Archiwum
02.02.2015

Drapieżcy, mięso i krytyka kapitalizmu

Paweł Jońca
Muzyka

W końcu jest. Obok „Surgical Steel” Carcass z 2013 roku to właśnie najnowsze dzieło Napalm Death było jednym z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie albumów gatunku, na którego pierwsze dźwięki normalny człowiek po kilku sekundach musi nacisnąć „stop” w swoim odtwarzaczu. Istniejący prawie 30 lat zespół zapisał się na kartach dziejów muzyki ekstremalnej jako prekursor nurtu zwanego grind-corem, łączącego ciężkie brzmienia gitar i punkową, nieokiełznaną furię. Ich debiutancki „Scum” oraz kolejny, „From Enslavement To Obliteration”, to klasyczne już przykłady, jak można grać szybciej, niż pozwalają na to fizyczne możliwości człowieka: w formie krótkich, okołominutowych miniaturek, w których metalowy jazgot podparty został ponadźwiękową rytmiką perkusji. Żadnej finezji, smaczków, solówek, zwrotek czy refrenów, tylko wyziewy z czeluści piekielnych. Warto przy okazji zauważyć, że wspomniany debiutancki „Scum” (Szumowiny) trwa jedynie 33 minuty, zaś kompozycja „You Suffer” została wpisana do Księgi Rekordów Guinessa jako najkrótszy utwór świata trwający 1,3 sekundy!).

Po ostatnich wywiadach, w których członkowie zespołu zapowiadali bardziej eksperymentalny charakter albumu, podchodziłem do niego z pewną niepewnością. Okładka autorstwa duńskiego grafika Frode Sylthe z szaroburym zdjęciem paczkowanego mięsa niczym z marketu napełniła mnie jednak odrobiną nadziei. Szybki rzut okiem na tracklistę: 14 utworów w 40 minut! Oho, czyżby zespół radykalnie zwolnił tempo? Mam nadzieję, że narodziny córki Shane’a Embury’ego w 2013 roku, jednego z filarów grupy, nie pozbawiły zespołu pierwotnego impetu i nie stępił on swojego pazura. Jak się później (po pierwszym odsłuchu) okazało, teksty ciągle dotyczą tematyki, do której przyzwyczaił nas Napalm Death: to zjadliwa krytyka kapitalizmu i socjologiczna diagnoza rodzaju ludzkiego, której końcowe wnioski nie napawają optymizmem. Wedle słów muzyków inspiracją do powstania albumu była między innymi katastrofa budowlana w Rana Plaza w Bangladeszu, gdzie zginęło ponad 1000 osób podczas niewolniczej pracy w wielokondygnacyjnym budynku-fabryce odzieżowej. Różne wątpliwości targały mną przed włożeniem krążka do odtwarzacza.

Zupełnie niepotrzebnie – „Apex…” to kawał porządnego grania, które nie rozczarowuje metalowych maniaków. Barney Greenway i towarzysze stworzyli doskonały materiał, łącząc wściekłość i energię z lat młodości z doświadczeniem starych wyjadaczy. To ciągle oszalały grind-core, choć w utwory Napalm Death AD 2015 można się już wsłuchać dłużej, bo nie kończą się po paru sekundach. Nie widać ani nie słychać, by grupa w jakikolwiek sposób zatraciła swój bezkompromisowy charakter, który towarzyszył muzykom, gdy wkraczali jako młodziaki w świat ekstremalnego metalu lat 80.

„Apex Predator – Easy Meat” to protest-album, zakorzeniony brzmieniowo i estetycznie w duchu muzyki noise i industrialu lat 80. Wraz z Swans czy Throbbing Gristle dzielą pogląd, że człowiek to nieudany produkt ewolucji, który całkowicie zatracił instynkt społeczny:

„A stampede to rush forward / yet I’m in retreat / Far horizon greedily / sucks in the keen / Descend down the scale / on drooping stumps / I’ve wished to shear / Come, the predatory to luckless / Spread-eagled, I am easy meat”

Na płycie dominuje perfekcyjnie zgrany i zagrany, szybki grind-core, do jakiego przyzwyczaili nas klasycy gatunku, jednak znaleźć tu można również ciekawe smaczki: typowe death-metalowe łomoty („Timeless Flogging”), monumentalny walec „Dear Slum Landlord” z recytacją (gdzie się podział nieśmiertelny growling? – chciałoby się zapytać w pierwszym momencie) Barneya czy „Hierarchies”, w którym kolejny raz grupa pozwoliła sobie na eksperymenty z wokalizami. O zawrót głowy może przyprawić długość ostatniego „Adversarial – Copulating Snakes”, który trwa… ponad 5 minut. Niemalże muzyczny maraton jak na standardy Brytyjczyków.

To ciągle muzyka – mimo pozorów – wymagająca od słuchacza zainteresowania i uwagi. Grind-core Napalm Death jest maksymalnie zaangażowany, by z pełną mocą przekazać ciężar, jaki ze sobą niesie. Albo zatem przekaz i estetyka nie trafią do Was, drodzy słuchacze, albo zostaniecie pochłonięci przez apokaliptyczny świat mega-korporacji i współczesnego niewolnictwa, który Napalm Death przedstawia w swych utworach. Paradoksalnie można by rzec, że za brutalną i odpychającą estetyką kryje się dzieło kryjące wrażliwość na krzywdę człowieka.

„Apex Predator – Easy Meat” jest dokładnie takim albumem, jakiego powinniśmy od Napalmów oczekiwać: z jednej strony, nie ma tu miejsca na nowości i eksperymenty, jest za to doskonały powrót do najlepszych lat świetności. Z drugiej – to naturalna kontynuacja ostatnich albumów Brytyjczyków.

Napalm Death „Apex Predator – Easy Meat”
Century Media
2015

alt