Archiwum
28.01.2016

Jedyny wspólny sen

Wiktoria Tuńska
Literatura

„Mam skłonność do przyznawania literaturze rangi najważniejszego składnika kultury” – z całą stanowczością deklaruje Ryszard Koziołek w pierwszym zdaniu najnowszego zbioru esejów „Dobrze się myśli literaturą”. Echo tego stwierdzenia pobrzmiewać będzie w całej książce – literatura jest tu na pierwszym miejscu.

Tom „Dobrze się myśli literaturą” Ryszarda Koziołka (literaturoznawcy, przewodniczącego kapituły Nagrody Literackiej Nike), wydany nakładem Czarnego, składa się z esejów opublikowanych już wcześniej między innymi na łamach „Tygodnika Powszechnego”, „Polityki”, „Książek. Magazynu do czytania”. I choć wybór tekstów, które weszły w skład książki, jest naprawdę różnorodny, to nie można zarzucić mu braku przemyślności. Wielka to sztuka, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę rozmach tematyczny autora, piszącego zarówno o XIX-wiecznych pisarzach – Prusie, Sienkiewiczu, Orzeszkowej, Kraszewskim, jak i XX-wiecznych legenda – jak chociażby o Mrożku czy Przybyszewskiej. Koziołek nie zapomina także o pisarzach zupełnie nam współczesnych – Springerze, Twardochu, Stasiuku, Karpowiczu czy Tokarczuk. Jakby tego było mało, na kartach „Dobrze się myśli literaturą” wielokrotnie pojawiają się odwołania do kultury popularnej (od „Gry o tron”, przez „Czas honoru”, aż do „Downton Abbey”), która zestawiana jest z dziełami klasyków. Trzeba mieć dużo odwagi, aby porównać polski realizm powieściowy z postacią Morfeusza z „Matrixa”, „który z obsesyjnym uporem twierdzi, że rzeczywistość istnieje i jest osiągalna” – a jeszcze więcej genialnej intuicji, aby porównanie to wypadło więcej niż przekonująco. Trafność tych zestawień świadczy jednak nie tylko na korzyść autora, ale przede wszystkim o wartości literatury sprzed dziesiątek lat, która wciąż wywołuje nowe skojarzenia, budzi spory i zachęca do dyskusji.

To właśnie na afektywny wymiar literatury i jej zdolność do budzenia emocji wielokrotnie zwraca uwagę autor: „Dobra lektura powinna być emocjonalna, taki jest nietajony cel, ale też ciemna strona opowieści”, aby dalej dodać: „literatura właśnie to, między innymi, chce z nami robić – wydobyć naszą emocjonalność”. Choć teksty są zróżnicowane tematycznie: poczynając od eseistycznych recenzji („Drach” Szczepana Twardocha, „Wschód” Andrzeja Stasiuka), przez krótkie biografie (np. Stanisławy Przybyszewskiej), próby interpretacji większych fragmentów twórczości (Józef Ignacy Kraszewski, Filip Springer i bodaj ulubiony Marek Bieńczyk), aż do nowych odczytań klasyków (Sienkiewiczowski postkolonializm, Prus jako starszy brat Houellebecqa), to widać, że postulat emocjonalnego czytania jest autorowi bliski – wszystkie eseje podszyte są bowiem namiętnością, jaką żywi do omawianych dzieł. Zresztą, jak sam stwierdza: „Cała nauka o literaturze, jeśli jest uprawiana rzetelnie i namiętnie, służy uprawomocnieniu własnych emocji. Badacze literatury zawsze mówią o swoich namiętnościach […]”. Jest więc tom „Dobrze myśli się literaturą” efektem żarliwych lektur profesjonalisty. Połączenie erudycji, pasji i niewyczerpanego głodu lektur sprawia, że nawet jeśli nie wszystko, o czym mówi autor, jest prawdą (błogosławiona fikcja literacka!), to czytelnik chce mu wierzyć.

Koziołek nierzadko jest w swoich esejach prowokatorski – jakby chciał krzyknąć „sprawdzam!”, aby przekonać się, czy coś się za danym dziełem kryje, czy jest ono wciąż żywym organizmem, czy już zeschłą tkanką. Zdarza mu się również wytknąć błędy autorowi, choć bez nadmiernej uszczypliwości. Często nie kryje również zachwytu nad tym, że literatura wciąż potrafi go zaskoczyć, że wciąż skrywa tajemnice (jak chociażby w przypadku „Sońki” Karpowicza). „Dobrze się myśli literaturą” to świadectwo lektury wnikliwej, lektury pasjonata, wciąż gotowego zakrzyknąć z zachwytu, lać łzy rozpaczy, śmiać się w głos. Wydaje się, że autor ma podobne oczekiwania wobec czytelnika i literatury – na miejsce zblazowanego krytyka jeszcze bardziej zblazowanych dzieł, znudzonych samych sobą, chce widzieć żywą literaturę i oddanego jej odbiorcę.

Można by się rozpisywać o tym, jak wspaniałym czytelnikiem jest Ryszard Koziołek – Michał Paweł Markowski napisał o nim: „Prowokujący erudyta, zadziorny eseista, zaskakujący intelektualista. Pisze, jak mało kto. Trochę przesadza z tym pozytywizmem, ale «nobody’s perfect»”. Rzeczywiście, może się zdarzyć, że współczesny czytelnik poczuje lekki pozytywistyczny zaduch, ale uczucie to szybko mija – literatura ostatnich dwóch stuleci jest dla Koziołka jak dom, do którego nas zaprasza. A trudno zaprzeczyć, że dobry z niego gospodarz.

Ryszard Koziołek, „Dobrze się myśli literaturą”
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2016