Archiwum
26.03.2019

„Mówiąc własnym głosem”, czyli zerwanie konsensusu

Monika Weychert
Sztuka

W Galerii Promocyjnej, działającej w strukturach warszawskiego Staromiejskiego Domu Kultury, trwa niezwykle ciekawa wystawa romskich artystek: Delaine Le Bas z Wielkiej Brytanii i Małgorzaty Mirgi-Tas z Polski (kurator: Konstanty Szydłowski). Artystki posługują się różnymi technikami: od wyszywanych obrazów tworzonych przez Mirgę-Tas, poprzez drobne instalacje obu artystek do cyklu performatywnych fotografii Le Bas „Kali Rising”. To dialog twórczości dwu bliskich sobie kobiet, przyjaciółek. A jednocześnie pokłosie plenerów i warsztatów artystycznych w Czarnej Górze na granicy Podhala i Spiszu, które miały pięć edycji w latach 2012–2016. Spotkania „Jaw Dikh!” (chodź-zobacz) pomagały w budowaniu międzynarodowej społeczności artystów romskich. I jak możemy stwierdzić, analizując rezultaty prezentowane w galerii, czyniły to skutecznie – budując zarówno przyjaźnie, jak i wieloletnią artystyczną współpracę.

Tytułowe „mówienie własnym głosem” (czy też możliwość tworzenia własnej reprezentacji wizualnej, czy przedstawianie alternatywnego imaginarium) odwołuje się do kluczowego pytania Gayatri Chakravorty Spivak: „czy »podporządkowany inny« może przemówić?”. Ernest Laclau i Chantal Mouffe „artykulacją” nazywają „każdą praktykę ustanawiającą relację między elementami w taki sposób, że ich tożsamość zostaje przekształcona w wyniku praktyki wiązania”[1]. Laclau i Mouffe spostrzegli, że dyskursy oraz tworzenie się politycznych tożsamości i są wynikiem hegemonicznych walk będących wytworem antagonizmów występujących we wszystkich relacjach społecznych. A konsensus to „konceptualna niemożliwość”: sama logika emancypacji nie dopuszcza do wypełnienia misji jej osiągnięcia. Pełna emancypacja zakładałaby bowiem pognębienie hegemona, który zaprzeczał tożsamości podmiotu dążącego do emancypacji – co, jak wiemy, nie następuje. Wyzwolenie nie polega zatem na całkowitym zrealizowaniu projektu emancypacyjnego, ale na kompromisie, w którym jakaś grupa społeczna rezygnuje ze swej partykularności na rzecz celów uniwersalnych po to, by osiągnąć hegemonię. Ten paradoks wszystkich nurtów emancypacyjnych zawarty jest także w definicji „współczesnej sztuki romskiej” (Contemporary Roma Art). Jak pisze autorka terminu, Tímea Junghaus:

Czarna dziura nie istnieje, nie ma treści, ale zasysa i pochłania wszystko, co napotyka. W ten sposób pokazuję, jak romska sztuka może funkcjonować i jak powinno się ją postrzegać. Być może tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak romska sztuka, ponieważ romska sztuka może istnieć tylko do momentu, kiedy Romowie osiągną równość i wolność. Ten moment jest jednocześnie blisko i daleko, nie wiemy, kiedy nastąpi, ale też nie możemy sobie tego wyobrazić. I do tego czasu termin „współczesna sztuka romska” jest najlepszym określeniem tego aspektu społeczności romskich i romskiej tożsamości[2].

Sztuka wizualna Romów przez długi czas nie została odnotowana przez społeczeństwo większościowe i w perspektywie historii sztuki, ponieważ nie wpisywała się w reguły historycznego rozwoju profesjonalnej sztuki europejskiej. „Śmiem twierdzić i podkreślam to z całą mocą, że ten rodzaj elitaryzmu w sztuce to społeczna niesprawiedliwość” – pisze Junghaus[3]. Nie do końca także sztuka ta mieściła się w kategoriach sztuki ludowej, którą długo utożsamiano jedynie z twórczością społeczności wiejskiej. Nie była także ujmowana jako „sztuka egzotyczna”, ponieważ od jej wytwórców nie dzielił badaczy z Europy dystans geograficzny i kształtowała się w kręgu oddziaływania kultury europejskiej. Inaczej mówiąc, znalazła się w luce pomiędzy kategoriami, w martwym polu widzenia. Jej odkrywanie przez etnografów zbiegło się dopiero z rozwijaniem się badań sztuki artystów nieprofesjonalnych (art brut, outsider art, visionary art, self-taught art), co pozwoliło badaczom na „zakwalifikowanie” dzieł Romów. Stąd dzisiaj mówi się o konieczności napisania „romskiej historii sztuki” w perspektywie przeoczonej kolonialnej wewnątrzeuropejskiej opresji. Romowie w większościowym świecie sztuki są obecni od 2007 roku (wtedy odbył się Pierwszy Pawilon Romski na weneckim biennale), lecz nadal postrzegani są w nim jako figury egzotyczne. Może już nie tak, jak w wypadku wystawy zorganizowanej przez Agnes Daróczi w Muzeum Etnograficznym w Budapeszcie (1989), kiedy to publiczność zachęcano w reklamie wydarzenia do „obejrzenia egzotycznych obiektów należących do obcej cywilizacji”[4]. Jednak Anda Rottenberg, komentując wystawę w Galerii Promocyjnej, powiedziała:

Bycie artystką i uprawianie sztuki, która wykracza poza społeczność [romską – uzup. MW], czyli utrzymywania kontaktu z gadziami jest przez społeczność romską nieakceptowana. […] Każda artystka, kobieta, Romka jest narażona – jeśli wychodzi ze swoją sztuką w świat – na wyrzucenie ze społeczności.

Takie generalizacje są nieuprawnione i potwierdzają stereotypy. Jak pisze Sławomir Kapralski:

romska tożsamość stanowi płynną konfigurację „substancji kulturowej”, „stosunków społecznych” i koncepcji „historycznych”, „Romowie” mogliby być postrzegani jako konglomerat grup charakteryzujących się „rodzinnym” podobieństwem, które wprawdzie istnieje, jednak nie należy go absolutyzować, doszukując się za wszelką cenę podobieństw tam, gdzie ich nie ma. Tak rozumiana tożsamość jest zmienna, a jej transformacje zależą w dużej mierze od relacji między Romami a nie-romskim światem[5]..

A zatem nawet gdybyśmy mieli do czynienia z dwoma wyjątkowo tradycyjnymi Romkami, to w jednej grupie romskiej na jednym krańcu Europy aktywność kobiet w polu sztuki i talent artystyczny mogłyby być potępiane, a w innej, funkcjonującej w innym miejscu w tym samym czasie, doceniane. O czym wspomina między innymi Daniel Baker – teoretyk piszący o romskiej estetyce[6]. Przy czym Rottenberg odwołała się do smutnego losu wykluczonej ze społeczności romskiej poetki Papuszy. Bronisława Papusza Wajs była trudną osobą, miała zaburzenia psychiczne – z całą pewnością depresję, być może syndrom posttraumatyczny. Poetka przeszła przecież Zagładę Romów (czemu poświęciła wiele utworów np. „Krwawe łzy co za Niemców przeszliśmy na Wołyniu w 1943 i 44 roku”) i powojenną przymusową asymilację. Nie do końca wiemy, jakie zachowania poetki sprawiły, że została w ten sposób potraktowana przez kris (romski sąd) – co w tym wypadku było prawdą, zmyśleniem, a co wykreowaną biograficzną legendą. Natomiast z całą pewnością wiemy, że romski konstrukt tożsamościowy po wojnie (zwłaszcza od lat 70. XX wieku) uległ znaczącemu przekształceniu[7]. Dzisiaj romskie kobiety bywają liderkami społeczności, polityczkami, naukowczyniami, artystkami oraz, jak w wielu innych społecznościach, część z nich nadal tkwi w świecie męskiej dominacji. Warto przypomnieć, że Wajs urodziła się w 1905 roku, ponad sto lat temu, a romskie artystki, o których mówimy, przyszły na świat kilkadziesiąt lat później. Delaine Le Bas (1965) obroniła licencjat w West Sussex College of Art & Design oraz magisterium w St Martins School Of Art, w dziedzinie mody i tkaniny. Małgorzata Mirga-Tas (1978) ukończyła plastyczne liceum „Kenara” w Zakopanem, a w 2004 roku uzyskała dyplom w pracowni Józefa Sękowskiego na wydziale rzeźbiarskim na krakowskiej ASP. Obie są przedstawicielkami klasy średniej, świetnie wykształconymi artystkami, uczestniczkami międzynarodowego art worldu (Le Bas wystawiała m.in. na biennale w Pradze, Wenecji, Atenach; w zeszłym roku była kuratorką Pierwszego Romskiego Biennale w Berlinie; Mirga-Tas pokazywała prace choćby w MWW, BWA „Sokół”, Morawskiej Galerii w Brnie i była kuratorką „Jaw Dikh”; obie też regularnie wystawiają w sieci galerii poświęconych sztuce romskiej). Jednak ich obecność w galerii nadal uznawana jest za „wyjątkową”. Dzisiaj zatem pilną potrzebą jest walka z owym „oddzieleniem” i tożsamościową polityką opartą na „różnicy”. Jak pisze Ethel Brooks:

Po uznaniu „europejskiego” lub „zachodniego” dorobku kulturowego za produkt wielu praktyk i ludzi różnego pochodzenia możemy wyjść poza monokulturowe historie, aby otworzyć przyszłość dla przynależności wszystkich. Poprzez przestrzenie i instytucje, które pozwalają społecznościom mówić samym za siebie, a nie być jedynie definiowanym przez dominujące formacje kulturowe.

A zatem romscy artyści są zmuszeni by, mówiąc za Jacquesem Rancièrem, wciąż testować „równość”: podważać konsensualne uzgodnienia. Nie dopuszczać do tego, by „wiązania” były trwałe. W takim ujęciu kultura romska nie „jest”, lecz „staje się”, a sztuka przygląda się temu procesowi i go rejestruje jako pewną przygodną możliwość innego widzenia świata. Gest polityczny buduje relacje pomiędzy oddzielonymi porządkami, a konserwowanie „różnicy” przestaje być możliwe. Ujawnienie nieuzgodnionych danych, zarówno w relacji ze społeczeństwem większościowym, jak i tych wewnątrz danej społeczności, staje się początkiem zmiany. Zrywa konsensus. Warto zatem po prostu pójść na tę wystawę i zobaczyć, jak artystki korzystają ze swoich romskich korzeni, opowiadając przy tym o współczesnych problemach dotyczących nas wszystkich: miejscu kobiety w społeczeństwie czy też aktualnym kryzysie w badaniach postkolonialnych i polityce tożsamościowej; jak Delaine Le Bas i Małgorzata Mirga-Tas skłaniają widzów do przemyślenia obecnego porządku rzeczy i uwidzialnienia tego, co dotąd było nie-widzialnie i nie-do-pomyślenia.

 

[1] E. Laclau, C. Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia. Przyczynek do projektu radykalnej polityki demokratycznej, Wrocław 2007, s. 111..

[2] T. Junghaus, [w:] S. Kapralski, M. Kołaczek, J. Talewicz-Kwiatkowska, Kierunek: przyszłość. 25 lat wolności a Romowie, Kraków 2015, s. 167.

[3] T. Junghaus, Obraz i podobieństwo. Rozważania o Romach w sztuce i sztuce Romów, tłum. M. Kołaczek, „Dialog-Pheniben” 12/2013, s. 8–25.

[4] T. Junghaus, Opór nie wystarczy. Rola romskiej sztuki we współczesnym układzie sił, przeł. M. Kołaczek, „Dialog-Pheniben” 17/2015, s. 54–73.

[5] S. Kapralski, Naród z popiołów. Pamięć zagłady a tożsamość Romów, Warszawa 2012, s. 135.

[6] D. Baker, W sprawie prowizorki: kilka uwag o estetyce Romów, tłum. I. Suchan, [w:] Romano kher. O romskiej sztuce, tradycji i doświadczeniu, red. M. Weychert Waluszko, Warszawa 2013.

[7] Por. S. Kapralski, Naród z popiołów...

 

Delaine Le Bas & Małgorzata Mirga-Tas, „Speaking in One’s Own Voice | Mówiąc własnym głosem”
kurator: Konstanty Szydłowski
Warszawa, Galeria Promocyjna (Staromiejski Dom Kultury)
6–31.03.2019

Małgorzata Mirga-Tas, Romani Kali Daj, 2016, dzięki uprzejmości artystki