalne instrumenty perkusyjne i niezwykły głos Ravida Kahalaniego.
Jest jeszcze duet Justin Adams – Juldeh Camara. Tu z kolei mamy granie bardzo elektryczne, ale jednocześnie źródłowe.
Zawsze chcieliśmy pokazać, że blues to jest etno, a tutaj mamy te dwie rzeczy razem. Tu już nie musisz dorabiać teorii, to po prostu jest jedność. Zamiast na harmonijce, Camara gra na afrykańskich gajgach nazywanych się ritti.
Żeby uświadomić, jakiej rangi i klasy są to artyści, powiedzmy, że Yemen Blues zagrają w czasie tych wakacji choćby w Central Parku w Nowym Jorku i na rockowym Roskilde – jednym z największych rockowych festiwali w Europie. A Ju-Ju grywają z Peterem Gabrielem, a także Robertem Plantem. 
Basista, który przyjedzie z Adamsem – Camarą, gra z Plantem na co dzień. Yemen jest w trasie po całym świecie. W Internecie można to śledzić, bo na bieżąco wrzucają filmy z tej trasy koncertowej.
Z Afryki przyjedzie też trio 3 MA – zgodnie z nazwą, utworzony przez trzech muzyków z krajów, których nazwy zaczynają się na „MA”: Mali, Madagaskaru, Maroko. To zupełnie inna energia.
Zacząłem od podsuniętego mi pomysłu, by zaprosić Ballake Sissoko z wiolonczelistą Vincentem Segalem. Okazało się, że Segal nie zagra na wiolonczeli w żadnej innej okoliczności niż na scenie w sali koncertowej. Bardzo się tym zmartwiłem, ale wtedy przypomnieliśmy sobie, że przecież 2 lata temu rozmawialiśmy z agencją, która oferowała projekt 3MA. To jest pomysł sprzed kilku lat. Oni spotykają się specjalnie na Ethno Port, a grają dziś w bardzo wielu formacjach. W ich muzyce brzmią razem kora, oud i valiha – trzy strunowe instrumenty z rożnych stron Afryki.
Oud pojawia się w naszej rozmowie po raz kolejny. Przejdźmy więc do Le Trio Joubran. To kolejny niezwykły zespół. Muzycy z Palestyny, dokładnie z Nazaretu, trzej bracia, którzy grają na lutniach oud…
Kiedy patrzę na world music, widzę że i tu są mody na kraje i instrumenty. Jest teraz niewątpliwie moda na oud. Jak wiesz, można go zastosować do muzyki, która odwołuje się do tradycji polskiej, można zagrać tak jak rok temu Speed Caravan – ostro… Ale ci trzej bracia są dowodem na to, jak mądre i niegołosłowne jest przekonanie, że kultura jest dla narodów najważniejsza. Masz w głowie stereotyp Palestyńczyka – bojownika, któremu oni przeczą w stu procentach. I grają tak niebywałą muzykę! Według mnie, w tej właśnie muzyce znajduje się źródło klasycznej gitary hiszpańskiej. To jest coś zjawiskowego.
A Filetta z Korsyki? Zespół równie niezwykły.
Tak, to jest siedmiu mężczyzn, którzy śpiewają tradycyjną polifoniczną muzykę korsykańską, również kompozycje lidera grupy. Są oni jednak – poza wybitną jakością i przeżyciem, jakiego dostarczają – ważni i z innego powodu. Tego typu śpiewanie jest teraz na Korsyce bardzo popularne, choć nie zawsze tak było. W latach 70. członkowie zespołu Filetta zajęli się tradycją i właściwie dzięki nim ona przetrwała. Dzięki nim łatwiej było ją ochronić, odtworzyć.
Mamy też wykonawców z Pakistanu i Indii. Artyści stamtąd bardzo rzadko bywają w Polsce, a szczególnie w Wielkopolsce…
Rzeczywiście. Hindusi może bywają trochę częściej, ale qawwali to jest osobna opowieść. Słyszałem, nie wiem, czy to prawda, że qawwali to jest sposób, w jaki muzułmanie próbowali nawracać hindusów na islam. Zauważyli, że hindusi są bardzo muzykalni i stwierdzili, że tak będą mogli do nich dotrzeć
Faiz Ali Faiz to artysta w prostej linii kontynuujący dzieło Nusrata Fateha Aliego Khana, najsłynniejszego z pakistańskich artystów.
Jest nazywany jego następcą, aczkolwiek tych następców jest niewątpliwie kilku. Choć Faiz jest niezwykły, słucham jego płyty i bardzo często do niej wracam.
Zasadą Ethno Portu jest też prezentowanie polskich niebanalnych projektów, począwszy od Indialucii… 
…to był w ogóle pierwszy zespół, który zagrał na Ethno Porcie.
W tym roku wystąpi R.U.T.A., która pojawi się u Was i w Jarocinie. Grupa ponad generacjami i środowiskami.
Dla mnie to jest największa wartość tego zespołu. Ja wiem, że tu chodzi o ciekawe odkrycie, że muzyka ludowa nie jest tylko sielska, anielska, ale również można znaleźć tego typu pieśni buntownicze. Zaangażowanie jednak do tego pomysłu artystów spoza folkowego środowiska – to jest wielka wartość. Chcielibyśmy, żeby na festiwalu jak najwięcej było tego typu sprzężeń i skojarzeń. Ludzie powinni rozumieć, że świat muzyczny jest bardzo poprzeplatany i różnorodny
Mamy też ciekawy, choć mało znany szerszej publiczności, poznański zespół Fanfara Tsigunz Avantura
Legenda głosi, że zorganizowali się oni do grania po zeszłorocznej wizycie Fanfare Transylvania na Ethno Porcie. Ciekawy zespół. Cieszę się, że w Poznaniu pojawiła się taka energia, taki poziom, taki wokal i radość grania.
Dodam jeszcze, że te polskie zespoły muszą tu być! Nie ma sensu robić festiwalu w Polsce z muzyką etniczna bez przedstawicieli różnych kierunków stąd. Także dlatego, że jeżeli ktoś ze świata przyjeżdża na festiwal – a zdarza się to coraz częściej – to nie przyjeżdża na te gwiazdy, które zna. On chciałby posłuchać polskiej muzyki. Gości zza granicy interesuje nasza krajowa scena. Takie też powinno być przesłanie Ethno Portu: to, że będzie coraz większą platformą promowania polskich zespołów.
Pojawi się też na festiwalu Maria Pomianowska, bo macie w tym roku dwa cykle warsztatów…
Trzy nawet, bo jest i Zofia Dragan. To jest ukłon w stronę tradycji południowo-zachodniej Wielkopolski. Pani Zofia robi niezwykłą robotę, taką pracę u podstaw. Warsztatowiczom przygrywać będzie kapela Manugi z Bukówca Górnego, gdzie pani Zofia pracuje.
To będą warsztaty taneczne?
Tak. Z przyśpiewkami.
A u Marii Pomanowskiej?
Warsztaty instrumentalne z elementami studiów porównawczych azjatycko-europejskich.
No i pojawi się w Poznaniu ponownie Bijan Chemirani
Tak, to chyba pierwszy – na pewno pierwszy z zagranicznych – artysta, którzy po raz drugi przyjeżdża na festiwal. My wystrzegamy się tego, nie chcielibyśmy, żeby nazwiska się powtarzały, bo ten świat jest zbyt szeroki. Ale Bijan przyjeżdża w innej roli: jako mistrz gry na perskich instrumentach perkusyjnych.
Dopowiedzmy: czy to będą warsztaty dla profesjonalistów, czy dla każdego?
Pani Zofia podzieli uczestników na dwie grupy: tych, którzy nigdy nie byli na takich zajęciach i tych, którzy mają doświadczenie. U Marii Pomianowskiej jest dowolność, ale wchodzą instrumenty, więc dobrze mieć jakieś przygotowanie muzyczne.
Bijan Chemirani poprowadzi zajęcia w dwóch grupach. Jedna – tworzona z tymi, którzy po prostu przyjdą i przyniosą jakiś instrument rytmiczny, a druga część – coś w rodzaju masterclass – z zawodowymi muzykami. Marzy nam się, żeby po tych 3 dniach powstał chociaż zaczątek wspólnego grania.
Czy słuszna jest zatem intuicja, że gdy festiwal stał się rozpoznawalny, także dla zachodnich manedżerów, to łatwiej planować, organizować?
Tak. Chociaż podkreślam, że to w ogóle nie jest świat gwiazdorski! Nie spotkaliśmy się właściwie nigdy z jakimiś zachowaniami rodem z kolorowych pism, pełnymi dąsów, sztuczności, śmiesznych wymagań.
Nasza praca polega na opiece nad dwoma stronami – publicznością i artystami. Jeśli dla obu stron stworzymy jak największy komfort, to oni już się spotkają [śmiech].
A będzie klub festiwalowy?
Przy ulicy Garbary, w klubie 8 Bitów. Tam będzie można przyjść codziennie. Daj Boże, że z tych 115 muzyków, którzy zagrają na festiwalu, uda nam się stworzyć różne zestawy – i że tam zagrają na żywo.
Tak się buduje to, co się nazywa dobrym imieniem, marką festiwalu. Referencje poprzednich artystów sprawiają, że następni wiedzą, iż tu warto przyjechać.
Jedno jest ważne i tego się trzymamy: żeby nie stracić poczucia skali, żeby nie pójść w taki poziom promocji i „piaru”, że zanim festiwal się odbędzie, to już będzie wielki sukces… Działamy tak, by uniknąć tego typu sytuacji.
Część pierwsza rozmowy dostępna jest tu.
Ethno Port Poznań 2011
Poznań, Stare Koryto Warty,
17–19.06.2011



Druga część rozmowy Tomasza Janasa z Andrzejem Maszewskim, organizatorem festiwalu Ethno Port Poznań