Archiwum
20.10.2015

Koniec lata w Atenach

Andrzej Marzec
Film

Jedną z ciekawszych produkcji zaprezentowanych w tym roku w konkursie głównym Ateńskiego Festiwalu Filmowego było bez wątpienia „Lato Sangaile”. Alanté Kavaïté otrzymała po raz kolejny nagrodę za najlepszą reżyserię, powtarzając w ten sposób swój sukces z tegorocznego Sundance. Litewski obraz trafił też do Konkursu 1-2 Warszawskiego Festiwalu Filmowego, natomiast 26 sierpnia przyszłego roku będziemy mogli go zobaczyć na ekranach kin w całej Polsce. Film przedstawia historię 17-letniej Sangaile, która chciałaby zostać pilotką kaskaderką, jednak cierpi na zawroty głowy uniemożliwiające jej spełnienie marzeń. Kavaïté tworzy niezwykle sensualną i przede wszystkim kuszącą opowieść o dojrzewaniu, której urokowi nie sposób się oprzeć. Zaprasza nas do podjęcia zmysłowej podróży w stronę czyhającej na nas u końca lata, przerażającej dorosłości. Zanim jednak tam dotrzemy, możemy bez przeszkód rozkoszować się każdym elementem tej precyzyjnie zaprojektowanej, estetycznej wędrówki. Reżyserka w zadziwiająco świeży sposób reinterpretuje kanoniczny już „Piknik pod wiszącą skałą” Petera Weira, nawiązuje do feministycznego, niepokornego i dziewczyńskiego kina Věry Chytilovej („Stokrotki”), co więcej – jej film można by nazwać litewskim „Życiem Adeli”. Filmowe zawroty głowy głównej bohaterki symbolizują nie tylko egzystencjalny lęk przed dorosłością czy nieumiejętność życia, lecz również oznaczają emocje, których nie można w żaden sposób przyswoić. „Lato Sangaile” to przede wszystkim przesycona estetyką i zmysłowością opowieść o młodości, charakterystycznych dla niej pragnieniach, lęku przed lataniem, powietrznych akrobacjach oraz rytuałach przejścia. Kavaïté stawia swoich widzów przed trudnym wyborem: możemy próbować nauczyć się żyć, znaleźć punkt oparcia i twardo stąpać po ziemi albo trwonić nasze życie, rozsmakować się w nim, narażając się tym samym na permanentny zawrót głowy. Czy można jednak mieć zawsze 17 lat i nigdy nie dorastać?

Pentameron

Oprócz filmów konkursowych w Atenach można było obejrzeć bogatą selekcję filmów pochodzących z tegorocznego festiwalu w Cannes. Jednym z obrazów, przynoszącym refleksję nad samym procesem opowiadania, był zjawiskowy „Pentameron” w reżyserii Matteo Garrone (polska premiera: 30.10.). Film powstał na podstawie zbioru ludowych baśni autorstwa Giambattisty Basilego, w którym w ciągu 5 dni zostaje opowiedzianych 50 historii (stąd tytuł filmu). Twórca „Gomorry” wprowadza tym razem swoich widzów w świat fantazji, a barokowy styl literacki Basilego zastepuje hiperrealistyczna estetyka. Włoski reżyser przedstawia rzeczywistość konstruowaną przez ludzkie pragnienia, za które zawsze trzeba w pewien sposób zapłacić. Zwłaszcza te niemożliwe do zrealizowania życzenia zazwyczaj obwarowane są szeregiem nakazów i zakazów, jakie należy spełnić, aby osiągnąć swój upragniony cel. Gdy bohaterowie zaczynają spełniać własne marzenia, okazuje się, że świat wokół nich przybiera dziwaczne lub nawet monstrualne kształty (król karmi znalezioną przez siebie pchłę, a ta rośnie do rozmiarów owcy). W „Pentameronie” możemy zaobserwować niezwykle kreatywną siłę pragnienia, które zawsze znajduje drogę do realizacji, nawet jeśli ta okazuje się najbardziej zawiła i pokrętna. Reżyser snuje bardzo powolną, lecz niezwykle zajmującą opowieść o ludziach mających odwagę spełniać marzenia oraz o ofiarach, jakie stoją za każdym z nich. Można powiedzieć, że to oni sami padają zazwyczaj ofiarami własnych, nierealnych, niemożliwych do zrealizowania żądań, kierowanych wobec wciąż za mało elastycznej rzeczywistości. Czy wobec tego należy przestać pragnąć? To właśnie nasze fantazje i marzenia budują rzeczywistość, bez nich nie byłoby żadnej opowieści. Garrone w sposób jednoznaczny podkreśla związek pragnienia ze snuciem opowieści oraz rzeczywistością kina. Otrzymujemy świetną, nie tylko pod względem wizualnym filmową ucztę, która wzbudza naszą ciekawość i niestety po 135 minutach się kończy.

W objęciach węża

Zupełnie inny w swojej wymowie okazał się nagrodzony w Cannes obraz w reżyserii Ciro Guerry „W objęciach węża” (polska premiera: 13.11.). Reżyser prezentuje obraz relacji między amazońskim szamanem Karamakate oraz dwoma białymi naukowcami, którzy w różnych odstępach czasu poszukują leczniczej, życiodajnej rośliny o nazwie Yakruna. Guerra, zainspirowany dziennikami pierwszych badaczy Amazonii przemierzających kręte wody Amazonki, podobnie jak oni umiejętnie manewruje między filmem przygodowym, dokumentem i kinem metafizycznym. „W objęciach węża” nieustannie flirtuje z „Czasem Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli, jednak wyprawa do jądra ciemności to tylko jeden z aspektów tego nieprzeciętnego filmu. Przemyślany w każdym calu obraz kolumbijskiego reżysera opowiada w głównej mierze o wiedzy, jej różnych rodzajach oraz władzy, jaką ze sobą niesie każda z nich. Mądrość amazońskiego szamana zostaje skonfrontowana z nowoczesną nauką kultury Zachodu. Te dwa diametralnie różne spojrzenia na rzeczywistość zaczynają się nawzajem przenikać, kolonizować, ale również ożywiać i inspirować. Guerra odwraca tradycyjną opowieść o wyniszczającej kolonizacji oraz jej męczennikach, starając się udowodnić, że systemy wiedzy mogą co prawda się unieważniać i nawzajem uśmiercać, lecz najczęściej po prostu mutują, zanieczyszczają się, tworząc tym samym nieoczywiste połączenia. „W objęciach węża” to doskonały przykład kina epistemologicznego, w którym wiedza oraz jej zdobywanie staje się na tyle pasjonującą przygodą, że można poświęcić jej własne życie. Mityczna Yakruna stanowiłaby w tym przypadku nieosiągalny i niedościgniony cel teoretyków, Święty Graal naukowców, dający iluzoryczną obietnicę wiedzy czystej, doskonałej, a zatem bezbłędnie wyjaśniającej każdy problem.

Festiwale filmowe to, rzecz jasna, nie tylko zapierające dech w piersiach filmy, lecz również widzowie, o których w tym roku w Atenach szczególnie zadbano. W tym roku każdy zarejestrowany bezrobotny mieszkaniec greckiej stolicy mógł się zgłosić po bezpłatne bilety i wybrać się na dwa dowolnie wybrane przez siebie filmy festiwalowe. Grecja w czasach kryzysu ekonomicznego stanęła na wysokości zadania, pokazując, na czym właściwie polega kultura dostępna oraz państwo, które troszczy się o edukację filmową albo po prostu o relaks swoich najsłabszych podopiecznych. Ten zabieg co prawda sprawił, że bilety znikały z kas niczym ciepłe bułki, jednak sale kinowe były zawsze pełne, a ludzie, którym udało się zdobyć bilety, szczęśliwi.

 

alt