Archiwum
08.08.2018

Kto tu jest dla trollowania

Sasa Lubińska
Sztuka

W Muzeum Sztuki trzepali na bramkach. Choć od dawna żartujemy ze znajomymi z tego, że kontrola w ich salach jest nadmierna, to wernisaż wystawy „Peer-to-peer” to już była przesada. Bramki z wykrywaczami metalu, ochrona przeszukująca torebki. Aga Pindera, kuratorka, obdzwoniła wszystkie okoliczne restauracje, prosząc, aby w najbliższym czasie nie przyjmowały zamówień z dostawą do MS. Wygląda jak szaleństwo, ale Muzeum ma prawdziwe powody do stresu. Przed wejściem maszeruje w tę i z powrotem łysy mężczyzna w długim czarnym płaszczu i ciężkich wojskowych butach, wyraźnie usiłujący sprawiać wrażenie pełniącego straż nazisty. To, że środowiska faszyzujące ani skrajna prawica nie przepadają za sztuką współczesną, nie jest tajemnicą. Ale nie jest nią też, że MS nie wystawia dzieł Zbigniewa Dowigałło.

Na wystawie znajdują się dzieła kolektywów z całego świata: GCC z Zatoki Arabskiej, zaangażowanego politycznie, feministycznego Laboria Cuboniks czy walczącego z rasizmem NON Worldwide, ale naziprzebieraniec nie odwiedza żadnego z nich. Chodzi mu o jedyną pracę, która znajduje się poza murami muzeum, a ściślej mówiąc – w murze. „He Will Not Divide Us”, instalacja kolektywu Labeouf, Rönkkö & Turner to tylko kamera i napis nad nią: „On nas nie podzieli”.

W dzień zaprzysiężenia Donalda Trumpa, 20 stycznia 2017 roku, ruszyła transmisja z kamery umieszczonej na ścianie Museum of the Moving Image w Nowym Jorku. Ponad kamerą o rybim oku znajdowały się słowa „He will not divide us”. Projekt zakładał, że każdy, kto chce, może wyrazić swój sprzeciw wobec prezydentury Trumpa, powtarzając wypisaną na ścianie mantrę. Głównym gościem transmisji był jeden z twórców, Shia LaBeouf. Od samego początku praca wzbudziła ogromne zainteresowanie w internecie, bo Shia – aktor znany z tak dużych produkcji, jak „Transformers” czy „Indiana Jones” – stał się bohaterem memów jeszcze w 2015 roku, kiedy kadry z projektu filmowego „#INTRODUCTIONS” rozpełzły się po sieci w formie gifów. Antytrumpowa instalacja szybko zdobyła popularność w najgorszym miejscu, w jakie mogła trafić ze swoim przekazem – na forum 4chan. Od razu rozpoczęła się zabawa w kotka i myszkę, w której kotem był coraz bardziej wściekły LaBeouf, a 4chan dostarczał niekończące się ilości złośliwych myszy. Internetowe trolle obrały sobie za punkt honoru wybić protestujących z ich mantry i wkurzyć LaBeoufa.

Pierwszego dnia jakiś chłopak za plecami mantrujących pokazuje telefon z żabą Pepe na ekranie. Ktoś entuzjastycznie wykrzykuje: „On nas nie podzieli”, wplatając co jakiś czas zdania, takie jak „PizzaGate to prawda”. Sytuacja zmienia się w wielką kłótnię: jedni próbują dyskutować, inni wciąż krzyczą: „He will not divide us”. Przed kamerą przewijają się popisujący się młodzi chłopacy prezentujący czapki z hasłem „Make America Great Again”, prowokujący, tańczący kozaczoka, próbujący przebić się jako internetowi celebryci, oblewający się mlekiem (co jest uznawane w USA za rasistowskie ze względu na nietolerancję laktozy, która częściej dotyka ras innych niż biała), pokazujący goły tyłek – istny festiwal dziecinnych wygłupów. Jakiś młody chłopak o śniadej skórze próbuje wyrecytować nazistowskie hasło, LaBeouf gania go po okolicy, wrzeszcząc, tłum przyłącza się do niego, próbując zmusić chłopka do opuszczenia terenu za pomocą wykrzykiwania w ucho hasła „On nas nie podzieli”. Jakiś człowiek pokazuje karton z napisem: „Ci ludzie to jakaś szalona sekta”. Shia wielokrotnie traci cierpliwość na wizji, wrzeszcząc na nieposłusznych jego zasadom mącicieli i siłą próbując się pozbyć rozbawionych trolli.

Z zapisów filmowych tamtych wydarzeń wyłania się obraz artysty jako przywódcy kultu otoczonego wtórującymi mu zahipnotyzowanymi wyznawcami. Nigdy nie zasypiające oko kamery przestaje przypominać kanał komunikacji i coraz bardziej upodabnia się do oka Wielkiego Brata, a uczestnicy projektu – do fanatyków udowadniających swoje oddanie Oku, kiedy wokół nich trwa dziecinna zabawa. Przy kamerze kręci się zagubiony dostawca jedzenia, tłum śpiewa komuś życzenia urodzinowe, ktoś wrzeszczy: „Allahu Akbar”. Nikt już nie odróżnia, kto jest tu dla trollowania, a kto chce wyrazić sprzeciw wobec Trumpa. W końcu LaBeouf zostaje aresztowany za szarpaninę, a przestrzeń – ogrodzona barierkami lub, jak żartują trolle, „Murem”, namiastką tego, który planował wybudować Trump na granicy z Meksykiem. Dziesiątego lutego Muzeum ma dość i zamyka projekt. Dziesięć dni później projekt zostaje przeniesiony do El Rey Theater w Albuquerque w Nowym Meksyku. Tam też nie gości długo i 23 lutego z powodu strzelaniny w okolicy zostaje znów wyłączony. Ósmego marca projekt zmienia swoją formę i na stronie pojawia się obraz na żywo z nieznanego miejsca na świecie. W kadrze łopocze biała flaga z czarnym napisem „He will not divide us”. Praca, która miała umożliwić połączenie się w proteście społecznym, staje się symbolem ucieczki przed ludźmi, odizolowuje się zarówno od swoich przeciwników, jak i zwolenników. 4chan jednak nie próżnuje i na podstawie widocznych w tle samolotów i pozycji gwiazd na niebie wyznacza przybliżoną lokalizację flagi. Jeden z forumowiczów udaje się na miejsce i lokalizuje flagę przy pomocy internautów, którym daje sygnały dźwiękowe słyszane na transmisji. Pierwszej nocy flaga zostaje zastąpiona koszulką z Pepe oraz czapką MAGA. Projekt zostaje przeniesiony do Liverpoolu. Użytkownicy 4chana w ciągu jednego dnia wspinają się na dach, próbując ukraść flagę. Stream ponownie zostaje zamknięty. Kolejne pojawienie się flagi wydaje się nie do wytropienia – audio na transmisji jest wyciszone, a flaga wisi na białej ścianie. Poszukiwacze mają do dyspozycji jedynie informacje o ruchach słońca, ponieważ w pomieszczeniu, gdzieś poza kadrem, znajduje się okno. I tym razem udaje się wyśledzić miejsce powieszenia flagi na podstawie widocznych na streamie błysków światła. Luke Turner, właściciel domu, w którym zawisła flaga, ma teraz problem z trollami zamawiającymi ogromne ilości pizzy pod jego adres. Wśród łowców flagi pojawiają się głosy, że projekt zjednoczył tak wielu internautów, że artyści powinni postawić więcej flag, które można by zdobywać niczym trofea. W październiku flaga zostaje jeszcze przeniesiona do Francji, gdzie bez szwanku wychodzi ze spotkania z dronem zaopatrzonym w miotacz płomieni.

Ostatecznie „He Will Not Divide Us” trafił do Łodzi i daje ludziom możliwość zaprotestowania przeciwko prezydenturze Trumpa. Bez flag, barierek, bez artysty kierującego mantrującym tłumem. Oczywiście trolle nie zapomniały o kamerze całkowicie. Miało miejsce kilka zdarzeń, takich jak umazanie obiektywu pastą do zębów, prezentowanie T-pose, przerobienie napisu „PARKING” na „KEKING” czy spożywanie pizzę na kucaka przez garstkę chłopaków, którzy wykładają swoje poglądy, ale to już tylko echa wydarzeń zza oceanu. Nie widać też powtarzających hasło, wszystko nieco ucichło. Może dzięki temu praca znajdzie wreszcie swoje miejsce wśród poważnych, nudnych muzealnych kontekstów z dala od pola bitwy 4chana, z dala od swojego domu, Stanów Zjednoczonych Ameryki, które na najbliższe cztery lata wybrały jako swojego przedstawiciela Donalda Trumpa. Ja mam nadzieję, że nie. Mam nadzieję, że ta historia dotrze do jak najszerszej publiki i pozwoli zastanowić się, dlaczego tak wielu odbiorców nie tylko nie ma ochoty podporządkowywać się założeniom artystów, ale też wkłada dużo pracy w sabotowanie HWNDU. Pojawiający się przed kamerą trolle słusznie zauważają, że bez nich ta praca nie miałaby żadnego znaczenia. Co by było, gdyby działała zgodnie z wolą twórców? Mielibyśmy grupkę mówiących do ściany przeciwników prezydenta USA. Projekt ten stanowi wspaniałe krzywe zwierciadło. Przestaliśmy słuchać i rozmawiać, zamknęliśmy się w swojej bańce, gdzie mówimy o jedności i równości, nie mając pojęcia, jak wygląda to z czym chcemy się jednać. A kiedy spotykamy ludzi, o których chętnie mówimy, że jesteśmy sobie równi, to okazuje się, iż nie możemy zaakceptować dziecinnych wygłupów czy zielonej żaby na telefonie i wcale nie mamy ochoty na jakiekolwiek pojednanie. „He Will Not Divide Us” zostało uratowane dzięki tym, którzy nie przekroczyli nawet progu galerii, za to być może najbardziej pochylili się nad znaczeniem i miejscem tej pracy w aktualnej sytuacji polityczno-społecznej.

 

LaBeouf, Rönkkö & Turner, „He Will Not Divide Us”
transmisja wideo

LaBeouf, Rönkkö & Turner, „He Will Not Divide Us”