Archiwum
07.12.2015

Zasłońcie firanki

Piotr Dobrowolski
Teatr

Mokradełko to wymyślona nazwa, pod którą kryje się jedna z wiosek na Dolnym Śląsku. Okolica słynie z ciszy, zieleni i czystego powietrza. Respektuje się tu tradycję i kultywuje rodzinne wartości, które nakazują szacunek dla ojca rodziny niezależnie od tego, co robi on za zamkniętymi drzwiami własnego mieszkania. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda ładnie, ale pod powierzchnią kryje się bagnista wilgoć i pleni się grzyb. W autobiograficznej książce „Kato-tata” opowiedziała o tym kobieta podpisująca się pseudonimem Halszka Opfer, która od czwartego roku życia przez kolejne dwadzieścia lat była wykorzystywana seksualnie przez ojca. Wśród mieszkańców Mokradełka szybko rozeszła się informacja, kto jest autorką książki. Nieliczni docenili jej odwagę w walce z traumami dzieciństwa i wsparli ją. Wielu jednak uznało, że zanieczyściła lokalną atmosferę, wyciągając na światło dzienne rodzinne brudy.

Jak dzisiaj traktowana jest Halszka w swojej miejscowości? Jak jej wspomnienia, upublicznione po śmierci ojca-oprawcy, wpłynęły na relacje z pozostałymi członkami rodziny? Czy rzeczywiście przez lata udawali oni, że nic nie widzą i o niczym nie wiedzą? Katarzyna Surmiak-Domańska, reporterka „Gazety Wyborczej”, podjęła próbę odpowiedzi na te pytania. Sprowokowała ją do tego postawa matki Halszki, „kobiety niewzruszenie wypierającej fakty, racjonalizującej to, co, zdawałoby się, niemożliwe do zracjonalizowania, […] matki Polki, chrześcijanki, dobrej gospodyni”. Wielokrotnie spotkała się z autorką „Kato-taty”, z jej przyjaciółmi, sąsiadami i rodziną. Opublikowany na podstawie odbytych rozmów reportaż zatytułowany właśnie „Mokradełko” w roku 2013 znalazł się w gronie finalistów Nagrody Literackiej Nike. Posłużył także Mikołajowi Grabowskiemu za kanwę spektaklu, wystawionego w Teatrze Nowym w Poznaniu.

Grabowski stworzył niemal dwugodzinne widowisko, które – choć grane na dużej scenie teatru – ma kameralny charakter. Postacie dramatu starają się nawiązać bezpośredni kontakt z widzami. Barierę rampy przełamuje przede wszystkim Marta Szumieł jako narratorka tworząca ramę całego spektaklu, co jest dzisiaj konwencją często wykorzystywaną w scenicznych prezentacjach reportaży. Kiedy mówi się o sprawach trudnych, szokujących i wstydliwych, praktyka adresowania wypowiedzi do konkretnych osób na widowni może skutecznie poruszać ich sumienia. Grabowski starał się płynnie prowadzić aktorkę pomiędzy narracją i uczestniczeniem w akcji, choć zwykle pozostaje ona na marginesie zdarzeń. Wrażeniu, że zachowuje zawodowy dystans, nie służy robienie dużych oczu i kiwanie głową w geście zrozumienia lub kręcenie nią z niedowierzaniem. Chociaż innym aktorom biorącym udział w spektaklu przypadły tylko nieznacznie prostsze zadania, większość wypełnia je znakomicie. Relacjonują stosunek swoich postaci do Halszki i jej narracji na temat molestowania, realistycznie ukazując ludzkie namiętności. Najlepsze wrażenie pozostawiają role epizodyczne. Gabriela Frycz jako pasierbica głównej bohaterki świetnie prowadzi emocjonalnie postać kobiety, która doświadczyła molestowania, ale umiała przeciwstawić się oprawcy i dlatego nie wierzy w opowieść swojej macochy. Dorota Abbe jest przebojowa w roli Reginy, bratowej Halszki, a Daniela Popławska-Przybylska znakomicie gra jej wywyższającą się teściową. Jednak nie każda postać tego spektaklu jest krwista i przekonująca. Bezbarwnie prezentuje się Sebastian Grek, a postać sąsiadki zaskakuje diametralnie różniącą się na tle całości konwencją aktorską. Martyna Zaremba eksponuje sztuczność, fasadowość, fałszywy uśmiech i schematyczne zachowania. Gdyby taki styl gry pojawiał się częściej, mógłby kontrapunktować realizm prezentacji i obnażać praktykę stwarzania pozorów normalności w mrocznej rzeczywistości „Mokradełka”. Jednak jako epizod – choć ciekawy – dezorientuje w odbiorze całości spektaklu.

Katarzynę Surmiak-Domańską interesowały relacje pomiędzy Halszką a jej rodziną, znajomymi i sąsiadami, po coming oucie, który nastąpił w chwili wydania traumatycznych wspomnień. Od Opfer, której sposób bycia nie odpowiadał stereotypowemu obrazowi zastraszonej ofiary, zdystansowało się wielu bliskich uważających, że rodzinnych brudów nie należy prać publicznie. Reporterski tekst dawał Grabowskiemu szansę na stworzenie obrazu głównej postaci spektaklu poprzez prezentację relacji osób z jej otoczenia. Reżyser zdecydował się jednak na zdominowanie tej projekcji przez dosłowne ukazanie centralnej postaci reportażu. W futrzanej kamizelce i krótkiej spódniczce Edyta Łukaszewska potwierdza tworzoną w opowieściach innych wizję uczuciowej ekshibicjonistki. Jej gwałtowna łatwość popadania w emocjonalne skrajności jest znakiem sytuacji ofiary, która po traumatycznych przeżyciach z trudem tworzy stabilną wizję własnej tożsamości społecznej i łaknie ciągłego potwierdzania akceptacji innych.

Najważniejszym tematem scenicznego „Mokradełka” jest, z jednej strony, dystans otoczenia wobec ofiary, usprawiedliwianie kata i wypieranie ze świadomości tragicznej prawdy o niedawnej przeszłości. Z drugiej strony zaś – wskazanie trudnych do przezwyciężenia zależności pomiędzy ofiarą i prześladowcą, które nawet po latach wpływają na tworzenie przez Halszkę znaczonych przemocą relacji uczuciowych. Osią spektaklu jest podjęta przez protagonistkę próba odbudowania jej relacji z matką, wskazywaną w „Kato-tacie” jako osoba współodpowiedzialna. Maria Rybarczyk kreuje tę postać, ciekawie budując wrażenie chłodnych relacji kobiet, znaczonych traumą wzajemnej utraty zaufania. Przekonująco i niezwykle konsekwentnie zaprzecza faktom i wypiera ze świadomości prawdę o przeszłości własnej rodziny. Na scenie pojawia się także ojciec, prezentowany w projekcjach wspomnień, ale także jako powracający w świadomości Halszki duch z przeszłości. Mariusza Puchalskiego w zbyt obszernym garniturze i w kolorowej czapce na głowie niełatwo utożsamiać z katem. Zwodzi nas obraz miłego, nieco niedołężnego, staruszka.

„Mokradełko” mówi o zwyrodnieniu pod maską normalności. Powracającym piętnie. Społecznym stygmatyzowaniu ofiary. To bardzo ważny temat i dobry spektakl. Mikołaj Grabowski uniknął prostego portretowania niedoli ofiar, pedagogiki społecznej czy formułowania jednoznacznych sądów aksjologicznych. Wartość jego spektaklu opiera się na zwróceniu uwagi na problem akceptacji środowiskowej osób, które przyznały, że doświadczyły molestowania, gwałtów, przemocy. Reżyser prowokuje widzów do zastanowienia się nad przyszłością pokrzywdzonych, którzy głośno mówią o swoim losie. Jak wygląda ich dalsze życie? W jaki sposób traktowani są przez rodzinę i sąsiadów? Czy przypięta im zostaje łatka ofiary, która wymusza dostosowanie się do przyjęcia stereotypowych zachowań? A jeśli ich sposób bycia wymyka się schematom?

Kiedy na początku swojej drugiej kadencji dyrektor Piotr Kruszczyński mówił o planach Teatru Nowego w Poznaniu, jako priorytet wskazał „dialog o historii i teraźniejszości: dzielnicy, miasta, kraju”. Taki kierunek wydaje się bardzo obiecujący: wytyczyły go już spektakle z cyklu „Jeżyce Story”, „Gorączka czerwcowej nocy” i „Obwód głowy”. „Mokradełko” wpisuje się w ten nurt, znacząc swoją wysoką pozycję w repertuarze Nowego.

Katarzyna Surmiak-Domańska, „Mokradełko”
adaptacja, reżyseria, opracowanie muzyczne: Mikołaj Grabowski
scenografia i kostiumy: Katarzyna Kornelia Kowalczyk
Teatr Nowy w Poznaniu
premiera: 7.11.2015
fot. Jakub Wittchen

alt