Archiwum
27.12.2017

Jeszcze nie śmierć TV

Emilia Chorzępa
Sztuka

„Twoja rzeczywistość jest na pół halucynacją wideo. Jeśli nie będziesz uważał, stanie się halucynacją totalną” – takie ostrzeżenie z ust profesora Briana O’Bliviona usłyszał główny bohater filmu „Wideodrom” w reżyserii Davida Cronenberga, który powstał w 1983 roku (dziękuję Magdzie Piłakowskiej za zwrócenie mi uwagi na ten film przy okazji rozmowy o wystawie). Film przedstawia historię mężczyzny, którego mózg, za pośrednictwem eksperymentalnego programu telewizyjnego, zostaje zhakowany. Objawiało się to utratą kontroli nad własnymi działaniami i myślami, uzależnieniem od coraz silniejszych bodźców, jakie mogły dawać tylko przemoc i seks ukazywane właśnie w telewizji – w sposób szczególny, bo pozbawiony skrupułów, ale jednocześnie przecież w „bezpiecznym” dystansie: bez odpowiedzialności za to, na co się patrzy i bez realnego przełożenia na to, co fizyczne. Ostatecznie ów dystans w filmie został mocno skrócony. Bohater coraz mocniej ulegał halucynacjom, myląc prawdę ze złudzeniami, co powodowało, że nie tylko umysł był coraz bardziej zniewolony, ale właśnie ciało, niegdyś bierne, usadowione przed telewizorem, a teraz aktywne i niebezpieczne – zwrócone przeciwko sobie samemu.

Między innymi o rozpoznaniu właśnie takich zagrożeń jest zbiorowa wystawa „Zombie TV. Multichannel memorial”, kuratorowana przez Stacha Szabłowskiego, a współorganizowana przez Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu. Odbywa się w dwóch lokalizacjach: uniwersyteckiej galerii Curators’Lab oraz – co ciekawsze i niezwykle trafione – w sklepie Artykuły Elektryczne, Elektroniczne. Komis (przy ul. 23 Lutego 4/6).

Już witryna sklepu, który, co ważne, ma zostać wkrótce zamknięty, a gdzie dotychczas świadczono na przykład usługi naprawy sprzętu elektronicznego (znamienne, bo przecież dzisiaj już nikt niczego nie naprawia!), zachęca do odwiedzenia wystawy. Na dwóch ekranach wyświetlają się informacje o wystawiających się artystach. Ekrany otaczają nas współcześnie na każdym kroku, a jednak te dwa, stare i zwrócone ku ulicy, a przede wszystkim ku przechodniom, wybijają z rytmu marszu, przyciągają uwagę i atakują informacją. Sklep na pierwszy rzut oka wydaje się niewielki, ciasny, zagracony. Dwie lady, baterie, zegarki, kleje, telewizor na telewizorze, szum – informacyjny i akustyczny, w końcu też dobiegające skądś dźwięki włączonych telewizorów i radia.

Wkrótce podchodzi miły pan i pyta, w czym mógłby pomóc. Ale my na wystawę. Wtedy też podchodzi miła pani, zaczyna opowiadać o wystawie, podaje kartę z informacjami, i orientujemy się, że wokół na rozstawionych, starych telewizorach wyświetlane są prace wideo. Pierwsza realizacja to „Pamięci Leonida Breżniewa” autorstwa Józefa Robakowskiego – wideo z 1982 roku, i najstarsza praca, jakiej uświadczy odwiedzający. Rzeczywiste fragmenty z transmisji z pogrzebu radzieckiego polityka zostają przez artystę na różne sposoby przetworzone i, powiedzielibyśmy dzisiaj, remiksowane. Nieraz kadry są mocno rozedrgane, jakby się topiły, są też obrazy kolażowe, gdzie powiększone albo „doklejone” postaci i motywy przydają nowych znaczeń bazowemu filmowi. Jeśli na ogół to komunistyczna telewizja kontrolowała jednostkę i starała się nią manipulować, to tutaj jednostka, właśnie dzięki interwencjom w obraz, a co za tym idzie – w treść przekazu, kontroluje telewizję.

Podobny potencjał ma praca Kuby Bąkowskiego pod tytułem „TV Zero Zones” (2004). Tutaj wideo eksponowane jest jako kolumna czterech telewizorów, na wszystkich wyświetlana jest ta sama plansza testowa (TVP), którą kojarzymy przede wszystkim z brakiem sygnału, gdy na kanale nie jest emitowany żaden program, ale służy ona też do kalibracji parametrów telewizyjnych (dostrojenia koloru itp.). Słowem: nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że „telewizja jest w stanie spoczynku”, ona pracuje, jest zaangażowana. Plansza wygląda jak abstrakcyjny obraz, neonowe kolory przywodzą na myśl obrazy op-artu. Dziwny, absorbujący układ plam barwnych w połączeniu z jednostajnym dźwiękiem, w zasadzie nieprzyjemnym, ma w sobie coś hipnotyzującego: sam w sobie jest zajmujący, a jednocześnie odcina nas od rzeczywistości. Bąkowski jednak urozmaicił obraz własną w nim obecnością i w ten sposób wyrywa widza z marazmu. Na tle planszy testowej od czasu do czasu pojawia się artysta wykonujący rozmaite ćwiczenia (odsyłające niekiedy do jogi, która przecież ma pomagać w odzyskiwaniu władzy i kontroli nad umysłem). Artysta zawłaszcza pierwotny, zaproponowany przez telewizję obraz i kontrastuje bezczynność ciała, poddanego temu obrazowi, konsumującego obraz, z własną aktywnością fizyczną. W oczywisty sposób nasuwają się skojarzenia z twórczością Nam June Paika i takimi jego pracami, jak „Exposition of Music – Electronic Television” (1962), „TV Buddha” (1974) czy program telewizyjny „Good morning Mr. Orwell” (1984) o dużej sile kontrkulturowej.

Nam June Paik miał w latach 70. powiedzieć: „Telewizja atakowała nas przez całe życie – teraz weźmy odwet!”. Mogłoby to być motto łączące prace Robakowskiego i Bąkowskiego, ale też innych prac eksponowanych na wystawie „Zombie TV”.

Warto w tym miejscu wspomnieć jeszcze o realizacji Igora Krenza, „TV S – Reconstruction” (2006). Przypomina on o partyzanckiej akcji naukowców z Torunia: Jana Hanasza, Grzegorza Drozdowskiego, Piotra Łukaszewskiego, Zygmunta Turło, Eugeniusza Pazderskiego i Leszka Zaleskiego. Aktywiści postanowi zhakować w 1985 roku emitowany przez Telewizję Polską „Dziennik Telewizyjny” o dużej oglądalności, ale też będący programem propagandowym. W trakcie emisji wyświetlali przez około 4 minuty własne hasła: „Dość podwyżek cen, kłamstw i represji. Solidarność Toruń” i „Bojkot wyborów naszym obowiązkiem. Solidarność Toruń”.

Uwidaczniają się więc na wystawie „Zombie TV” strategie kontrkulturowe, na przekór słowom wspomnianego już O’Bliviona, przekonanego o tym, że „telewizja jest najbardziej realną rzeczywistością”, a przede wszystkim na przekór samej koncepcji „człowieka-zombie”, przed którą przestrzegał Cronenberg. Jest to splot idei samodzielnego wy-twarzania (Do It Yourself), ingerencji w to, co „odgórnie” narzucane, chęć przejęcia kontroli nad mamiącymi umysł, halucynacyjnymi obrazami oferowanymi przez telewizję (która przez wzgląd na jej inwazyjność nie ma nic z zombie – obserwujemy ciągle jej realny wpływ na człowieka, jest świadomym narzędziem w rękach reżimu, władzy), ale też próba wytwarzanie własnych hipnotyzujących, op-artowych obrazów, odcinających od (zawsze subiektywnego, często kreowanego) pojęcia rzeczywistości.

Wizję człowieka-zombie pokazuje za to wideoperformans z 2005 roku duetu Sędzia Główny zatytułowany „Part XL. Tele Game”. Artystki uczestniczą w interaktywnej telewizyjnej grze, w której o dokonywanych przez nie czynnościach decydują widzowie dzwoniący na infolinię. Performans pokazuje, podobnie jak działanie Mariny Abramowić, „Rhythm 0” (1974), że ludzie czerpią siłę z aktów represji, a daną im władzę często wykorzystają w sposób przemocowy. Tutaj jednak widzimy również, że programy telewizyjne często na te potrzeby odpowiadają. Oferowane rozrywki szybko się nudzą, a widzowie, podobnie jak w filmie Cronenberga, potrzebują coraz więcej bodźców, które stymulowałyby ich życie. Najskuteczniejszymi bodźcami okazują się właśnie seks i agresja.

Koncepcja „Zombie TV” jest też może wyraźniejsza w pracy pod tytułem „RGB / Real Ghost Bardo” (2014) duetu Natalia Osuch/Dominik Rudasz, która także odwołuje się do buddyzmu. Nazwa „Bardo” odnosi, jak wyjaśniają artyści – do „stanu pośredniego między śmiercią i ponownymi narodzinami”. Choć znowu mamy do czynienia z hipnotyzującymi, często monotonnymi, chaotycznymi obrazami i szumami, które nie tworzą spójnej fabuły ani żadnej osi narracyjnej, jesteśmy zaskakiwani wyłaniającymi się z nich nierzadko zjawami, powidokami, wizerunkami i w końcu niepokojącymi dźwiękami istot nie-z-tego-świata. Telewizor okazuje się łącznikiem świata żywych i umarłych, a elektroniczne sygnały – alternatywnym sposobem komunikacji; telewizor zostaje przejęty przez to, co duchowe. Wiara w nadprzyrodzone siły objawiające się poprzez technologie uwidacznia potrzebę człowieka do familiaryzowania technologii, które bywają bliżej niż kochani ludzie, non stop towarzyszą nam w domu i w pracy. Wpisujemy technologie w znany nam już porządek religijny, tłumaczymy błędy („niezawodnego”) systemu funkcjami paranormalnymi, ożywiamy je, pragnąc po prostu więzi i relacji, na które znajdujemy coraz mniej czasu absorbowani właśnie technologiami.

Wpływ telewizji na życie człowieka, jego samoświadomość, a także procesy kulturotwórcze to także przedmiot uwagi WROcenter Group. Instalacja „Na Srebrnym Globie (I) – dla Zygmunta Rytki” (2012–2017) składa się z kineskopu telewizora pochodzącego z lat 60. i 70. Sam film to przebitki relacji z pierwszego spaceru Neila Amstronga po Księżycu w 1969 roku (pobrane z YouTube’a i oddane użytkownikom internetu w wolnym dostępie) na tle białego szumu będącego, jak czytamy na tablicy informacyjnej: „charakterystycznym dla niemodulowanego sygnału telewizyjnego”. W pracy wykorzystano także fotografie Zygmunta Rytki, które artysta tworzył na podstawie transmisji telewizyjnej z owego spaceru. Wydarzenie to w sposób spektakularny przyczyniło się do zmiany postrzegania człowieka w świecie, z jednej strony przydając wiary w ludzki geniusz, z drugiej – eksponując jego małość, a nawet nieistotność w kontekście (niezbadanego i niedającego się objąć myślą) Wszechświata i Kosmosu. Potwierdził to też jeden ze sprzedających w Komisie panów, który z nieskrywaną nostalgią wspominał transmisję i z chęcią opowiadał o swoich, związanych z tym wydarzeniem przeżyciach kolejnym oglądającym.

Na zakończenie chciałabym pogratulować pomysłu na wystawę. Był to na pewno doskonały wybór miejsca, autentycznego, tak bardzo nieprzylegającego do wyczerpującej się, męczącej koncepcji white cube’a. Prace dookreślał cmentarz starych sprzętów elektronicznych, na wpół już tylko żywych, ożywianych (już niedługo, skoro sklep z serwisem ma zostać zamknięty), niekiedy martwych, czasami nieznośnie hałasujących (bo też panowie urzędujący w Komisie sami mieli włączone przynajmniej ze dwa telewizory i jedno radio, a jeden z nich dodatkowo włączył mi życzliwie – i wspominam to bez cienia ironii, bo stwarzało to klimat nadzwyczajny – płytę z muzyką klasyczną na gramofonie, gdy oglądałam „RGB / Real Ghost Bardo”).

Zastanawiam się tylko, czy nie jest ciągle jeszcze za wcześnie na całkowite uśmiercanie telewizji albo na postulowany przez Wolfa Vostella w 1963 roku „TV Funeral”. Telewizory umierają, technologie szybko „przedawniają się”, ale póki władza uznaje, że warto „strzec” telewizji, a odbiorcy wierzą, że „ekran telewizyjny jest siatkówką oka naszego umysłu” (ponownie O’Blivion), telewizja jest żywa, a zapotrzebowanie na kontestatorów ogromne.

 

„Zombie TV. Multichannel memorial”
artystki i artyści: Kuba Bąkowski, Michał Frydrych, Igor Krenz, Natalia Osuch & Dominik Rudasz, Józef Robakowski, Sędzia Główny, WROcenter Group, Virgin$ Deluxe Edition

kurator: Stach Szabłowski
koordynatorki / coordinators: Katarzyna Kucharska, Agnieszka Krupa
Poznań, Galeria Curators’Lab, sklep Artykuły Elektryczne, Elektroniczne. Komis
12–30.12.2017

fot. Witold Modrzejewski