Archiwum
18.03.2019

Między Bogiem a pieniądzem

Dawid Dróżdż
Film

Szczerze żałuję, że Alice Rohrwacher nie wpadła na pomysł skopiowania pomysłu Gaspara Noégo i w jednej ze scen „Szczęśliwego Lazzaro” nie umieściła regału z książkami i filmami na wzór tego z prologu „Climaxu”. W jej najnowszym dziele możemy bowiem dostrzec gros filmowych i literackich inspiracji.

Z pewnością na półkach w jej gabinecie znaleźlibyśmy filmy neorealistów i twórców, na których kierunek ten oddziaływał w latach 50. i 60. Obok takich klasyków jak „Rzym, miasto otwarte” czy „Ptaki i ptaszyska” zapewne od niedawna dumnie prezentują się także dzieła młodszych reżyserów – korespondującego z neorealistami Matteo Garrone, greckiego nowofalowca Yorgosa Lanthimosa czy antykapitalistki Ursuli Meier. Przypuszczam, że na honorowym miejscu znajdują się obszerne zbiory mitologii, zaś swoimi ozdobnymi obwolutami uwodzą stojące tuż obok dzieła Woltera. Pod ręką, być może na szafce nocnej, leżą z kolei filozoficzne rozprawy Nietzschego, już nieco zniweczone od częstego kartkowania.

Reżyserka świadomie czerpie z dokonań kina, literatury i filozofii, aby spojrzeć na świat z wielu perspektyw, opisać go na różne sposoby. Rohrwacher stoi po stronie wolności słowa, co jednak nie oznacza, że nie manifestuje swoich poglądów. „Szczęśliwy Lazzaro”, podobnie jak jej poprzedni film „Cuda”, naznaczony jest antykapitalistycznym wezwaniem. Stanowi sprzeciw wobec moralnej destrukcji, kultu rzeczy i życia pozbawionego bezinteresowności.

Rohrwacher lokuje swoich bohaterów z dala od wielkich metropolii, w których główny składnik powietrza stanowią astmotwórcze związki chemiczne. Pierwsza część filmu rozgrywa się w sycylijskiej wiosce do złudzenia przypominającej ogarnięte powojenną biedą prowincje z filmów Roberto Rosselliniego czy Vittorio De Siki. Wieś objęta jest kuratelą szlachcianki Alfonsiny De Luny – proszę jednak nie dać się zwieść – akcja „Szczęśliwego Lazzaro” osadzona jest we współczesności. Mimo że czasy pańszczyzny są już odległą historią, odseparowani od reszty świata mieszkańcy są przekonani, że ich psim obowiązkiem jest praca na rzecz arystokracji. Kiedy na jaw wychodzi przekręt zorganizowany przez oszustkę tytułującą się Markizą, bohaterowie przesiedlają się do miasta. Z dnia na dzień muszą przystosować się do kapitalistycznych realiów.

Bez względu na system, w którym żyją, o statusie społecznym decydują przedmioty. Jako przykład możemy wymienić zabytkowe meble w posiadłości Markizy czy zakupione w centrum miasta cukierki, których cena przerasta ich rzeczywistą wartość. Przedmioty te nie mają spełniać jedynie swojej funkcji – przede wszystkim stanowią wartość symboliczną. Jako że bohaterowie „Szczęśliwego Lazzaro”, zostali wychowani w przeświadczeniu, że za ich pracę nie należy się wynagrodzenie, nie posiadają jakiegokolwiek dobytku. W kapitalistycznej rzeczywistości stają się niewidoczni, wychodzą poza margines świata, w którym podmiotowość zdobywa się dzięki posiadanemu kapitałowi. Swoje życie organizują więc na uboczu – w okolicach opuszczonego torowiska kolejowego – jakby byli nieproszonym gościem na imprezie urodzinowej.

Rohrwacher idzie krok dalej w swoich rozważaniach i stawia pytanie, na ile rozwój cywilizacji wpływa na naszą duchowość i moralność. Figurą mającą prawo zaistnieć prawdopodobnie jedynie w filmowej fantazji reżyserki jest Lazzaro – postać nawiązująca do biblijnego Łazarza, patrona żebraków, który został wskrzeszony przez Chrystusa. Tytułowy bohater nie jest jednak tylko symbolem wiary i poświęcenia. Jest także rewersem świata, w którym takie wartości jak braterstwo czy wspólnotowość traktowane są jako zbędny naddatek w relacjach międzyludzkich. Lazzaro bezinteresownie pomaga innym, obdarza ich szacunkiem i autoteliczną miłością. Za swoje dobrodziejstwo nie zostaje jednak doceniony – ba! – jego osobowość sprawia, że staje się miejscowym popychadłem, wyręczycielem spraw wszelakich.

Możemy tym samym dostrzec, że zło nie wynika jedynie z opresyjnych systemów społeczno-gospodarczych, ale także z natury człowieka. Jak przyznaje w jednej ze scen Markiza, mechanizmem pozwalającym przetrwać człowiekowi jest czerpanie korzyści od słabszych jednostek. Wiedział o tym już Nietzsche, który za źródło cierpienia uznawał wiarę wpędzającą ludzi w poczucie uległości wobec Boga. Lazzaro, podobnie jak wspomniane w filmie biblijne postacie (św. Daniel i św. Agata) prześladowane ze względu na swoją wiarę, płaci cenę za duchową czystość. Dobry człowiek jest niczym chore zwierzę niemające sił, aby podczas polowania schwytać mniejsze stworzenie. Pozostaje więc pytanie: czy tytuł filmu jest igraszką słowną z widzem, czy Rohrwacher sugeruje nam, że źródłem szczęścia może być postępowanie według własnej moralności wbrew otaczających nas norm – nawet jeśli ceną za to ma być społeczne wyautowanie?

Mimo osadzenia historii w konkretnych realiach społecznych, w „Szczęśliwym Lazzaro” da się wyczuć wyjątkową aurę baśniowości. Reżyserka, łącząc neorealistyczną estetykę z elementami realizmu magicznego, wykorzystuje potencjał kina do przenoszenia widza do świata fantazji nieograniczonej wiarygodnością czy jakimikolwiek dogmatami. Medium, które nie jest kalką rzeczywistości, lecz jej twórczą interpretacją. Co najważniejsze, w swoich refleksjach i nienachalnej symbolice reżyserka unika truizmów, będących zmorą współczesnej awangardy filmowej.

Ta dojrzała, filozoficzna przypowieść w duchu Piera Paolo Pasoliniego nie feruje wyroków na temat losu bohaterów, nie dzieli świata w sposób binarny – próbuje pokazać różne odcienie dobra i zła, dowieść, że wszystkie nasze czyny są uzasadnione. Wielowymiarowość świata Rohrwacher sprawia, że po seansie pozostajemy z uczuciem, które idealnie oddaje myśl Fitzgeralda: „Im więcej wiesz, tym więcej pozostaje do poznania”. Tym bardziej warto docenić „Szczęśliwego Lazzzaro”, który w opozycji do dzieł chcących za wszelką cenę objaśniać nam świat pokazuje, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, niż myśleliśmy.

 

„Szczęśliwy Lazzaro”
reż. Alice Rohrwacher
premiera: 8.03.2019