Archiwum
03.09.2018

Między białym wyparciem i wsparciem białych

Maciej Duda
Literatura

„Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry” to zdanie, obok którego nie da się przejść obojętnie. To zdanie graniczne i jak każda granica budzi ciekawość tego, co jest za nią. Co znajduje się z jednej, a co z drugiej strony. Zależnie od perspektywy może ono gwarantować bezpieczeństwo albo podsycać chęć rozszczelnienia (w tym wypadku dyskusji), którą rozumieć należy jako opór albo niezgodę wobec sygnalizowanej postawy. To zdanie, które 22 lutego 2014 roku wybrzmiało na blogu Reni Eddo-Lodge a cztery lata później pojawiło się na okładce polskiego tłumaczenia eseju brytyjskiej dziennikarki. Jak widać, mimo wyraźnego manifestu, Eddo-Lodge nie zerwała komunikacji. Wprost przeciwnie. Od czasu postawienia wyraźnej granicy kolor skóry stał się głównym tematem jej publicznych wystąpień, a umieszczony na blogu wpis zmienił się w książkę wydaną w prestiżowym brytyjskim wydawnictwie.

Siłą tej publikacji jest proste, niesymetryczne przesunięcie punktów ciężkości antyrasistowskiej dyskusji i działań. W ich centrum Eddo-Lodge umieściła figurę białego Brytyjczyka, który zauważyć musi, że jego skóra ma kolor, a przywilej, którym został obdarzony, jest tylko kulturowym konstruktem. W ten sposób musi on/ona przemyśleć własną pozycję właśnie w kontekście koloru skóry – czyli wykonać zadanie, na które skazani są wszyscy ci, którzy (nie tylko ze względu na kolor skóry) naznaczeni zostali jako społeczni inni. Wspomniane zadanie obejmuje jeszcze jeden ważny komponent – każdy biały zmierzyć musi się także z własnym udziałem czy wsparciem praktyki, którą Eddo-Lodge nazywa rasizmem strukturalnym. Odpowiedzieć musi sobie na pytania, w jaki sposób uczestniczy, wspiera, przynależy i korzysta z instytucji oraz kultury, które poprzez zaniechanie działań antyrasistowskich wspierają status quo oparte na przezroczystości, neutralizowaniu i naturalizowaniu białego koloru skóry; status quo budowane przez zadowolonych, umiarkowanych liberałów i demokratów, którzy nie potrafią tematyzować własnych przywilejów i własnej pozycji.

Postawa i działania Eddo-Lodge uruchomiły zarzut odwróconego rasizmu, wszystko w myśl zasady: skoro oceniasz mnie po kolorze skóry, sama jesteś rasistką. Ów zarzut idzie w parze z przekonaniem, że postrasowe społeczeństwo nie powinno skupiać się na kolorze skóry, członkowie społeczności powinni być traktowani równo, a ich rasa powinna być niewidoczna. Eddo-Lodge pokazuje jednak, że autorem tak postawionych dążeń może być tylko ktoś, kto w żaden sposób nie identyfikował się z kwestiami rasowymi, kto uważa, że rasizm nigdy nie był jego problemem. Z takiej perspektywy problem zawsze leży na zewnątrz, po stronie tych, którzy walczą z wypracowanym i funkcjonującym konsensusem. Taka praktyka łączy się z zachęceniem do edukacji lub oskarżeniem o agresję. Pisząc wprost, mówi coś takiego: wyedukuj siebie i innych ze swojej rasy, bądź taka jak my, bo inaczej zostaniesz krzykaczką, co właściwie zgodne będzie z twoim brakiem edukacji/rasą/naturą. Obie strony medalu oparte są na krzywdzących przeświadczeniach, które potwierdzają podstawy rasistowskich postaw – esencjalistycznych uprzedzeń. Jeśli jesteś gniewny lub ironiczny i niegrzeczny, to znaczy, że nie da się okiełznać twojej dzikości i nie potrafisz się zachować zgodnie z wymogami obowiązującej kultury; jeśli zaś spotykasz się z objawami dyskryminacji – pomożemy ci, edukując cię, upodabniając do mainstreamowego wzoru, a później ty sam/a będziesz mógł/mogła edukować innych, świadczyć własnym przykładem i rozwiązywać dalsze problemy. Z tak pojmowanymi priorytetami antyrasistowskich działań polemizuje właśnie Eddo-Lodge. Czytając jej esej, należy zastanowić się, co wyniknąć może z zadania, które postawiła przed białymi Brytyjczykami. Przed zarysowaniem efektów istotne wydaje się nakreślenie pułapek, w które wpaść mogą potencjalni sprzymierzeńcy jej działań. W ich opisie posłużę się analogią. Sięgnę do badań dotyczących wsparcia ruchu emancypacyjnego związanego z przeciwdziałaniem dyskryminacji opartej na innym czynniku – na płci.

Paralelę dla antyrasistowskich działań białych Brytyjczyków stanowić mogą działania mężczyzn na rzecz ruchów feministycznych. David Kahane („Male Feminism as Oxymoron”, [w:] „Men Doing Feminism” pod red. T. Digby’ego, Routledge 1998) wyszczególnił kilka pułapek, w które wpadali mężczyźni popierający feministyczne działania. W tym kontekście zwrócił uwagę na cztery postawy feministów oraz opisał związane z nimi motywacje. Pierwszy typ wiązał się z udawaniem, czyli intelektualnym zainteresowaniem feministyczną teorią, które objawiało się dyskusją z powyższą. Taka dyskusja prowadzona miała być z pozycji, która nie uwzględnia płci, rasy, pochodzenia oraz innych czynników wyznaczających tożsamość interlokutora perorującego na temat feminizmu. Autor nazwał go poseur. Druga postawa wiązała się z brakiem wyczucia i autorefleksji, które mimo lektury właściwych książek, poczucia etycznej i politycznej wspólnoty oraz zaangażowania w pracę, nie prowadziło do autorefleksji na temat własnego interesu i własnych męskich przywilejów. Ten określony został mianem insider. Insider nie dostrzegał swoich seksistowskich i ugenderowionych tendencyjnych zachowań. Kahane odrzucił także nadmierną autorefleksyjność mężczyzn, którzy feministyczne teorie wykorzystywali tylko do odpowiedzi na pytania, jak patriarchat wypaczał i zniekształcał ich własny obraz, poczucie samych siebie. Mężczyzna, który chciał się uwolnić od stereotypowo pojętej męskości, być innym rodzajem mężczyzny, bardziej wrażliwym i mniej podporządkowanym społecznym strukturom patriarchatu, nosił miano humanisty. Problematyczny był jednak jego brak zainteresowania opresją kobiet oraz współpracą z nimi.

Ostatnim typem niepożądanej aktywności był samobiczownik (self-flagellator). Jego analizy skupiały się na własnej winie, co mogłoby być podstawą zmiany. Niestety self-flagellator postrzegał siebie jako bierne narzędzie patriarchatu. Dla Kahane’a takie skupienie się na własnym poniżeniu wpływało na brak aktywności. Nie prowadziło do zmiany, przez co nie było adekwatne dla wyzwań feminizmu. O ostatniej figurze wspomina także Eddo-Lodge. Po publikacji internetowego wpisu z 2014 roku tak przedstawiona aktywność – samobiczowanie – była najczęstszą reakcją białych czytelników jej bloga.

Co w takim razie zrobić ma biały interlokutor Eddo-Lodge? Przede wszystkim zobaczyć musi swoją rasę i przywilej, następnie, cytując autorkę:

Białe wsparcie powinno przyjmować formę finansowej lub administracyjnej pomocy dla grup wykonujących najbardziej istotną pracę. Albo interweniowania w sytuacjach, gdy jest się świadkiem niesprawiedliwości. Wsparcie, którego potrzebujemy, to na przykład orędownictwo białych za sprawami antyrasistowskimi w stuprocentowo białych przestrzeniach. Biali ludzie – musicie rozmawiać z innymi białymi o kolorze skóry. Tak, możecie zyskać łatkę radykałów, ale macie znacznie mniej do stracenia (s. 249–250).

Zarysowany schemat: wyparcie, symptom, czyli rasizm oraz wsparcie; wypełniony został rozdziałami, w których Eddo-Lodge zebrała czarną historię Wielkiej Brytanii oraz intersekcjonalnie omówiła przecięcia rasy, płci oraz klasy społecznej. Opis wskazanych kategorii i związanych z nimi problemów nie wykracza poza dyskutowane i znane polskim czytelnikom i czytelniczkom kwestie. Rasowe napięcia w ruchu feministycznym znamy choćby z tłumaczeń bell hooks czy Audre Lorde. Głos tych samych przywołuje Eddo-Lodge. Ważny pozostaje jednak fakt, że przytoczone zagadnienia rozpatrujemy w kontekście brytyjskiej historii rasizmu i abolicji, co wydaje się odświeżające wobec mainstreamowej pozycji historii emancypacyjnych ruchów zza oceanu. Jeszcze ważniejsze wydają się te fragmenty esejów, w których autorka pokazuje rasowe napięcia między najbliższymi członkami wspólnot, na przykład rodzinnych. Wyznania-świadectwa dorosłych dzieci, które dorastały w rodzinach mieszanych, są poruszające.

Zapytać należy jednak, co z tym wszystkim zrobić może czytelnik z homogenicznie pojętego społeczeństwa polskiego. Na to pytanie odpowiada autorka posłowia do „Dlaczego nie rozmawiam już…”, Monika Bobako. Po pierwsze, rekonstrukcja czarnej historii Wielkiej Brytanii zawiera fakty, które doskonale znamy z historii polskiego antysemityzmu. Choć Eddo-Lodge nie używa tego określenia, przywołując historię rasowych napaści, wielokrotnie wypełnia schemat przebiegu pogromów. W tym sensie przyjrzeć możemy się także własnej historii. Ponadto wydaje się, że publikacja „Dlaczego nie rozmawiam już…” trafia w historyczny moment, który bardzo wyraźnie odsłania hierarchiczność polskiego społeczeństwa i związane z nim mechanizmy wykluczenia oraz wsparcie, jakiego polityczna władza udziela grupom demonizujących uchodźców i imigrantów. Akapity, w których Eddo-Lodge przytacza wypowiedzi brytyjskich nacjonalistów, znamy z wypowiedzi polskich posłów, urzędników i członków, członkiń nacjonalistycznych ugrupowań. Ta zbieżność potęguje przerażenie w kontekście wspomnianej polskiej monokulturowości, nieobecności uchodźców.

Pora na puentę. Ta jest klarowna: biały człowieku, wymyśl się od nowa, odrzuć przeświadczenie o własnej wyjątkowości i wyższości zbudowanej na przezroczystości koloru skóry. To najtrudniejsze zadanie, jakie musimy wykonać. Podobnie jak w terapii, tutaj także nie da się pójść na skróty. Zmiana wymaga „trudnej i brudnej rozmowy” (s. 247). Z tego powodu internetowy post rozrósł się do książki, a jej autorka od lat rozmawia z białymi o kolorze skóry. I choć pisze o tym, że paradoksalnie bezpieczniej czuje się przy jawnie rasistowskich, skrajnie prawicowych ekstremistach, po których wie, czego się spodziewać, to wciąż do nas mówi. Ile z tego weźmiemy, zależeć będzie od tego, czy przezwyciężymy lęk przed uznaniem i dekonstrukcją własnych przywilejów.

 

Reni Eddo-Lodge, „Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry”
tłumaczenie: Anna Sak
posłowie: Monika Bobako
Karakter
Kraków 2018