Archiwum
14.04.2015

Inkwizycja przeciw…?

Marcelina Lewandowska Zuzanna Popiel
Gry

„Dragon Age: Inkwizycja” to już trzecia odsłona serii popularnego cRPG wypuszczonego przez BioWare (studia znanego z takich tytułów jak „Baldur’s Gate”, „Neverwinter Nights” czy „Mass Effect”) i Electronic Arts. O ile pierwsza część, słynny „Dragon Age: Początek”, została przez graczy przyjęta z entuzjazmem, o tyle wypuszczoną na rynek półtora roku później drugą część („Dragon Age II”) szybko uznano za krok wstecz. „Inkwizycja” była więc wyczekiwana z niepokojem: czy twórcy dorównają pierwowzorowi? Chociaż, jak zawsze, opinie są podzielone, to właśnie najnowszy „Dragon Age” zdobył „Game Award 2014” w kategoriach „Gra roku” i „Najlepszy RPG”.

Budzimy się w więzieniu, gdzie niemal od razu zostajemy poinformowani o katastrofie, jaka wydarzyła się na Konklawe i ciążących na nas podejrzeniach. Oficjalne spotkanie magów i templariuszy zostało zakłócone przez demony, które przedostały się do Thedas przez rozległą szczelinę w rzeczywistości. Wszyscy ważni oficjele giną, w tym przywódczyni Zakonu, Boska Justynia V. Niestety z powodu dziwacznego znamienia na ręce zostajemy powiązani z piekielnym portalem i oskarżeni o zamach na Boską. Możemy jednak dowieść swojej niewinności, zamykając jeden z portali (oczywiście, za pomocą tajemniczego znamienia). Wkrótce zostajemy uznani za jedyną szansę na ratunek dla Thedas i stajemy na czele Inkwizycji, wskrzeszonej organizacji, która pierwotnie miała na celu walkę z magami i heretykami, a teraz musi pokonać pleniące się po ziemi mroczne pomioty.

Nietrudno zauważyć, że fabuła nie jest zbyt oryginalna – jak w większości klasycznych cRPG odgrywamy rolę wybrańca mającego zbawić świat. I mamy na to aż sto pięćdziesiąt godzin! Ciekawym zabiegiem okazał się jednak fakt, że nie możemy działać w pojedynkę ani małą grupą przygodnie dobranych bohaterów. W „Inkwizycji” ratujemy świat dzięki organizacji o międzynarodowym wpływie. Teoretycznie gra oferuje działania szpiegowskie, dyplomatyczne i wojskowe – już po mniej więcej dwóch godzinach rozgrywki musimy podjąć decyzję, jaki teren zinwigilować (Ferelden czy Orlais), jednak poczucie własnej ważności szybko znika w nadmiarze rutynowych, mało urozmaiconych zadań, typu „zdobądź 5”, „pokonaj 10”. Pomyślne zrealizowanie celów przez naszą organizację profituje punktami wpływów, które możemy potem wymienić na drobne nagrody, takie jak wzrost zdobywanych punktów doświadczenia.

Jak w każdym RPG w „Dragon Age: Inkwizycji” pojawia się wiele postaci niezależnych. Każdy z członków naszej drużyny posiada własny ekwipunek i inne drzewko umiejętności. Bohaterowie nie stanowią szczególnie interesujących kreacji psychologicznych, jednak niewątpliwie w ciągu kilkudziesięciu godzin można się do nich przyzwyczaić. Ogólnie gra oferuje osiem postaci, z którymi możemy nawiązać romans: czterech bohaterów heteroseksualnych, dwóch biseksualnych oraz, po raz pierwszy, dwóch całkowicie homoseksualnych (mag Dorian i łuczniczka Sera).

Co jednak ze światem, który musimy uratować? Początkowo twórcy zapowiadali, że tym razem zaoferują otwarty świat, jednak nie wywiązali się z obietnic. Mimo to Thedas jest naprawdę ogromne: mapa została podzielona na części składające się z niezwykle rozbudowanych lokacji, do których dostajemy się automatycznie. Kiedy jednak znajdziemy się już na miejscu, eksploracja przebiega naturalnie – możemy zatem cieszyć oczy krajobrazami zaproponowanymi nam przez twórców gry. Thedas pełne jest lasów, gór, pustyń i miast. Grając, przez cały czas możemy zbierać księgi, listy i inne dokumenty, dzięki którym poznajemy historię świata przedstawionego, a także odkryjemy liczne nawiązania do poprzednich części. Tak jak w poprzednich odsłonach serii, podczas eksploracji będą towarzyszyć nam inne postacie. Przemierzając tereny zaprojektowane z niezwykłą dbałością o szczegóły, napotkamy wiele zadań pobocznych, ukrytych skarbów oraz zagadek, które niestety nie są szczególnie trudne ani absorbujące i nie urozmaicają głównego wątku fabularnego. Na swojej drodze spotkamy również wrogów, spośród których najbardziej wymagającym przeciwnikiem okażą się smoki (a jest ich aż 10). Ponadto istnieje możliwość zaimportowania stanu świata – opcja ta polega na transferze danych z „Początku” i „Dragon Age II” (jeśli w nie graliśmy) i modyfikację „Inkwizycji” w taki sposób, aby wcześniej dokonane przez nas decyzje miały wpływ na obecny stan gry.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, wszystko zaczyna się tradycyjnie od stworzenia głównej postaci. Najpierw wybieramy płeć i rasę: na ekranie pojawiają się przepiękne grafiki wraz z opisami, niestety tylko czterech ras: człowieka, elfa, krasnoluda i qunari. Następnie dobieramy bohaterowi klasę: wojownika, łotrzyka lub maga. Teraz przechodzimy do etapu projektowania wyglądu i tu można się poczuć naprawdę zaskoczonym, bowiem można dostosować wedle swojego gustu każdy najmniejszy szczegół – taki jak stopień widoczności blizn i tatuaży czy wydatności grdyki. Ilość elementów, które można modyfikować, upodabnia na tym etapie „Dragon Age” do serii „The Sims” i zdaje się, że w grze tego typu stanowi ona raczej mało istotny gadżet, niemniej niektórym graczom na pewno się to spodoba.

Podczas walki do wyboru mamy dwa tryby: klasyczny i taktyczny z aktywną pauzą, podczas której możemy zaplanować ruchy poszczególnych postaci. Jak się okazuje w trakcie potyczki, ta opcja nie stanowi szczególnego urozmaicenia rozgrywki, bohaterowie nie atakują tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, a walka ostatecznie sprowadza się do ciągłego wciskania „atakuj”. Większość wrogów odradza się także po tym, kiedy już ich zabijemy, co po pewnym czasie robi się frustrujące.
„Dragon Age: Inkwizycja” z pewnością jest tytułem, któremu trzeba poświęcić długie godziny, by w pełni skorzystać ze wszystkich możliwości, które nam oferuje. Rozciągnięta w czasie ewolucja postaci oraz rozwój akcji sprawiają, że gra staje się coraz bardziej nużąca, a mnogość dodatkowych zadań i schematyczne walki nie dają poczucia, że coś się zmienia. Mało wciągająca i niezbyt zaskakująca fabuła nie czyni z „Inkwizycji” kolejnego następcy uwielbianego „Baldur’s Gate”, pozbawione polotu dialogi nie zagrożą „Wiedźminowi”, a brak otwartego świata nie uczyni z trzeciej części „Dragon Age” konkurenta słynnego „Skyrima”. Cóż, niewątpliwie tytuł można polecić fanom serii i hardcore’owym miłośnikom cRPGów.

„Dragon Age: Inkwizycja” (PC)
BioWare / Electronic Arts
2014

alt